Ja bym nigdy..

12.9.17 Komentarze 0

Czasami warto po prostu siedzieć cicho.
Nie mówić nic. Milczeć, dla własnego dobra, spokoju sumienia i w imię miłości, którą powinniśmy się wyróżniać.
Bo po tej miłości mają nas przecież rozpoznać.
Nie po tym, że pierwsi przybiegamy, żeby rzucać kamieniami. Bo kto jest bez winy? No kto?!
Ja na pewno nie.

Czasami warto nie wymądrzać się, nie pouczać, nie bić Biblią po głowie. Po prostu przyjąć, że i my możemy się mylić. Że może rzeczywiście sytuacja u niej czy u niego jest inna niż nasza i że tak naprawdę postąpił najlepiej jak mógł postąpić człowiek w takiej sytuacji. W takich okolicznościach.
Nieraz nie wiemy nawet, jakie ktoś miał opcje i z czego musiał wybierać, żeby ostatecznie zdecydować co zrobić.
Nieraz nie mamy pojęcia przez co przechodzą ci, których wytykamy palcem.

Warto spróbować zrozumieć. Spróbować ze wszystkich sił postawić się w sytuacji człowieka, którego właśnie w głowie osądzamy. Pochodzić chwilę w cudzych butach.
Czasami te buty za zewnątrz ładnie tylko wyglądają, a tak naprawdę strasznie są niewygodne. Uciskają, gniotą, uprzykrzają życie.. sami nie potrafilibyśmy chodzić w nich zbyt długo.
Bo często niestety, tak zupełnie w stosunku do siebie bezkrytyczni, widzimy źdźbło w czyimś oku, w swoim nie zauważając belki.

Czasami zdarza się nam za plecami innych szeptać te wszystkie ciche:
 Jak ona mogła?! 
Słyszałeś, co on zrobił?
... powiedział? 
... jak się zachował?

A na końcu wszystkim dobrze znane:
Ja bym nigdy...

Zdarzyło ci się? Patrzeć na kogoś i zarzekać się, że w podobnej sytuacji nigdy byś tego czy tamtego nie zrobiła, nie powiedziała..
Mi zdarzyło się nie raz.
Nadal czasami to robię.
Jednak dzisiaj wiem więcej niż kilkanaście lat temu.

Kiedy orientuję się, że jakaś osądzająca myśl pojawiła się w mojej głowie, sama siebie po cichu upominam. Staram się odgonić ją od siebie najdalej, jak się da.
Mało tego.. boję się myśleć w ten sposób!
Prawie zawsze, kiedy oceniam innych bez miłości i przez pryzmat swoich krótkich, życiowych doświadczeń, robię dokładnie to, czego nigdy miałam nie robić. I to w sytuacjach, w których nigdy nie miałam się znaleźć.

Niestety często jest tak, że jaką synową jesteś, taką synową dostaniesz.
Jak traktujesz rodziców, tak twoje dzieci będą traktować ciebie.
Co wytykasz u innych, to przyjdzie na ciebie.
Jak oceniasz innych, tak będą oceniać ciebie.
Itd, itp..

Przestańcie osądzać, a nie zostaniecie osądzeni.
Przestańcie potępiać, w wówczas nie zostaniecie potępieni.
Przebaczajcie, a dostąpicie przebaczenia (...)
Jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą.
                                                                                                              Ew. Łukasza 6;37-38

W życiu wszystko wraca.
Zbierasz to, co sam siejesz. (List do Galacjan 6;7)
Prędzej, czy później.

Dlatego zadbaj o to, co siejesz. Siej dobro. Siej zrozumienie, współczucie, troskę, miłość.
Dlatego właśnie nigdy nie mów nigdy.
Nigdy!

Wszyscy starsi ludzie których znam, są raczej powściągliwi w wydawaniu sądów i bardzo ostrożni w ocenianiu innych ludzi.
Potrafią częściej niż ja powiedzieć pożyjemy - zobaczymy i poczekać na rezultaty, a nie od razu przewidywać możliwe scenariusze, a niejedno już w życiu widzieli. Dużo więcej przeżyli. Oni mają podstawy i wiedzę o życiu, której mi brakuje.
Potrafią znaleźć wytłumaczenie i poszukać prawdopodobnych powodów takiego, a nie innego wyboru drugiego człowieka.
Potrafią postawić się w czyjejś sytuacji. Współczuć, a nie pogrążać. Pomóc, a nie utrudniać.
Potrafią rozróżnić błąd od błądzącego. Rozdzielić i o tego błądzącego się zatroszczyć.
Albo przyjąć, że ten ktoś może wcale nie błądzi i to oni się mylą tak naprawdę.. a to już wyższy poziom wtajemniczenia. Sama przyznaj.
Może właśnie dlatego, że niejedno już w życiu widzieli i dużo więcej przeżyli, nie mówią zbyt często ja bym nigdy..
Może też się boją tego stwierdzenia, tak jak ja.
Może tyle razy to nigdy na nich przyszło, że wiedzą, jak bardzo jest zdradliwe Że nie warto tak mocno sobie ufać.

