Nie życzę sobie...

4.1.19 Komentarze 5

Kilka dni temu przeczytałam, że analizy pod koniec roku, to strata czasu. Nic nie możemy już zrobić, bo to co było - minęło bezpowrotnie, więc lepiej patrzeć w przyszłość i nowe dni zacząć planować.
A ja tylko w połowie mogę się z tym zgodzić.

To co było, nie wróci i to fakt niezaprzeczalny.
Ale to co było, może nam pomóc w przyszłości żyć lepiej, bardziej, odważniej. W pełni potencjału danego nam przez Stwórcę.
Bo bardziej niż czyjeś mądrości, bardziej niż słowa drugiego człowieka i niż błędy, które popełnił, przemawiają do nas nasze własne niepowodzenia.
Nieraz wolimy na własnych błędach się uczyć.
Niestety.

Analiza przeszłości to strata czasu dla tych, którzy uczyć się nie chcą. Którzy nie lubią wyciągać wniosków, a potem wychodzić ze strefy komfortu i rozwijać się na nie najlepiej rozwiniętych płaszczyznach codzienności.
Dobrze jest jednak pamiętać, że nigdy nie jest tak dobrze, żeby lepiej być nie mogło.


A ja chcę. Chcę uczyć się na błędach dnia wczorajszego, żeby jutro już ich nie powielać.
Dlatego analizuję. Podsumowuję. Wspominam w myślach ostatnie dwanaście miesięcy. Powoli, bez pośpiechu. Zmywając naczynia i sprzątając zabawki w pokoju Córeczki. Bez presji pierwszego stycznia. Najbardziej intensywnie robiłam to wczoraj. Trzeciego.
Robiąc to doszłam do niejednego odkrywczego wniosku. Takiego, który może zmienić życie, jeśli pod jego wpływem zacznie się działać.

I tak przypomniałam sobie, że nie muszę wszystkiego i wszystkich zmieniać, żeby być szczęśliwą.
Wystarczy, że ja się zmienię.
Wtedy wszystko inne też się zmieni. 

Doszłam do wniosku, że materiał do zmiany to ja. I to chyba wniosek najważniejszy.
Nikt inny, tylko ja sama.
I zacząć muszę od siebie, choć tak jest właśnie najtrudniej.

Doszłam do wniosku, że ciągle uzależniam szczęście od ludzi i okoliczności. Od zupełnie ulotnych i przemijających rzeczy, dlatego właśnie moje szczęście dokładnie takie jest.
Ulotne i przemijające.

Wiem też, że mylę moje chcę  z  potrzebuję.
Często myślałam, że potrzebuję, ale tylko chciałam i często nie chciałam tego, czego potrzebowałam tak naprawdę.

Na ten rok życzę sobie wiele, ale inaczej. Zupełnie inaczej niż dotychczas.
Bardzo dużo czasu zajęło mi dojście do tego, że pewne rzeczy w moim życiu Bóg pozostawia ciągle takie same tylko po to, żebym ja mogła być inna.
Moim pragnieniem była zmiana, ale Bóg wiedział, że moją potrzebą był jej brak.

To będzie rok, w którym zacznę wymagać od siebie. Od siebie przede wszystkim.
Zdana na Bożą łaskę, z Jego pomocą, siłą i zaopatrzeniem, zaczynam wymagać od siebie, a nie od innych.



Dlatego nie życzę sobie bardziej posłusznych dzieci, ale więcej cierpliwości, łagodności i łaski w moim macierzyństwie. Więcej zrozumienia dla ich dziecięcych zachowań, więcej słów przepełnionych miłością i wsparciem.
Życzę sobie lepszej siebie dla nich.

Nie życzę sobie lepszych relacji, ale determinacji i chęci do pielęgnowania każdej jednej z nich.

Nie życzę sobie więcej godzin w ciągu doby, ale lepszego wykorzystywania tych dwudziestu czterech, które codziennie dostaję od Stwórcy.

Nie życzę sobie lepszych statystyk na blogu, ale więcej samodyscypliny i systematycznej pracy.

Nie życzę sobie oklasków, zachwytów i komplementów. Życzę sobie być w miejscu, w którym nie będę ich potrzebować, żeby posuwać się naprzód.
Chcę być wierna bez oczekiwań.

Nie życzę sobie więcej powodów do radości. Chcę na nowo rozwijać umiejętność dostrzegania szczęścia w małych rzeczach i radości w drobiazgach codzienności.

