Myśli zebrane

25.9.19 Komentarze 9

Kochany Boże...
W świecie, w którym tak wiele jest na pokaz, pomóż mi zakochać się w miejscach ukrytej wierności.
W drobnych, niezauważanych aktach posłuszeństwa w małym. W wykorzystywaniu drobiazgów, które dzisiaj włożyłeś w moje nieporadne ręce.
Pomóż mi docenić wartość modlitwy, którą usłyszysz tylko Ty i pracy za zamkniętymi drzwiami mojego domu.
Pomóż mi, żyć życiem dla jednego Widza.
Dla Ciebie.
*
W świecie natychmiastowych rozwiązań, naucz mnie podziwiać proces, Panie. Doceniać go bardziej. Cieszyć się nim.
Bo wiem, że tak często wcale nie chodzi o efekt końcowy, a o drogę właśnie. To przez nią ubogacasz, zmieniasz i kształtujesz.
Cel, sam w sobie celem wcale nie jest.
Nie daj mi o tym zapomnieć.
*
W świecie, w którym zawsze chodzi o jutro, o za pięć lat, o przyszłość, która wcale nie musi przecież nadejść... daj mi radość z życia, które mam dzisiaj. I mądrość w danej mi chwili.
Pomóż mi zawsze patrzeć na Ciebie i wiedzieć, że to na czym koncentruję się dzisiaj, determinuje to, czym stanę się jutro.
Nie mogę patrzeć na człowieka i mieć na dzieję, że stanę się jak Ty...
*
W tych niezwykle głośnych czasach, na nowo naucz mnie ciszy, Panie.
To właśnie w niej mogę usłyszeć Twój głos. Głos najważniejszy ze wszystkich.
Słowa prawdy, która daje wolność. Słowa niosące życie i nowe początki.
Mów do mnie Panie.

Nie chcę Cię zgubić gdzieś po drodze do kolejnego, ważnego celu.
Nie chcę nie zauważać Cię wiernie stojącego przy mnie w każdej chwili mojego życia.
Chcę zwracać uwagę na Twoją obecność tu i teraz. Przecież wiem, że jesteś...
Daj mi oczy serca, które widzą ponad to, co widzialne.

Kolejnym wschodem słońca, pokazuj mi swoją niezmienną naturę.
Tęczą na granatowym niebie opowiadaj o swojej wierności.
Niech kolory jesieni znowu przypominają mi o tym, że wszystko ma swój czas.
Nieposłuszeństwem moich dzieci krzycz do mnie o wybaczeniu, które codziennie mogę przyjmować i które codziennie mogę dawać.
*
Ojcze, pomóż mi widzieć Twoje doskonałe plany dla mojego życia, kiedy zamiatam podłogę po śniadaniu.
Kiedy ładuję trzecią pralkę brudnych ubrań.
Kiedy kroję warzywa do obiadu.

Pomóż mi zobaczyć Twoją kontrolę nad moim życiem, w kolejnej kłótni moich dzieci.
W chorobie, która miała już nie wrócić.
W niespodziewanej śmierci bliskiej osoby.

Pomóż mi widzieć Twoją miłość w bólu, w niesprawiedliwości i planach, do których drzwi zostały zamknięte.
Bo wiem, że jesteś dobry nawet wtedy, kiedy nie jest dobrze.

Amen.










Now(sz)a ty.

13.9.19 Komentarze 3

Podobno kłamstwo powtarzane dostateczną ilość razy, w końcu staje się prawdą.
Nie jest prawdą, ale my zaczynamy myśleć, że nią jest.

Często nie potrzebujemy drugiej osoby, żeby uwierzyć w bzdury.
Powtarzamy je sobie niezliczoną ilość razy i codziennie, na nowo, kłamiemy same siebie.
I w końcu zaczynamy wierzyć, całym sercem wierzyć, że to kłamstwo to prawda i nasza nowa rzeczywistość.
A jeśli wierzymy to i żyjemy tak, jakby to kłamstwo kłamstwem wcale nie było, ale niezaprzeczalną prawdą.

