Mam na imię ...

17.11.16 Komentarze 2

Są takie myśli, które czasami po prostu przychodzą.
Wracają kiedy nikt nie patrzy, nieśmiało próbując rozgościć się w naszym życiu choć na kilka chwil.
Przychodzą wtedy, kiedy nikt nie przeszkadza. Nie woła, że ulubionego autka znaleźć nie może, nie prosi o wodę, nie zadaje pytań, nie wymaga uwagi i buziaka w odrapane kolano.
Wtedy możemy sobie tak po prostu w spokoju pomarzyć..


Te myśli na przykład w środku nocy potrafią przyjść. Kiedy obudzone bzyczeniem komara wstajemy, żeby przykryć kołderką małe stópki. I zasnąć z powrotem za nic w świecie nie potrafimy.. i kiedy deszcz tak spokojnie stuka o szyby.
Przychodzą też podczas tych kilku cennych minut pod prysznicem albo na spacerze z dziećmi. I w samochodzie też. W drodze do pracy, do której nie chciało nam się zrywać o piątej.

Wtedy wyobrażamy sobie jakby to nasze życie wyglądało, gdybyśmy jednak spróbowały. Jakby mogło być cudownie, gdyby się udało.
I nawet sobie w głowie zaczynamy plan cały układać- co, jak, gdzie i kiedy.. jak to wszystko można by było z wychowaniem dzieci pogodzić, z domem, pracą i ogródkiem. Żeby dalej ciepły obiad na stole codziennie mógł być i ciasto drożdżowe w soboty.. choć to ciasto można by było pominąć..
A wszystko po to jedynie, żeby zaraz zapomnieć. Wrócić do swojego kalendarza, swoich niecierpiących zwłoki spraw i żyć życie jak co dzień.
Bez rewolucji, bez najdrobniejszych nawet zmian, które przybliżyć by nas mogły do realizacji tych pięknych myśli, które marzeniami są nazywane.
A zmiany te przecież tak dokładnie są przemyślane, nie jeden już raz. I wydaje się nawet, że wszystko mogłoby dobrze zadziałać, a jednak tak bardzo brakuje odwagi, czasu, może i wsparcia.. odrobiny zrozumienia.

Dlatego dla tych marzeń znajdujemy miejsce na ostatniej pozycji listy postanowień noworocznych. Pełne zapału, chcemy rzeczywistość swoją odrobinę ubarwić i biec jednak za tymi skrytymi pragnieniami. Ale mija styczeń, potem luty i marzec.. aż w końcu budzimy się w listopadzie pełne żalu, że znowu nic z tych marzeń nie wyszło.
A one uparcie wracają, kiedy siedzimy wieczorami w fotelu pod ciepłym kocem, z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach..


Niektóre z nas marzą, żeby książkę napisać, stworzyć bloga, albo nauczyć się szyć.
Może któraś zawsze chciała otworzyć kawiarnię, organizować spotkania dla samotnych mam, schudnąć i lepiej się poczuć ze sobą.
Pobiec w maratonie, zrobić doktorat, mieć więcej czasu dla dzieci, zrobić kurs fotografii..
Jedne marzą odważniej i bardziej, a drugie te swoje marzenia mają całkiem przyziemne.
Każda z nas marzy inaczej, ale większość z nas te myśli czasami nachodzą.. bo wiemy, że jest coś więcej.
Myślimy o tym każdej bezsennej nocy.
Coś, co Bóg włożył głęboko w nasze serca.
Coś, czym nas obdarzył i co wpisane było w nasze życie jeszcze przed narodzeniem.
Coś, co może sprawić, że codzienność stanie się jeszcze pełniejsza i piękniejsza.
Coś, co będzie radością i błogosławieństwem dla innych.