Nie życzę sobie nowej pracy, ale pasji do wykonywania tej, którą dzisiaj stawia przede mną Bóg.
Nie życzę sobie wielkich rzeczy, ale wierności w małych.

Nie życzę sobie nowych widoków, ale odnowionego wzroku. Chcę w pełni docenić potencjał tych, które dzisiaj jest mi dane podziwiać.

Nie życzę sobie nowych okoliczności, ale nowej perspektywy.



Dotychczas marzyłam o zmianach obok mnie. Dzisiaj marzę o zmianach we mnie.
Wierzę, że to właśnie z tą myślą Bóg wprowadza mnie w nowy rok.
Rok zmian. Już teraz wiem, że niełatwych.

Bo czy wiecie jak trudno jest zacząć marzyć inaczej? O inne rzeczy prosić i innych rzeczy pragnąć?
Wiecie jak trudno jest przestać oskarżać drugiego człowieka i zrzucać winę za własne słowa na złe zachowanie własnego dziecka na przykład...?

Czy wiecie jak trudno jest wziąć odpowiedzialność na siebie, po miesiącach zrzucania jej na innych?
Jak trudno jest szukać w sobie winy, widzieć w sobie potrzeby zmian i wymagać ich w pierwszej kolejności od siebie?
To trudne, ale z Bogiem możliwe.

Jestem przekonana, że Ten, który zapoczątkował we mnie dobre dzieło, będzie je też doskonalił aż do dnia powrotu Chrystusa Jezusa. (Filipian 1;6)

Jestem przekonana, że zrobi to samo również dla Ciebie.


5 komentarze

Napisz komentarze
Magda
AUTOR
5 stycznia 2019 13:33 skasuj

Był taki moment, kiedy zaczęłam modlić się o to, by Bóg mnie zmieniał, szczególnie w tych obszarach, w których nie chciałam się zmienić. Płakałam, mówiąc te modlitwy, bo wiedziałam, że te zmiany będą boleć, ale są konieczne do mojego uświęcenia.
Od tej modlitwy zaczął się bolesny proces, ale też okres cudów, kiedy widziałam Jego odpowiedzi i to, jak prowadzi mnie za rękę w tym procesie. Mogę powiedzieć, że dzięki temu dziś jestem inną osobą niż byłam kilka lat temu - choć Bóg ma we mnie jeszcze wiele do zrobienia :)

Błogosławię Cię i niech Bóg daje Ci siły na ten czas i odpowiada niezwykle na Twoje modlitwy. Niech używa Cię tam, gdzie jesteś!

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
7 stycznia 2019 16:34 skasuj

Tak trzymaj! A zaraz bóg tez ci nie bedzie potrzebny!

Odpowiedz
avatar
8 stycznia 2019 13:12 skasuj

Myślałam, że na tego bloga nie wchodzą ludzie doszukujący się 'drugiego' dna. Tak rzadko spotykam się tutaj ze złośliwością.. a jednak.
Bez Boga nic, co staram się powtarzać w każdy tekście.
Bez Boga żadna zmiana we mnie ani obok mnie nie jest możliwa.
Możliwe, że przegapiłeś, drogi anonimie, cytat który nadaje inny wymiar całemu tekstowi:
'Zdana na Bożą łaskę, z Jego pomocą, siłą i zaopatrzeniem, zaczynam wymagać od siebie, a nie od innych.'
Pozdrawiam serdecznie i życzę mniej złośliwości, a więcej odwagi.
Nadia

Odpowiedz
avatar
Anonimowy
AUTOR
8 stycznia 2019 14:47 skasuj

Ja w ogóle nie wyobrażam sobie życia bez Boga. I Bóg jest mi potrzebny zawsze. Od Niego zaczynam swój dzień i na Nim kończę dzień, czasem z uśmiechem, czasem z łezką w oku. Całkowicie zawierzyłam Mu swoje życie. Twoja wola Panie- tak myślę, i tego pragnę. Pozdrawiam, stała bywalczyni Magdalena

Odpowiedz
avatar
23 stycznia 2019 19:49 skasuj

Bardzo mnie sie spodobało to co napisałaś. Zgadzam sie z tym że zmieniamy świat ale tylko poprzez zmiany w sobie. Szkoda ze tak mało ludzi jest tego świadoma a traktuje Wszecha ( tak nazywam stwórce) jak studnię z zyczeniami i jak nie zostana one spełnione to sie na niego obrazają tyle tylko on nadal ich kocha bo to jest bezwarunkowa miłosc.

Odpowiedz
avatar