Tanie gadanie

17.10.18 Komentarze 3

Słowa niezwykle staniały.
Rozmnożyły się, a straciły na wartości.

Czujemy przesyt ilością usłyszanych treści, ale ciągle jesteśmy głodni słów.
Tych przepełnionych miłością, słów wdzięczności, akceptacji, zachęty i zrozumienia. Tych jest jakby coraz mniej.
Za to tak popularna w ostatnich latach wolność słowa wydaje się otwierać coraz więcej drzwi do mówienia wszystkiego, wszędzie i wszystkim.
Łapiemy jeszcze większy wiatr w żagle, kiedy mamy szansę napisać komuś coś zupełnie anonimowo. No istny raj!

Słowa stały się bronią, chociaż miały być narzędziem. Wygrywa ten, kto zada cios bardziej precyzyjnie, kto potrafi odpowiedzieć szybciej trafiając w najczulszy punkt.
Słowa miały wnosić życie, a nieraz niosą śmierć, zwątpienie, ekstremalnie niskie poczucie własnej wartości. Sieją ogromne spustoszenie w życiu dzieci, rzutując na ich dorosłe życie.

Coraz częściej słowa niszczą, chociaż według zamysłu Stwórcy miały budować.
Naprawdę piękne rzeczy słowa mogłyby zbudować, gdybyśmy tylko chcieli uczyć się używać ich w mądry i wartościowy sposób. Gdybyśmy częściej modlili się słowami Psalmu 141 'Panie, postaw straż przy moich ustach, przypilnuj drzwi moich warg.'

I że cię nie opuszczę aż do śmierci nie niesie ze sobą już tej wartości co kiedyś.
Przyjaciel, to nawet ten, którego widzimy drugi raz w życiu.
Obiecuję okazuje się słowem bez pokrycia, wypowiadanym pod wpływem emocji i chwilowego uniesienia.
Na zawsze oznacza nie więcej niż tak długo, jak będę mieć ochotę...

Dzisiaj wszystko musi być zapisane i podpisane. Tak bardzo brakuje zwykłego dotrzymywania słowa.
Tak lekko przychodzi nam podawanie dat i godzin. Obiecujemy coraz bardziej bezmyślnie: zrobię, załatwię, podjadę, oddam, przyjdę, powiem, przekażę...
A czy zastanawiałaś się kiedyś nad tym, jak na nasze obietnice patrzy Bóg? Czy to czasem nie jest tak, że obietnice bez pokrycia przekształcają się w kłamstwo?
Bo skoro mówisz, że nikomu nie powiesz, a rozpowiadasz wszystkim dookoła, to czy twoich zapewnień nie można nazwać kłamstwem?
...

Lepiej przyznać czasami: nie dam rady, niż sprawić komuś zawód.
Mądrzej jest odmówić od razu i dzięki temu nie stracić czyjeś zaufanie. Sama wiesz, jak trudno jest je potem odbudować.


Przyznaję, że mówię za dużo.
Mówię za dużo niepotrzebnie. Za dużo słów mi ucieka, wymyka się z błahych powodów: bo głupio nic nie mówić, bo mnie poniosło, bo rozmowę chcę jakoś podkręcić, bo słyszałam to czy tamto i aż żal nie powtórzyć.
Bo ktoś mnie zdenerwował i muszę się wygadać.

Ale zaczynam doceniać minimalizm w słowach.
Odkrywam powoli ogromną potęgę milczenia, ale i moc odpowiednio dobranych słów.
Chcę wrócić do uważności w mówieniu i do obdarowywania drugiego człowieka słowem.
Słowem miłym, szczerym, życiodajnym.

Język w Biblii nazwany jest 'krnąbrnym złem, pełnym śmiercionośnego jadu.' List Jakuba 3;8
Bóg mówi też, że język potrafi splamić całe ciało i rozpalony przez zło miejsca kary wprawić w ruch koło najniższych skłonności. (List Jakuba 3;6)
Mocne.

Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiemy, zdamy sprawę przed Bogiem. (Mateusza 12;36)
Myślałaś kiedyś o tym?
Z każdego. Jednego. Bezużytecznego. Słowa.
To też jest mocne i też prawdziwe.

