Rok Potrójnego Szczęścia

20.4.16 Komentarze 2

Za nami wyjątkowy rok.
Ten rok dostał nawet nazwę: Rok Potrójnego Szczęścia.
Z całą pewnością najszczęśliwszy rok naszego życia.
Z całą pewnością najtrudniejszy.
Dlaczego? Bo czasami szczęście jest trudne. Takie w jednej chwili ogromne, że myślisz nawet, że nie pomieścisz go w sobie..a innym razem pojawią się łzy, bezsilność, zmęczenie bierze górę i wszystko z rąk leci dosłownie..


Rok temu zostaliśmy rodzicami po raz trzeci.
Trzy małe główki do umycia w soboty.
Sześćdziesiąt malutkich paznokci do obcięcia co tydzień.
Trzy kurteczki, trzy czapki i sześć rękawiczek.
Trzy foteliki i ani jednej spokojnej jazdy samochodem. Nawet do sklepu kilometr dalej..
Jeden wózek i dwa rowerki.
Jedne sanki, bo na jednych się mieścili we dwójkę.
Setki zdjęć.
Dziesiątki krótkich filmików nagranych wysłużonym już aparatem, zwanym małym w naszym domu.





Nie będę kłamać, że te 365 dni to takie usłane różami były.. że nie było momentów, w których szlochałam jak głupia w pewności, że marnuję sobie życie przy tych garach, szmacie i pieluchach. Że po co mi to było...że dużo za młoda jestem na trójkę dzieci i te pieluchy któryś rok z rzędu..no przesada!!
I krzyczeć chciałam czasami, i z domu uciekać, i w pociąg na drugi koniec Polski wsiąść..
Rezygnacja była i strach, permanentne zmęczenie też.
Łzy radości i wzruszenie.
Wspólne obiady, śniadania i popcorn przy Ratatuj po raz dziesiąty..tak tą bajkę kochamy.
Ciągłe uciszanie, bo mała śpi, bo mała pije, bo mała ..
Cudowne poranki- razem, w jednym łóżku. Nas pięcioro pod dwiema małymi kołdrami, a do tego zagadki i czytanie książek.
Nerwowe poranki.. bo trzeba wychodzić, a tu pełny pampers, Benio nie zjadł śniadania, a Janek ciągle nieubrany.
Popołudnia, w których się wydawało, że człowiek ciszy potrzebował, jednego dziecka choć na chwilę.. a tu zaskoczenie. Niby fajnie, niby super..ale tak nie do końca. Czegoś brakowało. Kogoś raczej.. bo we trójkę to już nie jesteśmy MY. Nas jest pięcioro. To jest już nasza norma. Codzienna, piękna normalność.





Kilka dni było zupełnie niezapomnianych. I to bardzo zwykłe dni były..najzwyklejsze.
Raz chciałam, żeby urośli szybko, a potem marzyłam, żeby czas choć na chwilę stanął w miejscu.
Pamiętam długie ubieranie na zimowe spacery. Pierwszy się zdążył zagrzać, kiedy ja kończyłam ubierać tą trzecią..
Pierwsze wspólne dni też pamiętam. Jak bracia byli zachwyceni siostrą. Jak ją całowali, przytulali i głaskali.. tak im zostało do dziś.
Zawaliłam kilka dni. Może kilkanaście nawet.. i żałuję, ale czasu nie cofnę przecież, więc patrzę w przód i na dniu dzisiejszym staram się skupiać.

Mimo, że nie było łatwo, to było warto.
Było, jest i wiem, że będzie warto..te wszystkie kolejne lata z nimi u boku przeżywać.

Czas nie biegnie, nie płynie, nawet nie leci.
Mam wrażenie że pędzi jak oszalały.
Mam wrażenie, że wczoraj posprzątałam śniadanie Wielkanocne, a jutro pojawią się w sklepach mikołaje i będziemy śpiewać kolędy.
Czuję, że każdy kolejny rok mija mi szybciej. Niby ciągle dzień ma 24 godziny, a godzina 60 minut..niby tak. A dla mnie jakoś nie..
Boję się czasami, że nie zdążę się nimi nacieszyć. Że wyrosną za szybko, że nie zdążę im powiedzieć wszystkiego, pokazać, nauczyć..
Boję się, że w końcu przestaną rano przybiegać do naszego łóżka, chociaż czasami tak mnie to irytuje..

Wydaje mi się, jakbym Benia kilka dni temu do domu ze szpitala przyniosła, a przecież wita mnie rano szerokim uśmiechem niemal siedmioletni chłopczyk.. taki mądry. Taki wrażliwy. Taki zdolny. Taki ciekawy świata i życia. Mój- ze wszystkimi wadami i z niezliczoną ilością zalet.

