Poszukaj

9.7.16 Komentarze 4

Wchodzę na górę po schodach- z Małą na prawym biodrze i miską suchego prania w ręce. Pod pachą książka chłopców i pluszak Milenki.
Po raz kolejny przechodzi mi przez myśl, że czas najwyższy te schody umyć.. albo chociaż odkurzyć.
Dwie muchy leżą na jednym ze stopni. Pewnie już długo, bo trzy tygodnie nas w końcu nie było.. ale skąd ten kurz ja się pytam?!
No wstyd. Straszny wstyd. Żeby tak zdechłe muchy walały się na schodach..

Świadomość, że już przed ósmą, a w domu niedługo nastanie upragniona cisza sprawia, że przyspieszam kroku. Jak ja na to czekałam.. Od 10 rano czekałam na wieczór. Na koc, herbatę i na spokojną rozmowę z mężem czekałam..
Kąpanie, wycieranie, smarowanie, ubieranie, zęby, pampers, czytanie, modlitwa, woda, papa do braci, całusy i przytulanie na dobrą noc.. wieczorny standard.
Poszło szybko. Bez płaczu, żalów i pretensji.
Chwała Bogu, bo dzień był długi. Dłuższy od tych wakacyjnych co najmniej o kilka godzin. Daję słowo.


Powrót do normalności- chociaż dostatniej, pięknej, pachnącej pomidorami z cebulką i świeżymi bułkami na śniadanie- bywa trudny.
Wchodziłam po tych naszych schodach w ciągu dnia chyba ze sto razy. Albo milion! Ciągle biegiem, z pełnymi rękami i głową pełną.. od nadmiaru rzeczy do zrobienia i zaległości.
A i tak w przedpokoju leżą ciągle dwie reklamówki i plecak.
I kurz leży.

Zamykam drzwi sypialni. Potykam się o nierozpakowaną jeszcze walizkę, nogą odsuwam stertę brudnych wakacyjnych ubrań. Pod bosymi stopami czuję piasek przywieziony całkiem niechcący z nadmorskiej plaży. Wysypuje się z każdej kieszeni spodni chłopców.. koszmar.

Mała szuka smoczków. Zawsze jeden ma w buzi, a dwa w rączkach.
Cudna jest z tymi swoimi smokami..
Za drzwiami słychać jeszcze ciche chichotanie chłopców, a w mojej głowie ciągle na nowo: 'poodkurzać, wyprać, zadzwonić do dentysty, koniecznie usunąć muchy ze schodów i pająka z przedpokoju..i zamówić w końcu nowe prześcieradło!'


Kładziemy się razem na łóżku. Trzymam jej malutkie dłonie, głaszczę po policzku, włoskach, pleckach.. jestem tak blisko, że czuję jej zapach.
Uwielbiam go.. dla mnie to najpiękniejszy zapach świata.
Zapach dziecka.
Każde z moich dzieci pachnie inaczej i zupełnie wyjątkowo.
Upajam się chwilą.

Moje oczy robią się ciężkie..ale zaczynam się modlić.
Taki mam zwyczaj. Kiedy tylko Malutką usypiam, to po cichu się modlę. To dobry moment, bo jest cicho.
Taką mam potrzebę..ale dziś nie przychodzi mi to łatwo.
Dziś bardziej to zwyczaj, niż potrzeba niestety..

Staram się jak mogę, ale trudno jest wyciszyć myśli o nieumytych garach w zlewie i niepodlanych jeszcze kwiatach. I o tych nieszczęsnych muchach.
Trudno jest skupić się na Bogu, minionym dniu i wdzięczności, bo przecież taki trudny to był dzień..
Nóg nie czuję, spać mi się chce niemożliwie i kręgosłup nawala od pewnego czasu coraz bardziej..

Trudno.. ale z premedytacją odwracam wzrok i myśli od tego co mnie rozprasza. Od nierozpakowanej jeszcze walizki. Od much na schodach i tych latających w sypialni. Od jutra z jego troskami.


Mocno wierzę, że wdzięczność jest tym, co potrafi zmienić naprawdę wiele.
Potrafi zamienić ciężki dzień, w dzień pełen radości. Przybliżyć nas do Boga i życia, które dla nas ma.
Wierzę, że kiedy potrafimy dostrzegać dobro we wszystkim, to jesteśmy po prostu szczęśliwsi, a rzeczywistość zmienia barwy z szarej na jaką tylko chcemy..

Więc wieczorami staram się głównie dziękować.
Myśleć nie o prośbach, ale o dziękczynieniu. O wszystkim co było powodem choćby najmniejszego uśmiechu. Mojego, dzieci, męża..
Ćwiczę postawę wdzięczności. Uczę się jej codziennie.
Wdzięczność to sposób życia. Nie chwilowy, emocjonalny zryw w dobrych momentach życia. Sztuka widzieć Bożą miłość we wszystkim.
I ja tej sztuki właśnie się uczę.


Myślę o tym, co poszło tak jak miało, albo nie poszło i w dobro się obróciło. Tzn. Pan Bóg w dobro obrócił, bo On to robi najlepiej. Ty myślisz, że katastrofa i koniec świata o mało co, a okazuje się, że jest dobrze. Najlepiej jak mogło być.
A ty, już po wszystkim, bijesz się w pierś, że tak mało w tobie zaufania Najwyższemu.. znasz to?

