Aborcja
Nie mam w domu telewizora.
Nie słucham wiadomości i nie docierają do mnie informacje o molestowanych i bitych dzieciach, o politycznych aferach ani o kolejnej reformie edukacji.
Nie czytam, nie słucham, nie patrzę. Wielu rzeczy wolę po prostu nie wiedzieć.
Śpię przez to spokojniej. Nie śni mi się przeraźliwy płacz dziecka, nie myślę kilka kolejnych dni o bólu i krzywdzie niczemu niewinnych niemowlaków.. nie boję się wybuchu kolejnej wojny ani zła, które czyha za rogiem i mojej ulicy.
Niemożliwym było jednak nie wiedzieć o
czarnym proteście i nie obserwować burzy, jaką wywołał w naszym kraju temat aborcji.
Naprawdę chciałam stać z boku i tylko się przyglądać.
Jest to dla mnie temat trudny, kontrowersyjny, a przede wszystkim, bardzo emocjonalny.
Nie mam ochoty na polemikę z święcie przekonanymi o swojej racji ludźmi, nie mam ochoty na hejt, na czytanie o tym, jak bardzo się mylę i dlaczego nie powinnam myśleć w ten staroświecki sposób.
Nie mam zamiaru nikogo umoralniać ani przekonywać do swoich racji.
Nie będzie kazania religijnej fanatyczki, która wierzy, że wszystko zawsze jest czarne, albo białe..
Bo nie zawsze takie jest.
Mam świadomość tragicznych i niewyobrażalnie trudnych sytuacji kobiet, które są zmuszone wybrać pomiędzy swoim życiem, a życiem nienarodzonego jeszcze dziecka.
Absolutnie nie będę wypowiadać się w kwestii tych skrajnych przypadków. Zresztą.. szacuje się, że tylko jeden procent wszystkich aborcji jest dokonywanych z powodu zagrożenia życia matki..
Ale nie o tym będzie ten tekst.
Na niektóre tematy po prostu nie piszę dla własnego dobra.
Słowne przepychanki i walki na argumenty pod takimi kontrowersyjnymi tekstami nie są warte ani minuty mojego cennego czasu spędzonego przed ekranem komputera.
Niektóre tematy są jednak zbyt ważne, żeby o nich nie pisać.
Milczenie jest zgodą, a ja się nie zgadzam.
Całą sobą nie zgadzam się na zabijanie nienarodzonych, niewinnych dzieci.
Dzisiejszy świat i ta nasza wszechobecna, niszcząca wolność, chcą zamknąć nam usta.
A wszystko to pod przykrywką biblijnego nie osądzania drugiego człowieka, postawy pokory i miłości..
Przykre to i słabe..
Pewien wywiad, na który natknęłam się całkiem przypadkiem, otworzył mi usta.. a raczej pobudził do pisania.
Wywiad z Natalią Przybysz.
Prawdopodobnie już cała Polska wie, o jakim wywiadzie piszę.. mam nadzieję, że nie chodziło w tym wszystkim o rozgłos. Byłoby to jeszcze bardziej przykre..
Ten wywiad męczy mnie do dziś.
Zdania
czuję wielką ulgę, to najbardziej uskrzydlające przebudzenie, wszystko trwało pięć minut.. siedzą we mnie głęboko.
Starałam się nabrać dystansu, ale nie potrafię.
Chyba dobrze.
Chyba nie powinnam do niektórych rzeczy przywyknąć. Zaakceptować faktu, że są..
Pod szokującym dla mnie wyznaniem piosenkarki, posypały się komentarze:
'Brawo Natalia'
'Cóż za odwaga'
'Podziwiam Panią'
'Wspaniała kobieta'
...
Nie mogę zrozumieć, ani nawet przyjąć do wiadomości, że coś, co powinno być zupełną ostatecznością w wyjątkowych przypadkach, jest podziwiane, chwalone i akceptowane.
Jeden bije brawo, drugi klepie po ramieniu..
Nie mogę pojąć, w jak złym i zepsutym świecie żyjemy.
Złym i do granic egoistycznym.
Gdzie pożądanie jest usprawiedliwieniem dla niechcianej ciąży.
