Tylko dla odważnych

23.8.16 Komentarze 2

Jest na świecie kilka rzeczy, które szczerze podziwiam.
Są pewne postawy i zachowania ludzi, dla których mam ogromny szacunek.
Biję brawo całą sobą i inspiruję się do dobrego.

Jedną z takich rzeczy zawsze była i nadal jest- edukacja domowa.
Alternatywa do tradycyjnego systemu edukacji. Alternatywa tylko dla odważnych.
Kiedy przeglądałam blogi amerykańskich mam, które podjęły to wyzwanie, nie mogłam się nadziwić. Szczególnie, kiedy uczyły nie raz troje, czworo, a nawet sześcioro dzieci na raz..
Jak one to robią?!

Od kiedy powstał ten blog, chciałam poruszyć ten temat. Mimo, że dosyć kontrowersyjny, wydaje mi się być bardzo istotny, szczególnie w tak trudnych moralnie czasach..
To nie jakiś wymysł przewrażliwionych rodziców.
To nie próba wychowania odmieńców nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie.
To nie krzywdzenie dzieci.
Tak mówią.. zazwyczaj ci, którzy nigdy nie potrafiliby oddać z siebie tyle, co oddają te kobiety każdego dnia. Codziennie, żmudnie, bez wymówek..

W Polsce coraz więcej rodzin decyduje się na taki sposób edukacji swoich dzieci. Niestety, wiedza większości rodziców w tym zakresie jest niewielka. Niektórzy nie wiedzą nawet, że również w naszym kraju można zdecydować o samodzielnym nauczaniu własnych dzieci.
O tym nie dowiesz się z telewizji. Trzeba dosłownie dokopywać się do informacji..

Stwierdziłam, że najlepiej jest szukać u źródła.
Potrzebowałam kogoś, kto podjął się tej ciężkiej i odpowiedzialnej pracy. Kto wie o wszystkich jej wadach i zaletach, bo jest częścią jego życia. Kto przeszedł całą masę formalności i usłyszał niejeden uszczypliwy komentarz, a jednak.. nie ugiął się pomimo trudności.
Potrzebowałam kogoś, kto idzie przez życie z Bogiem.
Na pierwszym miejscu.

Wtedy Pan Bóg posłał mi Alicję.
Niesamowitą, Bożą kobietę. Mamę sześciorga dzieci (!!!).
Zgodziła się napisać dla nas tekst(y), które są inspirowane życiem, jej codziennością i cudami, które dzięki swojemu poświęceniu, może obserwować w życiu swojej rodziny..
Poniżej pierwszy z nich.

    Źródło: https://www.aop.com/homeschooling/intro-to-homeschooling

Dlaczego mamy dzieci? ... 

Zanim przeczytasz choćby jedno słowo z tego, co jest dalej napisane spróbuj, proszę, odpowiedzieć sobie na to pytanie i to pisemnie...

Dziwne pytanie? Może na pierwszy rzut oka. Ja zadałam sobie je dość późno, dopiero gdy byłam po raz piąty w ciąży.
Wydawało się to takie oczywiste... ale tak na prawdę nie miałam na to odpowiedzi. Gdy pytałam znajomych i przyjaciół, prawie nikt nie wiedział dlaczego.
Dlatego zajrzałam do Bożego Słowa. I to był przełom.

Biorąc pod uwagę całość nauczania zarówno Starego jak i Nowego Testamentu można zauważyć bardzo jasny obraz - dzieci są Bożym darem (nie próbą skomplikowania, utrudnienia nam życia lub próbą odebrania radości, młodości itd) mają szczególne miejsce w Bożym sercu (polecam dokładne studium Ewangelii Mateusza rozdział 18 i to kontekście dzieci) i Pan Bóg chce abyśmy je mieli, ale najważniejsza lekcja dla mnie była następująca: dzieci nie są moje, nie wychowuje ich dla siebie... dzieci są mi darowane tylko na pewien czas, mam je wychowywać w karności dla Pana (skoro nawet jeść i pić mamy na chwałę Boża to czy tym bardziej dzieci nie mamy wychowywać na Bożą chwałę?!) i to przed Nim kiedyś odpowiem za to, jak je wychowałam...

Ale dlaczego o tym piszę skoro miało być o edukacji domowej??? 
Piszę o tym ponieważ to jest podstawa przyczyna, dla której podjęłam się uczenia dzieci w domu. 
Można to robić dla tysiąca powodów - aby zapewnić dzieciom lepszą edukację(wystarczająco dużo różnych badań to potwierdza, że dzieci uczone w domu osiągają lepsze wyniki, więcej i szybciej się uczą, są bardziej samodzielne, zaradne i lepiej zorganizowane itd), aby zadbać o indywidualny rozwój dziecka, w pełni rozwinąć jego potencjał lub jak najlepiej pomóc mu w poradzeniu sobie z trudnościami (jeden z moich synów jest dyslektykiem przez duże "D"), aby rozwijać relacje z dziećmi, uczyć ich cennych wartości w życiu itd. 
Wszystko to są dobre powody, ale zawsze są te dobre powody i te najlepsze.

Dla mnie podstawowym pytaniem było: "Panie Boże, czy Ty chcesz, abyśmy poszli w tą stronę? Czy uczenie dzieci w domu to twój pomysł?" 
Po wielu rozważaniach zdawaliśmy sobie sprawę, że to jest super rozwiązanie dla edukacji dzieci, ale wiedzieliśmy też, że nas to zupełnie przerasta. Nie czuliśmy się na siłach by podjąć takie wyzwanie.
Jednak podstawowe pytanie, które sobie zadaliśmy brzmiało następująco: Jeżeli edukacja domowa jest Bożym zamierzeniem dla naszej rodziny, to jak wiele stracimy, jeżeli stchórzymy?
Szkoła może być bardzo dobrym rozwiązaniem, ale Pan Bóg przedstawił nam inne rozwiązanie jako najlepsze: uczenie dzieci w domu. Choćby coś było niesamowicie dobre, to czy może równać się z tym, co najlepsze?

