Depresja śmieje się z żartów

8.7.20 Komentarze 10

Powoli otwieram oczy.
Kolejny dzień przywitał mnie mgłą. Mgłą gęstą jak mleko.
Za oknem pełnia lata i cudowne słońce. 
A mgła? A mgła istnieje tylko w mojej głowie.
I chociaż często mówię o tym, że stan naszego umysłu zależy w dużej mierze od nas, dzisiaj nie potrafię się jej pozbyć.
Nie wiem gdzie iść.
Nie wiem nawet jak wstać z łóżka.
Od miesięcy czuję się zupełnie zagubiona.

Ogarnia mnie dobrze znany strach przed najprostszymi czynnościami.
Nie chcę. Całą sobą nie chcę tego poranka ani najbliższych godzin. 
Wcale nie jestem ciekawa co przyniosą. 
Nie cieszę się słysząc tupot malutkich stópek.
'Mamooo!' co minutę, krzyki, głośne rozmowy przy stole, piasek w przedpokoju...zamiast cieszyć - wywołują agresję.
Dzisiejsza lista obowiązków wydaje się być szczytem nie do zdobycia, a przecież jest na niej tylko jeden punkt:
Przetrwać.

Nie potrafiłam wytłumaczyć sobie mojego smutku. Brzydziłam się sobą, swoim niezadowoleniem i płaczem po kątach. 
I dobrze wiedziałam, że miliony kobiet na świecie oddałoby wszystko za moje życie... i to właśnie dobijało mnie jeszcze bardziej. 
Niezrozumienie własnego stanu.
Przecież mam wszystko! No mam!
Czego ty chcesz kobieto?! 
Ze łzami w oczach zadawałam sobie to pytanie prawie codziennie.

Chciałam być sama, ale nie samotna.
Chciałam uciec ale wiedziałam, że nawet dwa tygodnie poza domem nic nie zmienią.
Wstydziłam się o tym mówić.
Wstydziłam się prosić o pomoc.
Wstydziłam się siebie i swojego niezrozumiałego smutku.

Tak, to o mnie.
O tej co pisze na temat radości, wdzięczności i małych cudów w zwykłej codzienności.
Słowo depresja tutaj nie pasuje.
Nie te klimaty.
Nijak ma się do tytułu bloga i do tych wszystkich tekstów o radości w Bogu.
Depresja to nie cud codzienności.
To koszmar codzienności, z którym wielu z nas przyszło się zmierzyć.

Czasami chciałam wrócić do tych pierwszych dni po porodzie. Chociaż rana zmuszała mnie do jedzenia na stojąco, a karmienie Synka bolało za każdym razem mocniej,  to wszyscy byli wtedy gotowi pomóc. Pytali jak się mam, czy daję sobie radę.
A teraz jest inaczej. To naturalne.
Teraz już przecież świetnie daję sobie radę, prawda? Przynajmniej powinnam.
Często słyszałam, jaka to ja jestem cierpliwa. Jaki dom mam czysty, z gustem urządzony i ciepły obiad na stole o piętnastej.
Ktoś wspomniał, że podziwia mnie za te wszystkie lata spędzone w domu z dziećmi. Że jeszcze nie zwariowałam...

Macierzyństwo może być najbardziej samotnym doświadczeniem w życiu kobiety.
Te lata inwestowania w przyszłe pokolenie i zupełnie niezauważanej, niedocenianej pracy mogą zacząć ciążyć za bardzo. 
Pomimo, że mama tak rzadko jest naprawdę sama, często czuje się po prostu samotna.

