Spokojniej

28.1.17 Komentarze 9

Tak się człowiek nie raz zdenerwuje, że aż potem wstyd.
O pierdoły się szarpie, pięści zaciska, sztućce ostentacyjnie do zlewu wrzuca..  i nawet się zdarzy, że drzwiami walnie jak przedszkolak ..
No i normalnie wszystkim by nagadał! Każdemu, kto się tylko nawinie.
Wtedy dzieci przeszkadzają. Mąż przeszkadza. Brak męża też.
Hałas, śmiech, muzyka i cisza.
Błoto na wycieraczce i piąty brudny kubek na stole, choć zmywarka pusta.
Głupoty takie potrafią tak dzień popsuć, że zamiast żyć, to męczysz każdą godzinę.
Byle do wieczora.

Ja też tak mam. Nieraz cały dzień o coś mi chodzi.. bardzo mocno mi chodzi.
Najczęściej przez głupoty, żadne tam ważne sprawy..
Ale.. szkoda mi czasu.
I chyba się  starzeję, albo co najmniej na jakiś inny poziom życia wkroczyłam, bo szkoda mi życia na te nerwy, napięcia i fochy..


Dlatego kiedy przychodzi wieczór, a dzieci wykąpane leżą w łóżkach, mam chwilę.
Robię wtedy taki szybki przegląd dnia. Przede wszystkim dla siebie.
Kilka minut zajmuje, a może zdziałać cuda..

Jeśli coś wyprowadziło mnie z równowagi, sprawiło, że krzyknęłam, powiedziałam za dużo, chodziłam rozdrażniona. Jeśli brakowało mi radości, albo wdzięczności, albo cierpliwości i dobrego słowa dla innych.. a może wszystkiego na raz, to pytam siebie:  dlaczego?
Szukam powodu, bo większość tych nerwów, zupełnie przecież niepotrzebnych, ma jakieś swoje źródło. Od czegoś się zaczyna ten potok negatywnych myśli, słów, podniesiony głos i narzekanie, że już dłużej nie wytrzymasz, że już masz dosyć, że zawsze to samo..
To zaciskanie pięści, gdzieś ma swój początek.

Kiedy już znajdę odpowiedź to planuję, co dalej. Co z tą moją wiedzą zrobię.
Co mogę lepiej poukładać i zorganizować, czego unikać i zupełnie wykreślić z kalendarza.
Wszystko po to, żeby tych nerwów jutro mogło być mniej.
Bo wiesz.. można myśleć całe wieczory. Analizować godzinami, obiecywać sobie poprawę, ale bez wniosków i konkretnego działania, to będzie stracony czas..

Wyrzucam z naszej codzienności wszystko, co wyprowadza mnie z równowagi, co wywołuje złość, zabiera mi radość i wewnętrzny pokój.
Częściej mówię nie. Mniej wymagam od siebie i bliskich.
Pozwalam sobie na więcej swobody.
I ku mojemu zdziwieniu, świat się nie kończy.. nic się nie wali.
Nikt nie cierpi, a wszyscy korzystamy.

To jest proste. Prostsze, niż myślałam.
Podam kilka przykładów, takich z życia wziętych. Wcale nie wymyślonych na potrzebę posta. Po prostu życie.
Moje.


Wreszcie naprawdę wierzę, że mam wartość w Bożych oczach. Nareszcie widzę też prawdziwą wartość w byciu mamą. Nie muszę nadrabiać wszystkim innym, żeby czuć się lepiej sama ze sobą. To  nadrabianie zawsze wprowadzało mnóstwo chaosu w nasze życie. Było powodem wielu  słabych momentów.. 
Teraz skupiam się na niewielu rzeczach, dosłownie kilku.. Koncentruję się na tak zwanych  priorytetach.
Przestałam tylko o nich gadać. Staram się nimi żyć.
To pomaga mi być spokojniejszą.