Gdzie wolne wieczory, przespane noce, osobisty rozwój czy małe mieszkanie mogą być wystarczającym powodem, żeby zabić.
Tak. Zabić.
Nie boję się tego napisać, bo nie znam powodu dla którego dziecko w łonie matki, nie powinno być nazywane dzieckiem, tylko płodem, zlepkiem komórek, embrionem, tkanką..
Kobieta, która poroni w 8 tygodniu, traci dziecko.
Kobieta, które dokonuje aborcji w 8 tygodniu, pozbywa się... tkanki?
Kiedy przestaje bić serce, mówimy o śmierci.
Kiedy serce zaczyna bić, mówimy o.. życiu. O początku nowego życia.
Proste.
Proste, a jednak żyjemy w świecie, w którym ludzie kłócą się o to, czy zabijanie dzieci jest złe..
Jeśli my, którzy powinniśmy mówić, będziemy unikać tematu, on nie zniknie. Stanie się jednak coraz bardziej przyjazny. Coraz bardziej normalny, oswojony.. aż w końcu dojdziemy do momentu, do którego doszła pewna Pani psycholog mieszkająca we Francji, pracująca w poradni dla dzieci.
Pani Justyna od lat styka się z problemem aborcji i obserwuje jej wpływ na psychikę człowieka. Na swoim facebookowym profilu jakiś czas temu napisała:
(...) Rozmawiałam kiedyś z pewną wykształconą kobietą, pani psycholog, nawiasem mówiąc, żadna tam bliska znajomość, koleżanka z pracy. Rozmowa kurtuazyjna o szkole i wakacjach, zapytałam ile ma dzieci. „Dwie córki i dwie ciąże usunęłam” – odpowiedziała.
(...)
Gdy rozmawiam z matkami o początkach ciąży, starają się zazwyczaj argumentować, dlaczego „zachowały” to dziecko. I nie mówię tu o patologicznych rodzinach, to taki standard. Po ujrzeniu dwóch kresek na teście w głowie Francuzki automatycznie pojawia się mniej lub bardziej świadome pytanie: urodzić to dziecko, czy nie?
(...)
Któregoś dnia, gdy rozmawiałam z matką, której odebrano trójkę dzieci, by umieścić je w rodzinach zastępczych, a ona oznajmiła mi, że znów jest w ciąży, przez głowę przemknęła mi myśl, że może jeszcze nie jest za późno, że może jeszcze zdecyduje się usunąć. I właśnie ta myśl najbardziej mnie przeraziła.
Mnie również przeraziła myśl, że zacznę myśleć o aborcji w
dobry sposób. Że zacznie być dla mnie jedną z opcji lub nieuniknioną koniecznością, że zacznę ją sobie tłumaczyć na wygodne dla mojego sumienia sposoby.. że przesiąknę
racjonalnymi argumentami.
Czasami nie powinniśmy wstydzić się mówić, ale wstydzić się milczeć.
I właśnie to moje milczenie nie dawało mi spokoju.
W sprawie tak ważnej nie mogę nie opowiedzieć się za życiem.
Zdaję sobie sprawę z tego, że czasami nowe życie, które się poczęło, może oznaczać problem. Jest kłopotliwe, niewygodne..
Z jednej takiej zupełnie niespodziewanej i nieplanowanej ciąży urodził się nam Zbawiciel. Ten, w którego podobno większość ludzi w naszym kraju wierzy..
Nie zawsze jest dobry czas na dziecko. Czasami pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie. W najmniej odpowiedniej rodzinie. W najmniej odpowiednich warunkach.. jako dziesiąte. Jako chore. Jako zdeformowane. Jako trzecie na 60 metrach kwadratowych. W mieszkaniu wypełnionym już książkami i zabawkami..
Czasami myślę, że jeśli te zdesperowane kobiety postrzegają aborcję jako jedyną opcję i lekarstwo na swoje problemy, to chyba zawiedliśmy. Zawiedliśmy jako społeczeństwo, lekarze, chrześcijanie..
Zawiodłyśmy jako matki, siostry, przyjaciółki, koleżanki z pracy, położne..
Jeśli jedyną pomocą i wsparciem na które nas stać jest współczucie w autobusie na Słowację, trzymanie za rękę na czystym, wygodnym łóżku tuż przed usunięciem niechcianego dziecka.. to zawodzimy jako ludzie.