Razem z mężem nazwaliśmy edukację domową "chodzeniem po wodzie", bo to jest nasza szkoła wiary i polegania na Bogu. Ciekawe kto się w tej szkole domowej uczy więcej: dzieci czy ja i mój mąż? I nie mam tu oczywiście na myśli wiedzy, którą zdobywasz, albo odświeżasz sobie przy okazji, ale Boże lekcje kształtowania twojego charakteru.

Tu nie ma miejsca na udawanie, na bycie kimś innym niż jesteś w rzeczywistości.
Dzieci są z tobą cały dzień i widzą cię i w zmęczeniu i wypoczętą, wyspaną ale i też z worami pod oczami, zdrową i chorą itd. Masz okazję swoim życiem pokazać to, co czytasz w Biblii. Co więcej - możesz czytać tę Biblię razem z nimi. To był kolejny powód rozpoczęcia edukacji domowej. Zamiast zaczynać dzień w pośpiechu, żeby tylko zdążyć na czas - zaczynamy dzień siadając całą rodziną i czytając Słowo Boże; każdy po kilka wersetów, po jednym rozdziale na jedno spotkanie, a potem rozważamy, modlimy się i w podobny sposób kończymy dzień - ze Słowem Bożym w ręku.
Czy jest coś ważniejszego do poznania w życiu niż Boże Słowo? Czy jest coś innego czym warto napełnić swoje serce i umysł zanim zaczniemy tam wkładać cokolwiek innego? Czy może być ktoś dobrze przygotowany do życia jeżeli ma wyższe wykształcenie, ale nie ma czasu na studiowanie Słowa Bożego?

Kiedy czytamy księgi Mojżeszowe to widzimy, jak wielki nacisk Pan Bóg kładł na to, aby to co przynoszono na ofiarę było najlepszej jakości, bez skazy, bez zmazy, ukrytej choroby itd. Ofiara miała być tym, co najlepsze. Ofiara miała kosztować.
Czy nasz czas z Bogiem to mają być ochłapy czasu, który zostanie nam po tym, jak zrobimy wszystko inne w ciągu dnia? A szkoła zajmuje bardzo dużo czasu. Większość dnia w niej spędzasz, a gdy przychodzisz do domu, to siedzisz nad lekcjami, projektami, biegniesz na zajęcia dodatkowe: piłka, basen, język, bo trzeba, bo dziecko musi, bo sobie w życiu nie poradzi?... "Co z tego człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy szkodę poniósł?" ...

To wszystko wydaje się za trudne? Niemożliwe? To nie dla mnie? To za wiele? Zgadza się! To wszystko jest ponad nasze siły... ale kiedy Pan Bóg daje chcenie to daje też i wykonanie.
Przez te trzy lata, które minęły już od pierwszego "kroku po wodzie" mogę powiedzieć tylko tyle - kiedy polegamy na Bogu widzimy cuda na co dzień... ale kiedy wydaje nam się że my to już sobie tak fajnie radzimy - upadamy i przeżywamy porażki. 

Chcesz doświadczać Bożych cudów czy szarej codzienności? Czego chcesz nauczyć swoje dzieci? Czy chcesz, aby twoje dzieci myślały, że świat sam powstał w wyniku wybuchu czy też zaryzykujesz i nauczysz ich wierzyć, bo przecież przez wiarę poznajemy, że 'światy zostały ukształtowane słowem Boga, tak iż to, co widzialne nie powstało ze świata zjawisk' (Hebr 11,3)?

Dla kogo wychowujesz swoje dzieci? Czego dla nich pragniesz? Żeby były grzeczne, chwalone przez innych, żeby wygrywały konkursy, były popularne w szkole, stawiane jako przykład, żeby sobie poradziły w życiu, znalazły dobrą pracę, fajnego współmałżonka, miały śliczne dzieci itd?...
A może chcesz, żeby dla Chrystusa zginęły niosąc ewangelię tym, którzy o niej jeszcze nie słyszeli?
A może chcesz, aby dla Chrystusa podjęły pracę, albo mieszkały w miejscu, które nie będzie śliczne, nie zapewni im spokojnego życia, ale będzie tym, co Bóg dla nich przeznaczył? O co modlisz się dla swoich dzieci? Jakie masz dla nich plany?

Miało być o edukacji domowej... jednak dla mnie wszystkie powyższe rzeczy są ze sobą ściśle powiązane. Podstawą naszego życia jest Chrystus - przez Niego i dla Niego wszystko zostało stworzone i na Nim powinno się skupiać... wszystko inne to śmiecie i gnój (przynajmniej tak w Słowie Bożym twierdzi apostoł Paweł...).

Otworzyłam troszkę przed wami moje serce i mam nadzieję, że pomoże to w modlitwie o wasze dzieci... no i może w podjęciu decyzji o edukacji w domu :-)

Alicja Sarna

2 komentarze

Napisz komentarze
basja
AUTOR
1 lutego 2017 23:34 skasuj

ja mam nieustanne pragnienie edukacji domowej :))))
nie wiem czy znasz, tu są świetne podcasty http://wiecejnizedukacja.pl/

Odpowiedz
avatar
4 lutego 2017 21:48 skasuj

W takim razie jesteś bardzo odważna.. ;)

Odpowiedz
avatar