Ten fragment na nowo we mnie odżył. Częściej gryzę się w język, częściej unikam dyskusji, które i tak donikąd nie prowadzą.
Bardziej uważam na to co mówię i w jaki sposób to robię w gronie moich najbliższych. Bo prawda jest taka, że przy nich niestety najłatwiej nam tracić kontrolę. Przecież kochają, przecież wybaczą... I pewnie wybaczą, ale zasiane w nich słowa w końcu wydają owoc. Jaki on będzie? To zależy od tego, co zasiałaś.
Pomyśl przez chwilę, co udało ci się zasiać w sercach swoich dzieci dzisiaj.
Przed chwilą, przy śniadaniu, podczas spaceru...
Może mogłabyś coś zmienić? Coś ulepszyć? Coś dodać? Albo czegoś postarać się już nigdy więcej nie powiedzieć...?
Ja wiem, że mogę. Mogę siać lepiej.

Nasze słowa mówią bardzo wyraźnie o stanie naszego serca. Odkrywają wszystko co w sobie mieści, a co na co dzień często udaje się nam ukrywać.
Wszystkie żale, złości, nieprzebaczenie, brudne myśli. Wszystkie braki i cały nadmiar niepotrzebnych śmieci.
Z obfitości serca mówią usta czy tego chcesz, czy nie. (Łukasza 6;45)

Dlatego nieraz zastanawiam się, co mówią o mnie moje słowa. Bo one tak wiele mówią o nas.
O mnie i o tobie.
I chociaż może akurat mówimy o kimś innym, to sposób w jaki to robimy, słowa których używamy, emocje, które temu towarzyszą, ton, mowa naszego ciała.. to wszystko opowiada o naszym sercu i o tym, jak mamy się w środku.
Możemy być nadzy nawet o tym nie wiedząc. Stać totalnie obnażeni, chociaż w nowych spodniach i modnym, jesiennym płaszczu.

Niech no tylko coś pójdzie nie tak.
Niech no tylko ktoś nas zdenerwuje.
Niech no tylko emocje sięgną zenitu.

Dobór słów opowiada o tym, co nosimy w sobie. Wyjawia, co tak naprawdę kryje się za naszym szerokim uśmiechem.
Tematy, które poruszamy wołają na nasz temat.
Momenty w których milczymy, krzyczą o naszym charakterze.

Nasze słowa staną się darem dla tych, którzy słuchają. Taką inwestycją w drugiego człowieka.
Niech będą tak precyzyjnie dobrane jak torebka do najnowszej sukienki.
Dopieszczone jak makijaż na ważną uroczystość.
Nieprzypadkowe.
Jak składniki twojego ulubionego dania.

Powiedz komplement tylko wtedy, kiedy naprawdę masz go na myśli.
Obiecuj, kiedy naprawdę chcesz i możesz dotrzymać słowa.
Daj słowo, ale tylko szczere. Bogate w treść i znaczenie.


Niech z waszych ust nie wychodzi żadne zepsute słowo.

Mówcie tylko o tym, co dobre, dla zbudowania w potrzebie, 
tak by na słuchających mogła spływać łaska.
                                                                         Efezjan 4;29


Chociaż nikt z ludzi nie ujarzmił jeszcze języka (List Jakuba 3;8) to pamiętaj, że masz Boga, z którym wszystko jest możliwe.
Dla Niego i z Nim nie ma rzeczy niewykonalnych.
No nie ma!

Niech nasze gadanie nie będzie tanie.
Niech niesie Bożą wartość i ubogaca każdego, kto nas słucha.


Walcz za mnie

11.10.18 Komentarze 7

Możesz nazywać to jak chcesz: problem, zmartwienie, troska, trudność, kłopot, utrapienie, przeszkoda, niedogodność... ale to tylko synonimy.
Jedno jest pewne - walczysz.

Walczysz w myślach i słowach.
W pracy, w szkole, w urzędzie.
W małżeństwie. O małżeństwo.
Ze sobą, z chorobą, z nastolatkiem, z depresją i zniechęceniem.

