Zależna

20.11.17 Komentarze 5

Ciągle tylko słyszę, że wyrośnie i że muszę przeczekać te najgorsze lata, bo dzieciom zazwyczaj to mija.
Mówią mi, że już za kilka lat nie będzie się dusić. Będzie mogła oddychać normalnie po wyjściu z domu i damy radę pójść na spacer w zimowe przedpołudnie. Zapomnimy o sterydach, inhalacjach, kaszlu, zadyszce.. i zapomnimy o strachu.
Takim paraliżującym strachu o własne dziecko.
Kiedy przelewa się przez ręce półprzytomne, prawie sine.
Kiedy z trudem łapie każdy oddech.
Kiedy z minuty na minutę jest gorzej, a ty zrobiłaś już wszystko, co mogłaś zrobić.
Ze łzami w oczach szepczesz tylko tą najprostszą modlitwę ze wszystkich: Boże, pomóż.
I zastanawiasz się, czy już zawinąć ją w koc i jechać na pogotowie, czy może bezpieczniej jest zostać w domu jeszcze kilka minut i kolejny raz spróbować uspokoić ją i podać inhalacje..

W takich chwilach bardziej niż kiedykolwiek zdaję sobie sprawę z tego, jacy jesteśmy mali.
Jacy zależni.
Jacy nieraz dumni i ślepi.
Władcy świata, wszystko wiedzący, a zupełnie bezradni w obliczu choroby, śmierci i cierpienia.
Wszystko, na co nas stać to podanie lekarstwa i czekanie.
Reszta już zupełnie od nas nie zależy.

Bo to nie my dajemy oddech i nie my go odbieramy.
Nie my decydujemy o życiu i śmierci, zdrowiu czy chorobie.. a wydawać by się mogło, że tak dużo mamy do powiedzenia.

Zimą tamtego roku kilka razy znalazłam się w sytuacji, w której jedyne co się liczyło, to kolejny oddech naszej Córeczki.
I nagle, w jednej sekundzie wróciła równowaga i odpowiednia perspektywa.
Pycha życia schowała się zawstydzona w obliczu sytuacji będącej zupełnie poza moją kontrolą.
Wtedy to, co jeszcze przed chwilą miało tak wielkie znaczenie, kompletnie je straciło.
Nie ważne były brudne okna. Nieistotne stały się popołudniowe plany. Nie marzyłam już nagle o chwili ciszy z książką na kolanach.
Zmieniły się priorytety i wszystko wróciło na swoje miejsce.
W jednej chwili na nowo zrozumiałam to, co powinno być moją codziennością - pełną zależność od Boga.
Taką zupełną i kompletną zależność od Taty.
Bo w Nim żyję, poruszam się i jestem (Dz. Ap. 17;28)
Z Nim mogę wszystko, ale bez Niego.. bez Niego nie mogę nic. (Ew. Jana 15;5)

Zapominam o tym szczególnie w chwilach, w których czuję się silna. Wydaje mi się wtedy, że sama doskonale sobie poradzę i nie potrzebuję Boga.
Sama ogarnę.
Sama dam radę.
I nie robię tego złośliwie ani na przekór, po prostu jest mi za dobrze.
Wszystko wychodzi, wszystko układa się po mojej myśli. Żadnych przeciwności, większych problemów..
Łatwo wtedy zapomnieć, że to On trzyma klucze do wszystkich drzwi w moim życiu.
On kieruje moimi krokami.
On zsyła błogosławieństwo.
On mnie chroni. Policzył każdy mój włos i bez Jego wiedzy żaden nie spadnie.
On i tylko On.
Mój kochający Ojciec.

W czasie, w którym wszystko przychodzi łatwo, najzwyczajniej w świecie zapominam, że każda rzecz w moim życiu zaczyna się w Bogu.
Nie mam nic, czego On najpierw by mi nie dał.
Zapominam, że w każdej sekundzie i w każdej najmniejszej rzeczy, jestem zupełnie zależna od Niego.
Zapominam, że sukces nie zależy ode mnie - do mnie należy jedynie wierność.
Zapominam, że sama z siebie nie potrafię kochać, sama z siebie nie potrafię wybaczać, sama z siebie nie jestem w stanie przejść kolejnego dnia w zwycięstwie.

Właśnie dlatego czasami jest gorzej. Musi być, żebyśmy na nowo nauczyli się polegać na Bogu.
Trudne sytuacje przychodzą właśnie po to, żebyśmy mogli przypomnieć sobie Kto podtrzymuje nasze życie i żyć w świadomości, że każdy dzień, każda godzina i każdy oddech to Jego łaska.
Tylko i wyłącznie Jego łaska.

Uczę się dziękować Bogu za te chwile opamiętania.
On kocha mnie za bardzo, żeby pozwolić mi żyć po swojemu, błądzić i polegać na swojej zawodnej sile.
Dziękuję Mu, że nie pozwala mi na niezależność.
Uczę się nie być samowystarczalna.