I to jest bardzo smutne życie.
Bo jak wygląda codzienność kogoś kto wierzy, że nic nie jest wart? Jakie są wybory takiego człowieka, relacje, praca, codzienność...?
Albo jak wygląda życie kogoś kto wierzy, że jego słabości są jego przeznaczeniem? Że nigdy nie wydostanie się ze spirali obżarstwa, picia, długów czy niepohamowanej złości?

Mówisz sobie czasami, że już nigdy nie będziesz inna?
Może ktoś kiedyś bezmyślnie wypowiedział te kilka słów w twoją stronę?
Usłyszałaś: Ty nigdy się nie zmienisz, a teraz to zdanie odbija się echem w twojej głowie za każdym razem, kiedy chcesz spróbować zrobić coś inaczej, lepiej.

A może to ty, ty sama, pomimo całego mnóstwa wspierających cię ludzi, doszłaś do takiego wniosku po nieudanej próbie zaczynania od nowa, po raz nie-pamiętasz-już-który...
Znasz to?


Piszę dzisiaj do siebie. Znowu.
Ale i do ciebie. Do kobiety, która wydeptujesz tę samą ścieżkę kłamstwa od tygodni, miesięcy, może nawet lat...
Piszę, bo prawda jest zupełnie inna.
Prawda jest taka, że możesz być inna.
Możesz być nowszą wersją siebie. Dzisiaj nowszą niż wczoraj, a jutro niż dziś.

Dlaczego nowszą? Odrobinę dziwnie to brzmi, ale posłuchaj...
Bóg jest prawdą, a On mówi, że jesteś nowym stworzeniem w Chrystusie.
On mówi, że stare przeminęło i wszystko stało się nowe. (2 Koryntian 5;17)
I może nigdy nie myślałaś o tym w ten sposób, ale ty JUŻ jesteś nowa! Jeśli tylko swoje życie oddałaś w ręce Jezusa - jesteś NOWYM stworzeniem w Nim.
A teraz uwaga - z dnia na dzień, możesz (a nawet powinnaś) stawać się... nowsza.
Biblia nie namawia do stania w miejscu. Biblia wzywa do doskonałości i uświęcenia, a skoro do tego wzywa to znaczy, że to jest możliwe.
Bez względu na to co mówią inni.
Bez względu na to, co mówisz o sobie sama.

Bóg mówi, że nie jesteś ofiarą swojej przeszłości, dzieciństwa, słabości czy charakteru. Jesteś zwycięzcą, bo Chrystus nim jest. (1 Kor. 15;57)
No to pięknie. Startujesz z pozycji zwycięzcy, a nie ofiary. Nie walczysz, ŻEBY zwyciężyć - walczysz JAKO zwycięzca!
A ty dałaś sobie wmówić, że jesteś skazana na porażkę.

On mówi, że zaczął w tobie DOBRE dzieło i doprowadzi je do końca. (Filipian 1;6)
A ty uwierzyłaś, że nie ma w tobie nic dobrego.

Bóg mówi też, że bez Niego NIC uczynić nie możemy, dlatego nie próbuj zmienić siebie sama. (Ew. Jana 15;5)
Samo-doskonalenie, tak bardzo teraz popularne, nie jest dla nas najlepszą opcją.
Nie możesz stać się lepszą o własnych siłach, nawet jeśli ktoś kiedyś powiedział ci, że wszystko w twoich rękach.

Sprawcą uświęcenia jest Duch Święty. (1 Piotra 1;2)
Nie poradnik, który akurat czytasz. Nie przyjaciel, dający tak wiele cennych rad. Nie konferencja, w której widzisz potencjał na nowy, świeży początek. Zbyt często pokładamy nadzieję w narzędziach, których używa nasz Stwórca, zamiast w Nim samym.

Mamy Boga - pomocnika. Stwórcę rzeczy nowych i sprawcę tych nowszych.
Dzięki temu dzisiaj możesz, naprawdę możesz, być lepszą wersją siebie niż wczoraj.

Kochana! Pomyśl tylko.
Dzięki Bogu, który ukochał cię wieczną miłością, dzisiaj możesz krzyczeć mniej i kochać bardziej.
Dzięki Bogu, który okazuje ci łaskę i wybaczenie, dzisiaj możesz przestać się gniewać i również wybaczać.
Dzięki Bogu, który jest twoim zaopatrzeniem, dzisiaj możesz przestać się martwić i spać spokojnie.