Każdy dzień to pewnego rodzaju walka.
Każdy z nas ma to coś, co wraca w myślach jak bumerang. Co okrada nas z radości - czasami na moment, a innym razem na całe tygodnie.
To coś może mocno boleć, a może tylko lekko uwierać.
Może być wielkim głazem na naszej drodze, albo tylko zwykłym kamieniem.
Każdy z nas z czymś się zmaga.
Każdy z nas czasami czuje się bezradny wobec faktów i otaczającej go rzeczywistości.

Nie raz miotamy się w tej bezsilności i próbujemy zdziałać coś sami, wywołując jedynie szyderczy uśmiech przeciwnika.


Ale ty przestań się miotać.
Pozwól Bogu się o ciebie zatroszczyć.
Pozwól Mu zadziałać. 
Nie rezygnuj z walki, ale oddaj Jemu dowodzenie - On będzie walczył za ciebie.

On cię obroni.
On wstawi się za tobą.
On włoży w twoje ręce zwycięstwo.

Nie wiem jak ty, ale ja zapominam czasami do Kogo należę.
Zapominam, że to mój Tata trzyma w rękach całą władzę. Mój Tata, który kocha mnie ponad wszystko! On ma moc i wszystko jest mu podległe.

Jestem tak bardzo zajęta wymyślaniem doskonałego planu i taktyki mojej bitwy, że nie słyszę jak mówi:
Ja to załatwię. 
Zostaw to mnie.
Ta bitwa należy do mnie.

Czasami przychodzą momenty, w których załamuję ręce bo nic, zupełnie nic już nie zależy ode mnie, nic już nie mogę zrobić, nic załatwić. Nie ma ani jednych drzwi, do których mogłabym zapukać z prośbą o pomoc, ani jednej 'wpływowej' osoby w zasięgu.
Dopiero wtedy jestem w stanie usłyszeć Jego szept przepełniony miłością:
Oddaj mi broń. Będę walczył za Ciebie, Córeczko.

Wsłuchaj się uważnie. Może też usłyszysz te same słowa...?

Wiem, że czasami najważniejsza walka jaką stoczymy jest ta z samym sobą.
Walka o to, żeby przestać walczyć swoimi metodami, żeby odłożyć dumę gdzieś na bok i zaufać Bogu.

Wiem też, że nie warto po swojemu. Nie ma sensu na własną rękę. Za wszelką cenę, po trupach do celu.
Zrób to, co należy do ciebie - idź do lekarza i wykup receptę.
Kochaj i szanuj męża.
Rozmawiaj z dziećmi, dyscyplinuj je, odpowiedz na ich potrzeby.
Pracuj najlepiej jak potrafisz, nie zaniedbuj swoich obowiązków, spełnij zobowiązania.
Dbaj o siebie.
Idź na spotkanie.
Podpisz co trzeba... tego nikt nie zrobi za ciebie, ale prawdziwą walkę zostaw Wszechmocnemu.
Tą za kulisami tych codziennych, przyziemnych zajęć, w których jesteś wierna.

Zamiast załamywać ręce - podnieś je w górę w uwielbieniu.
I wołaj. Wołaj do Ojca w niebie.

Jest taka krótka modlitwa - moja ulubiona w ostatnim czasie - która w kilka chwil wnosi w moje życie pokój.
Pomaga mi zabrać problem z moich myśli, położyć Go u Bożych stóp i tam go zostawić.
Zamiast na problemie, skupiam się na Tym, który może go rozwiązać.
Mówię krótko: Panie, walcz za mnie.

Walcz z tą chorobą.
Walcz z uporem mojego dziecka.
Walcz ze wszystkim, co jest poza zasięgiem mojego wpływu.

Walcz, kiedy brakuje mi siły.
Walcz, kiedy przeciwnik atakuje.
Walcz za mnie, Tato. Sama nie dam rady.

A potem patrzę jak mnie broni. A robi to w pięknym stylu. Często znajduje sposób, który dla mnie był zupełnie nieosiągalny.
Przedziwne są jego taktyki. Nie do podrobienia.