Ja nawet nie pamiętam, jak mój Jasiek był malutki. Nie pamiętam.. i nie wiem jak to możliwe. Może przez tą niewielką różnicę wieku, wymagającego Benia, pracę albo moją głupotę..
Codziennie wchodzę po schodach w naszym domu kilka razy dziennie. Kilka razy dziennie patrzę na zdjęcia, które tam wiszą. Na tego półtorarocznego Jaśka i trzyletniego Benia. Patrzę i się uśmiecham.
Czasami zdarzy mi się wzruszyć..bo wiem, że było pięknie. Wiem też, że było mi wtedy trudno i chodziłam totalnie niedospana czwarty rok z rzędu..ale było pięknie.
Ja ten czas wtedy zmarnowałam i nikt mi go nie wróci.. I tego Jaśka małego w ogóle nie pamiętam..no darować sobie nie mogę.. robię więc wszystko, żeby to co jest dzisiaj- zapamiętać.
Wiedzieć jak to było, kiedy Mili miała roczek, Benio siedem, a Jaś pięć lat.


Pozwalam im do naszego łóżka rano przychodzić i przeszkadzać nam w spokojnym wypiciu kawy.
Mówię głośno kocham cię, kiedy biegną po schodach do swojej grupy i klasy.
Co z tego, że niektórzy mówią, że to głupie, sztuczne, wymuszane i na pokaz.. niech myślą co chcą.
Ja się muszę upewniać codziennie, że oni wiedzą. Że mają tą pewność, że za nimi to ja w ogień pójdę. Że choćby nie wiem co narobili..zawsze będę dla nich. Będę ich kochać jak mogę najbardziej, tak jak mama kochać powinna.

Odganiam te myśli, że moja mała Księżniczka jest już roczną dziewczynką, a nie kilkumiesięcznym maleństwem usypiającym w moich ramionach.
Kilka dni temu zaśpiewaliśmy jej sto lat, zapaliliśmy pierwszą świeczkę na torcie, dostała piękne prezenty i kilka cudownych kartek, które schowam jej na pamiątkę..nie byłam w stanie od tego uciec. Nie opóźniłam tej chwili. Nie mogłam, a tak bardzo chciałam przecież..
Kiedy wszyscy mówili mi ciesz się tymi chwilami, bo miną w mgnieniu oka- nie wierzyłam. Uśmiechałam się pod nosem, mruczałam coś po cichu i.. swoje wiedziałam. Nawet pogniewać się byłam w stanie i przewrócić oczami z pięć razy..
Tak mi się ten czas ciągnął. Popołudnia wydawały się trwać wiecznie, te spacery, nocne pobudki i wczesne poranki. Zabawy klockami, dziesiąta runda memory, przygody Franklina po raz kolejny..Wydawało się, jakbym miała jeszcze tyle czasu, żeby ich uczyć i wychowywać.
Teraz już wiem, że tego czasu tak niewiele mi zostało..

Pamiętam, kiedy po porodzie Milenki, jakiś wewnętrzny strach przed zupełnie nieznanym, przeplatał się z niewyobrażalną radością, dumą i poczuciem spełnienia.
Zupełnie nieznanym? Przecież wszyscy mówią, że wszystko już wiesz przy drugim, a co dopiero przy trzecim..
Znowu na przekór napiszę, że choćby i piąte i dziesiąte było, to ciągle nie wiesz, jak to jest. Nigdy nie wiesz, jak to będzie..możesz pamiętać, jak się kąpie, przewija i przystawia do piersi, ale to nie tylko o to w wychowaniu chodzi..
Dlatego strach czułam.
A spełnienie?..
Tak. Spełniam się jako mama.
Jako mama trójki cudownych Bożych Darów. Z samego nieba. Doskonałych i dopracowanych w każdym szczególe. Idealnych dla mnie.
Stworzonych, bym mogła ich mamą się nazywać.
Przywilej mnie spotkał niesamowity.






