Postanowienia dla Mam

30.12.15 Komentarze 0

Wszyscy kochamy tę czystą kartę, którą przynosi ze sobą początek nowego roku.
Cokolwiek poszło nie tak w starym roku- minęło, a w magicznej dacie 1 stycznia szukamy szansy na początek dobrych zmian.
Tworzymy noworoczne postanowienia, choć zazwyczaj po kilku tygodniach kompletnie o nich zapominamy..ale tym razem może być inaczej.
Możemy. Na prawdę damy radę! O ile będzie nam zależeć wystarczająco mocno.

Mamy zawsze chcą być bardziej, lepiej, mocniej.
Chcą więcej przytulać, chętniej czytać bajki, częściej się uśmiechać.
Starają się każdego dnia stworzyć swoim dzieciom takie dzieciństwo, które one kiedyś będą wspominać z radością.
I to jest właśnie najpiękniejsze! Mimo tego, że czasami jest na prawdę trudno, chce nam się.
Chce nam się być bardziej, lepiej i mocniej..

Chciałabym skończyć rok 2016 mając świadomość, że dobrze zainwestowałam w moje dzieci swój czas i energię. Że nie zmarnowałam ani jednego dnia, żeby kochać z całych sił.
Nie mamy na to za wiele czasu. Dzieci są nam dane tylko na krótko. Tylko na chwilę mamy wpływ na ich życie. Jedynie przez kilka lat mamy szansę, aby pokazać im Jezusa w naszej codzienności. To tylko kilka krótkich lat- chociaż dni czasami ciągną się w nieskończoność..
To od nas zależy jak wykorzystamy ten czas.
Chciałabym za rok spojrzeć wstecz na rok 2016 i móc powiedzieć, że moja rodzina dostała ode mnie to, co najlepsze.

Mam nadzieję, że wybierzesz coś dla siebie z przygotowanej przeze mnie listy, zapiszesz na pierwszej stronie swojego nowiutkiego kalendarza i w grudniu 2016 z dumą stwierdzisz: DAŁAM RADĘ!!
Tego Tobie i sobie życzę.

  • Nie będę krzyczeć
    Nie będę krzyczeć na moje dzieci
    Nie będę krzyczeć do moich dzieci
    W naszym domu, nie będzie więcej krzyku!
  • Będę więcej przytulać
  • Będę częściej mówić kocham cię bez powodu
  • Będę rzadziej mówić może później lub innym razem
  • Będę przedkładać potrzeby moich dzieci nad inne obowiązki
  • Będę grać w gry, budować bazy, jeść pikniki na środku salonu, kolorować, czytać bajki, biegać w deszczu i skakać w kałużach..uczestniczyć w ich świecie, nie żałując ani minuty poświęconego na to czasu
  • Będę poganiać moje dzieci tylko wtedy, kiedy będzie to absolutnie konieczne
  • Będę modlić się o nich przed wyjściem do szkoły i przedszkola
  • Będę zauważać i doceniać dobre rzeczy- ich starania i postępy w zachowaniu, nauce, samodzielności..
  • Przestanę mówić: Jesteś....Ty nigdy... Ty zawsze.. w negatywnym sensie (np. jesteś wieczną marudą, nigdy nie słuchasz, zawsze bałaganisz)
  • Przestanę wzdychać i narzekać jak mi ciężko- chociaż nie raz właśnie tak będzie
  • Będę bardziej spontaniczna
  • Będę witać moje dzieci uśmiechem
    Budzić je z uśmiechem
    Słuchać kolejnej opowieści z uśmiechemOdpowiadać na setne pytanie z uśmiechem
  • Przestanę się obwiniać i rozpamiętywać, jeśli coś pójdzie nie tak
  • Będę bardziej cierpliwa
  • Będę częściej dziękować
  • Nie pozwolę, żeby dzieci musiały nieposłuszeństwem błagać o moją uwagę
  • Zwolnię, żeby cieszyć się chwilą
  • Zamienię zamartwianie się na modlitwę
  • Będę mniej przejmować się bałaganem, brudną podłogą i pełnym zlewem
  • Będę patrzeć rzadziej na ekran, częściej w bystre oczy moich dzieci
  • Będę spędzać czas z każdym z moich dzieci sam na sam, regularnie
  • Nie pozwolę, aby błędy moich dzieci określały mnie jako matkę
  • Nie pozwolę, aby moje gorsze dni określały mnie jako matkę
  • Będę używać moich słów w mądry i przemyślany sposób
  • Będę częściej słuchać z uwagą
  • Kiedy zostanę sama w domu z dziećmi, będę patrzeć na ten czas jak na szansę i radość, a nie obowiązek
  • Będę modlić się o moje dzieci każdego dnia i powierzać ich przyszłość w pewne Boże ręce
  • Będę kochać miłością cierpliwą, łagodną, taką, która się nie unosi, nie szuka swego, wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy i wszystko znosi
  • Będę cieszyć się moimi dziećmi każdego, najzwyklejszego dnia

Pamiętaj, Kochana Mamo, że nasze dzieci nieustannie nas obserwują.
Jesteśmy pierwszą biblią, którą kiedykolwiek przeczytają.

Co jeszcze dodałabyś do tej listy?
Co jest dla Ciebie największym wyzwaniem?




Sam na sam z Bogiem- jak zacząć?

29.12.15 Komentarze 2


Trochę czasu minęło, za nim to zrozumiałam i wiele się zmieniło, od kiedy zaczęłam tym żyć.
Przez długie miesiące miałam pretensje do Boga o to, że nie czuję Jego pomocy w moim życiu. O to, że nie wysłuchuje moich modlitw, że nie ma we mnie Jego radości.
Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że problem leży po mojej stronie. To ja oddalałam się od Boga, a nie On ode mnie.

Prawie dwa lata temu był taki moment, w którym postanowiłam chwycić się tego wersetu i dosłownie przychodzić do Boga każdego dnia- z całym moim ciężarem, wątpliwościami i zmęczeniem. Taka jaka byłam. Mój umysł podpowiadał mi, że bardziej niż Boga potrzebuję snu, relaksu, wyjścia do kina, jakiegoś SPA z dala od domu. Wiedziałam, że to nie działa. Próbowałam nie raz, ale było dobrze tylko na krótki czas. Potrzebowałam czegoś innego. Potrzebowałam duchowego SPA. Teraz wiem, że tylko bliskość Zbawiciela daje zupełną satysfakcję i spełnienie.
Czekałam na Jego ukojenie, a On nie zawiódł.



Wiem jak trudno jest zacząć i wytrwać w postanowieniu codziennego spędzania czasu w Bożej obecności.
Nie ważne, czy dopiero zaczynasz tę duchową podróż, czy chcesz odnowić relację z Bogiem i zbliżyć się do Niego. Spisałam dla Ciebie kilka wskazówek, które mam nadzieję pomogą Ci każdego dnia z radością spotykać się ze Stwórcą.

1. Ustal priorytety
Czas, który spędzasz z Bogiem musi stać się dla Ciebie priorytetem. Może wydaje Ci się, że nie dasz rady wygospodarować nawet 15 dodatkowych minut. Warto jednak przyjrzeć się planowi dnia i zadać sobie kilka pytań:
Czy to, czemu się poświęcam jest ważne czy tylko pilne?
Czy w ciągu dnia są momenty, kiedy czas przecieka mi przez palce- tracę go, nie robiąc nic konkretnego?
Jakie zmiany mogę wprowadzić, żeby Bóg stał się dla mnie priorytetem w rzeczywistości?
Każdy z nas codziennie podejmuje wiele decyzji. Jeśli jednak nie potrafimy w ciągu dnia znaleźć nawet kilku minut na pogłębianie najważniejszej relacji w naszym życiu- czy na pewno te decyzje są właściwe?
Walcz o czas z Bogiem.

2. Zaplanuj miejsce i czas
Rano, wieczorem, w południe, w czasie przerwy śniadaniowej, w kawiarni, w tramwaju, na przystanku, na sofie, w łóżku...wszystko jedno. Ważna jest regularność i dostosowanie do twoich potrzeb i możliwości.
Ok, wiem co myślą niektórzy z was: to nie możliwe. Też tak mówiłam jeszcze kilka dni temu. Długo się nad tym zastanawiałam i myślę, że jest to na pewno trudne, ale możliwe. I potrzebne!
Dla niektórych z nas nie będzie to żaden problem. Stałe miejsce i czas każdego dnia, to dla nich żadne wyzwanie.
Dla innych- w tym dla mnie- określenie tych dwóch rzeczy z wyprzedzeniem graniczy z cudem. Mój plan dnia jest raczej nieprzewidywalny- bo niemowlaki takie właśnie są. U nas nawet godzina i długość drzemki Milutki są kompletnie inne każdego dnia. Stwierdziłam jednak, że to był właśnie mój problem przez ostatnie miesiące - brak planu. Zawsze 'planowałam', że spotkam się z Bogiem po drodze, w ciągu dnia. Bardzo rzadko mi to wychodziło. Zawsze było coś innego do zrobienia. Dzisiaj mam plan i zamierzam się go trzymać.
Ostatnio przeczytałam, że:
Jeśli zawiedziesz w planowaniu, wtedy planujesz zawieść. 
Coś w tym jest :)
Miejsce i czas zawsze mogą się zmienić. Jeśli jednak narzucisz sobie pewien schemat, będzie ci łatwiej trzymać się swojego postanowienia.

3. Wszystko w jednym miejscu
Jeśli jeszcze nie wiesz, jaka to wygoda mieć pod ręką wszystko to, czego używasz w tym czasie- musisz spróbować.
Wystarczy zorganizować jakiś pojemnik, koszyk itp. do którego włożysz np. Biblię, notatnik, długopis, opracowanie lub codzienne rozważania. To na prawdę ułatwia życie!
Kiedy przychodzi ten czas, bierzesz swój koszyk i masz pewność, że nie będziesz za chwilę biegać po domu i szukać Biblii ani długopisu.

4. Zaplanuj sposób
Nie chodzi o to, żeby zaplanować każdą minutę. Nie ma takiej potrzeby ani nawet możliwości, jeśli ufasz, że sam Bóg będzie Cię prowadził.
Nie chodzi o to, żeby mieć zegarek w ręku i odliczać czas. Nie chodzi o to, żeby codziennie postępować według tego samego schematu lub narzuconego wzoru.
Jednak jeśli nie chcesz o szóstej rano wertować Biblii i tracić (jakże cenny!!) czas na zastanawianie się co przeczytać- zaplanuj pewne rzeczy z góry.
Możesz zaplanować co chcesz robić w tym czasie (modlitwa, czytanie Słowa, rozważanie, uwielbienie itp.), jakie miejsce w Biblii będziesz rozważać i w jaki sposób chcesz to robić (więcej na ten temat w jednym z kolejnych postów). Możesz spisywać też swoje prośby modlitewne.
Nasze sam na sam z Bogiem nie musi codziennie wyglądać tak samo, ale dobrze jest, kiedy zostanie w pewnym stopniu zaplanowane.