Ktoś zmienia decyzje na moją korzyść.
Odbieram telefon z rozwiązaniem.
W najbardziej odpowiednim czasie przychodzi odpowiednia pomoc.
Zakręcona droga się prostuje.
Nagle niemożliwe staje się możliwe.
Dzieją się cuda. Najprawdziwsze i zadziwiające.


Pan, wasz Bóg, który idzie przed wami, On będzie walczył za was! Zatroszczy się też o was tak, jak na pustyni, gdzie Pan, wasz Bóg, nosił was niczym ojciec nosi swego syna, i to przez całą drogę... 
                                                                                                Ks. Powtórzonego Prawa 1;30-31


Bóg zawalczy w naszych bitwach i utoruje drogę tam, gdzie nigdy wcześniej jej nie było.
A kiedy kurz po bitwie opadnie, będziemy mogli spokojnie iść po niej w dalszą drogę...
Już jako zwycięzcy.






Dzisiaj

8.10.18 Komentarze 12

Nie lubię czytać powieści. Żadna mnie jeszcze nie wciągnęła na poważnie.
Za to bardzo lubię poradniki i książki, z których mogę nauczyć się czegoś praktycznego. Pogłębić wiedzę na tematy, które mnie interesują, a potem użyć jej w codziennym życiu.

Czasami myślę, że nawet za bardzo lubię czytać tego typu książki.
Kupuję i czytam. Czytam jedną, a potem szybko biorę się za coś nowego.
Często do niektórych wracam. Do mądrych fragmentów, fajnych rad i prostych rozwiązań.
Czytam i znowu odkładam na półkę.

Te książki wyciszają moje sumienie. Dają wrażenie, że zrobiłam krok w przód, podczas gdy tak naprawdę ciągle stoję w miejscu.
Spisuję listy, snuję plany i roztaczam wizję, a tak naprawdę... oszukuję samą siebie.

Dużo łatwiej czytać o zmianach, niż wprowadzić je w życie.

Od jutra.
Od poniedziałku.
Z początkiem miesiąca.
W nowym roku...

Teraz jestem za bardzo zajęta.
Teraz nie mam czasu.
Przy dzieciach nie mam takich możliwości.

Kiedy dorosną.
Kiedy zarobię.
Kiedy będzie taka potrzeba to wtedy...


Lubimy wmówić sobie, że potrzebujemy profesjonalnego stroju do biegania, żeby zacząć biegać. A tymczasem wystarczą schodzone adidasy i te krótkie spodenki, w których przechodziłaś całe lato.
Do biegania nie potrzebujemy pięknej trasy przy lesie ani modnego bidonu. Nie jest nam potrzebna aplikacja na telefon ani inne gadżety. Musisz po prostu to zrobić. Wyjść i biec.
Tylko tyle i aż tyle.

Wydaje nam się, że potrzebujemy wiedzieć jeszcze więcej o zdrowym odżywianiu i najnowszych wynikach badań, zanim wprowadzimy jakieś sensowne zmiany w swoim życiu.
A prawda jest taka, że nie musimy poznać najlepszego przepisu na zielony koktajl, kupić nasion chia i masła ghee.
Wystarczy zrobić sobie najzwyklejszą owsiankę na śniadanie i dodać do niej przejrzałego banana, którego nikt nie chce zjeść i posypać słonecznikiem, który kurzy się gdzieś na dnie szuflady... punkt dla ciebie moja Droga.

Łudzimy się, że dobry sprzęt, drogi kurs, wizyta u profesjonalisty, lektura tej czy tamtej książki sprawi, że zmienimy swoje życie.
A to bzdura!
Może na chwilę poczujesz się zmotywowana.
Może na jakiś czas będziesz zachęcona do wprowadzenia zmian.
Może poznasz odpowiedź na pytanie: jak?.. ale nic, zupełnie nic się nie zmieni, jeśli nie podejmiesz działania.

Jeśli chcesz coś zmienić - to zmień.
Bez zmian, nie zobaczysz... zmian.
Nie ma innej drogi.