Ten rok wiele mnie nauczył.
Nauczył mnie odpuszczać. Dużo mniej chcieć, dużo mniej osiągać, dużo mniej musieć za wszelką cenę.
Nauczył mnie myśleć o sobie lepiej, pomimo potknięć i błędów.
Nauczył mnie, że najpiękniejsze i najbardziej zapamiętywane przez nas chwile, to te najzwyklejsze. Te przy środowym obiedzie i w czwartkowe popołudnie. Nawet w poniedziałkowy poranek może coś takiego się zdarzyć, co na całe życie zapamiętasz..Bo ja takie właśnie chwile z tego roku pamiętam. Najzwyklejsze.
Nauczył mnie, jak wyjątkowa i niepowtarzalna więź się tworzy między rodzeństwem. Wierzę, że na całe życie.. o to się modlę. Tego bym chciała.
Nauczył mnie ten rok, że w naszym łóżku wystarczy miejsca dla piątki.
Wiem też, że jedną ręką można więcej zrobić niż by się wydawało..obiad prawie cały i ciasto. Kurz można wycierać, telefony odbierać i wiadomości ważne na kartce zapisywać w tym samym czasie.
Nauczyłam się, że priorytety w życiu są najważniejsze. Kiedy je sobie w głowie poukładamy, to nie trudno jest codzienne decyzje podejmować.. Kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, to cała reszta się ułoży. Dobrze się ułoży. Najlepiej.






Już teraz wiem- dopiero przy trzecim dziecku to wiem- że wszystko minie. Prędzej czy później.. minie.
Że dzieci mają to do siebie, że rosną.
Minie kolka i nocne wstawanie. Minie bunt dwulatka i trzylatka, i czterolatka.. Minie wymyślanie przy obiedzie i płacz za zabranym smoczkiem. Minie wszystko to, co dzisiaj nam przeszkadza i co nas drażni, na co skarżyć się potrafimy wszystkim naokoło.. Minie też to, co tak bardzo kochamy, na co czasami tego czasu brakuje.. buziaki na pożegnanie, przytulanie bez powodu.. Nie zawsze tacy potrzebni będziemy jak teraz właśnie, kiedy są małe jeszcze i nie do końca sobie radzą ze wszystkim.
Wiem też, że można te trudniejsze okresy w byciu rodzicem celebrować. Cieszyć się nimi.. bo pomiędzy kolkami są też i pierwsze uśmiechy na przykład. Na tych uśmiechach trzeba się skupiać..a potem zęby zacisnąć i nosić, choć płacze i nic zrobić się nie da.

O miłości też się dużo nauczyłam. Miłość w dziwny sposób się mnoży, kiedy się ją dzieli.
Ten, kto się boi tak strasznie, że mu miłości nie wystarczy dla drugiego, trzeciego czy piątego dziecka- niech śpi spokojnie. Miłości wystarczy. Kochać będziemy i pierwsze i piąte tak samo.. albo jeszcze bardziej, niż w dniu narodzin.



I jeszcze jedno..porządek w domu, pościelone rano łóżko, czas na makijaż, domowe ciasto, zrobione paznokcie, umyte okna.. to wszystko dodatki. To nie szczęście. To wszystko może sprawić, że jesteśmy spokojniejsze, bardziej zrelaksowane i dobrze czujemy się w swojej skórze..ale to nie szczęście.
Szczęściem jest być blisko Boga, nawet kiedy czasu wolnego tak mało, a obowiązków tak dużo..
Szczęście to móc patrzeć na swoje zdrowe, roześmiane dzieci z kochającym mężczyzną u boku.
Dla mnie to właśnie jest szczęście od roku.

Przeglądałam zdjęcia z tego szczególnego czasu i doszłam do wniosku, że zdjęcia są naprawdę wyjątkowe..
Pokazują zazwyczaj tylko te dobre chwile. Te, które po kilku latach ze wzruszeniem zechcemy wspominać przy wspólnym stole w niedzielne popołudnie.
Na zdjęciach są uśmiechy, spokój i harmonia. Szczęście i zwykłe-niezwykłe cuda codzienności.
Takie chwile chcę w tym kolejnym Roku Potrójnego Szczęścia pielęgnować.
Takie chwile z tego roku, który już minął, chcę zapamiętać.





I wam życzę takich wspomnień Kochani.
Pełnych szczęścia, spokoju i harmonii.
Takich niezwykłych, chociaż tak codziennych..







2 komentarze

Napisz komentarze
21 kwietnia 2016 20:09 skasuj

Bycie rodzicem jest niesamowite. Nic nie dostarczy ci takich emocji w życiu jak dzieci. Nie zawsze jest łatwo ... ale napewno na nudę nie można narzekać. Jako ojciec czterech fantastycznych księżniczek, pamiętam jak dzis narodziny pierwszej, a to było już 11 lat temu. Czas biegnie szybko ... wykorzystujmy go mądrze na zasiewanie wartościowych rzeczy w nasze pociechy. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
26 kwietnia 2016 23:04 skasuj

Bardzo ładnie piszesz. Szczerze. Nie pod publikę. To się ceni. Pozdrawiam serdecznie

Odpowiedz
avatar