O życiu i pasji..

11.4.16 Komentarze 0

Nie, nie odechciało mi się.
Nie zabrakło mi pomysłów.
Nic złego się nie stało, chociaż dzieje się przeogromnie dużo ostatnio..
Życie.. po prostu.
To ono jest winowajcą.
Nie odzywałam się, bo żyłam. Tak na sto procent.
Czując wieczorami każdy mięsień, przeżywając niezapomniane chwile w ciągu szarych dni, kochając, przytulając, klejąc plastry na kolana, denerwując się czasami też i narzekając na brzydką pogodę..
Żyłam ze śmiechem dzieci w tle, z ich kłótniami i wesołym podśpiewywaniem. Z zapachem wiosny i brudnych skarpetek.
Z domowym ciastem do popołudniowej kawy i z ciepłem Milenki usypiającej na moich rękach każdego wieczora..
Mimo, że szybko, to czuję, że żyłam.
To w sumie bardzo dobry powód. Gorzej by było gdyby choroba, nieszczęście jakieś lub gdyby mi już ochota na pisanie przeszła..
A tu tylko życie. Tylko i aż moi kochani..

Bo jak mogłabym pisać o cudach codzienności przechodząc obok nich zupełnie obojętnie?
Nie dając sobie szansy na życie i doświadczanie go w każdym wymiarze? Bo gdybym za szybko przez życie biegła, to bym te cuda mogła przegapić przecież..a nie chcę.
Bo i pisać by nie było o czym, i wspominać na starość nie byłoby czego, nawet aparatu nie byłoby sensu z szuflady wyciągać..

Nadal bardzo chcę pisać. Tak bardzo, że aż czasami mnie skręca jak mi jakaś myśl przyjdzie do głowy, a nie mam na szybko gdzie zapisać..nie mam nawet jak, bo ręce czym innym zajęte najczęściej. Powtarzam sobie wtedy:  priorytety Nadia.. pamiętaj o priorytetach.
A potem Biblię otwieram zamiast laptopa. Albo do Mili na dywan wracam, rozkładamy z chłopakami UNO, ziemniaki zaczynam obierać na obiad, zupę nastawiam..i śmiejemy się razem przy tych kartach i obiad jest pyszny na stole..
Takie właśnie zwyczajne życie. Moje. Najpiękniejsze, chociaż to moje ukochane pisanie muszę na bok odsuwać nie raz.
Bo żeby się wszystko nie posypało, to gdzieś trzeba postawić sobie granice i właśnie te priorytety poukładać. Wszystkiego na raz się nie da.. no nie ma szans.
Doceniam sobie bardzo to, że mam w tym pisaniu wolność. Jeden miesiąc posty są co dwa dni, innym razem, kiedy nie mogę, nie wyrabiam najzwyczajniej..są rzadziej. Nikt mnie nie goni, nie popędza.. nie ma tej presji, której nie znoszę.

Mam około 40 nieskończonych postów. Już ponad chyba..
Takich, które zaczęłam, bo wpadł mi do głowy jakiś temat. Coś akurat przeżywałam, o czym pomyślało mi się na spacerze albo przy myciu garów. Każdy ważny i ciekawy. Przynajmniej dla mnie.
Najczęściej nie mam szansy usiąść, zacząć posta i go skończyć tak po prostu.. zazwyczaj piszę kilka wieczorów, zmieniam, coś dopiszę, coś kasuję..
Czasami siadam do komputera chcąc dokończyć jakiś wpis i nie mogę. Po prostu nie wiem, co chciałam napisać. Nie potrafię oddać tych emocji, które jeszcze kilka dni temu mogłam bez najmniejszego problemu przelać na klawiaturę.
Zdania wychodzą jakieś suche, bez polotu, składu, głębszego sensu.. W moim życiu dzieje się już coś zupełnie innego niż tydzień temu na przykład. Inne tematy zaprzątają mi głowę, inne rzeczy leżą na sercu.
Te posty tak sobie czekają na swoją kolej. Czekają na bardziej dogodny czas i odpowiednią dawkę emocji. A te emocje wrócą na pewno..bo życie kołem się toczy. Czasami wydaje nam się, że coś już za nami. Skończone definitywnie, a tu niespodzianka..na nowo coś wałkujemy. Przeżywamy raz jeszcze.