Prawie dwa lata temu poznałam Dziewczynę. Piękną, mądrą, uśmiechniętą. Spełnioną mamę dwójki malutkich dzieci.
Po jakimś czasie okazało się jednak, że ta piękna, mądra, uśmiechnięta i spełniona Dziewczyna walczy o każdy dzień. 
O każdy uśmiech. 
O każdy poranek bez płaczu i tej nieznośnej, gęstej mgły. 
O każdy gest miłości w stronę swoich dzieci. 
Walczy o życie, którego pragnie - pełne i obfite życie w Bogu.
Nie czuje się piękna.
Nie myśli o sobie: mądra.
Uśmiecha się szeroko robiąc wrażenie szczęśliwej. Ale uśmiech to nie radość.

Ta Boża Kobieta stacza codziennie wiele bitew, tak jak każda z nas. Ale ona czuje, że już przegrała. Że tak już będzie zawsze.
Zapomniała, że walczymy z pozycji zwycięzców, dzięki zwycięstwu Chrystusa.
Była przekonana, że tylko ona tak ma.
A potem spotkała mnie.
I zaczęłyśmy rozmawiać.
I zaczęłyśmy pisać do siebie i nad klawiaturą naszych laptopów płakać... w sumie chyba z radości, bo w końcu znalazł się ktoś, kto wysłuchał z pełnym zrozumieniem.
W końcu znalazł się ktoś, kto ma tak samo.

Spotykam takich kobiet na swojej drodze coraz więcej. Bóg stawia je na mojej drodze i z każdą nową znajomością pogłębia moje pragnienie służenia kobietom i mamom.
Takim jak ja i ty.



Chcę głośno mówić o tym, że...
Depresja śmieje się z żartów.
Zniechęcenie maluje rzęsy i wstaje nocami do chorego niemowlaka. Rano robi kanapki dla starszaka i wkłada do tornistra. Do przedniej kieszeni, żeby się nie pogniotły...
Żegna męża pocałunkiem.

Smutek odpisuje na sms-y i uśmiecha się do zdjęć. Mówi, że wszystko ok. Że ma przepis na przepyszny sernik... że wyśle na maila, kiedy wróci do domu.

Pustka wychowuje dzieci i gotuje w sobotę najlepszy rosół. 

Samotność punktualnie pojawia się w pracy.

A kiedy nikt nie patrzy płacze w poduszkę.
Zamyka się w łazience i leży na zimnych kafelkach gapiąc się w sufit. W zupełnej ciszy.
Objada się.
Godzinami gapi się w telewizor.
Wylewa łzy podczas joggingu.
Zasypia ze strachem o jutro.

Ale Bóg...
 I znowu pojawiają się moje dwa najukochańsze na świecie słowa.
ALE BÓG.
Po nich zmienia się wszystko.
WSZYSTKO!

Do tekstów takich jak ten, zabieram się całymi miesiącami. Wiem, że powinnam je napisać, ale paraliżuje mnie strach. Ludzi się boję.
Tego gadania i komentarzy za plecami. 
Zawiedziona sama sobą, nie chcę zawieść innych.

Pewnego dnia trafiłam na ten cytat:


Jest na świecie ktoś, kto mógłby utonąć we własnych łzach, 
gdyby nie zobaczył twoich.
                                                                                          Lysa TerKeurst 


I wtedy uświadomiłam sobie, że nawet depresja, zniechęcenie i smutek nie muszą być ciężarem dla kogoś, kto odda je w Boże ręce.
Tylko Bóg może zmienić mój bagaż,w potężne narzędzie w Jego rękach.
Narzędzie, które przyniesie innym dobro, uzdrowienie i nadzieję.


Nawet roześmianych może boleć serce.
- Przypowieści Salomona 14;13 -

Dlatego gorąco cię zachęcam, żebyś miała oczy szeroko otwarte. 
Te kobiece oczy, które potrafią zobaczyć dużo więcej niż niejeden mężczyzna, nawet ten najbliższy sercu kobiety.

Zachęcam cię do głębokich przyjaźni i szczerych rozmów o tym co trudne, co boli, co przerasta. 
O tym nie łatwo jest mówić. Bądź tą , która to ułatwi. Stwórz atmosferę akceptacji - nie osądu. 
Spróbuj zrozumieć - nie oceniać.
Zaoferuj fizyczną pomoc.

