Piątek

17.2.17 Komentarze 3

Obudziła się wcześnie.
Wzięła moją twarz w swoje małe, ciepłe rączki i wyszeptała: kocham cię, kocham cię, kocham cię mamusia..
Potem obróciła się w stronę Taty i zaczęła poranny rytuał wtulania z cichutkim: Tatuś, Mili obudziła. Kocham cię, kocham cię, kocham cię..


Piątek.
Słońca brak, temperatura na plusie i smog.
Umyłam zęby, pościeliłam łóżko, pranie zdążyłam wstawić i po śniadaniu w miarę sprzątnąć.. pierogi na obiad rozmrażają się na blacie.
Dzisiaj będą ruskie.

Z piwnicy przyniosłam wiśniowy sok. Domowy, pachnący latem, pyszny.. bo tyle zawsze na zimę narobię dżemów, kompotów, ogórków, a tylko ten sok potem pijemy.
Do herbaty najlepszy.

Chłopcy kłócą się o klocki lego, Mili znowu wspina się po schodach, a w tle słychać ulubioną piosenkę Benia. Cała trójka głośno śpiewa refren.
Rozpływam się. To jedna z tych chwil, które trzeba łapać garściami.. tak, jakby można było to zrobić na zapas, na kiedyś, kiedy w piątek włączę radio do śniadania i nikt nie będzie mi już śpiewał.


Powoli dopijam herbatę z tym sokiem pachnącym latem i myślę, że za kilka lat.. że za kilka lat to już będzie zupełnie inaczej.
Dwa światy.
Mój świat i ich świat.
A może nawet cztery. Mój i Męża mojego, Benia, Jasia i Milenki. Wtedy, to już chyba Mileny.

Ciągle blisko mojego serca, bo przecież ich mamą będę nadal, ale już zupełnie inaczej.
Już nie tak, jak dzisiaj.


Jeszcze dzisiaj, do pełni szczęścia potrzeba Jej tylko mojego ciepła, wspólnego czytania książek i zasypiania na moim policzku.
Jeszcze dzisiaj, mogę Jej to wszystko dać. Bo cała jest moja. Taka pachnąca dzidziusiem tylko moja.
Do rozpieszczania, całowania i przytulania bez opamiętania.

Jeszcze dzisiaj, na środku pokoju stoi tajna baza z koca i czterech krzeseł, a Benio w tej bazie planuje zawojować świat.
Jeszcze dzisiaj wierzę, że Mu się uda. Z taką pewnością te plany w głowie układa, co ważniejsze myśli zapisuje..
Podziwiam Go zza drzwi.


W ten niepozorny piątek, Jaś skacze z radości z powodu jakiegoś drobiazgu, którego większość z nas nawet by nie zauważyła.
Póki co, świat nie zdążył odebrać Mu radości z małych rzeczy. W sumie małe, dla niego nie istnieje.
Jeszcze wszystko jest tak bardzo ważne. Każdy kamyk i patyk - wręcz bezcenne.

Jeszcze dzisiaj mogę wymagać pościelonego łóżka i zmiany skarpetek.
Mogę pogrozić palcem, kiedy dokucza bratu i zabronić.. cokolwiek mogę zabronić, a On słuchać musi.
Kiedyś posłucha mojej rady, albo i nie.. nic nie będzie już musiał. Na egzamin go siłą nie zaciągnę, ani do roboty, i do kościoła też nie.
Nie poczytam Mu Biblii na dobranoc jak teraz.
Co przed snem będzie czytał, zdecyduje sam.
Mogę tylko modlić się o to, żeby nasz dzisiejszy nawyk, stał się potrzebą Jego serca w przyszłości.

Ciągle jeszcze mogę planować, zabierać na lody i na plac zabaw po lekcjach. Mogę wpakować ich do auta i pojechać na kulki. Znowu za to podziękują w czasie wieczornej modlitwy, a ja na chwilę poczuję, że jednak robię coś dobrze.
Możemy grać w gry i układać puzzle bez końca.
Możemy rano wygrzewać się w łóżku, bo jeszcze im nie wstyd przychodzić do nas skoro świt. Wtulać się, opowiadać sny..
Jeszcze nie.


Jeszcze dzisiaj mogę. Jeszcze mam szansę. Jeszcze mam czas.
Jeszcze mi nie dorośli.

Mam świadomość, że za jakiś czas, piątki będą wyglądać zupełnie inaczej.

Może wpadnie do domu jak burza, krzyknie cześć mama i zatrzaśnie za sobą drzwi pokoju. Włączy muzę, posiedzi na fejsie, a potem uczyć się będzie do kolokwium. Nasze dzisiejsze rozmowy o wszystkim, zastąpią rozmowy z kumplami na ławce w parku.
Zaczną pukać do naszej sypialni, chodzić do kina na filmy i spać do dwunastej w wakacje.

Za jakiś czas rozbiję dwa kotlety, obiorę kilka ziemniaków i odkręcę słoik z buraczkami dla naszej dwójki. Albo wyjdziemy gdzieś na miasto, zapłacimy za dwie porcje..
Bo jeden zje u kumpla, drugi będzie w innym mieście studiował, a Mili.. Mili wróci dopiero na kolację.


Jego ramiona zastąpią moje. Wciąż będę ważna, ale On ważny inaczej..
Spotkają się pod starym dębem przy cmentarzu, albo przyjedzie po Nią pod dom. Powie nieśmiało  Dzień Dobry  i wyjdą, trzymając się mocno za ręce.

A ja wiem, że wtedy na pewno popłyną mi łzy.
Bo to właśnie ten inny świat, tylko Jej świat, do którego może mnie wpuścić.. ale wcale przecież nie musi.
Jeszcze dzisiaj mogę budować Jej zaufanie, przyjaźń i okazywać miłość bez warunków.
I dzisiejszego dnia nie chcę bagatelizować właśnie po to, żeby w piątek, który przyjdzie za ileś tam lat, mogła przyjść i opowiedzieć mi o tym swoim chłopaku z uśmiechem na ustach. Doradzić się, pożalić..
Jeszcze dzisiaj mogę zrobić wszystko, żeby jednak te drzwi swojego świata mi uchyliła, kiedy dorośnie.


Jaś powiedział mi rano, że dzisiaj jest Jego najlepszy dzień w życiu.
A to dlatego, że zaplanował piec ze mną ciastka, zagrać w zagadki i czytać książki.
Kropka.
Tak mnie to rozczuliło, że Jego najlepszy dzień w życiu, to będzie piątek z mamą w domu i z tym wszystkim, co z mamą można robić..

Dlatego zanim te piątki będą inne. Takie jakieś ciche i puste. Już mniej nasze - a bardziej ich, to nie mogę pozwolić, żeby się te dzisiejsze, z kłótnią o lego w tle, marnowały..
Ty też nie pozwól.


3 komentarze

Napisz komentarze
Magdalena
AUTOR
17 lutego 2017 21:54 skasuj

Też nie pozwolę! Masz świętą rację, aż wyrzuty sumienia mam, że dziś moją córcię okrzyczałam o byle co... ale jutro przypomnę sobie twój post i się opanuję:)
pozdrawiam ciepło:)

Odpowiedz
avatar
basja
AUTOR
17 lutego 2017 23:13 skasuj

też sobie co rano o tym przypominam, by nie zmarnować dnia dzisiejszego :)

Odpowiedz
avatar
18 lutego 2017 11:18 skasuj

.. bo więcej nie mamy. Tylko dzisiaj.

Odpowiedz
avatar