Obiad, a raczej jego brak.
Brak pomysłu, brak planu, zakupów i płaczące dziecko pod nogami- zmęczone, chore, albo takie, które ma zły dzień i najzwyczajniej w świecie chce mamę.. bo zabawa bez niej, to nie zabawa przecież.. I nic, absolutnie nic w tym dniu bez mamy, nie ma najmniejszego sensu.
Ten zestaw jest najczęstszym powodem moich nerwów na wszystko i wszystkich w zasięgu wzroku.
Dlatego od kiedy w końcu to zauważyłam, staram się planować z wyprzedzeniem i mieć w lodówce to, czego potrzebuję. To jest podstawa, na którą mam wpływ.
To pomaga mi być spokojniejszą.

Mam też wpływ na to, że nie piszę przy dzieciach. Staram się nie otwierać przy nich komputera, nie pracować, kiedy wymagają i potrzebują mojej uwagi.
To jest nasz czas.
Nauczyłam się, że jeśli im go zabieram, to zaczynają się kłócić, bić, marudzić.. ja i tak nie mogę pracować, a dodatkowo tracę cierpliwość.
Od kiedy piszę bez dzieci w pobliżu, bardzo dużo się zmieniło.
To pomaga mi być spokojniejszą.

Jeśli o siódmej rano denerwuje mnie nieposprzątana po kolacji kuchnia- sprzątam ją wieczorem, a rano mam wolną głowę. Wchodzę i robię śniadanie. Nie muszę najpierw zmywać sterty naczyń, ścierać okruchów ze stołu, zamiatać podłogi..
To pomaga mi być spokojniejszą.

Często denerwowałam się na chłopców, którzy zachowywali się głośno kiedy spała Milenka.
Próbowałam zajmować im jakoś czas, ale najczęściej i tak kończyło się bitwą.
Dlatego w tym czasie zaczęłam im puszczać bajki. Bez wyrzutów sumienia.
Zawsze walczyłam ze sobą, ze swoją głupią ambicją.. w końcu przestałam.
Oglądają bajki kiedy Milenka śpi w dzień. Jest zupełnie cicho, a ja, w tej zupełnej ciszy, obieram ziemniaki na obiad.
To pomaga mi być spokojniejszą.


To tylko kilka rzeczy, które przychodzą mi do głowy. A jest tego dużo, dużo więcej..
Może nie odkryłam niczego szczególnego, ale to, czego sama się ostatnio uczę, to piszę.. może komuś pomoże i oczy otworzy. Ułatwi..

I pamiętaj, że kluczem do sukcesu jesteś Ty. Ty sama!
Ty decydujesz. Ty planujesz swoje dni. Ty zapełniasz kalendarz.. i tylko Ty możesz zdecydować o tym, żeby pewne rzeczy z niego wykreślić.
Ty wiesz co można poprawić, co lepiej zaplanować, a gdzie po prostu odpuścić..
Wiele, naprawdę bardzo wiele możemy zmienić w swojej codzienności na lepsze.
Na spokojniejsze.

Dlatego kiedy już ochłoniesz, uspokoisz myśli, ulubioną herbatę zaparzysz.. to spróbuj. Usiądź wygodnie i pomyśl na chwilę.
Zadaj sobie pytanie  dlaczego?
Czasami źródło problemu leży zupełnie gdzie indziej, niż myślisz.

Jeśli cię gary w zlewie rano denerwują, to je wieczorem umyj.
Jeśli niedospana chodzisz bez przerwy, to idź spać wcześniej. Odmów sobie tego filmu, seriali, nie odpisuj na maile do późnej nocy.. i tak kilka dni pod rząd. Aż w końcu poczujesz różnicę.
Jeśli poranki są nerwowe, może wcześniej rano zaczniesz wstawać? O dziesięć minut chociaż.. może ubranie dzień wcześniej sobie i dzieciom przygotujesz, żeby rano z żelazkiem nie biegać..?
To jest proste. Prostsze niż myślisz.
To może pomóc Ci być spokojniejszą.