Życie nauczyło ich tego, czego my wszystko-wiedzący-młodzi będziemy musieli w bólach uczyć się kolejne kilkadziesiąt lat.
Życie nauczyło ich jednej z najpiękniejszych i najbardziej pożądanych cnót- pokory.

Wiemy tylko tyle, ile sami przeżyliśmy. Tylko wtedy jesteśmy w stanie innych zrozumieć.
To, czego sami doświadczyliśmy, buduje nasze życie i pojęcie o świecie.
W przeciwnym razie, możemy jedynie gdybać i próbować sobie wyobrażać.
Bo pamiętaj, że obraz który widzisz, nie zawsze jest pełny. Twoja perspektywa, to nie zawsze ta właściwa.
Więcej pokory.
Wszyscy potrzebujemy więcej pokory.

I ja wiem, że najłatwiej wychowuje się cudze dzieci.
Najprostsze do rozwiązania są czyjeś problemy.
Decyzje i zachowania nie nasze, a innych ludzi są najbardziej absurdalne, niedopuszczalne, niedorzeczne i głupie.
Najłatwiej ocenia się drugiego człowieka, nie mając nawet pojęcia z czym się boryka, przez co przechodzi.
Wiem, że pewnie wiesz więcej niż On. Niż Ona.
Więcej niż ja.

Sama nieraz dużo lepiej poradziłabym sobie w tej czy innej sytuacji.
Kiedyś myślała, że na pewno nie zareaguję jak tamta mama w sklepie, moje dzieci nigdy nie usłyszą z moich ust takich słów..
A potem sama zostałam mamą.
Teraz dopiero mogę powiedzieć, że coś tam wiem..że rozumiem. Chociaż to i tak ciągle nie daje mi prawa do oceniania.

Dwa tygodnie temu poszłam z Mili do centrum handlowego. Mała zakupy niespecjalnie lubi, dlatego wyposażyłam się w chrupki kukurydziane, wodę i.. telefon. Musicie wiedzieć, że zawsze byłam strasznie uczulona na dzieci przy tabletach, laptopach i z telefonami w ręce.
A teraz.. teraz telefon Kochani, ratuje mi życie nie raz.
Po pół godzinie zwiedzania centrum handlowego, dałam jej telefon do rączki i puściłam jakieś krótkie filmiki. Sama zaczęłam szukać swetra na spokojnie.
Co myśleli inni rodzice - nie wiem. Możliwe, że to samo co ja kilka lat temu, kiedy ktoś przechodził obok mnie z dzieckiem wpatrzonym w komórkę.
Kilka mam patrzyło na mnie dziwnie. Być może pomyślały:  ja bym nigdy..

Kiedyś wiedziałam wszystko - co, kto, dlaczego, czy mógł, czy nie, czy powinien i że można było inaczej.
Wszystko najlepiej.
Przyszedł jednak taki moment, w którym musiałam przyznać - najpierw sama przed sobą, potem przed Bogiem - że nie jestem tak wyjątkowa jak mi się wydawało. Że nie jestem nadczłowiekiem, który nigdy nie popełni błędu i w każdej sytuacji zachowa się tak, jak powinien.
Stanęłam przed prawdą o sobie samej na nowo.
Już jako matka, żona, dorosła córka swojej mamy. Jako kobieta, która wie o życiu nieco więcej niż beztroska nastolatka, którą byłam kilkanaście lat temu.

Musiałam ze łzami przyznać, że na moich ustach pojawiają się słowa, których miałam nigdy nie wypowiedzieć.
W mojej głowie pojawiają się myśli, za które zawsze potępiałam innych.
Popełniam błędy, których miałam nigdy nie popełnić i które byłam zdolna osądzić z taką łatwością..

Dlatego kiedy te oceniające myśli znowu nas dopadną, spróbujmy odgonić je daleko.
Kiedy przyjdzie nam ochota na naiwne  ja bym nigdy..
Kiedy zachce nam się wybielić samych siebie kosztem innych.
Kiedy zaczniemy doszukiwać się w innych braków, które w nas samych jeszcze po prostu nie miały okazji wyjść na jaw.
Spróbujmy zasiać próbę zrozumienia, czasami współczucie, innym razem wsparcie, pomimo czyjegoś błędu czy potknięcia.
Dla własnego dobra, spokoju sumienia i w imię miłości, którą powinniśmy się wyróżniać.