Nie rezygnuj. Odpocznij.

8.6.20 Komentarze 3

Wypalenie to takie dziwne uczucie bezradności.
Najpierw chcesz dawać, ale nie masz co.
Potem nie masz już nawet siły chcieć.
I stoisz w miejscu, zupełnie nie wiedząc co dalej.

Bo wiesz, czasami najzwyczajniej w świecie trzeba złapać oddech.
Zrobić dwa kroki w tył i popatrzeć na swoje życie z innej perspektywy.
Przywołać do porządku myśli bijące się o pierwszeństwo i poukładać priorytety na nowo. 
Nagle może okazać się, że to, co jeszcze miesiąc temu było na szczycie naszej listy, dziś zmuszone jest zmienić swoje miejsce i stanąć na szarym końcu. Cierpliwie zaczekać na bardziej odpowiedni czas.

Czasami trzeba przyjść do Boga w swojej słabości i wtulić się w Jego bezpieczne ramiona. 
W tym przytuleniu zamknąć na chwilę oczy i nie oglądać się za siebie. Nie patrzeć na boki i absolutnie, nawet na sekundę, nie uciekać wzrokiem w przyszłość. Bo każde jutro wydaje się być zbyt ciężkie.
Trzeba wrócić do rozkoszowania się Panem tu i teraz i chłonąć każdy moment tej bliskości.
Nie zastanawiać się już więcej, co ludzie powiedzą. Bo ludzie to... tylko ludzie. 
Pamiętaj.

Czasami trzeba zacząć mówić NIE dwa razy częściej i zacząć w mądrości oddawać swoje TAK temu, co jest najważniejsze dla ciebie - nie dla innych. I te swoje TAK odważnie chronić, nie oddając go byle czemu, byle komu, byle tylko nie zawieść, nie rozczarować...

Jestem zmęczona, przyznaję.
Tak ogólnie, wszystkim, bo dużo się dzieje.
Bo mam prawo być zmęczona.

Mam pełne ręce.
Pełną głowę.
Pełne kartki chaotycznie zapisane milionem kotłujących się myśli, planów, inspiracji, cytatów, wersetów, fajnych porównań...

Mam dosyć. Naprawdę dosyć.
I najchętniej zupełnie zrezygnowałabym ze wszystkiego, z czego tylko mogę zrezygnować. 
Pomimo tego, że mam konkretne marzenia związane z tym miejscem i służbą dla kobiet - chciałam odpuścić.
Ciało mnie nie słucha i nie chce współpracować.
Głowa też nie bardzo.
Mam kryzys kreatywności.
Tęsknie za rękami wolnymi od telefonu i za wolniejszym rytmem myśli.

Wierzę, że to wyznanie dla niektórych z was jest bardzo ważne, bo jesteście teraz w podobnym miejscu i tak jak ja, nie do końca wiecie, czy wolno wam na chwilę się zatrzymać.
Ja dałam sobie prawo do odpoczynku całkiem niedawno, po licznych rozmowach z kilkoma mądrymi Kobietami. 
Och, jak jestem za nie wdzięczna!

A jeśli Tobie nikt jeszcze tego nie powiedział, to ja chętnie będę taką kobietą dla ciebie.
Tak - możesz! Masz prawo, a nawet powinnaś...
Zaopiekować się sobą bardziej.
Odpocząć.
Wsłuchać się w Boży szept zapewniający o naszej wartości pomimo chwilowego nicnierobienia
Wsłuchać się w siebie i w swoje potrzeby. W te zupełnie ludzkie, fizyczne... te, które tak często odkładamy na później. 
Warto się również przypatrzeć niedoborom duchowej sfery naszego życia, bo i tutaj zazwyczaj możemy doszukać się wielu zaniedbań. 
Ja na pewno. 

Możesz i powinnaś zrobić to wszystko jeśli tylko czujesz, że dłużej już nie dasz rady dzielić się na milion kawałków. Że w tych kawałkach nie rozpoznajesz już siebie.
Za jakiś czas wrócisz ze zdwojoną siłą, z pasją rozpaloną na nowo... a może z zupełnie nową pasją.