Wiem, że jeśli tylko będziesz chciała, to znajdziesz nie jeden powód niepotrzebnego napięcia.
A jeśli uda ci się wpleść do codzienności to coś, dzięki czemu nie dopuścisz do tych bezsensownych nerwów, to wygrasz lepsze życie.
Wygrasz więcej spokojnych dni.

Zrób to przede wszystkim dla siebie.
Kilka minut to zajmuje, a może zdziałać cuda..


9 komentarze

Napisz komentarze
Oli
AUTOR
30 stycznia 2017 10:03 skasuj

Niedawno to pisałaś ale powtorzę za Tobą: mniej, wolniej, łatwiej, prościej.. Po prostu "spokojnej".Bardzo mi te słowa utkwiły w pamięć. I rzeczywiście są rzeczy, które możemy usprawnić w, naszej codzienności, które zwyczajnie nam pomogą. Mi, częściej przydałoby się pamiętać o zapasach w domu, bo to jest również sprawa, która potrafi mi zepsuć samopoczucie.. Jednak czasem sprawy tak się nawarstwiają, że trudno nam zapanować nad czymkolwiek.. Właśnie nam. Ja zazwyczaj w takich chwilach wołam o pomoc Tego, który może wszystko. On potrafi prawdziwie zapanować nad naszą sytuacja! Ja pasuję, przestaję być samowystarczalna i zaczyna działać Bóg! To znana, prosta, ale niezawodna zasada. Wtedy w moim życiu mniej rozczarowań samą sobą, mniej złości i tych wszystkich niepotrzebnych uniesień...

Odpowiedz
avatar
30 stycznia 2017 13:17 skasuj

Masz 100% racji. Czasami jest wszystkiego za dużo i trudno nad tym zapanować. I tak.. wołanie do Boga jest zawsze odpowiedzią na wszystkie nasze nieudane próby ulepsza rzeczywistości. I to wołanie w uwielbieniu, kiedy się jednak udaje.. :)

Odpowiedz
avatar
Oli
AUTOR
30 stycznia 2017 14:50 skasuj

O tak! Wtedy jakby namacalnie czujesz obecność Bożą w życiu, to jest niesamowite! :))Pozdrawiam Bożym Pokojem!

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
1 lutego 2017 12:21 skasuj

To ja dodam coś od siebie, bo temat jest mi dość bliski, niestety.. Nie jest łatwo się przyznać, ale mam problem z nerwowością, ze złością, unoszeniem się z powodu błahych rzeczy. Dziwne to, bo dotąd byłam raczej spokojną osobą i z zewnątrz pewnie nadal na taką wyglądam, ale odkąd zostałam mamą widzę, że mam z tym problem.
Jednak walczę ze sobą, z moimi słabościami, w modlitwie i ze Słowem Bożym, w codziennym ustawianiu priorytetów, w podejmowaniu pewnych praktycznych kroków, żeby było spokojniej.