Niekoniecznie potrzebne są twoje rady... najbardziej potrzebna jest twoja pomoc i ucho, które nie tylko słyszy, ale słucha.

A jeśli to ty uśmiechasz się przez łzy to wiedz, że doskonale wiem co czujesz.
Trzymaj się prawdy. Nie jakiejś prawdy, tylko Bożej prawdy i tego co wiesz - nie tego, co czujesz. Emocje są niezwykle zwodnicze.
Dziękuj wiarą.
Szukaj dobra i Bożych błogosławieństw. One są! One  kryją się za tą mgłą, która teraz cię otacza... ale jeśli tylko wytężysz wzrok, to zobaczysz drobiazgi prosto z Nieba.

Nie słuchaj siebie i tych wszystkich bzdur na swój temat, które tłoczą się teraz w twojej głowie.
Słuchaj tego, co mówi o tobie Bóg.
Że jesteś cenna, droga i On cię miłuje.
Masz wielką wartość w Jego oczach.
Jesteś Jego własnością i nikt ani nic nie wyrwie Cię z Jego ręki i nie oddzieli od Jego miłości. (List do Rzymian 8; 37-39)

W swojej ciemności szukaj Światła!

Bóg naprawdę nie jest tobą zaskoczony ani odrobinę.
Ni ciut ciut...
Wiedział o tobie wszystko, zanim wydałaś pierwszy krzyk.

Proś o pomoc, chociaż to niezwykle trudne, wiem.
Walcz, miej nadzieję, nie rezygnuj ze swojego szczęścia!
Bo życie to walka - nie spodziewaj się, że będzie inaczej. 
Nasze największe rozczarowania budowane są na fundamencie naszych oczekiwań, często zupełnie nierealnych.
Zdarza się, że zaczynamy odżywać w momencie, w którym pozwolimy umrzeć wyobrażeniom o naszym idealnym życiu i zaakceptujemy rzeczywistość, powoli ucząc się za nią dziękować.

Rób to co właściwe, nie to, z czym czujesz się dobrze i pamiętaj, że nie jesteś sama. 
Wiem, że teraz niekoniecznie chcesz być z ludźmi, ale wiedz, jak bardzo teraz potrzebujesz kochających Boga ludzi w swoim życiu. Nie uciekaj.
Pozwól innym podtrzymać twoje opadające ramiona.

Módl się.
Zbliżaj do Boga.
Trzymaj się Go mocniej niż kiedykolwiek!
Nie ma innej drogi do pełnego zwycięstwa i wolności niż codzienna decyzja, żeby być blisko Boga.


...trzymał się Niewidzialnego tak,
jak gdyby Go widział.
                                             - Hebrajczyków 11;27 -

Nawet jeśli na nic innego nie masz siły.
Nawet jeśli nie robisz nic innego... trzymaj się Chrystusa.
Tak uparcie, jakby od tego zależało twoje życie.
Ja wiem, że moje zależy.

10 komentarze

Napisz komentarze
Anonimowy
AUTOR
8 lipca 2020 23:57 skasuj

Ofiaruję modlitwę w Twojej intencji. Tylko tyle i aż tyle.

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
10 lipca 2020 23:04 skasuj

Tak, to trudne dzielić się własną słabością, ale może przez to człowiek staje się bardziej wiarygodny. A może i bardziej bliski.
Modlę się w Twojej intencji i dziękuję, że jesteś.

