Nowa normalność

11.7.18 Komentarze 3

Nowe zaczyna powoli normalnieć.
Swoim tempem, ale z dnia na dzień bardziej.
Pewne rzeczy stają się bliższe. Nie tylko znośne, a po prostu.. piękne. Takie, że siadam i nie wierzę, że jestem tu i teraz.

Jeszcze kilka dni temu trudno mi było uwierzyć, że wszystko co takie nieznane, stanie się w końcu naszą normalnością. A jednak.. do wszystkiego można się przyzwyczaić.
Jeśli ma się dwie zdrowe ręce, chęci i wspierających ludzi w swoim życiu, to nawet pachnącą nowością rzeczywistość można oswoić i wiem, że można ją też z czasem pokochać i nazywać domem.


Inna jest kuchnia, w której wciąż uczę się gotować.
Chleb inny i widok za oknem też.
Inne ptaki budzą nas co rano, a nawet kawa inny ma tutaj smak.

Rozmowy z Mamą wyglądają już inaczej.
Inny sprzedawca w pobliskim sklepie podaje nam rano pieczywo, inną słyszymy gwarę, innych widujemy sąsiadów.
Ale inny nie zawsze znaczy gorszy. Po prostu inny i już.

Uczę się nie zwracać uwagi na drobiazgi niepasujące do mojego idealnego obrazu tego miejsca. Wiem, że jeśli nie będę uważna, to te drobne niedogodności w połączeniu z tęsknotą za tym co zostawiłam za sobą, urosną do niewiarygodnych rozmiarów i zaczną mnie przerastać. A tego nie chcę.
Uparcie wypełniam więc myśli prawdą i odwracam wzrok od wszystkiego co mnie drażni, co jest takie nie moje i obce.


Kiedy rano idę do kuchni po kawę, daję sobie kilka minut i szeroko otwieram okno. Stoję tak, oddycham głęboko cudownie świeżym powietrzem i zachwycam się.
Dziękuję bo wiem, że mam więcej niż to, o co prosiłam. I dostałam to drogą, o której nawet mi się nie śniło.

Ale muszę przyznać, że początki są trudne.
Miałam cichą nadzieję, że ominie nas trudny start, ale okazuje się, że nawet w tak pięknej wsi jak nasza, w tym miejscu lepszym niż nasze marzenia, na początku trzeba ciężko pracować, żeby było dobrze. Szczególnie nad sobą.

Wiem jednak, że najważniejsze mam ciągle na wyciągnięcie ręki.
Bo chociaż łóżko inne, to ten sam ukochany Mężczyzna budzi się tuż obok mnie każdego poranka.
Te same cudowne Dzieci bawią się w ogródku, chociaż ten ogródek tak bardzo się różni od poprzedniego.

I ciągle ten sam Bóg.
Niezmiennie dobry.
Niezmiennie łaskawy.
Niezmiennie kochający.
Bliższy niż mój oddech.
Choćby nie wiem co - On jest.
Jest zanim zawołam, bo nigdy mnie nie opuszcza.
Jego obecność jest pewniejsza niż cokolwiek na tym świecie. Pewniejsza niż kolejny wschód słońca.
U Boga nie muszę uaktualniać mojego adresu. On dobrze go znał zanim ja w ogóle go poznałam.
Ta myśl niesamowicie uspokaja mój wewnętrzny chaos.


Właśnie dlatego jest dobrze.
Pewność opieki takiego Taty dodaje odwagi i skrzydeł. Uwalnia od smutków, żalów i tęsknot.
Pomaga w pewnym sensie zapomnieć to co za mną i iść do przodu z podniesioną głową. I z uśmiechem!

Nasze życie nie zależy od okoliczności, od miejsca i od ludzi.
To jak wygląda nasze życie, zależy od naszych reakcji na okoliczności, na miejsca i na ludzi. Zależy w dużej mierze od tego, na czym się skupiamy i co wyolbrzymiamy.

Nasze poczucie szczęścia i zadowolenia nie jest uzależnione od tego co na zewnątrz nas, ale od tego, co dzieje się w środku.
To tam rozgrywa się prawdziwa walka.
To w naszych myślach, w naszym nastawieniu, w naszej bliskości ze Źródłem wszelkiej prawdy i mądrości leży sukces albo zupełna porażka.

Dlatego wiedząc, że mogę wszystko w Tym, który mnie umacnia, chcę dzisiaj myśleć o tym co prawdziwe, dobre i sprawiedliwe.
Chcę zwracać uwagę na to, co piękne i myśleć o tym, co sprawia mi radość, za co mogę wielbić Boga. (Filip. 4;8)


Staram się zajmować tym, na co mam realny wpływ, a wszystko co leży poza moim zasięgiem puszczam wolno. Oddaje w ręce Tego, którego siła okazuje się w naszej bezsilności i który wszystko, dosłownie wszystko, ma pod swoimi stopami.
On zadba. On zaopatrzy.

Tak jest mi lepiej. Dużo lepiej.
Z takim nastawieniem łatwiej oswaja się rzeczywistość z dala od najbliższych nam ludzi.
Tęsknota robi się jakby mniejsza, a radość z nowego wraca ze zdwojoną siłą.

Pozdrawiamy z naszej nowej ziemi.
Z Ziemi Obiecanej.