Trwać w zachwycie

18.8.18 Komentarze 12

Czasami to, co jeszcze niedawno było największym marzeniem, zaczyna przeszkadzać.
Uwiera, denerwuje, staje się źródłem naszej troski, czasami nieprzespanych nocy.

Tak. Dokładnie te same rzeczy, o które modlimy się z największą gorliwością, po jakimś czasie z kategorii cudu zostają zdegradowane do trudu.

Rzeczy powszednieją.
Zaczyna dochodzić do nas, że dobra materialne łączą się nie tylko z wygodą, ale i z odpowiedzialnością.

Czasami obecność drugiej osoby staje się normalnością. Cechy, które całkiem niedawno tak bardzo nam imponowały, zaczynają drażnić.
Uświadamiamy sobie, że udane małżeństwo to nie tylko wspólne śniadania i bezpieczne ramiona drugiej osoby, ale wysiłek i ciężka praca każdego dnia.

Wydaje nam się, że kiedy tylko wyniki będą dobre, kiedy tylko staniemy na nogi, kiedy tylko będziemy w pełni sił - to zawojujemy świat. W czasie choroby składamy sobie mnóstwo obietnic, z których rzadko wywiązujemy się tak do końca.
Z odzyskanym zdrowiem często wraca też stare nastawienie i dawne przyzwyczajenia.
A w planach był przecież nowy start i Bóg zawsze na pierwszym miejscu. Nie tylko kiedy trwoga...


O tak wiele rzeczy modlimy się miesiącami, nawet całymi latami, a potem zaczynamy nazywać je normalnością.
Przestajemy za nie dziękować. Przestajemy je nawet zauważać.

Nabieramy niezrozumiałej odwagi do tego, żeby narzekać na wysłuchane modlitwy. Robimy to bez cienia zażenowania.
Narzekamy na męża, choć żona brzmiało tak dumnie.
Na duży dom i te metry do sprzątania.
Na pracę, która była pracą marzeń jeszcze niedawno.
Na dzieci, chociaż pragnieniem największym było móc w ramionach trzymać to drobne ciałko. Przewijać, karmić, wychowywać..

Wkrada się taka pewność siebie - że mam i mieć będę. Że tak już zostanie na zawsze, że tak być musi... a musi?
Niekoniecznie.

Kiedy przestanie się nam chcieć, kiedy przestaniemy się starać, to życie do bólu znormalnieje. Wystarczy na chwilę odpuścić i zaprosić do naszego życia niezadowolenie, a codzienność zwyczajnie zacznie nam brzydnąć.
Nie będzie cudów - będą przypadki.
Nie będzie błogosławieństw, ale same odpowiedzialności.
Nie będzie radości z możliwości pracy, zostaną nam tylko bolące mięśnie i zmęczenie.
Nie będzie szczęścia ukrytego w drobiazgach. Będzie za to rutyna, znój i trud codzienności.

Czasami wystarczy przypomnieć sobie siebie samego sprzed kilku lat. Jak bardzo wtedy pragnęłaś tego, co dzisiaj już masz.
Warto sięgnąć pamięcią do tego czasu oczekiwania na cud i przypomnieć sobie własne myśli- jakie marzenia się wtedy snuło, jakie się miało wizje przyszłości.

Dobrze jest odzyskać ten zapał do wychowania nowego pokolenia, do kochania ponad wszystko i bez względu na wszystko.
Energię do działania i setki pomysłów
I do radości warto wrócić. Do tej, która sięgała zenitu, kiedy Bóg do prośby się przychylił i spełnił pragnienia naszego serca.

A ty? Pamiętasz siebie proszącą Boga o to, co dzisiaj już masz?
Czy nadal mówisz dziękuję? Czy nadal doceniasz? Czy jeszcze potrafisz trwać w spokojnym zachwycie nad swoją niezwykłą normalnością?

Obudź w sobie zapał i pracuj nad sposobem, w jaki patrzysz na swój świat, swoją rodzinę, codzienne obowiązki.
To jest praca! Jeśli chcesz trwać w zachwycie, musisz to pragnienie odnawiać w sobie każdego dnia.
Ja muszę na pewno. Muszę, bo pierwsza jestem ta winna zapominania.
Kiedy tylko w rękach ściskam wysłuchaną modlitwę, bardzo szybko się przyzwyczajam. Cuda mi normalnieją, a potem znowu zaczynam marzyć o czymś innym, pragnąć następnej rzeczy mając nadzieję, że właśnie to coś przyniesie mi chwilę zachwytu i szczęścia, z którym tak mi dobrze.
I wiem, że uśmiechasz się teraz pod nosem, bo masz podobnie. Wiem, że nie jestem w tym sama.