5. Trwaj w postanowieniu
To jest chyba najtrudniejsze.
Jednym z najlepszych prezentów, jaki możemy sobie dać, jest czas sam na sam z Bogiem.
Walcz o tą relację. Zrób wszystko, żeby społeczność z Bogiem stała się Twoją codziennością. Zobaczysz jak bardzo Twoje życie będzie się zmieniać- nastawienie, patrzenie na świat, na innych ludzi.. ale musisz trwać. Bez wymówek, poddawania się emocjom i nastrojom.
Dobrze jest mieć kogoś z kim będziesz mieć możliwość rozmowy na ten temat, wzajemnej modlitwy, wsparcia. Z kim będziesz dzielić się tym, co przeżywasz z Bogiem.
Jeśli chcesz, zapraszam Cię do dołączenia do naszej grupy 'Sam na sam z Bogiem' na Facebook TUTAJ

6. Bądź dla siebie wyrozumiała
Bóg widzi Twoje serce- o tym pisałam już nie raz. Bóg zna Cię na wylot i wie, że czasami po prostu są takie dni, w których fizycznie czy emocjonalnie, nie jesteś w stanie spotkać się z Nim na osobności. Nie obwiniaj się i nie zniechęcaj.
On wciąż tak samo będzie czekał.
On wciąż będzie kochał Cię tą samą niezmierzoną i niepojętą miłością.
On przecież nie zmienia się nigdy, dlatego tak cudownie jest móc przychodzić każdego dnia do jedynego, niezmiennie Wszechmocnego Boga.

To jest właśnie najprawdziwszy Cud Codzienności.

Sam na sam

27.12.15 Komentarze 1

Grudzień to miesiąc podsumowywań, postanowień, porządków domowych i tych w głowie.

Noworoczne postanowienia dla wszystkich mam czekają już w kolejce na publikację, a dzisiaj proponuję coś na prawdę specjalnego. Dla wszystkich.
Czas wzrostu.
Czas duchowego wzrostu i dążenia do duchowej dojrzałości.
Sam na sam z Bogiem.
Codziennie, regularnie, bez wymówek i miliona powodów dlaczego nie miałabyś porozmawiać z Ojcem i posłuchać, co ma do powiedzenia.
Piękna sprawa i poważne zobowiązanie.
Dzisiaj proponuję to Wam, ale jednak przede wszystkim sobie. Wiem, że ostatnio właśnie tego w moim życiu brakuje. Muszę na nowo zdecydować, żeby mieć serce Marii w świecie Marty.
Pisałam o tym TUTAJ. Pamiętacie?

Czasami nie jest łatwo codziennie spędzić czas sam na sam z Bogiem. Może się wydawać, że to żaden problem..ale dla mnie jest to duże wyzwanie. Szczególnie od kiedy urodziłam pierwsze, drugie, trzecie dziecko.. Kiedy już byłam na na prawdę dobrej drodze, na świecie pojawiła się Milenka i moje codziennie wczesne wstawanie i spędzanie czasu z Bogiem (które uwielbiałam!!!), skończyło się. Wiecie- nocne karmienia, ząbkowanie i inne takie..trudno rano w ogóle wstać, a co dopiero wcześniej niż wszyscy.
Łapię chwile ciszy, momenty, kiedy mogę na chwilę posłuchać własnych myśli, ale z regularnością mam wielki problem..Wiem, że muszę się określić. Nie iść 'na żywioł', wmawiać sobie, że jakoś to będzie. Patrzę wstecz i widzę, że jest bardzo..słabo.
Jestem pewna, że dla wielu pracujących, mających dzieci i tysiące spraw do załatwienia każdego dnia- to jest na prawdę niełatwe!
Ale czy napięty grafik to na pewno wystarczający powód, żeby nie spróbować?
Najczęściej przecież tak jakoś jest, że to, co daje najwięcej radości, satysfakcji i co jest po prostu wartościowe w życiu, wymaga poświęceń. Rzeczy, które przychodzą zbyt łatwo, nie potrafimy tak do końca docenić..

Jeśli chcesz- znajdziesz sposób
Jeśli nie chcesz- znajdziesz powód

Nie chcę traktować mojego sam na sam z Bogiem jak noworocznego postanowienia, ale jak duchową inwestycję. 
Wiem, że korzyści z bliskiej relacji z Bogiem są nieporównywalnie większe, niż to co zyskasz oglądając serial w TV czy bezmyślnie przeglądając Facebook..a na to czas jakoś zawsze jest..prawda?

Tak- to wymaga samodyscypliny.
Możliwe, że będzie również wymagać zmiany priorytetów i przyzwyczajeń czy reorganizacji planu dnia.
Jestem jednak pewna, że nie będziemy żałować ani minuty poświęconego czasu.
Nie tylko my na tym zyskamy. Mocno wierzę, że Bóg będzie działał w szczególny sposób w naszym życiu, a dobre zmiany będą widoczne dla naszych bliskich, rodziny, ludzi, z który pracujemy, sąsiadów..

Moim zamiarem nie jest dodanie do twojego i mojego planu dnia jeszcze jednego 'obowiązku', rzeczy do zrobienia. Nie chcę Cię obciążyć lub obarczyć poczuciem winy, jeśli jednak nie zdecydujesz się na tę przygodę razem ze mną.
Chciałabym po prostu zachęcić Cię do codziennego spotkania ze Stwórcą i regularnego poznawania Jego Słowa, bo warto!

Możesz do mnie dołączyć, kiedy tylko chcesz- nie musi to być 1 stycznia, poniedziałek czy początek miesiąca. Najlepiej zacznij od dziś. Nie ma na co czekać :) Z doświadczenia wiem, że czas nigdy sam się nie znajdzie..to Ty musisz go znaleźć. Zaplanować, zorganizować wolną chwilę w natłoku zajęć. To twoja świadome postanowienie zadecyduje o tym, czy się uda, czy nie.

Jeśli masz ochotę pójść o jeden krok dalej, możesz spróbować podczas swojego 'Sam na sam z Bogiem' przeczytać całą Biblię w rok. Schemat czytania dostępny w zakładce 'Do Pobrania' TUTAJ

Czasami łatwiej jest się do czegoś zmobilizować jeśli wiesz, że ktoś inny liczy na Ciebie- czeka na Twoje wsparcie, ale również poda swoją rękę, kiedy jest ciężko. Dlatego stworzyłam na Facebook grupę, na której będziemy się motywować :)
Będziemy się wspierać z całych sił i pisać o tym, co Bóg mówi do nas każdego dnia, a wierzę, że ma wiele do powiedzenia!
Dołącz, jeśli chcesz i zaproś swoich znajomych! TUTAJ
Oficjalnie zaczynamy 1. stycznia. Niech będzie nas jak najwięcej!
Liczę na Ciebie i twoje dobre słowo.
A Ty możesz liczyć na mnie.

Co Wy na to?




Jezus Chrystus

24.12.15 Komentarze 0


Jezus Chrystus

Narodził się w bólu i pocie, w chłodzie i niewygodach.
W stajni- bo nie było dla Niego miejsca w żadnej gospodzie (Łukasza 2;7)
Król Królów i Pan Panów przyszedł na świat w totalnym ubóstwie.
Mając wszystkie bogactwa stał się skrajnie ubogi, aby swoim ubóstwem nas wzbogacić (II Koryntian 8;9)
Stał się człowiekiem i żył na ziemi pośród nas, pełen miłosierdzia i prawdy (Jana 1;14)
Niektórzy myśleli, że jest tylko człowiekiem. (Jana 10;33)
Inni nadal tak uważają. Nie chcą uwierzyć, że Chrystus przyszedł na świat. (II List Jana 1;7)
W Jezusie jednak zamieszkała cała pełnia boskości. (Kolosan 2;9)
On jest obrazem niewidzialnego Boga (Kolosan 1;15) i w każdym wymiarze doskonale pokazuje jaki jest Bóg. (Hebrajczyków 1;3)
Chociaż był Bogiem, nie obstawał przy swoich boskich prawach, ale wyrzekł się władzy i chwały, przyjmując postać niewolnika i stając się podobny do ludzi.
Poniżył się jeszcze bardziej, kiedy umarł jak przestępca, na krzyżu. (Filipian 2;6-8)

Był Stworzycielem świata, lecz gdy przyszedł na ziemię, świat Go nie poznał (Jana 1;10)
Przyszedł do swojej własności, ale swoi Go odrzucili. (Jana 1;11)
On był, zanim cokolwiek innego powstało. Jest Stwórcą tego co widzialne i niewidzialne, na niebie i na ziemi. Wszystko zaistniało przez Niego i dla Jego chwały.(Kolosan 1;15-16)
Daruje nam życie i to życie w obfitości i całej pełni. (Jana 10;10)
W  Nim ukryte są niewyczerpane bogactwa mądrości i wiedzy (Kolosan 2;3)

Mesjasz (Mateusza 16;20)
Syn Boga (Mateusza 16;16)
Cudowny Doradca, Bóg Mocny, Ojciec Odwieczny, Książę Pokoju (Izajasza 9;5)
Droga Prawda i Życie (Jana 14;6)
Emmanuel- Bóg z nami (Mateusza 1;23)
Dobry Pasterz, który zna swoje owce, a one znają Jego (Jan 10;14)

W Jego imieniu każdy z nas może mieć życie wieczne, wystarczy, że uwierzy. (Jan 20;31)
Zgodził się wypełnić wolę Ojca (Hebrajczyków 10;9)
Tym się karmił i tym żył. (Jana 4;34)
Został posłany, aby oddać życie za każdego grzesznika. Z miłości. (I Jana 4;10)
Sam nie znał grzechu. Nigdy ani jednego nie popełnił, a jednak wziął na siebie winy całej ludzkości, żebyśmy mogli przed Bogiem stanąć usprawiedliwieni. (II Koryntian 5;21)
Był doświadczony we wszystkim- rozumie nasze słabości, narażony był na takie same pokusy (Hebrajczyków 4;15)
Okazał się jednak zwycięzcą we wszystkim. (Jana 16;33)
Bywał zmęczony (Jana 4;6)
Głodny (Mateusza 4;2)
Płakał (Jana 11;35)
Przechodził przez cierpienia i próby. Dziś może pomóc tym, którzy przechodzą przez trudne sytuacje w swoim życiu (Hebrajczyków 2;18)
Woła każdego, kto jest zapracowany i przeciążony, bo chce dać każdemu wytchnienie. (Mateusza 11;28)
Każdy może w Nim znaleźć ukojenie dla swojej duszy (Mateusza 11;29)

Jego życie na ziemi było życiem modlitwy (Hebrajczyków 5;7)
Wstawał wcześnie rano, jeszcze przed świtem (Marek 1;35), modlił się samotnie na górze (Mateusza 14;23)
Spędzał całe noce na rozmowy ze swoim Ojcem (Łukasza 6;12)

Uzdrawiał chorych (Mateusza 4;24)
Przywracał wzrok niewidomym (Marek 10;52)
a zmarłym darował dar życia. (Marek 5;41)
Na Jego słowo wiatr przestał wiać a burza całkowicie ustała. (Marek 4;49)
Pocieszał bojaźliwych (Mateusza 10;28) i karmił głodnych (Marek 6;44)
Był światłością w ciemnym świecie. (Jan 8;12) 
Światłością, której ciemność nie mogła pokonać. (Jan 1;5)

Jego imię jest ponad wszelkie imiona (Filipian 2;9)
Święty i Sprawiedliwy (Dzieje Apostolskie 3;14)
On jest Tym, który jest i który był, i który ma przyjść. Wszechmogący. (Objawienie 1;8)
Alfa i Omega, pierwszy i ostatni, początek i koniec (Objawienie 22;13)
Przygotowuje nam miejsce w niebie i przyjdzie znowu, żeby zabrać nas do domu.
Jezus chce spędzić z nami wieczność. Chce, abyśmy byli na wieki tam gdzie On. (Jan 14;3)

Przyjdź, Panie Jezu! (Objawienie 22;20)



Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam..