Prawdziwa zmiana ma miejsce wtedy, kiedy myśl o pozostaniu w tym miejscu, w którym tkwisz dzisiaj, wywołuje w tobie większy dyskomfort, od tego związanego z samą zmianą.
Przeczytaj to zdanie jeszcze raz.
Ma głęboki sens. Obiecuję.

Wiesz... zmiana i komfort rzadko idą w parze. Nie jest im po drodze w samym środku zmian.
Rozwojowi towarzyszy poświęcenie i chwile niewygody. Łączy się z walką z własnymi słabościami i lękami, z samym sobą.

Nieraz stajemy na przeciwko przeciwnika, który tylko czeka na naszą chwilę zawahania zwłaszcza wtedy, kiedy naszym celem jest duchowa dojrzałość i rozwój dla Bożej chwały.

Pamiętaj, że jesteś tym co robisz, a nie tym, co postanowiłaś zrobić, co zaplanowałaś zrobić i co mówisz, że zrobisz.
Nawet zapisanie czegoś w kalendarzu nie zrobi z ciebie wykonawcy - aczkolwiek może znacznie przybliżyć cię do realizacji.
Jednak sama wiesz, że prawie robi wielką różnicę.

Naprawdę musisz poczytać o tym jak poprawić relacje w swoim małżeństwie?
Jak przybliżyć się do Boga?
Jak schudnąć kilka kilogramów?
Przecież ty wiesz jak! Znasz podstawy.

Zacznij tam gdzie jesteś, a potem pogłębiaj swoją wiedzę.
Nie popełniaj mojego błędu - nie usprawiedliwiaj swojego lenistwa brakiem wiedzy czy odpowiednich narzędzi.
Nie zagłuszaj potrzeby zmiany czytaniem o zmianach.

Jestem pewna, że jeśli każda z nas wykorzystałaby swoją aktualną wiedzę i możliwości, byłybyśmy już dawno na drodze do zwycięstwa w tej sferze naszego życia, w której chcemy widzieć zmiany.

Więcej radości w życiu? Proszę bardzo.
Znasz ten cytat, że szczęście to wewnętrzna praca? Weź się do roboty i pracuj nad swoimi myślami i nastawieniem.
Od teraz!


Zdrowie i energia? Nie ma sprawy.
Przecież wszystkie wiemy, że kluczem do sukcesu jest więcej ruchu, zieleniny, warzyw. Do tego wystarczająca ilość snu i nawadnianie organizmu.
Może pójdziesz teraz po szklankę wody?

Lepsze relacje z dziećmi? Da się zrobić.
Odłóż komórkę, zamknij komputer i słuchaj ich patrząc im głęboko w oczy. Przytul. Poświęć im swoją niczym niezmąconą uwagę, choćby tylko te dziesięć minut przed snem.
Już teraz zdecyduj następnym razem okazać łaskę zamiast złości.
Powiedz przepraszam, jeśli cię poniosło. Tak, ty też możesz czasami popełnić błąd, a potem za niego przeprosić.

Przecież wiesz to wszystko.
Na co czekasz?
Nigdy nie będzie lepszej chwili od tej, która jest TERAZ.

To co wiemy dzisiaj wystarczy, żeby zacząć działać.
Prawda jest taka, że jeśli dzisiaj nie zaczniesz, to tak naprawdę nie chcesz zacząć wcale.
Działanie wypełnia nas strachem przed porażką, ale hej! Czy nie pisałam już nieraz o tym, że wszystko możemy w Chrystusie? W tym, który wzmacnia nas we wszystkim z czym się zmagamy?
To dzięki Niemu mamy siłę.
To dzięki Niemu mamy chęci.
To od Niego pochodzi wykonanie.


Bo jeśli jest gotowość, to liczy się ona wtedy, 
gdy coś z sobą niesie, 
a nie wtedy, gdy nic za nią nie stoi. 
                                                                                                              II Koryntian 8;12

Chcesz?
Pokaż swoim życiem jak bardzo ci zależy.
Niech za naszym chceniem stoi wykonanie, praca, czyn!

