Dzieci to przeszkoda

25.2.16 Komentarze 4

Dzieci zawsze we wszystkim przeszkadzają.
Przeszkadzają przede wszystkim w prawdziwym życiu, dlatego trzeba się dobrze zastanowić, zanim się człowiek na taką przeszkodę zdecyduje.


Z dziećmi raczej nie dasz rady piąć się po szczeblach kariery i stawiać się w pracy na każde zawołanie szefa. Młode mamy nie błyszczą na tle innych, jeszcze wolnych, kolegów i koleżanek.
Dzieci przeszkadzają w studiowaniu i zdawaniu egzaminów w terminie. Piszą po ważnych notatkach, kasują prace magisterskie i nie śpią w nocy, żebyś w żadnym wypadku nie miała szansy się wyspać na to ważne zaliczenie.
Mało komu udaje się w towarzystwie małych, ciekawskich rączek spokojnie zjeść śniadanie, ciepły obiad i wypić kawę z koleżanką. Nie mówiąc o odpisywaniu na maile. Odebranie telefonu to kalkulacja, czy w ogóle jest sens, bo znowu płacze, krzyczy albo śpiewa na całe gardło. I tak nic nie będzie słychać..
Niegdyś beztroskie rodzinne imprezy stają się prawdziwym wyzwaniem i jedzeniem tortu i piciem kawy na zmiany.
Nie wszyscy z dziećmi u boku mogą sobie pozwolić na spokojne kupienie sukienki, weekend we dwoje czy wylegiwanie się nad brzegiem ciepłego morza. Dzieci przeszkadzają w czytaniu książek na tarasie, przeglądaniu ulubionej gazety i malowaniu paznokci.
Po powrocie z pracy nie czeka na ciebie wygodna kanapa i ulubiony serial. Nie czeka na ciebie zasłużony relaks w wannie i maseczka na zmęczoną twarz. To, co zastajesz w domu trafnie nazywają drugim etatem. Stęsknione dzieci wymagają twojej uwagi, przeszkadzają więc w rozbieraniu szpilek i eleganckiej garsonki, w odgrzaniu bigosu i ładowaniu zmywarki.
Nie możesz się skupić, żeby napisać smsa. Nie możesz zebrać myśli w rozmowie z mężem.
Przeszkadzają w sprzątaniu, wywieszaniu prania i obieraniu ziemniaków.
Przeszkadzają w spaniu, w wyjściu do kina i prowadzeniu samochodu.
Przeszkadzają w porannym prysznicu, myciu zębów, prostowaniu włosów i robieniu makijażu.
Przeszkadzają w remontach, budowaniu domu i leniwych porankach.
W oszczędzaniu na nowy samochód i w wymarzonym wyjeździe do Australii.
W chodzeniu po górach i zwiedzaniu Warszawy.
Nawet w sikaniu przeszkadzają..




Może oczekujesz, że teraz jest ten moment, w którym wszystkiemu zaprzeczę.
Napiszę, że to wcale nieprawda i nie ma co wierzyć w te wszystkie opowieści udręczonych macierzyństwem matek i styranych ojców.
Ależ to wszystko prawda! Może odrobinę przerysowana, ale prawda od początku do samego końca..
Przeszkadzają!
Studiowałam z niemowlakami- wiem jak to jest. Sprzątam i gotuję z dziećmi. Wykonuję codziennie setki czynności- zawsze z obstawą moich dzieci. Wczoraj próbowałam nawet kupić sobie coś w centrum handlowym z dzieckiem..kupiłam porcelanowego królika. To chyba wiele tłumaczy.

Z dziećmi wiele rzeczy nigdy, albo przynajmniej przez kilka lat, nie jest i nie będzie takie samo.
I możesz tęsknić za życiem przed dziećmi. Za błogą ciszą, randką raz w tygodniu, czystym lustrem w przedpokoju, autem bez okruszków z Flipsów i milionem innych rzeczy.. Możesz wzdychać i .. tracić czas. Bo co ci to da, że ponarzekasz? Poskarżysz się koleżance w pracy. Wykrzyczysz nieprzespane noce i niespełnione marzenia..no co ci to da?
A no da. Jeszcze większą frustrację i rozczarowanie własnym życiem.

A gdyby zmienić sposób myślenia? Inaczej na to przeszkadzanie popatrzeć..?
Z dziećmi u boku wszystko jest inne, ale to, czy lepsze, zależy tylko od nas. Od tego jak postrzegamy pewne sprawy i jak o tej misji bycia rodzicem myślimy. Bo to misja jest. Taka, jak żadna inna..
Misja bardzo specjalna.