Oczu widzących tylko dobro w drugim człowieku
Dłoni wyciągniętych, by dawać
Ramion gotowych by ofiarować wsparcie
Ust które błogosławią i mówią prawdę
Uszu nastawionych na słuchanie
Nóg, które wytrwale idą drogą do Domu
Serca wypełnionego wdzięcznością za najcenniejszy Dar- Zbawiciela.

Brudnych talerzy po wspólnych posiłkach
Odcisków małych rączek na każdym lustrze
Błota w przedpokoju od wspólnych wypraw
Szkolnych opowieści zapierających dech w piersiach
Kłótni jedynie tych dziecięcych- o klocki i inne błahostki
Żeby było nam szkoda czasu na gniew, złość i nieprzebaczenie.
Chwil, w których w skupieniu patrzymy w oczy i słuchamy z uwagą
Braku miejsca w lodówce i przy kuchennym stole
Jajecznicy o poranku i rosołu w niedzielę
Mądrości, siły i cierpliwości, by wychować kolejne pokolenia
Dodatkowej pary rąk do obcierania łez i naklejania plastrów na zdarte kolana
Kilku godzin w ciągu doby w gratisie
Domu ozdobionego miłością, zawsze otwartego dla innych
Czasu dla siebie

Doświadczania obecności Pana Jezusa jako
Cudownego Doradcy
Mocnego Boga
Odwiecznego Ojca
Księcia Pokoju
Uzdrowiciela
Chleba Życia
Tego, który zaopatrza, zawsze wystarcza i daje ukojenie
Emmanuela- Boga, który jest z nami

Dostrzegania ogromu Bożych Cudów w zwykłej Codzienności

Błogosławionych Świąt Kochani!


Świąteczne Wyzwanie

20.12.15 Komentarze 0



Znalazłam przed chwilą.. myślę, że byłoby pięknie, gdyby każda z nas się dołączyła!

Na czym polega Świąteczne Wyzwanie  (The Christmas Doorstep Challenge)?

  • wybierz kogoś, kto przechodzi ciężki czas w swoim życiu, potrzebuje wsparcia lub kogoś, komu bez większego powodu chcesz sprawić radość, pokazać, że jest ważny,
  • kup / zrób tej osobie prezent- nie ważna jest wielkość czy wartość. Liczy się gest!
  • napisz anonimową wiadomość- możesz krótko napisać, dlaczego wybrałaś właśnie ją / jego / tę rodzinę,
  • pomódl się o osobę, którą chcesz obdarować,
  • zapakuj prezent i zostaw pod drzwiami,
  • zapukaj lub zadzwoń i szybko uciekaj, żeby nikt cię nie zobaczył!
  • uśmiechnij się na myśl o tym, że sprawiłaś komuś radość zupełnie bezinteresownie :)
Pomysłodawczyni, Caroline Macrory z Londynu, w tym roku obdarowała samotną matkę, której ojciec zmarł rok temu, a która przez ostatni rok 'zgrywa bohaterkę' przed swoimi dziećmi.. To zdjęcie z dwoma torbami pełnymi zakupów obiegło już chyba cały świat :)

Może pomyślałaś, że już pomogłaś kilku osobom w tym roku. Nie stać cię na dodatkowy wydatek i ja to na prawdę rozumiem. Pamiętam jednak jak kilka lat temu ktoś zostawił mi w torebce kartkę z kilkoma na prawdę miłymi słowami.
Do dziś nie wiem kto to był, ale to było na prawdę coś..!
Myślę, że czasami prezent nawet nie jest potrzebny. Te kilka miłych słów w kopercie może być więcej warte niż najlepsze kosmetyki. 

Pisałam w ostatnim poście (TUTAJ), że Święta Bożego Narodzenia to czas szczególnie trudny dla niektórych ludzi.
Może to jest właśnie sposób na wyciągnięcie do nich ręki?









Wesołych Świąt?

19.12.15 Komentarze 0


Wesołych
Spokojnych
Zdrowych
Spędzonych w rodzinnym gronie, wśród najbliższych
Przepełnionych ciepłem i miłością

Takich Świąt Bożego Narodzenia sobie życzymy. Sobie i innym, ale czasami tak jest, że..
Smutek przeszywa serce. Bo śmierć. Bo długi. Bo kłótnia. Bo rozłąka. Bo...
Sama myśl o nadchodzącym czasie sprawia, że płyną łzy. Nie jest to radosne oczekiwanie. Tak naprawdę, nie ma oczekiwania. Byle przetrwać życzenia, uśmiechy, uściski..a może właśnie o tych uśmiechach- choć sztucznych czasami- ktoś marzy, bo samotność doskwiera tak bardzo.
Głowa przepełniona niepewnością i strachem. Do spokoju ducha daleka droga.
Czasem jest tak, że boli. Boli od wielu tygodni, miesięcy, lat i nic nie zapowiada poprawy.
Święta nie będą ani zdrowe, ani radosne, ani spokojne- mimo najszczerszych chęci.
To taki czas w roku, w którym szczególnie się pewne rzeczy przeżywa. To, co niby już spowszedniało, co się zabliźniło i już tak nie doskwiera, na nowo się odradza. Rozmyśla się więcej i analizuje. Taki czas.

Może kogoś zabraknie przy wigilijnym stole. Może minęło już 10 lat, a może tylko rok..może czas ran nie leczy tak jak mówią.
Albo emigracja- choć więcej, lepiej i wygodniej. Pewnie na więcej można sobie pozwolić i łatwiej się żyje, ale w tym czasie w roku niejeden marzy, żeby te setki kilometrów go od rodziny nie dzieliły. Choć na jeden wieczór. Bo to rodzinne Święta..i tutaj skype nie pomoże.
Czasami miłości brakuje. Ciepło jest tylko przy kominku- za tym domowym ktoś tęskni szalenie. Może już długo, może od kilku tygodni dopiero..czy to ważne?
Święta nie będą takie jak w reklamie. Nie będą takie jak zawsze. Nie będą wymarzone, jak z dziecięcych wyobrażeń.
Życie to nie biały domek z ogródkiem. Nie willa z basenem i widokiem na góry. Czasami jedyne co zastajesz to kupa gruzu. Ruiny z których na nowo trzeba budować przyszłość.

Minęło 10 lat od kiedy i w moim życiu coś się posypało. Kompletnie i bez ostrzeżenia. Pamiętam ten czas bardzo dokładnie. Mogłabym opisać każdy szczegół tamtych trudnych miesięcy. Takie życiowe tsunami..
Święta tamtego roku wspominam jako szczególnie trudne. Płakałam po kątach. Emocjonalnie kompletnie nie potrafiłam poradzić sobie z sytuacją w której się znalazłam. Mój idealny obraz idealnej rodziny totalnie się zamazał. Nie chciałam zasiadać do wspólnego stołu. Jedyne o czym marzyłam, to obudzić się z koszmaru jaki zgotował nam ktoś bardzo dla mnie bliski.

Albowiem Ja wiem, jakie myśli mam o was 
- mówi Pan - 
myśli o pokoju, a nie o niedoli, 
aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją.
                                                                                  Jeremiasza 29;11


Jak dobrze wiedzieć, że w Bogu zawsze jest nadzieja.
Nie ma sytuacji z których On nie znalazłby wyjścia, nie podał ręki, nie dodał sił.

Nie odważę się dzisiaj napisać listy rzeczy, które musisz zrobić, żeby poczuć się lepiej. Nie wiem co zadziała w twoim życiu- święty spokój czy tłum ludzi. Rozmowa czy milczenie. Pieczenie ciasteczek czy leżenie pod kocem z dobrą książką. 
Nie znam Cię, nie wiem nic o Twojej sytuacji. 
Wiem tylko, co zadziałało w moim życiu wtedy i działa do dzisiaj. Jestem pewna, że zadziała u Ciebie.

Pójdźcie do mnie wszyscy, 
którzy jesteście spracowani i obciążeni, 
a Ja wam dam ukojenie.
                                                                                                            Ewangelia Mateusza 11;28

Wiem kto zna Cię na wylot. On wie wszystko i może zrozumieć.
Przynieś swój ból, żal, rozczarowanie, smutek- cokolwiek dzisiaj jest dla Ciebie ciężarem- do Boga.
Zostaw to wszystko u stóp Zbawiciela, którego obchodzi Twoje życie i to, przez co przechodzisz.
Przyjdź do Niego szczerze i otwarcie powiedz co czujesz. Wylej przed Nim swoje serce, nawet jeśli to co przeżywasz, wydaje Ci się błahe.
On czeka.

Bliski jest Pan tym, których serce jest złamane, 
wybawia utrapionych na duchu.
                                                                                                                                   Psalm 34;19


Pamiętaj, że Pan Jezus Chrystus nie leży w żłóbku na sianku.
On, Wielki i Wszechmogący Bóg jest zwycięzcą nad każdą sytuacją w naszym życiu.



Jeśli jednak oczekujesz tych Świąt z radością - otwórz oczy. Nie zamykaj się w swoim świecie porządków, dekorowania pierniczków itd... Rozejrzyj się dokoła i szukaj tych, do których możesz wyciągnąć rękę, okazać miłość i wsparcie.

Jest szansa, że dzięki Tobie Jezus Chrystus stanie się dla kogoś bardziej realny niż kiedykolwiek.


Ciasteczka Migdałowe

16.12.15 Komentarze 2

Zawsze będą mi się kojarzyć ze Świętami Bożego Narodzenia w domu rodzinnym mojego Męża.
Od co najmniej 11 lat, niezmiennie, każdego roku, na stoliku w salonie króluje patera z kilkoma rodzajami przepysznych ciasteczek. Za ich smakiem na prawdę można się stęsknić..