Dopóki nie podejmiesz konkretnego działania, podjęcie decyzji jest zupełnie martwe.
Dobre chęci nigdzie cię nie zaprowadzą, a na pewno nie tam, gdzie chcesz być.

Zdecydowałaś, że będziesz bardziej cierpliwą mamą? Świetnie! Ale co w tym celu zrobiłaś? Jakie kroki podjęłaś, żeby zrealizować swoje piękne postanowienie?

Postanowiłaś, że w końcu uporasz się z ciągłym zmęczeniem? Cudownie! Ja też. Kilka lat temu.
A dzisiaj, piętnaście książek dalej, kilka wizyt u lekarza, dziesiątki zmarnowanych na planowanie zmian godzin i kilkanaście prób zmian później - wciąż stoję w miejscu.
Wciąż jestem zmęczona.
Wciąż, przez większość czasu trudno mi pozbierać myśli i poczuć, że żyję. Że mam energię do życia.
A uwierz mi, że wiedzę mam co najmniej wystarczającą, żeby poczuć się świetnie.



Potrafi wziąć się do pracy i pracować wytrwale. 
                                                                     Przypowieści Salomona 31;17

Dzisiaj kończę jedynie czytać poradniki i zaczynam żyć przeczytaną wiedzą.
Dzisiaj zamykam usta i otwieram kalendarz planując kolejny krok.

Nie będę już dłużej stać w miejscu. Pójdę w dobrą stronę.
I zrobię to już dzisiaj.

Zacznę tu gdzie jestem, użyję tego co mam, zrobię to co potrafię.
A wtedy podobno będą działy się rzeczy niemożliwe.

Bo przecież nigdy nie będzie bardziej odpowiedniego dnia żeby ruszyć z miejsca niż dzisiaj, prawda?


byleJAKOŚĆ

1.10.18 Komentarze 6

Byle jak można zarzucić szal na szyję w mroźny poranek.
Można też wrzucić skarpetki do szuflady bez większego zastanowienia.
Kiedy przetrzesz szafkę pod zlewem niedbale, wtedy nikt nie zobaczy różnicy, a kiedy wsuniesz pierwsze lepsze buty podczas wynoszenia śmieci, to naprawdę nie będzie tragedii.
Nic nie stracisz.

Ale bylejakość w myślach i słowach, to dla człowieka wielka szkoda.
Relacje z byle kim i byle jak - to strata. Nie tylko czasu.
Odklepywane bezmyślnie modlitwy i bylejakość w chodzeniu z Bogiem to krzywda wyrządzana samemu sobie.
Przecież to my desperacko potrzebujemy Boga, a nie On nas.

Zdecydowanie zachłysnęliśmy się ilością odpychając jakość gdzieś na bok.
Wystarczy otworzyć szufladę z bielizną, uchylić drzwi szafy i zajrzeć do lodówki.
Wystarczy popatrzeć na półkę z kosmetykami w łazience - milion buteleczek wątpliwej jakości. Dwa żele pod prysznic, trzy kremy, z których żaden nie jest dla nas dobry tak naprawdę.. tani balsam, który nie nawilża i maseczka oczyszczająca z masą chemii.
Słony peeling cukrowy.

Wystarczy przysłuchać się naszym rozmowom.
Przypatrzeć się relacjom.
Zwrócić uwagę na to, co wypływa z naszych serc podczas niepowodzenia czy stresujących sytuacji.
Wystarczy zastanowić się na chwilę co siedzi w naszych głowach - nad czym tak się zamyślamy podczas spacerów i zmywania naczyń, czym karmimy nasz umysł siadając wieczorami przed telewizorem i jakie myśli w sobie pielęgnujemy.

Byle jak
Byle co
Byle tylko
Na odczepnego
Na szybko
Dla świętego spokoju i wyciszenia sumienia.

Naprawdę to nam wystarcza?
Naprawdę tak chcemy żyć?

