Gość w dom..

1.9.16 Komentarze 2

Są domy, w których po prostu chcesz być.
Tam czujesz się zawsze zaproszona, zawsze mile widziana, zawsze chciana.
Są domy, w których jest ci dobrze. I chociaż wystrój nie taki jak lubisz i kurz niewytarty tak zupełnie dokładnie, na podłodze rozsypane zabawki, a obrus ma plamę po czekoladowym budyniu, to zupełnie nic ci tam nie przeszkadza. Mogłabyś siedzieć w tym nie-w-twoim-stylu fotelu i zapomnieć, że wpadłaś tylko na chwilę. Na sekundę dosłownie, a dwie godziny już jesteś.. gadasz, słuchasz, odpoczywasz psychicznie, ładujesz akumulatory..
Są ludzie, z którymi chce się przebywać.
Ludzie, którzy zawsze są gotowi żeby przyjąć drugiego z otwartymi ramionami, bez ostentacyjnego wzdychania, bez jednoznacznego wyrazu twarzy.
Ludzie, którzy nikogo nie przyjmują w progu. Nawet listonosza, który w każdym innym domu- czy słońce, czy śnieg- właśnie na progu zbiera podpisy za polecony. U nich wchodzi do przedpokoju.
Zawsze zapraszają do środka- na chwilę rozmowy, kawę ze spienionym mlekiem lub szklankę wody. Albo po to tylko, żeby ten polecony odebrać. Żeby na mrozie Pan Andrzej nie musiał stać.
Zdejmujesz buty- choć zapewniają, że zdejmować wcale nie musisz- a oni podają ci kapcie. Takie całkiem nowe, specjalnie dla gości kupione. Albo zrobione na drutach.. jak u mojej Babci.
Potem odwieszają twój płaszcz i rozkładają parasol na kafelkach, żeby trochę okapał.
Wyjmują z kredensu te lepsze talerzyki i zdejmują zaplamiony obrus, żeby położyć przed tobą ten na specjalne okazje.
W kuchennej szafce trzymają delicje, gdyby tak ktoś akurat wpadł. Czasami za szkłem stoi słój z maślanymi ciastkami albo paluszki. Zawsze coś, choć to wcale nie ważne..
Nie przebierają nogami, kiedy siadasz w salonie, nie patrzą nerwowo na zegarek. Znajdują dla ciebie czas, uśmiech i miłe słowo. Jeśli trzeba- doradzą, pocieszą, pośmieją się..
Pomodlą się  przed twoim wyjściem, prosząc Dobrego Boga o błogosławieństwo specjalnie dla ciebie.
Bez względu na to, czy miałaś przyjść na szesnastą, czy wpadłaś tylko przejazdem- cokolwiek właśnie robili, staje się nieważne.
Właśnie przyszedł ktoś ważny naprawdę.
Ty.
Gość.
Oni wierzą, że 'Gość w dom, Bóg w dom..'. Wierzą w to i tym żyją na co dzień- nie tylko od święta.
W tych domach ważny jest człowiek, ważne są relacje.
Tym ludziom nie robi różnicy zupełnie, czy ten ich gość, to szanowany prawnik w średnim wieku, czy sześcioletnia dziewczynka bez zębów z przodu.
Każde z nich dostanie tę samą szklankę soku, usłyszy to samo zapraszamy, doświadczy takiej samej uwagi, zobaczy ten sam uśmiech.
Uśmiech przede wszystkim, nawet jeśli soku akurat w lodówce zabrakło..

Są też domy, które omijam z daleka. Obchodzę je szerokim łukiem.
Z ludźmi, którzy w nich mieszkają jestem raczej na cześć, bez chęci na więcej.
Oni wolą mieć swoje miejsce na ziemi zupełnie zamknięte dla innych. Azyl po pracy, szkole, na wolne weekendy.. azyl, do którego ty nie jesteś proszona. A przynajmniej, nie zawsze.. tylko czasami, na ich warunkach.
Czujesz to w gestach, wyrazie twarzy i słowach, którym brak ciepła.
Jeśli już muszę jakąś sprawę załatwić, naciskam dzwonek niepewnie, z tysiącem myśli w głowie i wątpliwościami. Bo może znowu będę przeszkadzać.. może znowu przyszłam nie w porę.
Czasami pojawią się tam znajomi. Na wizytę umówioną miesiąc wcześniej lub na urodziny. Proszone.
I to nie o to chodzi, że od ludzi stronią.. bo do innych bardzo chętnie chodzą.
Sami jednak wolą swój dom zachować dla siebie.
Swoim ekspresem robić sobie kawę nad ranem.
Swój wolny czas poświęcić na swoje sprawy.
Swoje ciasto zjeść nad swoim laptopem.
W swoim salonie rozmawiać ze swoją rodziną.. albo telewizor oglądać. Swój ulubiony serial na przykład..
I o ile tego właśnie czasami człowiekowi trzeba, o tyle całe życie tak spędzać.. tak sobie tylko i sobie..to wielka szkoda i strata. Nie dla innych, a dla tych samowystarczalnych. 

Niektórzy mówią, że gościnność to dar. Że mają go tylko niektórzy i nie należy z tym walczyć, bo i po co.
I ja się zgadzam, że to dar. Naturalnie mają go naprawdę nieliczni.. ale czy mamy żyć z postawą: 'Jaką mnie Panie Boże stworzyłeś, taką mnie masz.'? Tutaj bym dyskutowała.
Pan Bóg namawia nas do gościnności, Kochane Kobiety.
Ta odpowiedzialność w dużej części spoczywa na naszych barkach. To, na ile gościnny jest nasz dom, w dużej mierze zależy od nas.
Co więcej, Bóg nakazuje nam gościnność. I to taką bez marudzenia. Bez przewracania oczami na boku.
A to czasami jest trudne..

'Okazujcie jedni drugim gościnność
bez szemrania'
                                                                             I List Piotra 4,9

Mało tego.. dzięki gościnności, w naszym życiu mogą dziać się cuda.
Takie najprawdziwsze, z aniołami w roli głównej.

'Nie zapominajcie o gościnności.
Dzięki niej niektórzy, nieświadomi tego,
gościli aniołów.'
                                                                                    Hebrajczyków 13,2

Może uśmiechniesz się pod nosem i spróbujesz sprowadzić ten werset do grupy tych fragmentów Biblii, których dosłownie rozumieć się nie powinno.
Niby dlaczego? Anioł, to przecież nie przystojny mężczyzna o włosach w kolorze blond, w białym ubraniu, ze skrzydłami i aureolą.
Myślę sobie nawet, że może nie jeden mija nas w drodze do pracy w zwykłych dżinsach. Może puka do drzwi w koszulce z logo firmy, której nie znajdziesz w internecie.. że niby zabłądził.
A może potargane ma spodnie i brudną koszulkę. Może wyciąga rękę po pomoc albo pyta o drogę?
Przyjmiesz anioła na progu? ...

Wychowałam się w bardzo gościnnej rodzinie. W naszym domu zawsze było pełno ludzi. Czy święta, czy weekend, czy najzwyklejszy dzień tygodnia- u nas dom nigdy nie był pusty.
Pamiętam specjalny kącik dla gości w kuchni, ze stolikiem i fotelami z wikliny. Do mamy zawsze ktoś przychodził na kawę, kiedy była w domu, a że pracy przy trójce dzieci było sporo, to ona coś tam nad blatem zawsze obierała, mieszała, wkładała do słoików latem.. i jednocześnie rozmawiała z zazwyczaj niezapowiedzianymi gośćmi.
Niezapowiedziani zawsze mieli u nas miejsce, chociaż nie raz nie wiadomo było w co ręce włożyć..
Myślę, że to właśnie podczas tych zupełnie niespodziewanych wizyt ujawnia się nasza prawdziwa gościnność.
Wtedy najtrudniej jest ją z siebie wykrzesać.. kiedy mamy inne plany, kiedy jesteśmy zmęczeni, kiedy niekoniecznie chcemy towarzystwa.

Nikt nigdy nie wyszedł z mojego rodzinnego domu głodny. Nikt nigdy nie wyszedł z poczuciem, że zawadzał.
Mam od wielu lat w pamięci taki obraz jednej słonecznej niedzieli, gdzie chyba wszyscy znajomi na raz zechcieli nas odwiedzić..
Siedzieliśmy na dworze. Brakowało krzeseł, sztućców, talerzyków i szklanek.
Nie zabrakło jednak śmiechu, rozmów i kompotu z truskawek.
I mimo, że żadnego jedzeniowego wypasu nie było, to zawsze wracali. Do dzisiaj wracają..
U mojej mamy drzwi nie zamykają się do dziś.

Mimo to, ja nie mam tego daru. Kiedy wyszłam za mąż, dopiero zaczęłam się uczyć, co to znaczy gościnność.
Uczę się głównie od męża- on zawsze chciał ludzi w domu. Ja chciałam świętego spokoju.
Zawsze potrafiłam przyjmować gości, ale tego nie chciałam. Wolałam zamknąć się w swoim mieszkanku i ewentualnie akceptować oferty znajomych. Tak było dużo wygodniej i bezpieczniej.
Jednak przez te lata dużo się zmieniło. Jakiś czas temu postanowiłam postawić na ludzi.
Teraz wiem, że niektóre wizyty mogą wnieść w życie więcej, niż się spodziewamy. Czasami wydaje nam się, że to my ludziom robimy łaskę, kiedy zaprosimy ich na kawę z domowym ciastem.. a tu się okazuje, że to oni nam byli potrzebni.
Ciągle uczę się przerywać swoje zajęcia, kiedy ktoś puka do drzwi.
Ciągle uczę się częstować tym, co mam akurat najlepszego. Nie chować świeżego ciasta po kątach, żeby wyciągnąć na stół paluszki. Uczę się częstować najlepszą kawą, z najlepszym ciastem, na najlepszym talerzyku. Albo najlepszymi herbatnikami, jeśli one w domu akurat są najlepsze..
Ciągle uczę się nie czekać na zaproszenie tej drugiej strony. Często jest tak, że to ja muszę zrobić ten pierwszy krok.. staram się go robić.
Uczę się też nie myśleć teraz ich kolej i zapraszam kolejny raz pod rząd.
Uczę się otwierać nasz dom codziennie, bo wiem, że jedni drugim jesteśmy potrzebni.
Nie zawsze wychodzi.. czasami o gościnności zapominam.
Bo o gościnność trzeba dbać. Bardzo łatwo jest popaść w wygodne wegetowanie przy telewizorze w sobotnie popołudnia.. coś o tym wiem.

'Pielęgnujcie gościnność'
                                                                         Rzymian 12,13

I pamiętaj Kochana. Zawsze pamiętaj, że wszystko jedno co położysz na stół, jeśli kładziesz to z miłością.
Nie ważne są porcelanowe filiżanki i wygodne fotele za tysiące. Ważne jest twoje zainteresowanie i poświęcony czas.
Nikt nie zwróci uwagi na te kilka okruszków pod stołem i dziecięce rączki odbite na lustrze. Będą jednak zawsze pamiętać twój uśmiech na powitanie i rozmowę, której tak potrzebowali.
Nigdy nie daj sobie wmówić, że do przyjmowania gości trzeba mieć dużo miejsca i ciasto z cukierni.
Nie wmawiaj sobie, że na gości i przesiadywanie przy kawie nie masz czasu, że tyle pracy, że nie masz warunków, bo mieszkasz w kawalerce.. że kiedyś na pewno będziesz ludzi zapraszać, jak już się wybudujesz albo jak dzieci podrosną..

To, co ostatnio zauważam coraz częściej, to hojność, życzliwość i otwartość na ludzi u osób wcale nie zamożnych. Może mają mniej pieniędzy niż sąsiedzi, ale to właśnie na ich podjeździe co weekend parkuje kilka aut, słychać śmiech dorosłych i pisk dzieci.
Czasami widzę piękne, nowe domy z kolorowymi placami zabaw i ogromnymi basenami w ogrodzie, jednak brakuje tam dzieci. Jest zupełnie pusto.
Wszystkie dzieci z ulicy bawią się za to w starym, kwadratowym domu, ze sznurem zamiast huśtawki i piaskownicą dwa na dwa. Kopią tanią piłką z Biedronki w bramki wyznaczone patykami i leżą w ogrodzie na podniszczonym kocu po babci..
I mimo, że w tym domu do picia jest tylko woda i nikt nie częstuje colą, a zamiast basenu jest zraszacz do trawy, to one wszystkie bawią się właśnie tam.
Tam nikt ich nie wygania. Nie karci za zbyt głośny śmiech albo zjadanie nie swoich malin i wiśni. Nikt nie pilnuje, czy czasem nie kopnęli piłki na róże. Kiedy pada, mogą wejść do domu i pobawić się lego albo pograć w gry. Nikt nie krzyczy, że ubłocone mają buty..
Czują się tam dobrze i przedkładają ten komfort nad nowy plac zabaw ze zjeżdżalnią.

Bardzo lubię czytać cytaty Matki Teresy. To była naprawdę mądra kobieta..
Jednym z moich ulubionych jest ten:


Ludzie są ważni.
Ludzie to nasze pole misyjne.
Nie sprowadzaj relacji z innymi do listy zakupów, poświęceń i obowiązków. Prosto też może być pięknie! Postaw więc na prostotę i ciesz się drugim człowiekiem, nawet niezaproszonym..
Niech dzięki waszemu spotkaniu stanie się lepszy.
Niech wyjdzie szczęśliwszy.








2 komentarze

Napisz komentarze
Anonimowy
AUTOR
12 listopada 2017 20:30 skasuj

Wpadłam niespodziewanie, rozgościłam się i... chyba prędko stąd nie wyjdę!

Odpowiedz
avatar
17 listopada 2017 21:56 skasuj

O, jak miło ;)
Cieszę się, że jesteś!
Ściskam

Odpowiedz
avatar