Jeśli znajdziecie chwilkę w tym przedświątecznym zabieganiu, zachęcam Was do wypróbowania przepisu na jedne z nich - Migdałowe Ciasteczka.
Ktokolwiek ich u mnie próbował, od razu prosił o przepis. Stały się świąteczną tradycją nie tylko w naszym domu, z czego bardzo się cieszę :)

Nie ma potrzeby przechowywania ich w szczelnym pojemniku, ponieważ zachowują swoją kruchość nawet kiedy leżą wiele dni na stole niczym nie nakryte. Pierwotnie były rogalikami, ale dosyć łatwo się łamały, dlatego postanowiłam upiec je w formie małych kuleczek. Ten pomysł sprawdził się idealnie- nic się nie kruszy, a smak pozostał ten sam.
Zaangażujcie małe rączki do pomocy- nasi chłopcy 'ukulali' prawie wszystkie ciasteczka!


Ciasteczka Migdałowe
Składniki:
100g migdałów- zalać wrzątkiem, obrać, dobrze zmielić (można kupić już zmielone migdały)
280g mąki
4 łyżeczki cukru z wanilią
200g masła
50g cukru

50g cukru pudru
2 łyżeczki cukru z wanilią

Przygotowanie:
- zagnieść ciasto z migdałów, mąki, cukru i masła,
- formować kuleczki lub rogaliki równej wielkości,
- układać na blachę wyłożoną papierem do pieczenia,
- piec około 15 minut w 180 stopniach,
- po wyjęciu ciasteczek z piekarnika, odczekać chwilę i obtaczać jeszcze ciepłe w mieszance cukru pudru i cukru z wanilią (nie trzeba tego robić, jeśli wydają się być wystarczająco słodkie)

Oczywiście można spróbować zrobić zdrowszą wersję ciasteczek- użyć pełnoziarnistej mąki i brązowego cukru lub jego zamiennika.

Na zdjęciach widać ciasteczka polane mleczną czekoladą dla odmiany. Polecam, bo tak wykończone smakują jeszcze lepiej!


Smacznego!

A gdyby tak...

15.12.15 Komentarze 0

Dlaczego tak jest, że jak mam pofalowane, to chcę proste, a gdybym miała proste, to za kręcone wszystko bym oddała?
Dlaczego tak jest, że jak jest dżem to chcę szynkę, a jak jest szynka to akurat chcę dżem?
Dlaczego tak jest, że jak dom mam ogromny, to często marzę o mniejszym, nowszym, ładniejszym.. a jak byłby mniejszy to jednak za mały i wolałabym te swoje stare dziesiątki metrów do odkurzania?
Dlaczego cały tydzień chciałabym, żeby w weekend spali u dziadków, a jak w piątek w nocy do pustego pokoju z rozpędu wchodzę to płaczę głupia, bo pusto.. a ja przykryć ich chciałam jak zwykle?
Dlaczego jak w lodówce jest 30 jajek, to jajecznicy nie robię, a jak nie ma ani jednego, to bym za tę jajecznicę wszystko oddała?
Dlaczego tak jest, że chcę czasu dla siebie, odpoczynku i wylegiwania w łóżku do południa, a jak miałam w tym łóżku kilka tygodni spędzić, to marudziłam i wzdychałam i tak bardzo chciałam jednak móc te podłogi znowu zmywać..?
Dlaczego, jak przyniósł mi róże to pytałam, czy nie było goździków, bo goździki przecież wolę?
Dlaczego jak był upał to chciałam deszcz, a jak padało to siedziałam w domu wkurzona, bo nawet 'na spacer wyjść nie można'?
Dlaczego jak śniegu na Święta nie ma to lament, a jak 27. grudnia spadnie- to źle, bo jak tu teraz do pracy dojechać?!
Dlaczego tak jest, że jak zrobi sobie krótką drzemkę, to chcę żeby pospała dłużej, a jak już trzecią godzinę śpi to akurat muszę wyjechać i 'niech się wreszcie obudzi!'
Dlaczego te, co mają chłopca chciałyby dziewczynkę, a te co dziewczynkę marzą o chłopczyku?
Dlaczego jak nie miałam pracy, to marzyłam o tym, żeby wyrwać się z domu, a jak już pracę dostałam, to za jeden dzień w domu z dziećmi tak wiele bym oddała?
Dlaczego czasami wolałabym mieszkać za granicą, a jak byłam w Anglii to z utęsknieniem czekałam dnia, kiedy w końcu wrócimy do Polski?
Dlaczego 'tak źle, a tak nie dobrze'?
Dlaczego trawa zawsze gdzie indziej bardziej zielona?
Dlaczego tak jest? No dlaczego?!



A gdyby tak włosami falowanymi się cieszyć, bo są, bo nie wypadają, a rosną jak głupie. Zdrowe i lśniące.
A gdyby tak dziękować, że w tej lodówce i dżem i szynka, ser, ogórek, jogurt, mięso na obiad i jajka na jajecznicę też. I dwa kilo mandarynek w misce na stole.
A gdyby tak odkurzając te moje metry uśmiechnąć się pod nosem, bo do nikogo innego nie należą, tylko do mnie właśnie!!
A gdyby tak wykorzystać maksymalnie kiedy mam czas dla siebie- bo to rzadkość przecież, a jak są dzieci obok, to też wykorzystać- że są. Że mogę z nimi czytać, kolorować i zagrać w pytania...bo co bym ja bez nich zrobiła?!
A gdyby tak róże do wazonu włożyć i uściskać Go mocno, bo gdyby nie kochał to by o nich nie pamiętał między mlekiem a bułkami w Biedronce..
A gdyby tak doceniać każdą pogodę- w deszcz kalosze założyć, a w upał opalić blade nogi i lemoniady z miodem się napić.
A gdyby tą Polskę bardziej docenić, mimo, że w Anglii lepiej płacą. Docenić, że wojny nie ma, jedzenia pod dostatkiem i mogę głośno o Jezusie mówić- nikt mnie za to nie zamknie. Nie zabije.

Bądźcie wdzięczni
List do Kolosan 3;15

A gdyby tak codziennie, usilnie wdzięczności się uczyć - takiej postawy wiecznego męczennika się wyzbywać, kawałek po kawałku, dzień po dniu..
Nie od jutra. Nie od nowego roku i nie od następnego poniedziałku. Od już.
Każdą niewdzięczną myśl zamienić w dziękczynienie. Nie zamarudzić już wcale, a pozytywów szukać i nowych możliwości.
Potrafisz?
Może wtedy za rok o tej porze każda z nas byłaby najszczęśliwsza na świecie- z tymi samymi włosami, tym samym domem i bez jajek w lodówce, choć na omlet nieziemska ochota..?

Kiedy będę wiedzieć, że starasz się ze mną, to może i mi się uda być bardziej wdzięczną.
Bo kto to widział, żeby na brak miejsca w lodówce narzekać?! No mi się ostatnio zdarzyło.. zdecydowanie za bardzo rozpieszczeni przez ten dobrobyt jesteśmy.

Wdzięczność, to Boża wola dla naszego życia, a to nie byle co.
Bóg stwarzając nas chciał, żebyśmy byli Mu wdzięczni. Dziękowali. Doceniali. Cieszyli się.
Tak po prostu i na przekór powszechnemu narzekaniu wszędzie i na wszystko.

Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was
1 Tesaloniczan 5;18

Życzę sobie i wam tej wdzięczności na co dzień- w taki piękny świąteczny czas i w mokry listopadowy poranek.
Po powrocie z rodzinnych wakacji i po trudnym tygodniu w pracy.
I kiedy chłopczyk i kiedy dziewczynka.

Nie od jutra. Nie od nowego roku i nie od następnego poniedziałku. Od już.
Spróbujemy?










Bezcenne

10.12.15 Komentarze 0

Wszędzie teraz ten sam temat. Nie można się opędzić. Nie można nie słyszeć i nie widzieć, choć telewizora w domu nawet nie mam..i to z premedytacją.
Do zwariowania ciągle to samo.
Co kupić dziewczynce do lat pięciu.
Co sprezentować uzdolnionemu plastycznie chłopcu.
Co jest marzeniem każdej cioci, babci i kuzynki.
Co chciałby dostać tata i ten wujek z Niemiec, co go raz w życiu widziałaś.
Co dla niemowlaka i starszej pani.
Co dla palacza i eko-przyjaciółki.
Lista prezentów poniżej 20, 50, 100 zł. Dla Niej i dla Niego.

Reklamy same na środku ekranu w laptopie wyskakują. Słuchasz w radiu, oglądasz w gazecie i patrzysz na nie rodzinnie w telewizji.
W przerwie filmu i w czasie oglądania bajki. Między piosenkami i dobrym artykułem.
Im mniej czasu do Bożego Narodzenia, tym ich jest coraz więcej.
Nachalnie wmawiają nam, jak bardzo nowy smartfon ułatwi nastolatkowi życie, a firmowa sukienka sprawi, że mama poczuje się wyjątkowo. Choć raz w życiu.

Jak ci tak wmawiają, to w końcu zaczynasz wierzyć w to, co mówią.
Wybierasz, kupujesz, wydajesz, pakujesz, wypisujesz, wysyłasz lub kładziesz pod choinką. Albo nie. Chowasz do szafy. Tam nikt nie będzie szukał..
Myślisz, że spełniasz najskrytsze marzenia.
Jesteś przekonana, że to jest właśnie to, o czym śnią po nocach i obejść się nie mogą w dzisiejszym świecie.
Jesteś pewna?

To nie tak, że nie lubię prezentów.
Uwielbiam! Dostawać, dawać, wybierać, kupować, wysyłać, pakować..kocham, ale za dużo tego wszędzie jak dla mnie. Za dużo komercji, reklam i zbijania kasy. Za mało znaczenia. Przerost formy nad treścią.
Proporcje się totalnie zachwiały. Nieudolnie próbujemy braki w relacjach załatać rzeczami i gadżetami za setki złotych, a tak się nie da!
Nie mogę patrzeć na to, kiedy ktoś ze sobą cały rok nie rozmawia, a na Święta po prezencie sobie dają- i do domu. Znowu bez słowa lub z cichym 'dzięki' przez próg.
Denerwuje mnie, jak daje jakiemuś dziecku na Boże Narodzenie grę, a w czerwcu widzę jak leży jeszcze nie odpakowana, bo nie miał kto z boroczkiem zagrać..a dom pełen ludzi.
Nie podoba mi się to, że ktoś ocenia mnie jako matkę po wartości prezentów, jakie daję moim dzieciom, a nie po wspólnie spędzonym czasie i rozmowach o niebie do poduszki.
Nie chcę wierzyć, że żyję w świecie, gdzie mama czuje się wyjątkowa tylko kiedy dostanie kawałek dobrze skrojonego materiału..

Są na świecie prezenty, które możesz postanowić podarować swoim bliskim w tym roku.
Tylko schowaj portfel, bo nie kupisz ich za żadne pieniądze. Choćbyś miała miliony- nie kupisz, bo są bezcenne.
Nie mają ceny, ale mają wartość. 
Wartość ponadczasową i niezależną od panującej mody czy ostatnio wprowadzonych trendów.
Nigdy się nie znudzą, nigdy nie stracą swojego znaczenia w życiu obdarowanego nimi człowieka.
Przetrwają próbę czasu, bo nie mają terminu przydatności.
Wymagają czegoś więcej, niż kasy i wielu na nie po prostu nie stać.
Nie przychodzą łatwo, bo często wymagają poświęcenia- czasu, sił, własnych racji.
Wymagają wyborów pomiędzy ważnym a przyjemnym, mową a milczeniem, sercem a rozumem, przebaczeniem a chowaniem urazy.
Za nie płaci się przełamywaniem własnych słabości, strachu i wstydu.
Dyscypliną i bezustanną walką z dumą i pychą. Naszą własną.
Wymagają patrzenia na świat nie swoimi oczami, ale oczami dziecka, przyjaciela czy męża- po to, by lepiej drugiego zrozumieć.