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
17 lipca 2020 16:56 skasuj

Niesamowity wpis Nadio, bardzo Ci dziękuję za odważne podjęcie tego tematu. Nie wiesz jak bardzo mnie to dotknęło, bo napisałaś wprost o tym, co było niewypowiedziane, niezrozumiałe i schowane głęboko na dnie mojego serca. Teraz już wiem, że nie tylko ja zmagam się z tym czasami. Najlepiej można pomóc innym ludziom, kiedy samemu się przez coś przechodzi. Dobry jest nasz Bóg!!! Dzisiejszego poranka przemówił do mnie słowami Psalmu: "Ty zaiste zapalasz pochodnię moją; Pan, Bóg mój, oświeca ciemności moje" Ps.18.29. Był to fragment do rozważenia na dzisiaj ze strony NaszCodziennyChleb.
https://codziennychleb.org/2020/07/17/%c5%9bwiat%c5%82o-w-ciemno%c5%9bci-4/
Wiem, że tylko nasz Bóg może rozświetlić ciemności, których czasami jako chrześcijanie doświadczamy. Ale jeśli Bóg z nami, to któż przeciwko nam? Jeszcze raz gorąco Ci dziękuję i pozdrawiam najmocniej i czekam na kolejne wpisy - Ewa

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
19 lipca 2020 19:04 skasuj

Twoje słowa, niosące ogrom bólu, tchną ogromną nadzieją... Dziękuję! I chciałam tylko dodać od siebie - wierzę, że Bóg czasem stawia na naszej drodze specjalistów (psychologów, psychoterapeutów, psychiatrów), nie zapominajmy o tym! Bo czasem uchwycenie się Chrystusa może nie wystarczyć. I nie chodzi mi o to, że nie jest wszechmocny. Sama wierzę, że może wszystko przemienić. Ale po prostu... jesteśmy ludźmi i czasem potrzeba człowieka obok, który swoją wiedzą i doświadczeniem może wskazać drogę. Bóg nie chce byśmy zostali sami na polu bitwy, jakim jest walka o siebie.
Jeszcze raz dziękuję!

Odpowiedz
avatar
20 lipca 2020 17:13 skasuj

Oczywiście, że tak! Absolutnie nie neguję roli specjalistów w powrocie do zdrowia. Nie rzadko potrzebne są też odpowiednio dobrane lekarstwa i tego też absolutnie nie neguję. Właściwie to nie chciałam wchodzić szczegółowo w te kwestie. Nigdzie przecież nie napisałam, jaka była moja pełna droga tak naprawdę.. :) Nie chcę pisać szczegółowo o tym, co mi - poza Chrystusem - pomogło. Dlaczego? Bo nie uważam się za specjalistkę, bo każdy z nas jest inny i potrzebuje innej pomocy, bo nie chciałam nikomu niczego sugerować, bo w sieci jest mnóstwo miejsc w których można poczytać o wszystkich dostępnych drogach do pełni zdrowia, a ja nie chciałam nikomu źle doradzić. Ja ledwo liznęłam temat i napisałam o jednym z wielu czynników niezbędnych do zdrowia. Uważam jednak, że ten 'czynnik', czy bliskość z Bogiem, jest tym niezbędnym elementem układanki, od którego wszystko powinno się zacząć, na którym wszystko inne powinno mieć swój fundament. Pozdrawiam <3

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
22 lipca 2020 18:15 skasuj

Wysyłam dużo ciepła i dziękuję za ten wspis!!!!❤

Odpowiedz
avatar
Maria Micek
AUTOR
25 lipca 2020 13:05 skasuj

Wdzięczna za te słowa. Błogosławię Cię w imieniu Jezusa ❤

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
5 sierpnia 2020 07:45 skasuj

Zatem i ja,kolejna kobieta dołączam do grona tych czujących,że zawodzą wszystkich wokół oraz siebie choć stają na rzęsach...po takim smutku i żałości,który wyznałam Komuś raz, powiedziano mi: "w takich chwilach dziękuj Bogu,że jesteś kobietą"...cudowne słowa naprowadzające na głębię tych naszych zwykłych,codziennych spraw. Pozdrawiam serdecznie i oby każda z nas pogodziła się ze swoim stanem.mówiąc Fiat! AD

Odpowiedz
avatar
5 lutego 2021 11:43 skasuj

Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar