Sobota jak z internetu

26.11.16 Komentarze 2

Wasze soboty wydają się być idealne.
I nie mam pojęcia jakie są naprawdę.. ale zdjęcia sugerują spokój, harmonię i prawdziwy odpoczynek.
Zdjęcia porannych kaw wypijanych jeszcze w łóżku, z najnowszym bestsellerem w tle.
Zdjęcia niespiesznie jedzonych śniadań. Jakieś croissanty, chrupiące bułeczki, świeżo wyciskany sok z pomarańczy, domowa konfitura.. wszystko na pięknej zastawie.
Rodzeństwo bawiące się w zgodzie, a pod zdjęciem opis: zajmują się sobą już drugą godzinę plus serduszko, albo pięć..
Posprzątane domy.
Świeże domowe ciasta.
Godzina 11:00 na zegarze i tekst: jak dobrze jest porządnie się wyspać.
Spokojne spacery w prześlicznych, jasnych (!!!) płaszczykach i bucikach. Nieubłocone, niewysmarowane chrupkami kukurydzianymi..
Sielanka przy obiedzie w modnej restauracji.

Jedno spojrzenie na social media wystarczy, żeby włączył mi się tryb dążenia do ideału.
I nie chodzi wcale o to, że chcę czegoś, bo ktoś to ma.
Chcę czegoś, bo ktoś przypomniał mi, że można to mieć. I że to jest fajne, przyjemne, pomaga odpocząć..
Potem pytam samą siebie jak ona to robi!?
..a tak całkiem na końcu, czuję się po prostu gorsza.. i nie ukrywam- odrobinę zazdroszczę.
Też tak chcę!

Chcę idealnej soboty z facebooka.. ale prawda jest taka, że mi nawet zdjęcie kawy w łóżku by nie wyszło.
Leżymy w naszym łóżku w piątkę od wczesnych godzin porannych. I kocham to. Naprawdę to uwielbiam.. ale ostatnio wylałam dwa razy kawę na pościel, bo szturchali się zaraz obok mnie.. jeden drugiemu kawałek kołdry ukradł.
Panie Boże, cierpliwości!!!
A przecież to tak fajnie kawę w łóżku pić.. no fajnie, czy nie?!

Od pewnego czasu weekendy dla nas to walka.
Chłopcy kochają się na zabój.. więc biją się i kłócą na potęgę. No chyba, że akurat oglądają bajki.. ale ja, matka głupio-ambitna, nie daję tej radości naszym dzieciom na długo. Wymyślam jakieś gry planszowe, albo czytanie, albo inne takie.. spacery na przykład, lego, grę w statki..
Miewam idealistyczne wizje rodzinnie spędzonych weekendów.
Plany planami, ale rzeczywistość czasami zaskakuje..
Znasz to?

Instagram, facebook i pinterest, to miejsca, w których zawsze znajdzie się ktoś, kto na pierwszy rzut oka lepiej radzi sobie w życiu niż ja i Ty.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie bardziej zorganizowany, bardziej fit, lepiej ubrany.
W internecie zawsze czyjeś dzieci są grzeczniejsze, czyjaś praca jest bardziej ciekawa, a mamy kochają jakoś mocniej i mądrzej..

Jednak z doświadczenia wiem, że z drugiego planu idealnego zdjęcia, czasami trzeba usunąć leżące na podłodze skarpety, majtki, pampers.. albo kawałek bułki, wypluty przez półtoraroczną dziewczynkę.
Za podziwianą przez wszystkich rodzinną sesją zdjęciową, kryje się kilka godzin ciężkiej pracy, uspokajania dzieci, obiecywania lodów, przywoływania do porządku, błagania o choćby pół uśmiechu..
Za fenomenalnym efektem prostego DIY z pinterest, kryje się nie raz kilka nieudanych wcześniej prób.
Zdjęcia z social mediów pokazują tylko tyle, ile ludzie chcą pokazać. Jest to bardzo często pół prawdy..
Realne życie nie zawsze jest do zdjęcia. Nie zawsze nadaje się do pokazania światu. Czasami po prostu nie ma się czym chwalić.
Prawdziwa codzienność, to zazwyczaj ta poza obiektywem aparatu.

A jednak.. kilka razy dziennie dajemy się ograbiać z zadowolenia z tego, co mamy. Łapiemy się w pułapkę obserwowania czyjegoś życia. Życia, którego nigdy nie będziemy mieć!
Bo my żyjemy innym życiem. Ani lepszym, ani gorszym. Po prostu innym!
Nasze dzieci się różnią. Nasze domy są inne. Nasze wypłaty, wysokość rachunków za prąd..
Jedni mogą pozwolić sobie na spanie do 11:00 - ja na razie nie.
Jedni wyciskają sok z pomarańczy do śniadania - ja popijam chłodną herbatę.
Jedni wylewają kawę na pościel - inni robią tej kawie zdjęcia..

Jedynym miejsce prawdziwej satysfakcji są Boże ramiona. Zawsze!
Pisałam to nie raz i będę o tym pisać.. póki będę podpisywać się pod postami na tym blogu.
Ale nie może być inaczej, skoro..

Moim szczęściem jest być blisko Boga
                                                                        (Psalm 73;28) 

Wzrok wpatrzony w Boga, a nie w zdjęcia znajomych czy kolejną kłótnie dzieci, da nam odpowiednią perspektywę. Pomoże zmienić nastawienie i ukoi..
I to nie są tylko słowa.
Spróbowałam.. to działa.

Moje nie-facebookowe soboty są trudne, ale są moje. Moje i mojej rodziny.
Wymagają ode mnie pokładów siły i cierpliwości, o których nie miałam pojęcia, a jednak Bóg pomaga mi je odkopywać.. czasami wychodzę z domu na kilkanaście minut tylko po to, żeby w całym tym stresie zobaczyć.. cud codzienności.                                                          
Mam niepowtarzalną szansę rozwijać się duchowo. Nabywać cierpliwości, uczyć się wydobywać ją z nieznanych dotąd miejsc..
I nie, nie podoba mi się to, ale moje życie ukryte jest w Bogu, który wie co się dzieje w każdą sobotę mojego życia.
On wie o tym pierwszy i nic Go nie zaskoczy.

Może spróbuję wyciągać z tego czasu jak najwięcej..
Teraz jest idealny moment, na wprowadzenie w życie Biblijnej teorii.

Życzę Ci idealnego dnia. Takiego ze zdjęcia, do pokazania całemu światu..
Powolnego, poukładanego, pachnącego kawą i świeżymi croissantami od samego rana. Do tego uśmiechniętych dziecięcych buzi i przepysznych domowych ciast.
Ale jeśli Twoje plany pokrzyżuje rzeczywistość, to pamiętaj.. bądź blisko Boga mimo wszystko.
Wtedy ten dzień może nie będzie wyglądał jak ten z internetu, ale na pewno będzie szczęśliwy.
Bardzo szczęśliwy.



2 komentarze

Napisz komentarze
Oli
AUTOR
26 listopada 2016 13:19 skasuj

Dlaczego mi przy większości Twoich postów płyną łzy?...Wiem!... Bo wierzę, że tak działa Bóg, a z Nim często płyną mi łzy...:)Dziś dzielisz się tą prawdą.Kojącą,a tak zatajoną przez świat! Czasem można poczuć się jak w matrxie, ale ja dziękuję.Dziękuję, za dziś i wczoraj. Że w Panu możemy być jedno! Tobie też, pięknej soboty, w Bożej obecności;):*

Odpowiedz
avatar