Chcesz jeszcze w ogóle wiedzieć, co tak wiele 'kosztuje'?




Miłość
Możesz dać miłość. Miłość przez duże M- choć to dzisiaj tak wyświechtane słowo.
Możesz dać miłość niezwykłą. Nie taką w rozumieniu większości ludzi na świecie. Bo miłość to nie uczucie, to decyzja. Całe mnóstwo codziennie podejmowanych decyzji. To postawa, która wiele wymaga.
Podaruj więc miłość cierpliwą i uprzejmą. Taką, która nie zazdrości, nie wynosi się i nie jest nadęta. Postępuje taktownie, nie szuka własnej korzyści, nie jest porywcza i nie prowadzi rachunku krzywd. Nie cieszy się z niesprawiedliwości, ale dzieli radość z prawdy. Taką, która potrafi wszystko zakryć, wszystkiemu uwierzyć, we wszystkim wiązać nadzieję i przetrwać każdą przeciwność. ( I Koryntian 13;4-8 )

Bliskość i dotyk
Nawet najbardziej miękka poduszka nie zastąpi mi mojego męża. Nawet najbardziej ukochany pluszak nie zastąpi dziecku twojego przytulenia, bliskości i obecności. Tak sobie myślę, że dobrze jest, kiedy dziecko wie, jak pachnie mama..żeby tak z zamkniętymi oczami mogło rozpoznać.
Nawet najpiękniejsze słowa nie wyrażą tego, co przyjacielski uścisk. Taki kilkuminutowy, mocny i szczery.
Czasami wystarczy bez słowa być blisko. Każdy z nas tego potrzebuje już od urodzenia.
Przytulaj, głaszcz, potrzymaj za rękę, posiedź przy łóżku..bądź bardzo blisko.

Czas i zainteresowanie
I tu nas zazwyczaj boli. Czas jest jedną z tych rzeczy, której nie pomnożysz, choćbyś bardzo chciała.
Dar w postaci czasu i naszego pełnego zaangażowania jest czymś, co wymaga od nas nie raz na prawdę dużo dyscypliny i wysiłku. Nawet jeśli znajdujemy 15-minutową przerwę w natłoku naszych zajęć, jesteśmy często po prostu nieobecni myślami- niezależnie, czy rozmawiamy z przyjaciółką czy układamy klocki z 5-latkiem. Czasami trudno jest poświęcić 100% swojej uwagi tylko tej drugiej osobie. Wsłuchać się w potrzeby- a nie tylko przytakiwać. Odłożyć telefon, zapomnieć o mailach i pracy. Popatrzeć w oczy i zaangażować się tak na poważnie.
Jaki jest sens dawać dziecku nowy rower, skoro nie masz czasu nauczyć go na nim jeździć?
Jaki jest sens obdarować babcię jedwabną apaszką, jeśli cały rok nie wpadniesz powiedzieć jej, jak bardzo ją kochasz?
Jakie znaczenie dla twojego męża będzie miał nowy zegarek, skoro z braku odmierzanego na nim czasu, coraz bardziej oddalacie się od siebie?
Jak myślisz- co woli twoje dziecko, babcia i mąż? Twojego czasu, zainteresowania, CIEBIE -czy tych wszystkich 'dodatków'?
Nie szukaj zamienników. To TY jesteś dla nich wyjątkowa i najważniejsza, a żaden prezent nie wynagrodzi twojej nieobecności. Absolutnie żaden. Tylko popatrz:



Ja też się popłakałam.
Baby... ;)

Przyjaźń
Możesz dać nie taką przyjaźń od poklepywania po plecach i przytakiwania. Nie taką 'do 22' i 'kiedy nie jestem zajęta'. Nie taką ze wstydem w tle. Nie taką 'kiedy mam dobry humor' i nie taką, co strzela fochy o byle co.
Możesz dać taką prawdziwą przyjaźń. Przyjaźń, która odbierze telefon o 2 w nocy. Która powie prosto w oczy, co trzeba szczerze powiedzieć. Mówi z miłością o niedoskonałościach, o jakich inni rozpowiadają tylko za plecami. Przyjaźń, która zawsze znajdzie czas. Nie wstydzi się niczego i przebacza, przebacza, przebacza...
Przyjacielem nie musimy wcale być tylko dla... przyjaciela. Dla męża, żony, mamy, siostry i dziecka też możesz być najlepszym przyjacielem. Przyjaźń to dar, który wiele wymaga, ale wart jest każdego poświęcenia.

Bóg
Najlepsze zazwyczaj zostawiam na koniec. Tak już mam.
I tym razem podarunek, który ma największą wartość, znalazł się na końcu listy..
Choćbyś nadal miała przepełniony grafik i nie miała czasu dla męża czy schorowanej babci.
Choć od czasu do czasu cierpliwości zabraknie w twoim kochaniu.
Choćbyś nie potrafiła zdobyć się na dotyk i poświęcić dla prawdziwej przyjaźni, to nadal możesz dać to, co najważniejsze- Boga.
Nie chodzi o suche biblijne fakty, spis zakazów i nakazów czy znajomość religijnych obrzędów. Chodzi o żywego Boga.
Możesz pokazać Jezusa swoją codziennością. Podzielić się Nim z tymi, których kochasz. Proste, a jak niewyobrażalnie trudne.
Człowiek, który ma Boga, ma wszystko. Ma podstawę i solidny fundament prawdziwie spełnionego i szczęśliwego życia- nie tylko tu na ziemi. Zna swój cel i widzi sens. Zna swoją tożsamość i wartość w Bożych oczach.
Chcesz tego dla swoich bliskich?
Więc nie zatrzymuj Go tylko dla siebie. Dziel się Bogiem, który mieszka w Tobie. Głoś ewangelię swoim życiem- to zawsze przemawia najgłośniej.
Najlepsze czym możesz podzielić się z drugą osobą, to Jezus.

Możesz w tym roku prawdziwie spełnić najskrytsze marzenia.
Dać bliskim to, o czym śnią po nocach i bez czego obejść się nie mogą w dzisiejszym złym i zakłamanym świecie.

Teraz możesz być pewna.

Modlitwa Mikołaja

5.12.15 Komentarze 1



Najdroższy Panie Jezu,

Nigdy nie miałem zamiaru zajmować Twojego miejsca.
Nigdy nie chciałem konkurować z Panem panów i Królem królów o serce człowieka.
Przecież to Ty jesteś Solenizantem.
To Twoje przyjście na świat świętuje cała ludzkość, choć tak często o tym zapomina.

Ja mogę obdarować jedynie szmacianą lalką, autkiem na sterowanie, markowym zegarkiem czy piękną biżuterią. Przynoszę kilka chwil radości i uśmiech na twarzy na krótki czas.
Ale to od Ciebie pochodzi dar bezgranicznej łaski i miłości. Miłości aż na krzyż.
Ty przynosisz wewnętrzne szczęście, które trwa wiecznie.
Ty pokazujesz prawdziwy cel i sens życia.
Jesteś największym i najdroższym prezentem, który kiedykolwiek był darowany człowiekowi.
Czy tego nie widzi?

Ludzie ślą do mnie listy pełne życzeń i niespełnionych marzeń. Mają nadzieję, że zrealizuję każde z nich.
Jednak tylko Ty słyszysz ciche modlitwy serc. Ty znasz niewypowiedziane pragnienia i potrzeby każdego człowieka. Spełniasz prośby tych, którzy Cię kochają i ufają Ci bezgranicznie.
Ty najlepiej wiesz, czego każdy z nich potrzebuje.
Wiesz, ile może unieść nie upadając.
Wiesz, ile zdoła przyjąć, nie wzbijając się w pychę.

Myślę, że jestem dosyć sławny. Wierzą we mnie miliony dzieci. Kochają, czekają, wypatrują.
Wszyscy o mnie słyszeli i przyjmują z otwartymi ramionami.
A przecież ja nigdy nie przywróciłem wzroku niewidomemu. nie uzdrowiłem sparaliżowanego.
Nie uciszyłem sztormu, nie chodziłem po wodzie i nie przywróciłem życia zmarłemu.
Dlaczego tak ochotnie goszczą mnie w swoich progach, a Ciebie nie chcą znać?
Dlaczego kochają, czekają, wypatrują.. a przed Tobą zamykają swoje serca?
Dlaczego opowiadają dzieciom bajki o mnie, a nie przekazują im ewangelii zbawienia, która jest prawdą?

Wielu takich jak ja można znaleźć na rynku, w centrum handlowym, supermarkecie.
Łatwo mnie podrobić. Wystarczy biała broda, odpowiednie przebranie i kilka miłych słów.
Ale jest tylko jeden Wszechmogący Bóg, którego nikt nigdy nie był i nie będzie w stanie zastąpić.
Ludzie często myślą, że coś lub ktoś inny jest w stanie wypełnić pustkę w ich sercu.
Niestety to tylko chwilowe substytuty. 'Zapychacze', które stają się bogami zamiast ciebie.
One nigdy nie wniosą prawdziwej pełni w życie człowieka.

Padam więc na kolana przed Tobą, drogi Jezu, by złożyć Ci hołd.
Oddać chwałę i uwielbienie, należne jedynie Tobie.

Dziękuję, że masz jeszcze cierpliwość.
Dziękuję, że jeszcze okazujesz łaskę.
Dziękuję, że wytrwale pukasz do serca każdego człowieka i czekasz.
Że 'dziś' jest dniem łaski i dniem zbawienia dla tego, który to serce dla Ciebie otworzy.

Dziękuję, że nie klękam teraz przed maleńkim bezbronnym dzieciątkiem, ale przed Wszechpotężnym Bogiem.

Amen





Droga Cenna Kochana

3.12.15 Komentarze 3

Mamy są różne.
Są takie, które przesypiają całą noc. Wstają wyspane o ludzkiej porze i z uśmiechem na twarzy witają nowy dzień.
Są też mamy, które zapomniały co to sen. Przedeptują kilometry w ciemnej sypialni z maleństwem na rękach. Budzą się kiedy wokoło jeszcze mrok i modlą się o siłę - tą fizyczną, żeby przetrwać kolejny długi dzień.

Są mamy, które mają szczęście być mamami na pełny etat. Nie muszą podporządkowywać się budzikom, szefom, nianiom i żłobkom. Kochają to co robią i w tym się spełniają. Oddają się macierzyństwu bez reszty, bo o pieniądze dba On.
Są też takie, które spać idą i budzą się z ciężarem. Kredyt zmusił je do pracy. Nie mają czasu na wycinanki, spokojne spacery przedpołudniem i całodniowe przytulanie. Nie mają czasu na nic innego poza pracą i bajką na dobranoc.

Jedne mamy gotują dwudaniowe obiady, pieką pyszne serniki i domowy chleb. Mają zamrażarki i słoiki pełne lata, własny warzywniak i bujny ogród.
Są i takie, które kupują mrożone gotowce na obiad i sztuczny chleb z chemią w supermarkecie. Nie wiedzą jak się hoduje pomidory i piecze szarlotkę. Ich ogródek to kilka podeschłych ziół na parapecie.

Niektóre mamy, w swoich mieszkaniach mają porządek. Ich dzieci nie rozrzucają klocków i nie brudzą mebli uklejonymi rączkami. Są zorganizowane i zadbane. Biegają, chodzą na fitness, do kosmetyczki i udzielają się w trójce klasowej.
Są i takie, które od roku nie odwiedziły fryzjera. Domu nie potrafią ogarnąć- nie ich bajka po prostu..noszą stare dresy i nieuczesane otwierają listonoszowi.

Są mamy, które czytają bajki, rysują i lepią z dziećmi z plasteliny i takie, które włączają bajki na tablecie, żeby spokojnie wypić kawę.

Są mamy, które wieszają na ścianie kalendarz z Maileg i takie, które zrobiły go z kawałków kartki na sznurku i suchego patyka. Inne nie mają go wcale- nie chcą, nie mogą, nie uznają.

Mamy, które kupują ręcznie szyte lale za kilkaset złotych i takie, które same miękkiego króliczka z krawatem synkowi uszyją.

Mamy, które nie mają kiedy spokojnie iść do toalety i takie, które mają czas pomalować paznokcie, obejrzeć ulubiony serial i przeczytać książkę z maleństwem u boku.

Są różne mamy i każda jest wyjątkowa, jedyna i najukochańsza w oczach dziecka.
Nie ma drugiej jak ty. Ani jednej.
Jesteśmy inne, ale w życiu prawie każdej z nas przychodzi taki czas- chwilka, kilka dni, może tygodni- kiedy wątpimy.
Wątpimy, że mamami powinnyśmy w ogóle zostać.
Wątpimy, że jesteśmy tymi właśnie wyjątkowymi, jedynymi i najukochańszymi w oczach dziecka.
I że nie ma drugiej takiej na calutkim świecie. Ani jednej.

Kiedy urodził się nasz pierworodny, nie myślałam, że czeka mnie kilka długich lat totalnego niedospania.
Miałam w planach mieć siłę i czas na tyle rzeczy.
Miałam w planach mieć ochotę i pomysły.
Chciałam być idealną mamą, która robi to wszystko, co idealna mama robić powinna- według norm odgórnie ustalonych.
I co? I klęska. Łzy i wyrzuty sumienia.
Nie miałam siły. Nie miałam chęci. Nie miałam pasji. Zmęczenie zabrało mi to wszystko.
Jedynym moim marzeniem, była przespana spokojnie noc.
Dawałam z siebie tyle, ile zdołałam wykrzesać i ciągle czułam, że to za mało.
Wydawało się, że wszyscy wokoło fundują dzieciom niezapomniane wspomnienia, a tylko ja jedna walczę, żeby nie krzyczeć na swoje.
Wtedy jeszcze nie widziałam tego, co wiem teraz.
Przykładałam do siebie niezwykle wygórowaną miarę co chwilę wątpiąc. Tak jak prawie każda z nas, od czasu do czasu.

Bóg nie ocenia mojego i Twojego życia przez pryzmat ilości umytych okien, okruszków na podłodze i godzin spędzonych na zabawach z dzieckiem.
Tak mogą oceniać ludzie, ale nie Pan Bóg. Nie nasz Ojciec, droga Mamo.
On kocha BEZwarunkowo.
On kocha zawsze tak samo.
On zna serce i patrzy na serce.
Zna nasze myśli, rozterki i wątpliwości.
Bóg wiedział co robi dając Ci dzieci. Dzieci takie, a nie inne. On się nie nigdy nie myli.
Nie ważne jest to, jak widzi cię sąsiadka, teściowa i koleżanka z pracy.
Nie ważne, co myślą i mówią o tobie rodzicie obserwujący cię na placu zabaw.
Ważne jest tylko to, jaka jesteś w oczach Boga.
A dla Niego jesteś cenna.
Dla Niego jesteś droga.
On ciebie kocha z twoimi wzlotami i upadkami. Taką, jaka jesteś dzisiaj, nawet jeśli ten czas jest dla ciebie trudny i przychodzą wątpliwości.
On nie przestaje widzieć w tobie swojej drogiej, cennej, ukochanej córeczki.



My Mamy żyjemy pod ciągłą presją, że tak dużo musimy. Że trzeba i wypada. A jeśli nie zrobimy tego czy tamtego, to grożą nam, że dzieci nie będą wystarczająco inteligentne i rozgarnięte. Będą seplenić i mieć krzywy zgryz. I próchnicę. Będą krzywo chodzić i chorować na potęgę. Nie będą w ogóle lub będą za bardzo.
A ty przecież możesz być zmęczona do granic.
Masz prawo mieć ochotę tylko na tą kawę wypitą w spokoju, a nie wspólne lepienie pierogów.
Możesz nie mieć kalendarza adwentowego i nie kupować najdroższych zabawek.
Możesz uszyć królika tak samo jak podać do zabawy pustą butelkę i pudełko z kremu NIVEA.
Możesz puścić bajkę na tablecie i zdrzemnąć się na chwilę, mimo sterty prania czekającej na złożenie.
Możesz odpuścić sobie porządny obiad i zrobić naleśniki z cukrem.
Możesz bezmyślnie obejrzeć głupkowaty serial, pożyć życiem innych na pół godziny.
Możesz zamknąć się w sypialni i popłakać bez świadków.
Możesz nikomu się nie przyznać i przyjaciółce się zwierzyć.
No przecież możesz! I wcale ani trochę gorszą mamą nie jesteś. Ani odrobinkę..

Pamiętaj o tym przede wszystkim teraz, kiedy wszyscy przed Świętami wymagają od nas, mam, tak wiele.
Pieczenia ciasteczek, świątecznych dekoracji i dwunastu potraw na Wigilię. Wymytych okien, wypranych firan, zmienionych pościeli. Dzieci w wyprasowanych koszulach i uroczych sukienkach, kultywowania rodzinnych tradycji, wypranych dywanów.
Nie daj sobie wmówić, że prawdziwych Świąt bez tego nie będzie.
Nie daj sobie wmówić, że okradasz dzieci z pięknych wspomnień, nie robiąc razem z nimi tego wszystkiego, co ktoś powiedział, że robić musisz.
Nie daj sobie wmówić!
Sens Świąt Bożego Narodzenia tkwi przecież w osobie Pana Jezusa. Jeśli właśnie to wspomnienie będzie towarzyszyć twoim dzieciom w życiu- wygrałaś.

Czasami nie doceniamy tego, jaka siła tkwi w byciu blisko. Po prostu blisko.
Kiedy jesteśmy całkowicie obecne w życiu naszych dzieci.
Kiedy nie dajemy się oskarżać przez wszystkie 'muszę, trzeba, wypada'.
Kiedy odkładamy żelazko i patrzymy synkowi w oczy wysłuchując kolejnej opowieści z przedszkola.
Wtedy nasze dzieci dostaną wszystko to, czego potrzebują. Dostaną miłość.
Więc kochaj. Po prostu kochaj.

Rób to, co robiłaś do tej pory: słuchaj, zachwycaj się autkiem z lego, zmieniaj pieluchy, śmiej się podczas wieczornych kąpieli, rób kanapki i czytaj na dobranoc. Przytulaj, głaszcz i śpiewaj. Noś na rękach, usypiaj i gotuj rosół, a w tym wszystkim pamiętaj:
Jesteś droga.
Jesteś cenna.
Jesteś kochana przez samego Boga.










Zimowy Wianek z szyszek

30.11.15 Komentarze 0

Uwielbiam wianki.
Kocham je wieszać gdzie się tylko da. Są i będą nieodłącznym elementem naszego domu.
Wyglądają świetnie w oknach, na drzwiach i ścianach, a że są nietanie, często robię je sama. Relaksuję się przy tym. Odpoczywam i odrywam myśli od 'około-dzieciowych' tematów.

Wianek z szyszek podbił moje serce, kiedy tylko go zobaczyłam w hurtowni zaopatrującej kwiaciarnie. Kosztował dużo za dużo jak na moje możliwości, dlatego postanowiłam zrobić go sama.



Możliwe, że można zrobić taki wianek na wiele sposobów.
Napiszę wam krótko, jak ja zrobiłam swój. Okazało się to dosyć pracochłonne, ale wianek będzie zdobił wejście do naszego domu już trzeci rok i wciąż wygląda jak nowy :)

Będą ci potrzebne:
  • szyszki- najmniejsze, jakie zdołasz znaleźć, najlepiej z modrzewia, podobnej wielkości
  • styropianowy wianek 
  • brązowa farba + pędzelek (może być zwykła plakatowa)
  • pistolet do kleju + wkłady
  • wkręcany haczyk do wianków / tasiemka / taśma montażowa
  • sztuczny śnieg / biała farba zwykła lub w sprayu / lakier do włosów + mąka lub cukier puder / gwiazdki
  • brokat
  • czas + trochę cierpliwości
Jak to zrobić?
  • pomaluj białą styropianową bazę na brązowo.
    Jeśli wianek ma wisieć na drzwiach lub ścianie, pomaluj jedynie jedną stronę- tył może pozostać biały. Zamierzasz powiesić go w oknie? Musisz więc pomalować całą styropianową podstawę,
  • kolejno nanoś klej na dolną częśc każdej szyszki (nie żałuj kleju!) i przyklejaj je kolejno ściśle obok siebie , miejsce przy miejscu- od wewnętrznej do zewnętrznej strony wianka, tworząc okręgi.
    Jeśli wianek zawieszony będzie w oknie, szyszki muszą być przyklejone na całej powierzchni styropianowej podstawy,


  • spryskaj wianek sztucznym śniegiem lub farbą w sprayu / pomaluj szyszki białą farbą (delikatnie i niezbyt dokładnie) / spryskaj wianek lakierem do włosów i od razu oprósz, przez sitko, cukrem pudrem lub mąką- wybierz metodę pobielania, która najbardziej ci odpowiada.
    Jeśli chcesz, pozostaw szyszki w naturalnym kolorze,


  • kiedy farba będzie jeszcze mokra, możesz delikatnie posypać wianek brokatem. Po chwili otrzep go z resztek, które się nie przykleiły,
  • jeśli chcesz, przyklej do szyszek dodatki takie jak np. brzozowe gwiazdki,


  • wkręć na tył wianka haczyk lub przewiąż go u góry tasiemką i użyj jej jako zawieszki.
    Możesz też przyczepić wianek do ściany lub drzwi dwustronną taśmą montażową, z możliwością łatwego odklejania.
Pozostaje cieszyć oczy przez całą zimę (jestem pewna, że niejedną) oryginalnym, własnoręcznie zrobionym wiankiem.



Spam

26.11.15 Komentarze 0

Pewnego wietrznego dnia, wybrałam się do przychodni.
Nie jest to jedno z moich ulubionych miejsc, szczególnie, kiedy mi dziecko kłują, ale wyboru nie było- skierowanie na badania czekało już dwa tygodnie w szufladzie.

To był czwartek.
Dobrze pamiętam, bo Benio ma wtedy na później w szkole. W takich sytuacjach każda para rąk się przyda, a że chłopak zaradny i od kilku miesięcy robi za ulubionego brata, to i jego zwinęłam. Cały plan miał przygotowany, jak ją uspokoimy po tym całym kłuciu..
No więc zaparkowałam, dzieci z auta powyciągałam bez obijania drzwi parkingowego sąsiada (!!) i udałam się do Pani X.
Kiedy przychodziłam z Teściową pediatrą, to Pani X taka zawsze życzliwa, miła i uprzejma była. Nieba by nam przychyliła, dzieci wycałowała i co by tylko mogła. Cud, miód, malina po prostu.
Pełna dobrych oczekiwań pukam więc do drzwi- i nic. Wchodzę, a tam dwoje kolejnych drzwi. Ukazały mi się 'Pokój zabiegowy' i 'Pokój socjalny', więc znowu pukam, tym razem do zabiegowego. Chwilę grzecznie czekam- nic. Wchodzę- żywej duszy. Zamykam.
Pukam do socjalnego. Echo. Powoli uchylam drzwi- nikogo nie ma, więc zamykam...i na moje nieszczęście wchodzi Pani X.
Gdyby wzrok mógł zabijać, podejrzewam, że tego posta bym już nie napisała.
Pani wyraźnie pokazała swoje niezadowolenie. Miałam wrażenie, że zostałam przyłapana co najmniej na grzebaniu w nieswoich rzeczach, a nawet na nieudanej próbie kradzieży zielonej jakobs i drożdżówki z marmoladą- wątpię, że cokolwiek innego bym w tym socjalnym znalazła.
Coś tłumaczyć zaczęłam- ale chyba nikt mnie nie słuchał. Zamilkłam. Czasami lepiej się przymknąć.
Czekam przed drzwiami, aż mnie Pani poprosi do gabinetu. Sama nie śmiałabym przekraczać progu- bałam się kolejnego ochrzanu.
'Proszę' usłyszałam, tonem, który popychał mnie bardziej w stronę drzwi wyjściowych.
W momencie kiedy wchodziłam pomyślałam sobie, że zaraz będę świadkiem totalnej metamorfozy w kilka sekund. Niewytłumaczalnej, nagłej zmiany z naburmuszonej Kobiety w przesympatyczną Panią co robi pik w paluszek przesłodkim dzieciaczkom.
Przytrafiło mi się to nie raz, nie dwa, od kiedy noszę nazwisko swojego męża.
Fajne jest, nie powiem. Podoba mi się i nawet z moim imieniem dobrze brzmi. Ot, taka dobrana para.
Przed ślubem nigdy nie przypuszczałam, że może mieć taką moc. A jednak.
Dostałam nowe nazwisko i życie stało się łatwiejsze: ludzie milsi, życzliwsi, sprawy niemożliwe do załatwienia- załatwiane od ręki. Urzędy, szpitale i przychodnie mi nie straszne. Znalazło się miłe słowo w pochmurny dzień i uśmiech na twarzy, chociaż mało płacą.
Strasznie tego nie lubię. Lubię, jak się traktuje wszystkich równo. I 'szaraków' z ulicy, i sąsiadkę,  i dobrą znajomą, i Panią Doktor i zwykłą dziewczynę z jej nazwiskiem. Wszystkich.
Lubię, jak nie ma podziału na lepszych i gorszych. Ważniejszych i mniej ważnych. Kiedy nie tylko po znajomości ktoś się postara i wykona swoją pracę najlepiej jak się da. Uśmiechnie się i miłego dnia życzy. I nawet jak ma gorszy dzień ta pani z urzędu czy przychodni właśnie, to mimo, że uśmiechu nie będzie, to pomoc uzyskasz i nie musisz bać się do okienka podchodzić.
Nasze miasto małe jest. Wszyscy wszystkich znają. Wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. I jak właśnie taka Pani Doktor od 30 lat dzieci tutaj leczy, to wszyscy ją znają a jak nie znają to słyszeli. I jak to nazwisko podajesz w szpitalu, przychodni, sklepie..to od razu jakoś można. Można milej i szybciej. Albo w ogóle można, chociaż wcześniej mówili, że niby nie można.. Chcieć, to móc- jak to mówią. Tylko z tym chcieć, to zazwyczaj problem.

Wracając do Pani X.
No więc weszłam. Benio się rozebrał, ja rozbieram małą, siebie, podaję skierowanie i.. niestety scenariusz się powtórzył. Po raz kolejny. Niestety, bo wolę kiedy już ktoś źle zaczyna i kontynuuje bez obłudy, a nie zmienia się nie do poznania pod wpływem cudownej mocy nazwiska czy znajomości.
Pani zmieniła ton. Zmieniła wyraz twarzy. Głos miała spokojniejszy i cała była 'do usług'. Było miło i przyjemnie. Nie można było tak od razu?! Przecież ja jakobskiej i tak nie piję..

Po tym małym incydencie, zaczęłam zastanawiać się nad nastawieniem ludzi do pracy, życia, drugiego człowieka. Nad swoim nastawieniem- chociaż moja kariera to bycie mamą, a w ciągu dnia spotykam co najwyżej  kuriera lub listonosza.. ale wiecie jak mi czasami trudno otworzyć drzwi listonoszowi, z uśmiechem powiedzieć 'dzień dobry' i życzyć miłego dnia, kiedy właśnie moje dzieci doprowadziły mnie do 'granic'?..

Biblia mówi, że każdy z nas swoim życiem pisze list. List, który każdy może przeczytać, wystarczy, że na nas popatrzy. Na to, jak żyjemy. I nie ważne, czy widzimy się chwilę czy codziennie mamy okazję spędzać ze sobą długie godziny.


Niektóre z tych listów pisanych życiem to spamy. Nie warto ich czytać. Nic dobrego nie wnoszą. Otwieramy je na szybko, a po przeczytaniu równie szybko zamykamy.
Inne brzmią jak listy z  reklamacją. Ciągłe pretensje do Boga, świata, innych ludzi i niekończące się wymagania.
Jeszcze inne, są jak listy miłosne, przepełnione pozytywnymi emocjami i szczerym uczuciem. Pisane z zapałem i niegasnącym entuzjazmem. Są jak listy z podziękowaniami, jak zaproszenia do wspólnego celebrowania życia i cieszenia się każdą darowaną przez Boga chwilą.

Czasami mamy mnóstwo czasu, żeby pisać. Dzień w dzień do pracy chodzimy, z tymi samymi ludźmi się spotykamy i zdanie po zdaniu ten list klecimy. Nawet jeśli jakieś zdanie nie wyjdzie, zawsze można następnym nadrobić i ogólnie jest ok.
Niekiedy jednak mamy jedynie kilka minut. Chwilę jedynie. Tak właśnie jak Pani X, jak kasjerka w Biedronce i jak ja, co temu listonoszowi drzwi otwieram. I nie myśl sobie, że wtedy nic nie piszemy naszym życiem. Piszemy i to pisanie nawet trudniejsze jest niż to żmudne, codzienne. Bo łatwo sobie odpuścić, jak kogoś tylko na kilka chwil spotykamy. Łatwo zostać takim spamem właśnie.

Jak z Mili w nocy chodziłam i nad tym wpisem myślałam, to przypomniała mi się Pani Agatka.
Pani Agatka sprzątała w mojej podstawówce. Pamiętam jak wyglądała. Pamiętam jej uśmiech i siwe włosy spięte w kok. Pamiętam, że nigdy nie miała problemu żeby otworzyć szatnię w środku lekcji. Pamiętam, że była naszą szkolną babcią- taką kochaną i pomocną. Do dziś pamiętam list, który swoim życiem napisała. Nie robiła nic spektakularnego. Tylko sprzątała i kurtki dzieciom podawała, ale robiła to z sercem. Malutka była, ale te serce to miała ogromne.
W tej nocy przyszła mi też na myśl nasza Czarna. Szwagierka znaczy. Ona też takie ma serce do ludzi, że ze świeczką drugiej takiej szukać. Wierzy zawsze w najlepsze w każdym człowieku. Czasami naiwnie, ale w tym cały jej urok. Pisze list miłości gdziekolwiek jest- a w wielu miejscach już była. Wszędzie ją kochali, wszędzie zapamiętali i zawsze piękny wpływ na życie innych miała. Sprząta, podaje staruszkom jedzenie i herbatkę. I dobrze jej z tym na teraz. Jak już przyszło jej sprzątać, to najlepiej na świecie sprzątać postanowiła. Tak, że mucha nie siada. A przy tym dobrym słowem, uśmiechem i radością życia wszystkich na około obdziela. Radością życia z Jezusem, bo to właśnie o Nim jest ten jej list przede wszystkim. We wszystkim co robi, chce Jego pokazywać i Jemu się podobać, dlatego nawet w sprzątaniu jest najlepsza. Nie robi tego dla siebie. Nie robi tego dla szefa i starszej pani z pokoju nr 5. Robi to dla Boga i właśnie dlatego jej życie tak innych inspiruje, żeby Jego pokochać i tą samą radość co ona mieć.

Ktoś kiedyś powiedział:

  Nie ważne co robisz. 
  Ważne jak to robisz.  

Możesz być kelnerem, zamiatać ulicę, sprzedawać w lokalnym spożywczaku lub stać na zmywaku w każdy weekend i robić to w taki sposób, że inni zaczną się zastanawiać ile ci płacą, że tyle w tobie pasji. Możesz do ludzi się uśmiechać i traktować każdego jak króla. Możesz być kurą domową z jajami ;) A jak!
Możesz być prezesem banku, a ludzi traktować jak śmieci. Możesz mieć te wszystkie dziwne skróty przed nazwiskiem, a nie mieć ani odrobiny szacunku innych ludzi. Możesz mieć ogromny wpływ na obroty firmy, ale być jak spam i nie mieć żadnego wpływu na życie ludzi, z którymi pracujesz.

Nie wiem jaką masz pracę, ile zarabiasz i z jakimi ludźmi musisz się zmagać każdego dnia.
Nie wiem, czy obchodzi Cię czyjeś nazwisko, czy każdego równo traktujesz.
Wiem jednak, że możesz wprowadzać dobro gdziekolwiek Bóg Cię postawił. Pięknie żyć po prostu. Być listem miłości do ludzi od samego Boga. Jak Pani Agatka, jak Czarna i jak setki innych osób, którzy postanowili chcieć.
Ja mogę dla listonosza, dla rodziny, dla sąsiadki, co przyjdzie pogadać. Takie mam możliwości.
Pani X z przychodni ma możliwości ogromne. Mam nadzieję, że i chęci znajdzie więcej, nawet jak czyjeś nazwisko nie będzie jej znane.

