Być bliżej

18.8.16 Komentarze 2

Kobiety potrafią wykorzystać każdą chwilę na coś.
Mamy opanowały tę sztukę na poziomie master.

No wiecie.. idziemy umyć włosy, a przy okazji prysznic i umywalkę.
Jedną ręką myjemy zęby, drugą sortujemy pranie.
Rozmawiamy przez telefon i tylko późnym wieczorem okrywamy się kocem i siadamy na sofie.. normalnie, w trakcie każdej rozmowy przekładamy, układamy, ścieramy.. a słuchawkę podpieramy ramieniem.
Nie stoimy nad czajnikiem, aż nam się woda na herbatę zagotuje. Biegniemy rozwieszać pranie. A za godzinę nam się przypomni, że herbaty chciałyśmy się napić przecież.. a ta woda już chłodna.
Na pewno wiecie jak to jest. 
Same robicie te i tysiące innych rzeczy przy okazji, wykorzystując każdą sekundę.. jestem pewna.

Pomyślałam więc, że skoro tak dobrze nam idzie z tą wielozadaniowością, to damy radę też w innym aspekcie życia. 
Duchowym.
Wierzę, że to o wiele ważniejsze, niż umiejętność karmienia dziecka i odpisywania na maile w tym samym czasie..

Napisałam już bardzo dawno temu, jak wygląda u mnie taki zupełnie zwykły dzień od strony duchowej. Chociaż tak naprawdę nie można rozgraniczać duchowej i tej fizycznej strony naszego życia..
To się przecież musi przenikać. Te dwie sfery są ze sobą nierozerwalnie złączone.
Bóg powinien być pierwszy w godzinach naszej pracy zawodowej i podczas gotowania obiadu. W czasie spotkań z przyjaciółmi i podczas nabożeństwa w kościele.
Zawsze.
Nie możemy nagle zdecydować, że od teraz będziemy blisko Boga, a za dwie godziny zajmiemy się swoimi sprawami.. a wieczorem znowu do Boga wrócimy.
Nie ma szans. Tak się po prostu nie da, jeśli chcemy, żeby Bóg był w naszym życiu realny.
Żeby nie był tylko religią i ostatnią deską ratunku w kryzysowych chwilach.

Na początku ten napisany tekst chciałam połączyć z postem Sam na sam lub Sam na sam z Bogiem - jak zacząć?ale jakoś nie pasował.. potem zupełnie o nim zapomniałam. 

Mam nadzieję, że skoro czekał aż do dzisiaj, to pomoże wam spojrzeć na waszą codzienność z Bogiem świeżym okiem i wykorzystywać każdą chwilę, żeby być bliżej.
Bliżej Boga.


Kiedy tylko mam okazję, rano śpię z Milutką jak najdłużej. 
Nie zrywam się z budzikiem wcześniej niż pozostali. Kiedyś tak właśnie było.. chciałabym do tego wrócić, ale jeszcze nie czas.. jeszcze nie teraz.

Kiedy tylko Mili otworzy oczka, woła swoich braci.
Po chwili jesteśmy w łóżku w piątkę.
Mimo to, nadal mogę to zrobić. Mogę wołać do Boga, dziękując za kolejny poranek.
Za to, że otworzyłam oczy, i dzieci moje i mąż też. Że znowu w piątkę witamy nowy dzień. Dziękować mogę za Jego ochronę nad naszym życiem, spokojną noc i sen tylko dwa razy przerwany.
Mogę też prosić: o Jego bliskość, o siłę, cierpliwość i mądrość. O serce które kocha i otwarte szeroko oczy, które widzą dobre możliwości. I nawet o miejsce parkingowe mogę prosić. Tam, gdzie muszę coś ważnego załatwić, nigdy go nie ma..
Tak po prostu, mówię Dzień Dobry. Zauważam cud kolejnego dnia, który dla mnie obudził. Modlę się bez ciszy. Bez padania na kolana i bez złożonych rąk. Półszeptem lub w myślach. Z lekko przymkniętymi oczami i ręką głaszczącą małą główkę mojej córeczki.
Ona przegląda obok książeczki, Jaś tuli się do taty, a Benio śpiewa coś pod nosem, ozimniając mnie swoimi lodowatymi stópkami.
A ja mówię do mojego Ojca tak, jakby był obok.. bo przecież jest.
Ja wierzę, że jest.