Pozwoliłam sobie na przerwę.
Nie, żeby blog istniał tak długo, że już przerwy potrzebuję..nie. Nie planowałam jej, nawet nie chciałam.
Broniłam się jakiś czas, ale nie chciałam pisać dla samego pisania. Żeby było na szybko, nie do końca dopracowane i przemyślane.
Nie chciałam, żeby moje spełnione marzenie mi obrzydło.
Żeby coś się pojawiało tylko po to, żeby nie było pusto, żebyście nie zapomnieli..
Nie chciałam pisać bo muszę, bo tak sobie postanowiłam, bo konkurencja nie śpi..
Kiedy już coś zaczynasz musieć i tylko musieć, to nie ma w tym pasji. Cokolwiek jedynie musisz, staje się zazwyczaj ciężarem, a nie przyjemnością. Z poczucia obowiązku coś robisz, bez uczuć i entuzjazmu.
A ja za wszelką cenę chcę tą moją pasję zachować. I kochać ciągle tak samo to, co robię. Od bycia mamą zaczynając, a na blogu kończąc.. i wszystko co pomiędzy tym - też chcę na 100% i z radością..

Chcę chcieć pisać. Chcę, żeby sprawiało mi to taką samą radość jak kilka miesięcy temu.
Chcę być na sto procent przekonana, że to co publikuję jest ważne i potrzebne, a nie tylko wypełnia luki.
Czekam więc na takie chwile, w których na spokojnie mogę usiąść, zebrać myśli i pisać z taką samą ochotą i radością jak za pierwszym razem. A że tych chwil na teraz tak mało.. to i cisza była dłuższa.

Jeszcze kilka miesięcy temu mogłam siedzieć do późnej nocy i pisać.
Dzisiaj czuję, że nie mogę sobie na to pozwolić, więc idę spać o przyzwoitej porze.
Nic na siłę.
Dla bloga nic nie stanęło w miejscu nawet na chwilę.
Dzieci nadal brudzą i wołają jeść. Nadal piorę, sprzątam i gotuję. Nadal wstaję w nocy i nie dosypiam.
Nadal czytam bajki, śpiewam kołysanki i chodzę na spacery. Nadal rozdzielam kłócących się chłopców i słucham milionów opowieści wyciągając naczynia ze zmywarki. Nadal..
Nadal kocham robić to wszystko, chociaż czasami wydaje mi się, że wcale nie.. najczęściej jak się rozpędzę za bardzo i na jednym zapominam się skupić. Kiedy wszystko na raz bym chciała..
Dni nadal się dnieją- jak to mówią niektórzy.. a czas za nic w świecie nie chce się pomnożyć w sposób jakiś niezwykły.. niestety. A dzieciaki wymagają coraz więcej. Sił, uwagi, zainteresowania.
A może ja po prostu zorganizować się nie potrafię i czas mi przez palce przecieka.. nie wiem.
Wiem tylko, że takie przerwy są czasami potrzebne, żeby na nowo nabrać wiatr w żagle.
Żeby pasja pasją pozostała.
Żeby przypomnieć sobie po co i dla kogo się zaczęło.
Trzeba często wracać do początków i pierwszych, niczym niesplamionych motywów.
Do czasu, kiedy niewiele wystarczało, a więcej nie miało takiego znaczenia.



Jezus na przykład..
Nie pragnął setek fanów. Wolał garstkę wiernych naśladowców.
Dla Niego nie liczyła się ilość, a jakość.
Nie interesowały go liczby, statystyki, opinia publiczna..nie interesowały Go złośliwe szepty, pogardliwy wzrok faryzeuszów, ludzka nienawiść.
Ludzie wątpili w Jego służbę. On jednak był skupiony na celu, zmotywowany miłością- do Ojca, do ciebie i do mnie.
Wiedział po co i dla kogo to robi.
Wiedział też, że nie będzie łatwo, a mimo wszystko każdy dzień przeżywał w pełni.
Nie marnował żadnej najmniejszej chwili, mądrze wykorzystując czas.
Jezus żył życiem pełnym pasji do samego końca.
Przemawiał z mocą.
Uzdrawiał zupełnie.
Modlił się gorliwie.
Karmił do syta.
Kochał aż na śmierć.
Po spotkaniu z Nim, nikt nigdy nie był już taki sam.
Tej gorliwości którą miał, nie sposób było udawać.
Za czymś nieprawdziwym i nieszczerym, za pustymi słowami bez pokrycia, nikt by nie poszedł.. a jednak pociągnął za sobą miliony.

'Cokolwiek czynicie, 
z duszy czyńcie jak dla Pana, 
a nie dla ludzi'
                                                 List do Kolosan 3;23


Czasami staramy się zadowolić wszystkich naokoło, a tak rzadko zastanawiamy się co myśli o nas Bóg..
On widzi nasze serce, nasze motywy, serce pełne entuzjazmu albo..nie. Ludzi można oszukać, ale nie Boga.
Bóg chce dla nas życia z pasją.
Bóg nie chce, żebyśmy snuli się przez życie, z trudem wstawali z łóżka rano i z ogromną ulgą kładli się wieczorem spać.
On chce ludzi z pasją! Prawdziwą, szczerą, nieudawaną.. którą można zarażać wszystkich wokół.
Pasją przede wszystkim do Niego, ale też do pracy którą nam przygotował.