A Ty? Jaki list swoim życiem dzisiaj piszesz?



Chleb dla każdego

24.11.15 Komentarze 0

Moim wspomnieniem z dzieciństwa nie jest zapach świeżo upieczonego domowego chleba.
Mam jednak nadzieję, że moje dzieci właśnie ten zapach będą pamiętać doskonale, dlatego próbuję i piekę domowy chleb dosyć często.
Dla mnie to frajda, a dla nich zdrowie. I smak, który trudno podrobić.

Dobry chleb na zakwasie to nie taka łatwa sprawa. Próbowałam nie raz i niestety nie zawsze efekt powalał. Ja będę próbować nadal, a póki co podzielę się z wami przepisem prostym, szybkim i zdrowym, mimo że 'tylko' na drożdżach.


Chleb na szybko
Składniki:
1 szklanka mleka
pół łyżeczki brązowego cukru
10 dkg świeżych drożdży
1 kg mąki *
3 szklanki otrębów (żytnich lub owsianych) lub płatków owsianych
3-3,5 szklanki letniej wody
3 łyżeczki soli
1 łyżeczka mielonego kminku (nie rezygnujcie z tego składnika! Ja za kminkiem nie przepadam, ale zmielony dodaje na prawdę genialny posmak)
3 łyżki łuskanego słonecznika
3 łyżki pestek dyni
2 łyżki zmielonego siemienia lnianego
1 łyżka sezamu

Przygotowanie:
- przygotować dwie formy keksówki- wysmarować oliwą i posypać np. otrębami lub wyłożyć papierem do pieczenia
- lekko podgrzać mleko, dodać do niego cukier, 3 łyżki mąki (z mąki przygotowanej na chleb) i pokruszyć drożdże. Wszystko dobrze wymieszać do rozpuszczenia drożdży i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (trwa to około 15 minut),
- do miski wsypać mąkę i resztę składników, dodać wyrośnięty zaczyn i dobrze wyrobić na jednolitą masę. Wody dodajemy najpierw 3 szklanki, potem stopniowo dolewamy więcej tylko jeżeli ciasto jest zbyt suche,
- ciasto przełożyć do wcześniej przygotowanych foremek, włożyć do zimnego piekarnika i ustawić temperaturę 100 stopni,
- po 15 minutach zwiększyć temperaturę do 180 stopni i piec 1 godzinę (aby chleb z góry nie przypiekł się za bardzo, można uciąć kawałek papieru do pieczenia i położyć na foremki),
- po godzinie wyłączyć piekarnik i zostawić chleb w środku na kolejne 10 minut,
- wyjąć z piekarnika i z foremek, wystudzić na kratce. Jeśli nie lubicie twardej skórki chleba, można chleb zaraz po wyjęciu posmarować z góry przegotowaną wodą lub roztopionym masłem po czym owinąć w czystą ściereczkę i tak pozostawić do wystygnięcia.
My w domu bijemy się o twarde 'piętki' chleba, więc ja studzę na kratce :)

* jeśli chodzi o mąkę, można dowolnie łączyć różne rodzaje mąk. Dla tych, którzy preferują 'bardziej normalny' chleb proponuję na sam początek zwykłą mąkę pszenną lub pół na pół z mąką pszenną pełnoziarnistą. Namawiam jednak do spróbowania mąki orkiszowej, żytniej, gryczanej czy jaglanej. Proporcje dowolne, ale unikałabym pieczenia chleba jedynie z mąki żytniej- nie wyrasta za dobrze.
Ostatnio upiekłam chleb żytnio-gryczany. Uwielbiam ten orzechowy posmak mąki gryczanej w chlebie- wyszedł pyszny! Polecam :)
Mąki pełnoziarniste, ku mojej wielkiej radości, można kupić już prawie w każdym sklepie. Lidl ma w swojej ofercie żytnią i pszenną, Biedronka orkiszową. W innych supermarketach znajdziecie gryczaną i pozostałe oczywiście też. Jaglaną robię sama z kaszy jaglanej.

Mam nadzieję, że się skusicie i w waszych domach już niedługo rozniesie się cudowny zapach domowego chleba.

Smacznego!

Kochana Córeczko...

21.11.15 Komentarze 0

Kochana Córeczko,

Jesteś.
Jesteś z nami już siedem miesięcy.
Siedem miesięcy, a wydaje się, że minęło kilka dni od kiedy pierwszy raz mogłam Cię zobaczyć. Od kiedy pierwszy raz mogłam Cię przytulić.
Mam ten obraz przed oczami. Ciągle żywy i bardzo realny.
Eksplozja uczuć. Radości, wdzięczności..ulgi.
Że cała i zdrowa. Że jesteś nareszcie z nami.


Muszę się przyznać, że przez pierwsze miesiące twojego życia często płakałam.
Miałam łzy w oczach, kiedy obserwowałam jak śpisz.
Kiedy spokojnie piłaś i delikatnie obejmowałaś mój palec swoimi drobnymi rączkami.
Kiedy patrzyłaś na mnie ciemnymi, wielkimi oczami, zapamiętując każdy szczegół mojej twarzy. Wtedy ja za każdym razem tak bardzo starałam się zapamiętać Ciebie w tamtych momentach.
Płakałam, kiedy pierwszy raz świadomie uśmiechnęłaś się do mnie.
Kiedy mogłam obserwować jak mocno kochają Cię twoi Bracia i jak bardzo Ty kochasz ich.
Wzruszałaś mnie do łez widząc twoją tęsknotę za mną, kiedy nie było mnie obok najwyżej godzinę.

Dziś nadal mi się to zdarza.
Nadal płaczę ze szczęścia.


Wiesz..życie biegnie jak szalone. Tyle jest do zrobienia. Wyprać, przewinąć, ugotować, posprzątać, zamówić, odebrać, podlać, przebrać, ułożyć, kupić, upiec, przygotować..
Z waszą trójką, trzeba mieć oczy dookoła głowy przez cały dzień.
Dni przechodzą w tygodnie, tygodnie w miesiące...i nim się obejrzę, skończysz roczek, pięć lat, dziesięć..
Czas mija szybko. Za szybko.

Właśnie dlatego, kiedy otwierasz rano oczka. Kiedy budzisz się obok nas w 'dorosłym' łóżku, my czasami już nie śpimy. Wolimy na Ciebie patrzeć. Obserwować jak śpisz. Zapamiętywać chwile, które niedługo będą już tylko pięknym wspomnieniem.
Właśnie dlatego, poranne ubieranie to rytuał. Rytuał wybierania tych malutkich ubranek, skarpetek, bucików..potem całowanie drobnych stópek i paluszków, zabawa w 'nie ma- jest!', śpiewy i piski radości na całe gardło.


Właśnie dlatego, my nie wychodzimy na spacer tak po prostu. Jest pośpiech przy ubieraniu, trochę wariactwa przy wychodzeniu z domu, ale..jak już idziemy po tych naszych polnych drogach to gadamy. Gadamy sobie po babsku, po naszemu. Naśladujemy zasłyszane dźwięki, podglądamy mijane zwierzątka. Słuchasz jak śpiewam. Poznajemy świat. Razem- ty po raz pierwszy, a ja po raz kolejny.
Właśnie dlatego, przed wieczorną kąpielą, mogłabym godzinami przytulać twoje małe pachnące ciałko, głaskać najdelikatniejszą w świecie skórę, wciąż chyba do końca nie wierząc, że jesteś nasza.
Właśnie dlatego, kiedy pijesz, nie włączam komputera i nie czytam książek. Patrzę jak bawisz się moimi palcami, jak przymykasz oczy, bo czujesz się dobrze i bezpiecznie.
Właśnie dlatego, chcę zapamiętywać momenty, których nie jest w stanie uwiecznić żadne zdjęcie czy kamera.
Właśnie z powodu szybko uciekającego czasu, nie mogę pozwolić, żebyś się spieszyła. Żebyś biegła przez życie ścigając się nie wiadomo z kim i nie wiadomo po co.


Proszę, nie spiesz się Kochana.
Ciesz się długimi godzinami snu,  noszeniem na rękach, spacerami, wspólnymi zabawami od samego świtu.
Płacz, kiedy będziesz chciała się przytulić. Kiedy będzie Ci mnie brakować w środku dnia czy o północy.

Nie czekam na to, aż 'w końcu' zaczniesz sama siedzieć, chodzić, jeść, ubierać się.
Nie spiesz się, bo ten czas i tak przyjdzie, a ja tak bardzo chcę się Tobą nacieszyć.

Ciesz się kąpielami z pianą, zabawami w piaskownicy, książeczkami bez słów przeglądanymi setki razy, bieganiem po trawie na bosaka i skakaniem w kałużach.
Przytulaj się do mnie, trzymaj za rękę, wkładaj rączki do moich rękawów, głaszcz przy jedzeniu i patrz głęboko w oczy jak długo chcesz.
Masz czas. Nie będziemy Cię poganiać.


Nie spiesz się do dorosłości.
Ciesz się swoją beztroską i bądź dzieckiem pełną gębą.
Nie musisz czytać i pisać mając trzy lata. Z nikim się nie ścigasz. Z nikim nie będziemy Cię porównywać. Dla nas jesteś i zawsze będziesz najmądrzejsza na świecie.
Ciesz się godzinami zabaw lalkami i ubieraniem ulubionych misiów. Brakiem obowiązków i wspólnym karmieniem kaczek w parku.

Ciesz się nieświadomością zła, w którym żyjemy.
Prędzej czy później twoje oczy zobaczą to, od czego tak bardzo chcemy cię chronić teraz.
Ciesz się swoimi małymi 'końcami świata'- pękniętym balonem, kłótnią z bratem, rozdartą sukienką..
Na większe zmartwienia przyjdzie jeszcze czas.

Wiemy, że świetnie sobie poradzisz bez nas, tylko nie próbuj nam tego udowodnić za szybko.
Chcemy być Ci potrzebni.
Nie spiesz się Kochanie.


A kiedy będziesz już miała swoje dzieci, daj im siebie w całości. Zwolnij i ciesz się nimi bez pośpiechu.
Niektóre dni będą ciągnęły się w nieskończoność, ale obiecuję Ci jedno: nie ważne jak bardzo godziny będą się dłużyć, lata będą mijać szybko. Za szybko.
Nikt mi tego nigdy nie powiedział i żałuję wielu straconych momentów. Nie chcę, żebyś i Ty musiała.

Dlatego nie bój się żyć powoli Córeczko. Żyj nie biorąc na siebie ciężarów większych niż będziesz potrafiła unieść, udowadniając innym że możesz..

Te wszystkie możliwości: dzieciństwo, młodość, macierzyństwo. Zasypianie na rękach, przedszkole, liceum, randki, studia, nocne karmienia... to wszystko będzie ci dane tylko raz i tylko na jakiś czas. Dlatego korzystaj z tego do ostatniej kropli i nigdzie się nie spiesz.

Twoja kochająca mama