Wiem, jak trudno jest codziennie uświadamiać sobie, że nawet moja wytrwałość w dążeniu do celu nie jest moja tak naprawdę, a moje zdolności w pierwszej kolejności zostały mi dane przez Stwórcę i nie są wcale moją zasługą.
Wiem jak trudno, bo trzeba najpierw odłożyć na bok pychę, trzeba schować dumę do kieszeni..
Bo to Bóg daje chcenie i wykonanie. (Filipian 2;13)

Tak bardzo cieszę się, że Bóg potrafi wykorzystać nawet moje błędy i potknięcia, żeby doprowadzić mnie do celu. Nie muszę drżeć ze strachu zastanawiając się co będzie, jeśli zawiodę.
Gdyby moje życie zależało tylko od mojej siły, nie mam pojęcia gdzie byłabym teraz.
Jestem tu gdzie jestem, taka a nie inna, bo Bóg troszczy się o mnie.
Bo zależę od Boga i moje życie ukryte jest w Jego rękach.

Teraz słowo do was, którzy mówicie:
Dziś lub jutro udamy się do tego oto miasta, będziemy tam pracować przez rok, prowadzić handel i czerpać zyski. 
A przecież nawet nie wiecie, co wam przyniesie jutro.
Czym jest życie wasze? Jesteście jak mgła, która pojawia się na chwilę, a następnie znika.
Powinniście raczej mówić: Jeśli Pan pozwoli, to dożyjemy i zrobimy to lub owo.
Wy tymczasem chełpicie się zarozumiale. 
Wszelka tego rodzaju chełpliwość jest niewłaściwa.
List Jakuba 4; 13-16

Budź się do każdego dnia dziękując za kolejny wschód słońca.
Od dziś nie bierz już żadnego z nich za pewnik.
Głęboka wdzięczność za najmniejsze rzeczy ma swoje źródło w świadomej i całkowitej zależności od Stwórcy.
Żyj w tej zależności, pielęgnuj ją, nie zapominaj o niej nigdy.. bo wcale nie musisz mieć trójki zdrowych dzieci i kochającego męża.
Z twojego kranu wcale nie musi lecieć ciepła woda, a lodówka nie musi być zawsze pełna.
Spokojna droga do kościoła każdej niedzieli, dwie zdrowe ręce zdolne do pracy i oddech, który właśnie wzięłaś, to nie konieczność.
To łaska.






5 komentarze

Napisz komentarze
Magda
AUTOR
20 listopada 2017 23:24 skasuj

Bardzo dziękuję za ten wpis.. Tak doskonale oddaje moje doświadczenia i emocje.. niespełna 10 miesięcy temu,kiedy pewnej styczniowej niedzieli moja niespełna 16-letnia ciężko chora córka wydawała ostatnie tchnienie Tak właśnie myślałam.. że nasze życie jest w Twoich rękach-Panie.. I w swojej rozpaczy byłam spokojna wiedząc, że teraz niebo jest Jej domem.. Jestem tu nową.. Ale bardzo mnie buduje i dotyka to, co piszesz.. Dziękuję.

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
21 listopada 2017 10:25 skasuj

We wszystkim jesteśmy zależni od Boga i to właśnie jest piękne. Dziękujmy Bogu za wszystko, za każdy poranek, każdy wieczór, słońce i deszcz także. Nic nie należy do nas, nawet oddech. Niestety niektórzy nie przyjmują tego do wiadomości i chcą sami decydować czy dane dziecko się urodzi czy należy je zabić, kiedy chcą umrzeć w razie ciężkiej choroby. Wszystko co zsyła nam Bóg jest potrzebne i na miarę naszych sił. W piękne słowa ubrałaś swoje przemyślenia Nadio. Życzę Ci dużo sił w zmaganiach codziennego życia. My na szczęście mamy Boga, źródło naszego szczęścia, miłości, która nigdy się nie skończy.Czekam na każdy Twój wpis, ponieważ dzięki Twojemu blogowi układam swoje myśli we właściwe szufladki. Dziękuję serdecznie, pozdrawiam Magdalena

Odpowiedz
avatar
21 listopada 2017 11:05 skasuj

Dziękuję Magda ;)
Ściskam.

Odpowiedz
avatar
21 listopada 2017 11:07 skasuj

Bardzo współczuję Magda.
Dziękuję za to, że podzieliłaś się swoim trudnym doświadczeniem.. niech Bóg Cię wzmacnia każdego dnia.
Kiedyś się spotkacie.. jak dobrze jest mieć pewność nieba ;)
Ściskam Cię mocno.

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
23 listopada 2017 22:35 skasuj

To było takie poruszające i takie prawdziwe. Dziękuję bardzo:-)

Odpowiedz
avatar