Możesz widzieć niespełnione marzenia albo zacząć marzyć inaczej.
Możesz widzieć ograniczenia albo rozwój.
Możesz widzieć zamknięte drzwi albo nowe możliwości.
Możesz widzieć przerwaną rozmowę albo kogoś, dla kogo jesteś niezastąpiona. Tak. Szczególnie w tej chwili gdy masz gości i próbujesz skończyć ważną myśl..
Godziny bezowocnego brzdękolenia albo niepohamowaną pasję i talent wart uwagi.
Brak możliwości wyjścia na randkę albo malutki, pachnący Cud wtulający się w twoją pierś.
Męczące wakacje z trójką dzieci albo dwa tygodnie pełne niezapomnianych wrażeń, najszczerszego dziecięcego śmiechu i nieograniczonych niczym rozmów przed snem.
Zmarnowane przedpołudnie na placu zabaw albo czas wykorzystany na budowanie relacji trwających całe życie. Dobrze przecież wiesz, że to nie jest tylko plac zabaw..nie tylko zwykłe huśtawki i zjeżdżalnia.
To twoja niczym niezmącona uwaga. Ty w całości na poziomie dziecka. Jeśli tylko postanowisz do tego poziomu zejść. Jeśli tylko postanowisz, że na to nie będzie szkoda ci czasu.

Wszystko zależy od tego, na czym postanowimy się skupić. To, na czym się koncentrujemy, o czym myślimy i mówimy, zaczyna w naszym życiu dominować.
Czy na pewno chcemy widzieć nasze dzieci, Dary samego Boga, jako przeszkodę i balast?
Czy na pewno chcemy czas spędzany wspólnie traktować jak kolejny obowiązek i złodzieja wolności?
Wieczorna kąpiel i czytanie przed snem nie muszą być harówką.
Wspólnie odrabianie zadania i wyjścia na przedszkolne przedstawienia mogą być przyjemnością. Nawet wzruszyć nieraz się można..
Mogą sprawiać radość i być okazją, a nie przeszkodą w milionie innych rzeczy.





Tak się utarło, że jak wracasz z wakacji z wesołą trójeczką na tylnym siedzeniu musisz ponarzekać. No musisz, bo kto to widział być zadowolonym z wakacji z dziećmi?! One zawsze są męczące!
Nie dają się wyspać i zdrzemnąć po obiedzie, ani iść na spacer brzegiem morza wieczorem..o czytaniu dobrej książki nie wspominając.
Po takich wakacjach na pytanie: Jak było? Odpowiadasz: No, jak z trójką dzieci..
I nawet jak była pogoda, i lody były codziennie, wypady na zwiedzanie i pyszne obiadki u Pani Marii za rogiem. Nawet jak koło chałupy nie trzeba było robić, kwiatków podlewać ani w ogródku pielić przez dwa tygodnie..widzimy te dzieci jak przeszkodę do prawdziwych wakacji.
A czy te wakacje nie są właśnie z dziećmi najprawdziwsze? ... Takie bardziej, mocniej i w ogóle..wyciśnięte do ostatniej kropli..




Narzekać na dzieci nikt nas nie uczył. To przychodzi tak naturalnie..bo pojawił się ktoś, kto kradnie nam całe nasze dotychczasowe życie, więc czujemy się usprawiedliwieni zupełnie..musimy dać z siebie więcej, niż ktokolwiek wcześniej od nas wymagał. Musimy nasze Ja odstawić na bok tak często..za często.
Tego, żeby widzieć dzieci jako ciężar nie trzeba się uczyć, za to doceniania, zadowolenia i słów tak się cieszę, że jesteś - trzeba.
Musimy to robić z premedytacją. To się właśnie nazywa świadome rodzicielstwo.
Czasami mocniej się trzeba postarać i w ogniu jakiejś sytuacji w której ewidentnie przeszkadza- udać, że nie przeszkadza..że w sumie fajnie jak chce obok posiedzieć i nad uchem pośpiewać kolędy w maju..
Codziennie gestem i słowem zapewniać:
Kocham Cię i chcę, żebyś był częścią mojego życia. 




Ostatnio przeczytałam jak pewna mama czwórki dzieci, w tym trojaczków, napisała:
'Ciężko będzie wrócić do rzeczywistości szkolnej, oj ciężko. Ja tak uwielbiam kiedy dzieciaki są ze mną w domu: szczęśliwe, rozgadane, głośne, radosne. Na szczęście ferie już za nieco ponad tydzień'