Może i ty zaczynałaś z pasją.
Może dziś już nawet nie pamiętasz, jak wiele przyjemności sprawiało ci to, co dziś robisz z poczucia obowiązku. Zupełnie automatycznie i bez radości.
Może nie pamiętasz, ile modlitw szło za tym, żebyś mogła robić to, co dziś jest twoją codziennością. Żebyś mogła być tym, kim jesteś dzisiaj. Może nie pamiętasz jak bardzo byłaś wdzięczna Bogu za takie możliwości i otwarcie właśnie tych drzwi w twoim życiu.

Kiedyś słyszałam, że prawdziwej pasji nic nie zabije.
Dzisiaj wiem, że to nie do końca prawda.
Możemy być do czegoś stworzeni. Robić coś z niesamowitą radością, miłością i zapałem..ale nie zawsze kończymy tak dobrze, jak zaczęliśmy.
Pasję można zabić na kilka sposobów. Nie specjalnie, nie z premedytacją- ale skutecznie.

Czasami chcemy za dużo na raz. Nie podoba nam się idea małych kroczków- my chcemy od razu biegać.. Wymagamy za wiele od siebie i innych. Bierzemy na swoje barki ciężar, którego nie potrafimy unieść. Trzeba uważać, żeby w tej chęci ciągłego rozwoju się nie pogubić. Nie iść do przodu pomimo wyraźnych sygnałów mówiących zwolnij. Bo wtedy pasja może łatwo stać się sposobem na pieniądze. Rutyną. Niczym więcej niestety..

Czasami za bardzo patrzymy na ludzi. Za bardzo przejmujemy się ich zdaniem i oceną. Nie potrafimy radzić sobie z krytyką, negatywnymi opiniami lub całkowitą ignorancją ze strony otoczenia.. szczególnie ludzi, którzy są najbliżej. Od których spodziewamy się słów zachęcenia i wsparcia. Pośród tysiąca pozytywnych komentarzy, skupiamy się na tych kilku hejtach, których doświadczyliśmy.

Czasami porównujemy się z innymi. Że bardziej, że ładniej i lepszej jakości. Że gust mają lepszy, pomysły ciekawsze i zdjęcia robią takie piękne..Zawsze znajdą się tacy, którzy będą robić to co my, ale lepiej. Lepiej w naszej ocenie. Porównując, możemy szybko poczuć, że to co robimy tak naprawdę nie ma sensu. Nie ma większego znaczenia.

Ktoś mi ostatnio przypomniał, że dobrze jest wrócić do źródła. Do początków. Zadać sobie kilka podstawowych pytań i szczerze przed sobą na nie odpowiedzieć.
Dlaczego robię to, co robię? Jakie były moje motywy na początku? Co motywuje mnie dzisiaj? Jakie były moje cele i na czym mi zależało? I wiele innych..
Może odkryjesz, że twoje motywy nie są już tak nieskażone, jak na początku.
Może odkryjesz, że minęłaś się z celem.
Może odkryjesz, że za bardzo skupiasz się na liczbach i statystykach, podczas gdy osiągnęłaś już daleko więcej, niż zakładałaś na początku..
Możesz odkryć mnóstwo ciekawych, zmieniających sposób myślenia rzeczy.
Dobrze jest co jakiś czas zaplanować spotkanie z samym sobą. Odważyć się na szczerość.
Wrócić do pierwszej miłości i pasji, z którą się zaczynało.

Chodzisz z Bogiem? Naśladujesz Jezusa? Super.
Ale czy robisz to z pasją?

Jesteś mamą? Szczęściara..
Ale czy jesteś mamą z pasją? Czy z niekłamaną radością robisz kanapki, sznurujesz buciki i chodzisz na spacery? Z zaangażowaniem słuchasz swojego nastolatka i czytasz bajkę na dobranoc dwulatkowi? Co mogą powiedzieć o tobie twoje dzieci..? Czy nadal kochasz być mamą?

Prowadzisz własną firmę? Gratulacje.
Czy nadal kochasz robić to, co robisz? Czy nadal czujesz tę radość, która towarzyszyła ci na samym początku? Kiedy wyposażałaś biuro i drukowałaś wizytówki ze swoim nazwiskiem..?
I tak dalej.
I tak dalej..

Gdziekolwiek jesteś, bądź tam całą sobą.
Cokolwiek robisz, rób to na 100%.
Nie zgadzaj się na bylejakość i połowiczne rozwiązania.
Szkoda życia na przeciętność!
Bóg chce kobiet z pasją. Służących Mu z pasją, kochających z pasją, pracujących z pasją..
Świat jest przesiąknięty nijakością. Zwykłym, mizernym, powierzchownym..
Rozpal w sobie ogień. Wróć do początków i pierwszych motywów.
Postaw na jakość.
Żyj z pasją.