Czy naprawdę chcemy tkwić w takich relacjach?
Czy naprawdę chcemy, żeby takie uczucia górowały w naszym życiu?
Czy na pewno takie słowa chcemy wypowiadać?
Byle jakie
Mizerne
Nędzne
Tandetne
Bez wartości
...
A myśli? Przecież dobrze wiesz, że ich jakość determinuje jakość twojego życia.
Bo wszystko zaczyna się w głowie.

Warto poświęcić chwilę i zastanowić się, jakie filmy oglądamy i jakie książki czytamy.
Z jakimi ludźmi spotykamy się w sobotnie popołudnie i jakie tematy biorą wtedy górę.
Warto pomyśleć, na jakie zajęcia wykorzystujemy wolne chwile.
Jak karmimy nasze ciało, jak je traktujemy.
Jakie słowa wychodzą z naszych ust.

Bylejakość nie powinna nas zadowalać. Może być wyjątkiem w podbramkowych sytuacjach, ale nie normalnością. Nie codziennym, świadomym wyborem.

Życie wypełnione jakością to życie przeżywane świadomie.
Takie życie nikomu z nas się nie przytrafia, bo nie jest dziełem przypadku. Jest efektem codziennej pracy i przemyślanych wyborów.
Jest owocem życia zgodnego z Bożymi standardami.

Czy myślałaś kiedyś o tym, jakiego życia chce dla ciebie Bóg?
Czy myślisz, że Pan Jezus Chrystus umarłby po to, żebyśmy prowadzili byle jakie życie?
Mamy egzystować czy żyć w Bożej pełni i obfitości? (Ew. Jana 10;10)
Bóg ma dla nas najlepsze, ale i oczekuje od nas najlepszego.

Coraz bardziej szkoda mi czasu na sztuczne relacje.
Szkoda mi pieniędzy na chińską tandetę i herbatę malinową bez malin.
Szkoda mi siły na pracę, którą miałabym wykonać niedbale i na pół gwizdka.
Szkoda mi życia na półśrodki.
Szkoda mi dni na bylejakość.

Nie zgadzam się też na Boga tylko od święta, ani na Boga od spraw beznadziejnych.
Nie chcę ledwo się tlić. Chcę świecić na Jego chwałę jasnym i wyraźnym światłem.
Bo byle jakie chrześcijaństwo to chrześcijaństwo pozbawione mocy. Chodząc z Bogiem bez zaangażowania i oddania, na własne życzenie pozbywamy się całego piękna tej relacji. Omija nas całym ogrom cudów, które można przeżywać tylko wtedy, kiedy zdecydujemy się iść za Bogiem całkowicie i bez reszty.

Staram uciekać od niedbalstwa, bo przeszkadza mi coraz bardziej u siebie i u innych ale mimo to, czasami idę drogą na skróty.
Idę na kompromisy w relacji z Bogiem, w macierzyństwie, w życiu w ogóle.
Bo łatwiej, bo szybciej. Bo nie mam czasu, ochoty albo siły.
Może i łatwiej... ale czy warto?
Przecież życie to nie próba generalna. Właśnie trwa premiera!
Drugiej szansy nikt z nas nie dostanie.

My, którzy posługujemy się świętym Bożym imieniem i reprezentujemy naszego Pana tutaj na ziemi, musimy wnosić swoim życiem jakość na ten świat.
Jakość to towar deficytowy, dlatego nie mówmy tego, co ślina na język przyniesie.
Nie pracujmy tak, żeby inni musieli po nas poprawiać.
Niech wszystko co wychodzi spod naszych rąk, będzie dopracowane w każdym szczególe. 

Miej świadomość jakości swoich dzieł. (Przypowieści Salomona 31;18)

Miej świadomość tego, co wypuszczasz w świat i co podajesz dalej - swoim dzieciom, rodzinie, klientom, sąsiadom i ludziom, których spotykasz każdego dnia tak po prostu, w kolejce na przykład.

Jedynie od nas zależy, czy jakość przestanie być tylko luksusem na który pozwalamy sobie od święta, czy stanie się naszą codziennością, umiejętnie wplecioną w rytm każdego, nawet najbardziej zwykłego dnia.

Ja zamierzam spróbować.