Przeżywam dzień w myślach na nowo i szukam cudów. Tych cudów w zwykłej codzienności. Tych najtrudniej zauważalnych. Tak trudno je przegapić..
Bo to był na pewno piękny dzień, tylko nie zdążyłam tego zauważyć.
W końcu całą piątką jesteśmy w domu. Szykujemy się do snu. Najedzeni, wykąpani.. w świeżej pościeli na wygodnym łóżku dane jest nam zasypiać. Nikt nie spadł z huśtawki, ani z drabiny. Nie było żadnego nieszczęścia. Nawet zadrapanego kolana nie było, guza, gorączki..
Szukam w minionym dniu momentów, w których mogłam poczuć Bożą opatrzność. Taki Jego uśmiech w moją stronę. Cudowną Bożą rękę nad moim życiem, zaopatrującą we wszystko, co potrzebne. We właściwym czasie.
W przypadki już dawno przestałam wierzyć. Wierzę w mojego Ojca, więc szukam.


Czasami jest tak, że najmniej wdzięczności okazujemy za rzeczy, za które powinniśmy dziękować najczęściej. Bierzemy je za pewnik. Za normalność. Coś dane raz na zawsze.
Najczęściej uświadamiam to sobie, kiedy na chodniku mijam piękną, młodą mamę z wózkiem. Inwalidzkim. Na tym wózku chore dziecko nie mogące zapanować nad własnym ciałem. Zupełnie zależne do końca swojego życia..
To tylko jeden z wielu przykładów sytuacji, w których otwieram oczy ze zdumienia, jak wiele dostałam. Najczęściej mokre oczy..
Otwieram też usta w uwielbieniu.

I kiedy tak leżałam licząc kolejne błogosławieństwa minionego dnia, dotarło do mnie jedno..
właśnie kończy się dzień prawdziwie cudowny.
Dzień przepełniony Bożym działaniem i odpowiedzią na tygodnie modlitw.
Tak. Tygodnie modlitw. Do tego stres i nerwy. Pan Bóg właśnie tego ciężkiego dnia dał tego koniec.. a ja nawet nie zauważyłam.


Ten powakacyjny poniedziałek, o którym jeszcze przed chwilą myślałam tak źle, okazał się być jednym z tych dni, w których Bóg zsyła z nieba pomoc na każdym kroku.
Gotowy, darmowy obiad na przykład.. nie taki zwykły, poniedziałkowy.. ale taki jak w niedzielę się je. Niedzielny obiad w ten ciężki, zagoniony dzień.
Rekordowa drzemka Malutkiej i chłopcy, którzy cały dzień w ogrodzie odkrywali na nowo swoje zabawki. W ciszy i w zgodzie. Przychodzili tylko co jakiś czas napić się wody.
Ciocia Ilona użyczyła swoich rąk i bawiła się z Mili dobrą godzinę, a ja mogłam robić swoje.
I piękna pogoda, dzięki której wysuszyłam te kilka prań.
To tylko niektóre perełki tamtego dnia, a było ich więcej.. tylko w jednym dniu tyle dobrego mnie spotkało!


Dziękuj. Zawsze dziękuj!
'Za wszystko dziękujcie' jest napisane.. ( I Tesaloniczan 5;18)
Rozpoczynaj dzień z wdzięcznością w sercu i kończ z dziękuję na ustach.
Dziękuj zawsze za wszystko.
Licz swoje błogosławieństwa i nazywaj je jedno po drugim.
Niektóre mają imiona.
Niektóre krótkie nazwy.
Za innymi kryją się ciężkie chwile, ale i wspaniałe historie Bożej wierności.


Może i dla ciebie dzisiaj, jest dniem przełomów: zakończonych trudnych spraw, nowych początków..
Może dziś doczekałaś spełnienia tego, o co modliłaś się tak długo!
A może to miejsce parkingowe w cieniu dało ci radość, albo dziecko przespało spokojnie pierwszą od wielu tygodni noc..
Dobre wyniki krwi, pochwała szefa, wiza, nowe zlecenie... a może telefon od babci: przyjedź po pierogi!, i gotować nie trzeba było. Akurat dziś, kiedy zupełnie na to nie miałaś czasu.
To nie przypadek. To Boże działanie.
Subtelne Kocham Cię od samego Ojca.

Poszukaj.


4 komentarze

Napisz komentarze
Anonimowy
AUTOR
10 lipca 2016 10:31 skasuj

Dziękuję! ! Ten post jest dokładnie o mnie i do mnie!! Po prostu dziękuję z całego serca.

Odpowiedz
avatar
Aleksandra
AUTOR
11 lipca 2016 12:57 skasuj

Amen :) Pięknie napisane. Od kiedy kilka lat temu zaczęłam praktykować świadomą wdzięczność i dostrzeganie codziennych błogosławieństw, życie stało się o tyle piękniejsze! A ja jeszcze bardziej zbliżyłam się do Boga widząc każdego dnia Jego "łaskę za łaską".
Pozdrawiam ciepło!

Odpowiedz
avatar
Oli
AUTOR
15 grudnia 2016 21:29 skasuj

Baardzo lubię ten temat i "subtelne kocham Cię od Boga". Powodów do wdzięczności jest mnóstwo! Nawet rzeczy za które dziś nie potrafimy dziękować, mogą być nam dane jak błogosławieństwa!!!Lubię też wracać do Twoich postów. Wiele inspiracji,tak ważnych słów,które warto sobie przypominać, za każdym razem nowe przemyślenia i łzy(cóż ja na nie poradzę)...;)

Odpowiedz
avatar