A tak konkretnie co mi pomogło/pomaga:
- karteczki z wypisanymi wersetami na lodówce: „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają.” Efezjan 4:29 oraz „Ale teraz odrzućcie i wy to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, bluźnierstwo i nieprzyzwoite słowa z ust waszych. Przeto przyobleczcie się jako wybrani Boży święci i umiłowani w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość.” Kolosan 3:8,12
Niby takie znane wersety, ale jak się je ma często przed oczami, to jakoś człowiek bardziej o tym myśli i się pilnuje
- kwestie obiadu – ta sprawa rzeczywiście potrafi często powodować niepotrzebną nerwowość. Ja po wielu latach wypracowania strategii myślę, że odniosłam pewien sukces w tej dziedzinie. U mnie teraz zawsze jest dokładne planowanie posiłków na cały tydzień, zakupy większe spożywcze raz w tygodniu, zapasy w spiżarce i w zamrażalce na gorszy dzień (polecam bloga http://zorganizowanydom.blogspot.com/ , fajne pomysły na dania do zamrożenia)
- ubrania dla dzieci, zwłaszcza skarpetki i majtki oraz materiałowe chusteczki do nosa w odpowiednio dużej ilości
- nie włączanie komputera do południa – niestety nie zawsze mi się to udaje, ale widzę ogromną różnicę w tym jak wygląda mój dzień, kiedy decyduje się zamiast bezproduktywnego przeglądania netu, zacząć dzień od ogarnięcia domu przy włączonej muzyce chrześcijańskiej (co ciekawe dziecko mniej mi wtedy przeszkadza i mniej domaga się mojej uwagi, niż gdy siedzę przed komputerem), a potem jak mała zaśnie jestem spokojniejsza, bardziej gotowa i chętna by zrobić sobie cichy czas. Ten wybór ogromnie wpływa na atmosferę naszego domu, ale też różne inne sprawy, relacje z ludźmi.
Dobrze też zanim włączymy komputer napisać sobie, do czego konkretnie jest mi potrzebny, co muszę załatwić, na jakie strony wejść. Przez to unika się marnowania czasu i zaniedbań w domu, które są powodem nerwowości.
- wymienna opieka nad dziećmi – nawet jeśli nie dysponujemy chętnymi ciociami, czy dziadkami do pomocy można popołudniami wymieniać się w opiece z mężem (na przykład każdy ma 1,5 godz dla siebie i robi co chce). U nas to bardzo się sprawdza, mam na dole pokój z maszyną do szycia, gdzie mogę na chwilę odpocząć od dzieci, a jeśli jest bardzo źle, to wychodzę z domu.
- pisanie pamiętnika – ja opisuje nasze rodzinne i małżeńskie kłótnie. Potem analizuje i wyciągam wnioski: o co się najczęściej kłócimy, co jest powodem moich wybuchów i jak konkretnie można to zmienić. Dla mnie to bardzo pomocne i praktyczne. Dzięki tym zapiskom dowiedziałam się np. że często kłócimy się w niedzielę, kiedy z jakiegoś powodu nie idziemy do kościoła bo np. dziecko chore. A potem okazuje się, że wszyscy się drażnimy i działamy sobie na nerwy. Więc lepiej już niech jedno z nas pójdzie i skorzysta, a drugie zajmie się dziećmi.
- modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa
Przepraszam za rozpisanie się, ale chyba nie potrafię krótko pisać..

Pozdrowienia Nadiu!
Monika

Odpowiedz
avatar
1 lutego 2017 22:58 skasuj

Ja też chyba nie potrafię ;) Dziękuję, dziękuję, dziękuję!! za tyle cennych rad :)

Odpowiedz
avatar
basja
AUTOR
1 lutego 2017 23:21 skasuj

Ale fajny blog! Trafiłam tu dzięki Izie z Domowego Zakątka i chyba będe jej długo dziękować :)
Do tyłu w czytaniu jeszcze daleko nie doszłam, ale nadrobię :)
Mnie ostatnio bardzo rusza moja nerwowość, nieadekwatne do sytuacji wybuch, nadmiar słów.... w moim przypadku przede wszystkim jednak to chyba zbyt mało modlitwy i przebywania ze Słowem, że za mało się karmię dobrem, pięknem, radością - a jak się mało karmię to jak mogę to przekazywać dalej...
To mój cel główny na ten rok - wypełnić swój dzban miłością, dobrem, pięknem..

pozdrowienia serdeczne ślę!
Basia

Odpowiedz
avatar
Julia6
AUTOR
2 lutego 2017 20:40 skasuj

Również trafiłam tutaj dzięki Izie z Domowego Zakątka. Czytając posta jakbym czytała o sobie... zostaję tutaj na dłużej.

Odpowiedz
avatar
4 lutego 2017 17:54 skasuj

Cieszę się, że zostajesz ;)

Odpowiedz
avatar