Wolno mi wolno

21.10.16 Komentarze 0

Przyznaję, że dałam się wciągnąć w tą całą bieganinę.
W ciągły pośpiech. Wyścig mam, żon, kobiet.. w gonitwę za nie-wiadomo-czym, zupełnie nie wiadomo po co.
Żyję w przeświadczeniu, że ciągle coś muszę robić, czymś mieć ręce zajęte bez przerwy..
Jeśli siadam z kawą, to z niepokojem. Jedną nogą na wylocie..

To taki stan, w którym nawet prysznic wieczorem bierze się szybko. Mimo, że dzieci już śpią, zmywarka włączona, żadna praca na już nie czeka za drzwiami łazienki.
Ten pośpiech staje się stylem życia, zapisuje się w podświadomości..

Pewnie tak jak większość z was, jem zupę tak szybko, że parzę sobie język.
Często chodzę z kanapką w ręce po domu i krusząc na podłogę wkładam klocki do pojemników, a lalki do wózka.. zamiast usiąść i zjeść jak człowiek, a potem popić spokojnie ciepłą herbatą.
Zęby myję w sypialni. Ścielę przy tym łóżko, albo zbieram pranie z suszarki.
Ciągnę syna za rękę i prawie biegnę do szkoły chociaż wiem, że jeszcze 10 minut do dzwonka. Jeszcze zdąży przebrać buty i z kolegami się pośmiać pod klasą..
Przyspieszonym krokiem wracam do auta, szybko wyjeżdżam z parkingu i nie zauważam przy tym starszej pani z psem na smyczy. Przepraszam machnięciem ręki. Niepewnie się uśmiecham.
Też w pośpiechu.


Czasami jednak biorę Mili ze sobą i z nią do tej szkoły idziemy.
A ona, jak każde dziecko, ma swoje tempo. Swój rytm, swoje myśli i swoje zdanie- coraz częściej inne od mojego.
Dlatego najpierw wyrywa swoją małą rączkę z mojej i wolno idzie obok nas. Celebruje każdy krok na chodniku, wchodzi na mokrą trawę i podnosi sosnowe szyszki.
Podczas gdy ja poganiam Benia, ona zbiera żółte liście i kapsle od butelek. Wkłada je sobie w kieszenie i traktuje jak największe skarby. Obserwuje wrony i pochyla się nad rodziną ślimaków na płocie. Chce usiąść ze mną na ławce, choć pada. Chce śpiewać i tańczyć w kałużach na szkolnym boisku. Chce machać bratu przez szybę, posłać ostatniego buziaka.
Pozwalam jej na to i podziwiam, jak pięknie można się cieszyć zimnym, deszczowym, październikowym porankiem.

I kiedy tak na nią patrzę, to upewniłam się tylko, że to nie my jesteśmy dla dzieci, ale one są dla nas..
Potrzebujemy dzieci, żeby sobie przypominać, jak cieszyć się z małych rzeczy, tańczyć w deszczu i żyć wolniej, dokładniej, z namysłem.
Od nich się uczę, jak się zatrzymać. Dla nich codziennie się staram.
Bo kiedy, jeśli nie teraz?
Przecież teraz jest czas, żeby jak najwięcej dać im z siebie, jak najwięcej nauczyć i pokazać.
Jak najbardziej świadomie być. W ich tempie.
To jest ten czas, żeby zwolnić.


Bardzo chciałabym być kobietą, która nie żyje w ciągłym zabieganiu.
Nie chcę przegapić kolorowych liści jesienią i pierwszych krokusów wiosną.
Nie chcę iść do sypialni i nie wiedzieć, co stamtąd potrzebowałam kilka chwil wcześniej.
Nie chcę zaczynać zdania i z nadmiaru myśli nie pamiętać, co chciałam powiedzieć.
Nie chcę wychodzić z domu w dwóch różnych butach na nogach.
Nie chcę mylić terminu wizyty u dentysty.
Nie chcę iść z dziećmi na spacer i zostawiać je w tyle.. a potem poganiać, wołać, mamrotać pod nosem..
Nie chcę przebierać nogami w kolejce do kasy.
I kiedy to piszę, to sobie myślę, że chyba jednak nie dam rady tak żyć.. nie przy dzieciach, z firmą, marzeniami i wiecznie pustą lodówką.
A może ktoś nam tylko wmówił, że tak nie wolno.. że nie damy rady?
Może codziennie dajemy się wkręcić w wyścig super-ogarniętych kobiet, z domowym chlebem na stołach, nienagannym manicure i dziećmi, uwieszonymi przy nogawce firmowych skinny dżinsów..?
Może nam się tylko wydaje, że tyle musimy.. może jednak możemy lepiej i mniej planować, żeby wolniej i pełniej żyć?
Świadomie zwolnić kroku, zaczynając od dziś.


Ja wierzę, że taki był plan. Boży zamysł dla każdej z nas. Nie tylko dla tych siedzących w domach mam na pełny etat..
Spacer przez życie, z czasem na zachwyt, oddech i zbieranie jesiennych liści.
Plan doskonały.
Życie w rytmie slow.
Bo przecież biegnąc tyle można przegapić.. tyle cennych chwil nie zauważyć nawet.

Dlatego chciałabym być kobietą, matką i żoną, która odważy się pomyśleć i uwierzyć w to, że jednak wolno jej żyć.. wolno.
A nawet trzeba, żeby tych nieporadnych, niespiesznych dziecięcych kroków nie popsuć.
Nie zniszczyć w naszych dzieciach wizji rzeczywistości, jaką teraz mają w głowach. Gdzie na rozmowę i śmiech jest czas, na jedzenie kanapki dwadzieścia pięć minut..
Przy kuchennym stole.
Popijając niespiesznie ciepłą herbatą..