Twardziel

19.9.17 Komentarze 0

Często słyszałam, że muszę wychować silne dzieci.
Syn czy córka - dzieci od początku trzeba wychowywać na twardzieli, bo potem pójdzie taki jeden z drugą w świat i zginie, jeśli serce będzie miał za dobre.
Muszą być te nasze dzieci przecież przygotowane na potyczki z okrutnym światem, który czyha zaraz za progiem bezpiecznego, rodzinnego domu.

Mówili, że powinnam pokazywać im rzeczywistość bez cenzury. Nie taką, z moich nierealnych wyobrażeń, nie przez różowe okulary. Bo prędzej czy później będą zmuszeni oglądać ją taką, jaka jest naprawdę, a potem odważnie stawić jej czoła.
Bo życie to nie bajka.

Mówili, że dzieci powinny potrafić się obronić, bo nikt tego za nich nie zrobi. Nie mogą przecież stać jak te ciapy i dać się poniewierać. 
Mówili, że dzieci muszą umieć walczyć o swoje, bo każdy tak robi i inaczej do niczego w życiu nie dojdą. Bo każdy, absolutnie każdy oprócz matki rodzonej, myśli tylko o sobie i o tym, jakby nasze dzieci oszukać, wykiwać, z niczym zostawić..
Mówili, że wartością w dzisiejszym świecie jest asertywność. Trzeba przede wszystkim nauczyć nasze pociechy odmawiać. Tym stanowczym nie, na prawo i na lewo wszystkich obrzucać.
I umiejętność stawiania na swoim też ważna. Kluczowa bym powiedziała. Co by nikt naszym dzieciom nigdy na głowę nie wszedł.
Dużo mówili.. a ja nie chciałam słuchać.

Jakiś czas temu trafiłam na ten cytat i od tamtej pory ciągle słyszę go z tyłu głowy. Może dlatego, że taki jest bliski mojej wizji wychowania dzieci..

Naszym zadaniem nie jest wychowywać 
dzieci na twardzieli, 
którzy będą potrafili stawić czoła
 złemu i okrutnemu światu.

Naszym zadaniem jest wychowywać dzieci które sprawią, 
że ten świat będzie odrobinę mniej zły i okrutny.

                                                                                                                   L.R. Knost

Zgadzam się! Tak bardzo się zgadzam!
Tęsknię za takim pokoleniem.. bo teraz, gdziekolwiek nie patrzę, widzę zagniewanych, obrażonych młodych ludzi, którzy chcą koniecznie coś komuś pokazać i udowodnić swoje racje.
Widzę fochy, dumę i nieporozumienia.
Chęć zemsty, która zemstą się już nie nazywa.. teraz  uciera się komuś nosa.

Widzę jak ludzie latami miotają się w nieprzebaczeniu. Trzymają się swoich zranień z przeszłości i nie potrafią przebaczyć, krzywdząc samych siebie.
Widzę ludzi, którzy nigdy nie spodziewają się dobra. Myślą, że cały świat chce z nimi walczyć i być przeciwko im.
Widzę ludzi wpatrzonych w swoje sprawy, swoje marzenia, swoje potrzeby, swoje interesy, swoje..
Umiejętność przepychania się przez życie łokciami, opanowali do perfekcji.

Widzę twardzieli, z ciętymi ripostami w kieszeni i odpowiedzią na każdy temat.
Widzę siłaczy, dla których szczęśliwa, pełna rodzina to tylko mgliste wspomnienie.
Wielkanocny poranek znowu spędzą sami, ale przynajmniej się nie dali.
Pokazali wszystkim siłę swojego charakteru. Powiedzieli co myślą.. a potem zatrzasnęli za sobą drzwi.
Spalili każdy możliwy most.

Żyję w świecie, w którym jest tyle grzechu, zła i negatywnych emocji, że nie czytam, nie oglądam, nie słucham i nie chcę wiedzieć więcej.. wystarczy mi to, co widzę dookoła siebie.
Wystarczy mi moje własne podwórko.
Właśnie dlatego, chcę uczyć moje dzieci innej rzeczywistości.
Chcę żeby wiedziały, że można inaczej.
Chcę, żeby inną postawę widziały we mnie.

Chcę nauczyć ich siły, która leży w celebrowaniu czyjegoś sukcesu.
Chciałabym, żeby potrafili odważnie sięgać po swoje marzenia, nie raniąc przy tym nikogo.
Chciałabym, żeby mogły przebaczać i nie wypominać tego, co było. Po prostu iść do przodu i żyć dalej.
Żeby nie patrzyli tylko na swoje, ale potrafili widzieć coś więcej, niż czubek własnego nosa.

Marzę, żeby było w nich mniej tych wszystkich:
niech zobaczy, jak to jest
ma za swoje
nie obchodzi mnie
nie moja sprawa
nie życzę jej źle, ale..
jeszcze zobaczy
przy najbliższej okazji jej wygarnę
wszystko mu się wróci
już nigdy nie podam jej ręki
nie wybaczę
nie zapomnę
...

