Pierwsza Miłość

15.2.16 Komentarze 0

Myślę o niej, kiedy dzieci budzą nas bladym świtem.
Myślę o niej, kiedy wkładam kolejną porcję brudnych ubrań do pralki i kiedy ładuję zmywarkę.
Myślę o niej, kiedy układam klocki lego i szukam pieska w gumowej książeczce.
Myślę o niej mieszając zupę i obierając ziemniaki.
Myślę o niej na zakupach w Biedronce i kiedy te zakupy do bagażnika ładuję.
Myślę o niej nad deską do prasowania i kiedy przebieram pościel.
Myślę o niej, kiedy serial się kończy i kiedy przeczytaną książkę odkładam na półkę.
Myślę o niej, kiedy cele kolejne osiągam i ciągle mam mało. I kiedy szczęścia nie czuje, choć dzieci zdrowe i mądre, i męża mam, i dom, i taras ogromny..
Myślę o niej, kiedy widzę czyjeś zdjęcia ze ślubu i z podróży poślubnej. Kiedy tak na każdym się przytulają i patrzą na siebie tym wzrokiem. W tych zdjęciach tak ją wyraźnie widzę..
Myślę o niej, kiedy leżę już w łóżku na pół śpiąca, Kiedy nagle dopada mnie myśl, że nawet z Nim dzisiaj nie pogadałam..nie przywitałam się rano i nie powiedziałam dziękuję w ciągu dnia.
Ani jednego, małego dziękuję.

Myślę o mojej pierwszej miłości. Tej gorącej, świeżej i gotowej na wszystko.
Nie liczącej zysków i strat.
Tej w której totalnie przepadłam, przez którą dla świata mnie wcale nie było.
Tej bez  później, jestem zmęczona, zaczekaj
Tej bez  jutro, za tydzień, w następną niedzielę.
Tej bez  miliona pytań i wątpliwości tysiąca.
Tej która szła ręka w rękę, bez żalu i ciągłego oglądania się w tył. Bez wątpliwości, bez żadnego ale.
Tej która tak bardzo potrafiła zaufać, nie strzelała fochów, i obce jej były wymówki.
Tej, która szukała okazji do spotkań i rozmów bez końca.
On był tym, który mi za wszystko wystarczał.
Niczego więcej nie chciałam, tylko być blisko. Tylko w Jego silnych, bezpiecznych ramionach się schować i tam już na zawsze pozostać.

Pamiętam jak wszystkim w około o Nim mówiłam. Jak bardzo chciałam, żeby Go poznali.
Pamiętam, że On pierwszy zawsze wiedział co mi ból sprawiło, a co przyniosło radość. O wszystkim Mu zawsze mówiłam.
Pamiętam, że z Nim dopiero poznałam ile jestem warta i jak bardzo cenna. Że nie muszę po szczeblach kariery się piąć, żeby coś znaczyć. Zawsze mnie kochał i będzie kochał bez względu na wszystko. Nie za coś, a pomimo wszystko.
Pamiętam jak dawał mi siłę, by stawać się najlepszą wersją siebie.
Pamiętam jak o świcie wstawałam, żebyśmy mogli się spotkać. Pogadać spokojnie.
Pamiętam jak doczekać się nie mogłam naszych rozmów i tego jak mówił, i tego jak słuchać potrafił. I że zawsze czekał. Zawsze był na każde skinienie.
Pamiętam, jak był moją pierwszą myślą rano i ostatnią wieczorem.
Pamiętam też, jak chciałam wszystko o Nim wiedzieć, i poznawać codziennie bardziej..
Bo On smak życiu niepowtarzalny nadaje i sens, dla którego każdy dzień ma znaczenie.



Myślę o pierwszej miłości w tych codziennych momentach i wiem, że nie taki był Jego plan. Mam sobie za złe, że dałam się wciągnąć w ten pęd i gonitwę. W to zabieganie, które nie ma końca.
Zastanawiam się przy tym jak to się stało, że brudne skarpetki stały się ważniejsze niż On. I film, i książka, i relaks u fryzjera, zakupy..Może zbytnio upraszczam. A może wcale nie i jak się głębiej zastanowić, to tak właśnie jest. Widzę prawdę, która boli. A prawda jest taka, że w tym pośpiechu tak łatwo zapomnieć o Najważniejszym- o Ukochanym mojej duszy. A nie tak miało być..
Nie tak miało być, że razem jesteśmy, a jednak osobno.
Że szczęścia poza Nim szukam i cele mam inne, i wizje przyszłości. W jednym kierunku mieliśmy patrzeć i życie przejść razem za rękę.
Nie taki był plan, żebym od Niego ten głupi serial wolała i książkę. Choćby najlepsza, zawsze miała być któraś z kolei, a On zawsze pierwszy.
Nie tak miało to wyglądać, że w biegu cały dzień spędzam i On nawet w jednej myśli się nie pojawi. Dziękuję zapomnę, a prosić pamiętam, gdy trudno..
Że moja miłość słabnie i stygnie powoli. Zawsze miała być świeża, największa ze wszystkich- miłość na śmierć i na życie. Na dobre i na najgorsze. W szczęściu i biedzie. Do końca gorąca..

On nie chce widnieć na szarym końcu mojej listy obowiązków. Nie chce wypełniać luk w terminarzu. Chce pierwsze miejsce w moim sercu zajmować na zawsze.
Nie chce całymi dniami czekać. Nie chce skrawków mojego czasu, jakichś ochłapów i resztek. Rozmowy między jedną łyżką zupy a drugą. W kolejce do kasy. W przychodni na korytarzu..wtedy, kiedy już nic innego do roboty nie mam.
Nie chce uścisku w biegu. Szybkiego cześć, jak się masz.. Chce rozmawiać jak kiedyś.
Chce wziąć mnie w ramiona, przytulić. Pobyć tylko ze mną, sam na sam. Żeby nic mojej uwagi nie rozpraszało. Żebym mogła Mu w oczy popatrzeć i na Nim jedynie się skupić. Żebym tęskniła jak dawniej i doczekać się nie mogła, aż Jego głos znowu usłyszę.
Nie chce o moją uwagę zabiegać. Dwoić się, troić, grać na emocjach, wzbudzać poczucie winy czy obowiązku..
On zawsze chciał szczerej bliskości. Prawdziwej relacji. Nie takiej na pokaz i tylko od niedzieli i święta.

Myślę o mojej pierwszej miłości do Niego i wiem, że codziennie muszę lepiej o nią dbać. Świadomie do niej wracać każdego dnia i pielęgnować jak najcenniejszy skarb.
W wielkich i małych sprawach codziennych kochać Go całym sercem i duszą. Z całych moich sił i ze wszystkich myśli.
Tęsknić i pragnąć jak kiedyś. Robić wszystko, żeby tak jak na początku On widział wyraźnie, że całym życiem jest dla mnie. Wszystkim we wszystkim. Że On mi wystarcza.
Bo taki był właśnie Jego plan. Tak właśnie miało być zawsze.

I wiem, że chcę do niej wrócić. I wracać jak tylko znów zacznie stygnąć.
Nie tylko o niej myśleć i ze smutkiem wspominać jak było, a żyć nią codziennie.

Bo przecież cały mój świat w tym pięknym imieniu się kryje:

Jezus