Bo w tych wszystkich gorących dyskusjach i zadawaniu pytań czy to ludzkie rodzić chore dzieci, najbardziej brakuje właśnie bycia człowiekiem.
Tak po prostu. Bez religijności w tle, kościoła i polityki..
Takim, który potrafi kochać, szanować, dla którego ludzkie życie jest drogie i cenne.
Nawet jeśli wymaga poświęcenia.
No tak.. łatwo mi mówić, bo mam troje zdrowych dzieci..
Kiedy jechałam na badania prenatalne, refundowane z powodu straty dziecka w pierwszej ciąży, nie interesował mnie wynik. Chciałam tylko zobaczyć mojego dzidziusia na dobrym sprzęcie.
Pobierano mi krew, obliczano prawdopodobieństwo urodzenia chorego dziecka, mierzono coś na USG.. przy Jasiu mail z wynikami nawet do mnie nie doszedł. Zapomniałam dopisać kropki w adresie.
Nie obchodziło mnie to. Nie dzwoniłam, nie upominałam się.. szczerze mówiąc, wyleciało mi to z głowy.
Urodziłabym, wychowała, kochała.. choć myślę, że ta miłość byłaby trudna.
Możliwe, że rodziłaby się w łzach nad dziecięcym łóżeczkiem. W poczuciu krzywdy, niesprawiedliwości.. ale zabić?
Nie było takiej opcji.
Dawca Życia, któremu staram się ufać, znał mnie i każde nienarodzone jeszcze dziecko, za nim w ogóle zostaliśmy poczęci. (Psalm 139;16)
Za nim pojawiły się magiczne dwie kreski na ciążowym teście, Bóg miał plan dla każdego człowieka.
Nikt nie jest tutaj z przypadku.
Dziecko Natalii również..
Nie mogę pisać o tym, że Bóg jest w centrum tego miejsca, a nie pisać o tym, że zabijanie nienarodzonych i zupełnie niewinnych dzieci jest złe, okrutne i nieludzkie.
Pan Jezus zawsze mówił wprost. Zło nazywał złem. Nigdy nie przejmował się zniesmaczonymi minami słuchających, kiedy nie wypowiadał prostych słów.
Pan Jezus potępiał grzech, nie człowieka. Człowieka kocha, daje szansę, nie obrzuca kamieniami, chociaż jako jedyny ma do tego prawo.
Ja też w nikogo nie chcę rzucać kamieniami, ale wybaczcie- nie zrozumiem. Nie polubię. Nie zaakceptuję. Nie wybiorę się na koncert.
Jak się okazało, wyznanie artystki otworzyło usta wielu kobiet w podobnej sytuacji. Nie jest sama, nie jest jedyna.
Niestety nie.
Nie czuję potrzeby hejtu, chociaż moją pierwszą reakcją była ogromna złość.
Teraz czuję żal. Żal mi tych kobiet.
Nie widziały perspektyw, nadziei, pomocy.. nie widziały siebie w nowej rzeczywistości.
Możliwe, że nie poznały źródła prawdziwej miłości, dlatego nie były wstanie kochać siebie mniej, albo pokochać to nowe, poczęte życie - bardziej..
Możliwe, że były same, a powinny być z kimś.
To motywuje mnie do jeszcze piękniejszego życia.
Do tego, żeby być tym kimś, kto poda rękę.
Chcę jeszcze głośniej mówić o Bożej miłości i o tym, że z Nim nie ma sytuacji bez wyjścia.
Że z Bogiem nawet 2 + 3 na 60 metrach można pogodzić. I niechęć do pieluch można przezwyciężyć.. albo poszukać rodziny, dla której ten tak bardzo niechciany maleńki człowiek, stanie się chcianym i kochanym najbardziej na świecie..
Wierzę, że nasz Niebiański Ojciec bierze te wszystkie dzieci, które nie miały szansy poznać świata, na swoje kolana. Trzyma je blisko swojego serca już tam, w niebie..
Wierzę, że każde jedno jest szczęśliwe i spokojne.
To moje, tak bardzo wyczekiwane i to jej, dla którego zabrakło już miejsca w mieszkaniu i w sercu..