Dzięki Bogu, który jest twoją siłą, dzisiaj możesz jeść mniej.
Kupować mądrzej.
Wybierać uważniej.
Użalać się nad sobą rzadziej.
Mówić piękniej.
Uśmiechać się szczerzej.
Przytulać mocniej.
Dawać hojniej.
Gościć chętniej.

To TY musisz zrobić pierwszy krok w stronę zmiany.
Ale to BÓG pomaga ci przejść cały dystans tej nieznanej drogi.

Co nie przychodzi naturalnie, przychodzi przez łaskę. Ruth Chou Simons

Z Bożej łaski jesteśmy tym, czym jesteśmy. (1 Kor. 15;10)
Z Bożej łaski możemy być takimi, jakimi On chce, żebyśmy były.

Zaufaj Bogu, który jest większy niż twoja największa słabość i wszystko czyni now(sz)ym.
Nawet ciebie.
Nawet mnie.
Nawet dzisiaj.



Idzie nowe

6.9.19 Komentarze 3

Jest 10.45, a w moim domu jest cisza.
Siedzę przy kuchennym stole i nikt niczego ode mnie nie chce. Nikt nie woła. Nikt niczego nie potrzebuje.

Powinnam powoli przypominać sobie jak to jest słyszeć swoje własne myśli i móc zapisać je niespiesznie na komputerze, a nie na skrawku poplamionej obiadem kartki.
Powinnam też delektować się tym stanem i nadrabiać zaległości z ulubioną muzyką w tle, głośno przy tym śpiewając. Tak to przecież lubię.
Może powinnam nawet maseczkę nałożyć i pomalować paznokcie, bo taki w końcu był plan...

Ale czy to tak można z dnia na dzień po prostu 'się przestawić'? Przejść z trybu czuwania i tak zwyczajnie zająć się swoimi sprawami? Robić to, na co nigdy czasu albo siły nie wystarczało..?
Ja nie potrafię. Jeszcze nie.
Zagotowałam więc wodę i otwieram słoik z napisem 'Melisa 2019' . W tej dziwnej ciszy zaparzam herbatę, która ma pomóc odzyskać mi mój spokój.

Siedzę ze ściśniętym żołądkiem, bo zostawiłam dzisiaj w przedszkolu moją ukochaną Córeczkę. Płakała i nie chciała wypuścić mnie ze swojego uścisku. A ja, też płacząc, wróciłam do domu z wielkim bagażem wyrzutów sumienia.
Z Tatą można było iść do przedszkola w podskokach i tylko pomachać na pożegnanie. A mamę... mamę trzeba było wypróbować.
....


Kiedy przekroczyłam próg domu pomyślałam sobie, że jestem dokładnie taka sama jak Ona.
Kiedy Bóg stawia mnie w niekomfortowej sytuacji - zaczynam marudzić.
Kiedy wynosi mnie na kolejny poziom duchowego rozwoju - narzekam.
Kiedy wymaga ode mnie wyjścia ze strefy komfortu i zrobienia kroku wiary - krzyczę zrozpaczona.
Kiedy chce uczyć mnie nowych, trudnych rzeczy - obrażam się.
Buntuję się przeciwko własnemu Stwórcy. A kto, jak nie On, wie najlepiej czego potrzebuję?
Mam świadomość Jego nieskończonej miłości do mnie, a mimo wszystko uparcie staram się zmusić Go do zmiany decyzji.Chcę, żeby zabrał mnie z miejsca w którym teraz jestem. Tak bardzo nie chcę tutaj być...

Jest mi źle dopóki nie zdecyduję się otrzeć łez i spokojnie rozejrzeć się wokół. Wtedy dostrzegam ludzi chcących przytulić mnie, kiedy tylko tego potrzebuję. Ludzi postawionych tu przez samego Boga, gotowych pomóc mi we wszystkim, co mnie przerasta na tym nieznanym terenie.
Widzę czas, który mogę spożytkować mądrze, jeśli tylko przestanę upierać się przy swoim i ostentacyjnie tupać nogami.
Widzę cała masę możliwości do których nie prowadzi żadna inna droga, jak tylko ta, na której jestem teraz.