Ostatnio jedna z was napisała mi, że ma marzenia i chciałaby je realizować, ale czuje, że nie może.
Wszyscy wokoło podcinają jej skrzydła. Tłumią apetyt na więcej.. na to coś, co na razie tylko w myślach przychodzi nieśmiało, kiedy nikt nie patrzy..
Wmawiają jej, że nie powinna.
Nie- bo jest mamą.
Ma dwóch wspaniałych synów i nic jej do szczęścia nie może przecież brakować. Bo dzieci są zdrowe, bo mądre są i tylko czasami się kłócą. Niewysapana chodzi, ale to jedyny problem i z tego ma się cieszyć, a nie tam.. marzyć o głupotach.
A ona piękne ma marzenia. Oprócz tych matczynych, oczywistych - o zdrowie dzieci i ich świetlaną przyszłość- ma też inne. Całkiem swoje.
Ona marzy jak Dorota, a nie jak mama.
Bo na imię ma Dorota, a nie mama.. a już prawie o tym zapomniała, bo całe dnie właśnie mama ją nazywają.
Dorota marzy o własnym domu. Niekoniecznie białym, niekoniecznie z ogródkiem.. byle prąd był i ciepło zimą.
Marzy o wyjeździe do Zakopanego. Nie do Grecji, nie do Ameryki.. do Zakopanego.
Marzy o własnej firmie. O tym, żeby otworzyć salę zabaw dla dzieci i organizować dzieciom urodziny jak z bajki. Bo potrafi to robić, bo pomysłów ma mnóstwo, bo dzieci kocha- nie tylko te swoje.
Marzy, żeby coś robić dla innych. Coś dobrego. Bezinteresownie dawać coś więcej niż dobre słowo. Pomagać tym, którzy pomocy potrzebują.
Może gdyby tak te marzenia wpisała na listę ważnych spraw. Gdyby zdobyła się na odwagę i zrobiła pierwsze kroki w ich kierunku, to dziś inaczej by jej życie wyglądało. Inaczej by o sobie myślała. Inaczej postrzegała swoją wartość, tak przecież wielką w Bożych oczach.
Może nie borykałaby się z żalem, niezrozumiałym wewnętrznym smutkiem i depresją.


A ja mam na imię Nadia i nie chcę zapomnieć mojego imienia.. choć nazywanie mnie mamą to dla mnie ogromny przywilej i zaszczyt. Radość niewysłowiona..
Jestem przede wszystkim mamą, ale nie jedynie mamą.
Mnie też nachodzą te myśli nocami, bo ja też mam marzenia. Pozwalam sobie na nie i rozmyślam o nich kiedy dzieci spokojnie śpią, a ja kolację dojadam, i nad kubkiem kawy w sobotnie popołudnie rozmyślam..
Nie daję tym myślom uciec. Noszę je w sobie codziennie bo wiem, że jest coś więcej. Że może być coś jeszcze.
I chociaż mamą kocham być najbardziej na świecie, choć kocham nasze wspólne spacery, dorosłe rozmowy, czytanie książek, całowanie gołych stópek, śmiech do utraty tchu.. i mnóstwo innych rzeczy związanych z macierzyństwem też kocham, to jednak uwielbiam też siadać do komputera i pisać. Sprawia mi radość dzielenie się Bogiem w ten sposób.
I kiedy wstaję z tą kawą w dłoniach od kuchennego stołu to tylko po to, żeby zrobić kolejny krok do przodu. W stronę marzeń.
Czasami to krok milowy, innym razem tak drobny, że trudno jest dostrzec postępy.. ale idę.

Twoja pasja nie jest przypadkiem- jest twoim powołaniem.
To jest to coś, czym możesz zmieniać rzeczywistość.
Twoje marzenia mają znaczenie! Nie odkładaj ich w nieskończoność.
Odważ się marzyć z Bogiem.
Nie musisz znać wszystkich odpowiedzi już teraz.. zaufaj Mu w małych i wielkich sprawach i patrz jak działa.

A kiedy znowu te myśli przyjdą, pozwól im zostać na dobre.
Pozwól im rozsiąść się wygodnie, rozgościć, rozpakować walizki.
Dzięki temu nie zapomnisz, jak masz na imię naprawdę.






2 komentarze

Napisz komentarze