Modlę się, żeby było tego wszystkiego w nich mniej.
Mniej niż we mnie.
Żeby wcale nie było.. jeśli tylko tak się da.

Nie po to, żeby dostawały całe życie po głowie.
Nie chcę dla nich życia męczennika i nadstawiania policzka przy każdej okazji. Zupełnie nie o to chodzi.. dzisiejszy świat po prostu myli pojęcia.

Właśnie dlatego, że chcę dla nich wewnętrznego pokoju, muszę nauczyć ich nie nosić urazy.
Właśnie dlatego, że chcę dla nich radosnej codzienności, muszę nauczyć ich życzyć innym dobrze. Zawsze najlepiej.
Właśnie dlatego, że chcę dla nich pełni szczęśliwego życia, muszę nauczyć ich co znaczy być twardzielem z Bożej perspektywy.
Czym jest siła.. opanowania, siła radości i siła wiary.
Czym jest moc.. błogosławieństwa, moc miłości i moc przebaczenia.

Chcę, żeby wiedzieli Kto jest naszą siłą i co znaczy być prawdziwym twardzielem.
Bo przecież Bóg nieraz obiecuje, że będzie walczył za nas. Jemu powinniśmy oddawać tych, którzy nas zranili. Nie mścić się na własną rękę.
Co więcej, Biblia mówi o błogosławieniu tych, którzy robią nam krzywdę.
Mówi też o nie oddawaniu złem, za zło, ale przezwyciężaniu zła dobrem. (List do Rzymian 12;21)

Próbowałaś kiedyś okazywać miłość pomimo wszystko?
Próbowałaś uśmiechnąć się do obrażonego znajomego, albo podać rękę temu, który czuje do ciebie niechęć?
Próbowałaś zaproponować pomoc tym, którzy zawsze mieli za dużo na głowie, żeby pomóc tobie?
Reakcja? Bezcenna.
Najpierw zdziwienie połączone z zakłopotaniem.
A potem nieśmiały uśmiech, pomimo obrazy.
Niepewny uścisk dłoni, pomimo niechęci.
I wdzięczność. Wielka wdzięczność za małą pomoc.

Modlę się o to, żeby moje dzieci potrafiły zrozumieć, że mówiąc przepraszam nie przegrywają, a zyskują. Nie obnażają tym swojej słabości, ale pokazują prawdziwą siłę.
Chciałabym, żeby były silne na tyle, żeby czasami po prostu nie mówić nic, zamiast powiedzieć za dużo i zranić drugiego człowieka.
Chciałabym, żeby zrozumiały, że więcej siły wymaga wybaczenie, niż  nie zapomnę mu tego do końca życia.
Większym twardzielem nie jest ten, który mocniej uderzy, ale ten, kto potrafi powstrzymać się przed zadaniem ciosu.
Bo siła, to nie wyćwiczone mięśnie, nie celny cios, nie szpila wbita w najbardziej czułe miejsce przeciwnika.

Ktoś kiedyś powiedział, że bycie rodzicem, to ogromna odpowiedzialność, bo to właśnie my, za zamkniętymi drzwiami naszych domów, kształtujemy przyszłe pokolenia.
Nadajemy ton ich przyszłych wypowiedzi.
Pokazujemy, jak rozwiązuje się konflikty i mówi przepraszam.
Uczymy miłości i szacunku, do drugiego człowieka, albo..
Albo nie robimy nic z tych rzeczy, tylko wychowujemy twardzieli, dla których przez całe życie, świat będzie jednym wielkim polem bitwy.
Gdzie większość chwytów dozwolonych.
A jeśli ktoś zrobi ci krzywdę - to po prostu oddajesz i już, nie obracając się za siebie.

Moja największa odpowiedzialność, to nie tylko mówić, ale i pokazać.
Moje Dzieci będą obserwować moją reakcję na czyjeś sukcesy.
Będą uważnie słuchać, jak mówię o cioci, która mnie obraziła.
Będą przypatrywać się konfliktom między mną, a innymi ludźmi.
Zapamiętają ton moich wypowiedzi, a potem najpewniej zaczną mnie naśladować..

Wierzę, że możemy twardo stać na fundamencie Bożego Słowa i niewzruszenie wierzyć w uniwersalność spisanych tam zasad. Zasad, w których rządzi miłość.
A ona 'postępuje uprzejmie, nie zazdrości, nie unosi się pychą, nie prowadzi rachunku krzywd, nie jest porywcza, wszystko zakrywa..' (I List do Koryntian 13;4-7)

Zamiast bezwładnie poddawać się prawom, które sponiewierają dzisiejszy świat,bądźmy silnie zakorzenione w Bogu i wychowujmy kolejne pokolenia na prawdziwych twardzieli.
Twardzieli według Bożych zasad. 










Zdjęcia: Mili z ukochaną kuzynką Zosią autorstwa Cioci Moni  :*