Czasami wydaje mi się, że mój Ojciec ze wszystkim zostawia mnie samą.
A On stoi tuż za rogiem upewniając się, że nie dzieje mi się krzywda. Mówi: nie porzucę cię, ani cię nie opuszczę. (Ks. Jozuego 1;5)
Czasami czuję się tak, jakby nie obchodziły Go moje łzy, a przecież On wie o każdej z nich. Żadna Mu nie umknie. (Psalm 56;9)
Czasami czuję, że nie jestem gotowa na kolejny krok, a Bóg wymaga ode mnie niemożliwego.
On jednak wie, że potrzebuję nowych doświadczeń, żeby się rozwijać. Niemożliwe z Nim nie istnieje. (Łukasza 1;37)
Mój Ojciec za bardzo mnie kocha, żeby wychować mnie na strachliwą i nieporadną dziewczynkę, właśnie dlatego wypuszcza mnie z ramion i pozwala robić samodzielne kroki.
Chce stworzyć ze mnie kobietę według swojego serca.
Dzielną i zaradną, choć wciąż tak bardzo zależną od Niego.

Patrzymy na swoje życie w zupełnie innych kategoriach niż patrzy na nie Bóg.
My dążymy do tego żeby było nam dobrze i wygodnie. Dążymy do idealnych warunków w każdej możliwej sytuacji. Uciekamy od trudnych momentów i doświadczeń. Unikamy konfrontacji z własnymi słabościami, a kiedy już zdarzy się nam 'zacisnąć pasa', robimy to znowu... dla siebie.

Zbyt często największą wartością dla nas jest teraźniejszość. Tylko tu i teraz. To ona zawraca nam w głowie, podczas gdy w życiu nie tylko o nią chodzi.
A Bóg dla każdej z nas chce życia świadomego celu i głębokiego sensu. Patrzy na nas z perspektywy wieczności i Jego pragnieniem jest, żebyśmy były na nią gotowe.
Chce nas kształtować stawiając przed nami nowe wyzwania. Chce zmieniać nas na swój obraz i podobieństwo i robi to w miejscach, które nie zawsze się nam podobają.

Bóg kocha cię taką jaką jesteś już dzisiaj. Nie możesz zrobić nic, żeby kochał cię bardziej lub mniej.
Jeśli jednak chcesz stać się kobietą, jaką On widział cię jeszcze przed urodzeniem, jeśli chcesz chodzić drogami, do których cię zbawił - pozwól Mu się prowadzić.
Idealne okoliczności wygodnego życia nigdy nie zrobią z ciebie kobiety o wielkim sercu, niezniszczalnej łagodności i pokoju Ducha. (1 Piotra 3;4)
Kobiety, która roznosi woń Chrystusa gdziekolwiek się znajduje i żyje w pełnej świadomości odpowiedzialności jaką ma wobec Boga. (2 Koryntian 2;15 ; 2 Piotra 3;2)
Sprzyjające okoliczności nie kształtują. One tylko głaszczą.
I choć niezaprzeczalnie miło jest być głaskaną, to taki stan niekoniecznie jest to dla nas dobry na dłuższą metę.

Dzisiaj serce mi pęka, kiedy widzę łzy mojej Córeczki ale wiem, że nie robię jej krzywdy.
To nie jest dla niej miłe, ale z pewnością jest dla niej dobre.
I może myśli, że ją zostawiłam...ale ja stoję tuż za rogiem upewniając się, że nikt nie skrzywdzi mojego Skarba.
Wiem, że teraz bawi się z koleżankami i uczy nowych umiejętności, które przydadzą się jej na kolejnym etapie życia.
Wyposażyłam ją we wszystko czego potrzebuje i wypuściłam z ramion.
Dla jej dobra.

I czuję, że Bóg ze mną zrobił dokładnie to samo.
Teraz tylko ja muszę przestać się buntować.
Jeszcze tylko ja, sama sobie muszę wytłumaczyć, że Tata mnie nie zostawił, a postawił... w miejscu najlepszym dla mnie na dzisiaj.