Idzie nowe

6.9.19 Komentarze 3

Jest 10.45, a w moim domu jest cisza.
Siedzę przy kuchennym stole i nikt niczego ode mnie nie chce. Nikt nie woła. Nikt niczego nie potrzebuje.

Powinnam powoli przypominać sobie jak to jest słyszeć swoje własne myśli i móc zapisać je niespiesznie na komputerze, a nie na skrawku poplamionej obiadem kartki.
Powinnam też delektować się tym stanem i nadrabiać zaległości z ulubioną muzyką w tle, głośno przy tym śpiewając. Tak to przecież lubię.
Może powinnam nawet maseczkę nałożyć i pomalować paznokcie, bo taki w końcu był plan...

Ale czy to tak można z dnia na dzień po prostu 'się przestawić'? Przejść z trybu czuwania i tak zwyczajnie zająć się swoimi sprawami? Robić to, na co nigdy czasu albo siły nie wystarczało..?
Ja nie potrafię. Jeszcze nie.
Zagotowałam więc wodę i otwieram słoik z napisem 'Melisa 2019' . W tej dziwnej ciszy zaparzam herbatę, która ma pomóc odzyskać mi mój spokój.

Siedzę ze ściśniętym żołądkiem, bo zostawiłam dzisiaj w przedszkolu moją ukochaną Córeczkę. Płakała i nie chciała wypuścić mnie ze swojego uścisku. A ja, też płacząc, wróciłam do domu z wielkim bagażem wyrzutów sumienia.
Z Tatą można było iść do przedszkola w podskokach i tylko pomachać na pożegnanie. A mamę... mamę trzeba było wypróbować.
....


Kiedy przekroczyłam próg domu pomyślałam sobie, że jestem dokładnie taka sama jak Ona.
Kiedy Bóg stawia mnie w niekomfortowej sytuacji - zaczynam marudzić.
Kiedy wynosi mnie na kolejny poziom duchowego rozwoju - narzekam.
Kiedy wymaga ode mnie wyjścia ze strefy komfortu i zrobienia kroku wiary - krzyczę zrozpaczona.
Kiedy chce uczyć mnie nowych, trudnych rzeczy - obrażam się.
Buntuję się przeciwko własnemu Stwórcy. A kto, jak nie On, wie najlepiej czego potrzebuję?
Mam świadomość Jego nieskończonej miłości do mnie, a mimo wszystko uparcie staram się zmusić Go do zmiany decyzji.Chcę, żeby zabrał mnie z miejsca w którym teraz jestem. Tak bardzo nie chcę tutaj być...

Jest mi źle dopóki nie zdecyduję się otrzeć łez i spokojnie rozejrzeć się wokół. Wtedy dostrzegam ludzi chcących przytulić mnie, kiedy tylko tego potrzebuję. Ludzi postawionych tu przez samego Boga, gotowych pomóc mi we wszystkim, co mnie przerasta na tym nieznanym terenie.
Widzę czas, który mogę spożytkować mądrze, jeśli tylko przestanę upierać się przy swoim i ostentacyjnie tupać nogami.
Widzę cała masę możliwości do których nie prowadzi żadna inna droga, jak tylko ta, na której jestem teraz.

Czasami wydaje mi się, że mój Ojciec ze wszystkim zostawia mnie samą.
A On stoi tuż za rogiem upewniając się, że nie dzieje mi się krzywda. Mówi: nie porzucę cię, ani cię nie opuszczę. (Ks. Jozuego 1;5)
Czasami czuję się tak, jakby nie obchodziły Go moje łzy, a przecież On wie o każdej z nich. Żadna Mu nie umknie. (Psalm 56;9)
Czasami czuję, że nie jestem gotowa na kolejny krok, a Bóg wymaga ode mnie niemożliwego.
On jednak wie, że potrzebuję nowych doświadczeń, żeby się rozwijać. Niemożliwe z Nim nie istnieje. (Łukasza 1;37)
Mój Ojciec za bardzo mnie kocha, żeby wychować mnie na strachliwą i nieporadną dziewczynkę, właśnie dlatego wypuszcza mnie z ramion i pozwala robić samodzielne kroki.
Chce stworzyć ze mnie kobietę według swojego serca.
Dzielną i zaradną, choć wciąż tak bardzo zależną od Niego.