Zamiast rezygnować, zdecydowałam się odpocząć.
Tym razem tak mądrze, z głową. Tak, żeby ten odpoczynek przyniósł odnowę ducha, ciała i serca.
I kiedy tylko przychodzi myśl, że to bardzo egoistyczne, od razu przypominam sobie, po co to robię.
Muszę zadbać o siebie dla siebie, ale też dla innych.
Bo jeśli ja jestem pusta, to co mogę dać innym?
Puste słowa.
Puste, nic nieznaczące zdania, w które sama nie do końca wierzę i które niosą... pustkę.

Taki prawdziwy odpoczynek wymaga zaufania.
Myślałaś kiedyś o tym?
Odpoczynek    
wymaga   
zaufania.

Wymaga naszej wiary w to, że Bóg zatroszczy się o wszystko, co zostawiamy za sobą i o co nie będziemy same mogły troszczyć się przez jakiś czas.
Zaufania w to, że ten czas ma sens i da nam wytchnienie, jakiego potrzebujemy.
Najtrudniej jednak było mi uwierzyć, że nic mnie nie ominie i nic nie stracę, kiedy na jakiś czas się wycofam.
Że moja służba będzie na mnie czekać, bo... jest moja. Po prostu. Poczeka na mnie aż do momentu, w którym dojdę do pełni sił i będę mogła oddać się jej w radości na nowo.

Odpoczynek nie musi nieść za sobą wyrzutów sumienia, a nawet nie może... no bo jaki byłby to odpoczynek?! Męczący.
I z tym też musiałam się uporać. W modlitwie i oddaniu Bogu.
Dlaczego tak trudno nam czasami uwierzyć, że Bóg doskonale poradzi sobie bez nas? Że to nie On potrzebuje nas, ale to my potrzebujemy Jego?

Przestałam narzucać na siebie ciężary nie do uniesienia na dzisiaj. Nie podnoszę sobie barierki, ale nieco ją obniżyłam.
Postanowiłam posłuchać swojej własnej rady i robić maleńkie kroki do przodu. Chociaż zauważalne tylko dla mnie, to są. I to cieszy.
Zaczęłam modlić się o Bożą mądrość, bo rezygnacja nie była opcją, która niosła ze sobą pokój.

No i jestem.
Zwolniłam.
Nie biegnę, a spaceruję.

Do tej pory biegłam ile sił w nogach przekonana, że powinnam. Że jeśli tylko zatrzymam się na chwilę, to coś mnie ominie, coś stracę, przegapię.
Biegłam w strachu, że nie zadowolę Mistrza.

Biegłam przekonana, że właśnie tego ode mnie chce - biegu ponad siły.
Jak mogłam w ogóle tak pomyśleć?
Kiedy przesiąkłam tą nieprawdziwą wizją wiecznie poganiającego mnie Boga? Ojca, który nie pozwala dziecku na chwilę oddechu, odpoczynek i orzeźwienie, którego tak desperacko potrzebuje...?
Przecież Chrystus sam powiedział, że mamy przyjść do Niego, spracowani i obciążeni, a On da nam ukojenie. (Mat. 11;28)
To znaczy, że będziemy spracowani i obciążeni.
Będziemy słabi.
Bóg stworzył nas z potrzebami, które sam chce zaspokajać.

Napisałam więc sobie bardzo spokojny, realny plan i... dałam sobie przyzwolenie się go nie trzymać, kiedy będzie źle. Dzięki temu odpoczywam psychicznie.
Zaplanowałam dokładnie czas, który będę poświęcać na pracę i czas, w którym bez komputera i telefonu, bez kartki i długopisu, będę chodzić boso po plaży, wystawiać twarz do słońca i bawić się lalkami z Córeczką... Dzięki temu odpoczywam fizycznie.
Staram się rozkoszować Bogiem i Jego obecnością w moim życiu. Dzięki temu odpoczywam duchowo.

Szukam wyciszenia w tym całym zgiełku życia, już bez wyrzutów sumienia, bez nieprawdziwego obrazu mojego Ojca, bez strachu, że nie będzie do czego wracać.

Odpoczywam, a nie rezygnuję.
Zwalniam, a nie odchodzę.
I czuję, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.

Tobie też tego życzę.
Z całego serca.