Niecodzienne..prawda? Niespotykane. Chcieć...
Chcieć, żeby ci dzieci poprzeszkadzały. Chcieć usiąść z nimi i pogadać o ważnych przedszkolnych sprawach i o tym, jak to ciężko w tej szkole.. Inkę im zrobić i ulubione gofry. Albo gorące kakao, jeśli wolą. Chcieć słyszeć ich śmiech i rozmowy.
Chcieć słyszeć śpiew i śpiewać razem z nimi. Na całe gardło! Do tego tańczyć i skakać, aż się cały dom trzęsie.. wysłuchać pierwszych prób wlazł kotek na płotek na pianinie i kłótni z bratem od czasu do czasu. A potem jedno przepraszam i po sprawie.. to Przepraszam Benio.. kocham po prostu!! Zawsze mnie rozczula.
Chcieć mieć je w domu ze sobą, a nie odliczać dni do pierwszego września, do po feriach, po przerwie świątecznej.
Tęsknić za towarzystwem dzieci. Ich obecnością i pytaniami.
Nie wyganiać do pokoju i zabawek...bo przecież ciebie w tym pokoju nie ma. Ty jesteś w kuchni, salonie, sypialni..one chcą zawsze tam gdzie ty. Czy to naprawdę tak źle? Czy to nie przywilej?
Czy nie o tym marzyłaś głaszcząc zaokrąglony brzuszek?
Czy nie takie obrazy pojawiały się w twojej głowie?
Dlaczego teraz tak często staramy się od tego uciekać i odsuwać dzieci na bok? Przecież one chcą życie żyć z nami. Razem- nie obok stać i tylko się przyglądać..



Może się okazać, że ty właśnie z nimi zaczynasz żyć naprawdę. Że ten świat przed, nie był wcale taki kolorowy. Owszem. Był bardziej przewidywalny i poukładany, momentami łatwiejszy..ale może z dziećmi u boku właśnie zaczniesz poznawać jak smakuje prawdziwe życie, nauczysz się celebrować momenty, dostrzegać szczegóły. Może dzieci zmuszą cię do przewartościowania pewnych rzeczy i zwolnienia tempa. Pochylenia się nad tym co ma prawdziwą i wieczną wartość, nie przeliczaną na złotówki.
Może z nimi odkryjesz, że wartość ma być, a nie jak wciska nam świat- mieć.

Czasami trzeba pooddychać innym powietrzem. Oderwać się. Zakosztować ciszy. Takiej głuchej i totalnej, albo iść na spotkanie z przyjaciółmi, gdzie będą przyjaciele i... kropka. Bez dzieci.
Kupić coś na spokojnie i nawet przymierzyć przed. Poczytać, zaliczyć samotny spacer, randkę..
I to jest normalne! Szczególnie dla nas, rodziców. Chcemy czasami bez dzieci. Chcemy i potrzebujemy.
Ale niech to nie będzie zwyczajem.
Niech to nie będzie codziennością, że wszystko nam lepiej robić bez nich.
Dobrze jest się uczyć inaczej i nawet czasami wbrew sobie poudawać, że nie przeszkadzają wcale.. Ani odrobinkę..i że chcesz ich pomocy przy obiedzie, chociaż sama zrobiłabyś to o wiele lepiej i szybciej na pewno..


Dzieci to błogosławieństwo.
Dzieci to dar.
Dzieci nas uczą i ubogacają, nie ograniczają.
Przykro mi, że tak wielu z nas- rodziców, nie pamięta o tym na co dzień.
Mam tylko nadzieję, że kiedy rodzice tych przeszkadzających dzieci zostaną babciami i dziadkami, kiedy totalnie zwariują na punkcie swoich wnucząt, nie będą musieli walczyć z wyrzutami sumienia, że dla własnych dzieci nie mieli ani tyle cierpliwości, ani tyle serca, ani tyle czasu.


4 komentarze

Napisz komentarze
Oli
AUTOR
25 lutego 2016 22:51 skasuj

"Gdy otwiera usta,mówi mądrze,a jej język wypowiada dobre rady" Przyp.31;26 Za każdą z tych rad naprawdę Ci dziękuje!

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
25 lutego 2016 23:42 skasuj

No powiem.... tekst jest wręcz powalający... I zastanawia mnie czemu zawsze (a może Wy nie zawsze) jesteśmy takie, że chcemy SAME, bez NICH, i tylko jeszcze zrobię COŚ, a potem się nimi zajmę, bo mnie wołają, ale nie robię tego, bo jeszcze następną rzecz musze załatwić itp. a one wciąż czekają... i się frustrują, bo przecież obiecałam, a potem się wkurzam, że nie umieją poczekac!!!! Że nie umiem nic załatwic PRZEZ nie... i że to one wzystkiemu winne... To, co mnie ostatnio dotyka to AUTOOBSERWACJA moich zachować i reakcji... A ten artykuł jeszcze glębiej sięga, do samoobserwacji na temat nastawienia wobec dzieci...Czekam z niecierpliwością na nastpny wpis.

Odpowiedz
avatar
27 lutego 2016 16:31 skasuj

:* Dziękuję, że jesteś Oliwia

Odpowiedz
avatar
27 lutego 2016 17:05 skasuj

Myślę, że każda z nas tak ma.. bez wyjątku. Z pewnością nie jesteś w tym sama. Klucz do sukcesu to zobaczyć błąd, a potem go nie powielać.. :)

Odpowiedz
avatar