Patrzymy na swoje życie w zupełnie innych kategoriach niż patrzy na nie Bóg.
My dążymy do tego żeby było nam dobrze i wygodnie. Dążymy do idealnych warunków w każdej możliwej sytuacji. Uciekamy od trudnych momentów i doświadczeń. Unikamy konfrontacji z własnymi słabościami, a kiedy już zdarzy się nam 'zacisnąć pasa', robimy to znowu... dla siebie.

Zbyt często największą wartością dla nas jest teraźniejszość. Tylko tu i teraz. To ona zawraca nam w głowie, podczas gdy w życiu nie tylko o nią chodzi.
A Bóg dla każdej z nas chce życia świadomego celu i głębokiego sensu. Patrzy na nas z perspektywy wieczności i Jego pragnieniem jest, żebyśmy były na nią gotowe.
Chce nas kształtować stawiając przed nami nowe wyzwania. Chce zmieniać nas na swój obraz i podobieństwo i robi to w miejscach, które nie zawsze się nam podobają.

Bóg kocha cię taką jaką jesteś już dzisiaj. Nie możesz zrobić nic, żeby kochał cię bardziej lub mniej.
Jeśli jednak chcesz stać się kobietą, jaką On widział cię jeszcze przed urodzeniem, jeśli chcesz chodzić drogami, do których cię zbawił - pozwól Mu się prowadzić.
Idealne okoliczności wygodnego życia nigdy nie zrobią z ciebie kobiety o wielkim sercu, niezniszczalnej łagodności i pokoju Ducha. (1 Piotra 3;4)
Kobiety, która roznosi woń Chrystusa gdziekolwiek się znajduje i żyje w pełnej świadomości odpowiedzialności jaką ma wobec Boga. (2 Koryntian 2;15 ; 2 Piotra 3;2)
Sprzyjające okoliczności nie kształtują. One tylko głaszczą.
I choć niezaprzeczalnie miło jest być głaskaną, to taki stan niekoniecznie jest to dla nas dobry na dłuższą metę.

Dzisiaj serce mi pęka, kiedy widzę łzy mojej Córeczki ale wiem, że nie robię jej krzywdy.
To nie jest dla niej miłe, ale z pewnością jest dla niej dobre.
I może myśli, że ją zostawiłam...ale ja stoję tuż za rogiem upewniając się, że nikt nie skrzywdzi mojego Skarba.
Wiem, że teraz bawi się z koleżankami i uczy nowych umiejętności, które przydadzą się jej na kolejnym etapie życia.
Wyposażyłam ją we wszystko czego potrzebuje i wypuściłam z ramion.
Dla jej dobra.

I czuję, że Bóg ze mną zrobił dokładnie to samo.
Teraz tylko ja muszę przestać się buntować.
Jeszcze tylko ja, sama sobie muszę wytłumaczyć, że Tata mnie nie zostawił, a postawił... w miejscu najlepszym dla mnie na dzisiaj.




3 komentarze

Napisz komentarze
Anonimowy
AUTOR
6 września 2019 21:40 skasuj

Mam okazję patrzeć na tę sytuację z drugiej strony. Bóg nigdy nie obdarzył mnie małżeństwem i maleństwem, ale od 5 dni pracuje w przedszkolu, gdzie mamy - takie jak Ty i zupełnie inne niż Ty - odprowadzają swoich synów i swoje córki. I słyszę przez wiele godzin słowa "Tatuś po mnie nie przyjdzie", "Mamusia dziś nie wróci po mnie", ale prawda jest taka, że każdy dzień, gdy mama lub tata przychodzą po te Maleństwa, upewniają je, że są godni zaufania i można polegać na słowie rodzica. I tutaj też widzę analogię do naszej więzi ze Stwórcą - zawsze, gdy obawiamy się, że On nas ignoruje, a okazuje się to nieprawdą, mamy okazję upewnić się, że można polegać na Jego Słowie.
Nadia, modlę się o Ciebie i Twoją córeczkę. Niech dobry Pan otwiera przed Tobą nowe horyzonty. Pisz więcej!
Agata

Odpowiedz
avatar
Atydea
AUTOR
7 września 2019 07:08 skasuj

Cudowne,niesamowite porównanie troski o dziecko do troski Boga o nas 💖💪😊 niech Pan Cię błogosławi Nadiu

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
15 września 2019 15:52 skasuj

Dziekuje za ten tekst...akurat teraz mi potrzebny....dobrze wiedziec,ze nie tylko ja przechodze przez takie same przezycia i mysli :* blogoslawie Cie Nadia w Imieniu Pana Jezusa!

Odpowiedz
avatar