Zaraz potem, jeszcze senna, wkraczam w codzienny rytm.
Codzienne wyzwania, codzienne obowiązki, codzienna rutyna- w dobrym tego słowa znaczeniu.
Wymieniać nie będę, bo nudzić nie chcę.. ale między tym wszystkim jest On.
Bardzo się staram, żeby był. Żeby te poranne Dzień Dobry, nie wystarczyło na cały dzień. Ja chcę więcej niż tylko Dzień Dobry i Dobrej Nocy wieczorem, dlatego uczę się zabierać ze sobą Jezusa gdziekolwiek jestem.
A jeśli wiem, że to miejsce do którego zamierzać iść, albo rzeczy, które mam w planach oglądać, nie spodobałyby się Bogu- to odpuszczam. Omijam szerokim łukiem.
Wiem, że nie warto.

Często w ciągu dnia włączam TGD albo jakiś worship i z Mili tańczymy przed lustrem. Śpiewam na cały głos. Benio i Jaś nie raz dołączają. Skaczemy, podnosimy ręce, obracamy się w kółko.. jest śmiech. Jest i skupienie w tym wszystkim. Bo kiedy tak głośno śpiewam, to myślę o czym śpiewam. Myślę, dla Kogo. 
Albo śpiewamy z dziecięcej płyty jakieś kawałki. Z pokazywaniem, a jak akurat obieram ziemniaki - to bez. Ale muzyką i śpiewem i tym tańcem też, Boga uwielbiam. Wszyscy uwielbiamy. Tak myślę.. jestem pewna, że z tego nieporadnego pląsu małej dziewczynki, tych wyciągniętych rączek w stronę nieba i cieniutkich, chłopięcych głosów, Bóg sobie chwałę odbiera.

Biblia leży czasami na stoliku w dużym pokoju, a innym razem w kuchni- między okruszkami ze śniadania i brudną od kawy łyżeczką.
Nie odkładam jej na półkę po to, żeby mi w codziennym biegu o sobie przypominała.
Żebym mogła na przykład wycierając stół- z tych okruszków właśnie- do niej zajrzeć. Przeczytać kawałek, i po jajecznicy z pomidorami, skosztować Bożego chleba.
Niech staje się tym powszednim, bez którego dnia wyobrazić sobie nie mogę.
Jeśli jakiś fragment chcę dobrze zapamiętać i często sobie przypominać, zapisuję na tablicy w kuchni. Tam przebywam najczęściej. Tam kilkanaście razy dziennie mam szansę czytać i cieszyć się Bożym żywym Słowem.

Te wszystkie codzienne chwile sklejam modlitwą.
Nie ma lepszej pory niż stanie przy desce do prasowania, albo przy zlewie. Można też na spacerze z dzieckiem, pchając wózek. Teraz taka ładna pogoda, to się wymykam często na długie spacery.
To mnie uspokaja, wycisza, daje szansę na regenerację sił i modlitwę.
Zamiast myśleć o innych ludziach, zamiast rozpamiętywać stare rozmowy, zamiast obmyślać możliwe scenariusze przyszłości, zamiast martwić się na zapas- po prostu się modlę.
Można i nastawiając pranie i podlewając kwiaty. W kolejce w Biedronce i w korku.
Gdziekolwiek.. można.
Tak zwyczajnie.
Można mówić tak, jakby był obok.. bo przecież jest.
Ja wierzę, że jest.




2 komentarze

Napisz komentarze
Anna
AUTOR
18 sierpnia 2016 19:26 skasuj

Witaj Nadia, też wierzę głęboko, że On jest bardzo blisko nas, własnie w tej codzienności. U mnie jest jeszcze podczas jazdy na rowerze, gdy rano jadę do pracy i śpiewam na głos:Duszo ma Pana chwal, i wtedy gdy podziwiam mgłę unoszącą się znad łąki w promieniach słońca, i w wietrze,który wieje mi w twarz, gdy wracam do domu, i mojej wdzięczności za wodę, gdy robię sobie pauzę w drodze i wsłuchana w ciszę piję wodę z butelki. Można by pisać i mówić o tysiącu takich obecności i stałej modlitwie, dziękczynnej, wołającej o pomoc, uwielbienia. Dużo się od Ciebie uczę:)i zawsze robi mi się tak ciepło na sercu, gdy czytam Twoje wpisy. Dziękuję:)

Odpowiedz
avatar
19 sierpnia 2016 06:54 skasuj

No to masz piękne te poranki :) z mgłą, w promieniach słońca, w ciszy.. zazdroszczę takiej drogi do pracy.

Odpowiedz
avatar