Dlatego tak się modlę gorąco do Ojca, żebym nie zapomniała od Kogo mam to wszystko co mam i że to wszystko tak naprawdę JEST wszystkim.
Wszystkim, czego potrzebuję do życia i do trwania przy Bogu.

Proszę też, żebym potrafiła trwać w zachwycie. Nie zachwycić się od czasu do czasu, ale trwać z nim codziennie.
Codziennie nie wierzyć, że na wyciągnięcie ręki mam raj, o którym po cichu marzyłam tyle lat. Że na randkę z Mężem mogę pojechać nad morze i jego brzegiem spacerować godzinami.
Żebym tylko nie zapomniała jak bardzo to wszystko było niemożliwe, jak bardzo za trudne, jak bardzo poza naszym zasięgiem.. a jednak jest. Bo Bóg jest dobry.
Żebym tylko nigdy nie marudziła że wiocha, że daleko od miasta, a do kina i sklepu kilometry niezliczone..
Żeby tylko nie zaczęły mnie denerwować te krowy, które rano i wieczorem blokują nam drogę.
Żeby tylko kurz z wiejskiej drogi nie zaczął mi przeszkadzać. Żebym tylko nie zapomniała o uśmiechu ścierając go z parapetów kilkanaście razy w tygodniu.



Żeby tylko trwać w zachwycie nad Panem i Bogiem mojego życia.
Nad Jego pięknem i nieskończoną miłością.
Nad łaską, która jest tak niepojęta.
Nad ochroną, której do końca nie rozumiem.
Nad dobrocią doświadczaną każdego dnia.

Żeby tylko trwać w zachwycie nad cudem zbawienia, nad modlitwami wysłuchanymi, nad marzeniami, które stały się rzeczywistością.

Żeby tylko trwać w zachwycie nad życiem. Z jego wyzwaniami, trudami i troskami... bo to przecież nieodłączna część życia po tej stronie wieczności.

Tego zachwytu i trwania w nim codziennie życzę sobie i Wam, moi Drodzy, też go życzę.





12 komentarze

Napisz komentarze
Anonimowy
AUTOR
18 sierpnia 2018 12:19 skasuj

W punkt :)

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
19 sierpnia 2018 15:25 skasuj

Bardzo się cieszę że wróciłaś do regularnego pisania. Twoje teksty dają to myślenia. Szczerze dziękuję

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
19 sierpnia 2018 15:53 skasuj

Dziękuję ��

Odpowiedz
avatar
Magdalena
AUTOR
23 sierpnia 2018 07:31 skasuj

Ja też się cieszę, że pojawiają się znów posty, kopiuję sobie fragmenty Twoich przemyśleń, do mojego zeszytu z mądrymi cytatami, żeby do nich wracać:)
pozdrawiam serdecznie
Magda

Odpowiedz
avatar
Joanna
AUTOR
23 sierpnia 2018 09:39 skasuj

Tak, mam dokładnie tak samo 😊 pozdrawiam ciepło.

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
29 sierpnia 2018 23:20 skasuj

Pięknie napisane !
Tego potrzebowałam !!!

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
31 sierpnia 2018 10:48 skasuj

Droga Nadio, a ja dzisiaj przy wieczornej modlitwie poproszę Boga za to, żeby dał Ci sił do dalszego pisania tego bloga. Kolejny raz łzy w moich oczach, kolejny raz zburzone moje niewłaściwe nastawienie do życia. Mam tak dużo. A tak mało to doceniam. Trzeba podnieść się z tego. Dziękuję Nadio
pozdrawiam stała bywalczyni Magdalena

Odpowiedz
avatar
1 września 2018 11:35 skasuj

Dziękuję Ci Magda za modlitwę i ciepłe słowa. To dużo dla mnie znaczy.
Uściski!

Odpowiedz
avatar
1 września 2018 11:38 skasuj

Dziękuje! Jakie to miłe ;)

Odpowiedz
avatar
1 września 2018 11:39 skasuj

No nie wiem jeszcze na ile będą regularne... ale robię co w mojej mocy ;)

Odpowiedz
avatar