Zimowy Wianek z szyszek

30.11.15 Komentarze 0

Uwielbiam wianki.
Kocham je wieszać gdzie się tylko da. Są i będą nieodłącznym elementem naszego domu.
Wyglądają świetnie w oknach, na drzwiach i ścianach, a że są nietanie, często robię je sama. Relaksuję się przy tym. Odpoczywam i odrywam myśli od 'około-dzieciowych' tematów.

Wianek z szyszek podbił moje serce, kiedy tylko go zobaczyłam w hurtowni zaopatrującej kwiaciarnie. Kosztował dużo za dużo jak na moje możliwości, dlatego postanowiłam zrobić go sama.



Możliwe, że można zrobić taki wianek na wiele sposobów.
Napiszę wam krótko, jak ja zrobiłam swój. Okazało się to dosyć pracochłonne, ale wianek będzie zdobił wejście do naszego domu już trzeci rok i wciąż wygląda jak nowy :)

Będą ci potrzebne:
  • szyszki- najmniejsze, jakie zdołasz znaleźć, najlepiej z modrzewia, podobnej wielkości
  • styropianowy wianek 
  • brązowa farba + pędzelek (może być zwykła plakatowa)
  • pistolet do kleju + wkłady
  • wkręcany haczyk do wianków / tasiemka / taśma montażowa
  • sztuczny śnieg / biała farba zwykła lub w sprayu / lakier do włosów + mąka lub cukier puder / gwiazdki
  • brokat
  • czas + trochę cierpliwości
Jak to zrobić?
  • pomaluj białą styropianową bazę na brązowo.
    Jeśli wianek ma wisieć na drzwiach lub ścianie, pomaluj jedynie jedną stronę- tył może pozostać biały. Zamierzasz powiesić go w oknie? Musisz więc pomalować całą styropianową podstawę,
  • kolejno nanoś klej na dolną częśc każdej szyszki (nie żałuj kleju!) i przyklejaj je kolejno ściśle obok siebie , miejsce przy miejscu- od wewnętrznej do zewnętrznej strony wianka, tworząc okręgi.
    Jeśli wianek zawieszony będzie w oknie, szyszki muszą być przyklejone na całej powierzchni styropianowej podstawy,


  • spryskaj wianek sztucznym śniegiem lub farbą w sprayu / pomaluj szyszki białą farbą (delikatnie i niezbyt dokładnie) / spryskaj wianek lakierem do włosów i od razu oprósz, przez sitko, cukrem pudrem lub mąką- wybierz metodę pobielania, która najbardziej ci odpowiada.
    Jeśli chcesz, pozostaw szyszki w naturalnym kolorze,


  • kiedy farba będzie jeszcze mokra, możesz delikatnie posypać wianek brokatem. Po chwili otrzep go z resztek, które się nie przykleiły,
  • jeśli chcesz, przyklej do szyszek dodatki takie jak np. brzozowe gwiazdki,


  • wkręć na tył wianka haczyk lub przewiąż go u góry tasiemką i użyj jej jako zawieszki.
    Możesz też przyczepić wianek do ściany lub drzwi dwustronną taśmą montażową, z możliwością łatwego odklejania.
Pozostaje cieszyć oczy przez całą zimę (jestem pewna, że niejedną) oryginalnym, własnoręcznie zrobionym wiankiem.



Spam

26.11.15 Komentarze 0

Pewnego wietrznego dnia, wybrałam się do przychodni.
Nie jest to jedno z moich ulubionych miejsc, szczególnie, kiedy mi dziecko kłują, ale wyboru nie było- skierowanie na badania czekało już dwa tygodnie w szufladzie.

To był czwartek.
Dobrze pamiętam, bo Benio ma wtedy na później w szkole. W takich sytuacjach każda para rąk się przyda, a że chłopak zaradny i od kilku miesięcy robi za ulubionego brata, to i jego zwinęłam. Cały plan miał przygotowany, jak ją uspokoimy po tym całym kłuciu..
No więc zaparkowałam, dzieci z auta powyciągałam bez obijania drzwi parkingowego sąsiada (!!) i udałam się do Pani X.
Kiedy przychodziłam z Teściową pediatrą, to Pani X taka zawsze życzliwa, miła i uprzejma była. Nieba by nam przychyliła, dzieci wycałowała i co by tylko mogła. Cud, miód, malina po prostu.
Pełna dobrych oczekiwań pukam więc do drzwi- i nic. Wchodzę, a tam dwoje kolejnych drzwi. Ukazały mi się 'Pokój zabiegowy' i 'Pokój socjalny', więc znowu pukam, tym razem do zabiegowego. Chwilę grzecznie czekam- nic. Wchodzę- żywej duszy. Zamykam.
Pukam do socjalnego. Echo. Powoli uchylam drzwi- nikogo nie ma, więc zamykam...i na moje nieszczęście wchodzi Pani X.
Gdyby wzrok mógł zabijać, podejrzewam, że tego posta bym już nie napisała.
Pani wyraźnie pokazała swoje niezadowolenie. Miałam wrażenie, że zostałam przyłapana co najmniej na grzebaniu w nieswoich rzeczach, a nawet na nieudanej próbie kradzieży zielonej jakobs i drożdżówki z marmoladą- wątpię, że cokolwiek innego bym w tym socjalnym znalazła.
Coś tłumaczyć zaczęłam- ale chyba nikt mnie nie słuchał. Zamilkłam. Czasami lepiej się przymknąć.
Czekam przed drzwiami, aż mnie Pani poprosi do gabinetu. Sama nie śmiałabym przekraczać progu- bałam się kolejnego ochrzanu.
'Proszę' usłyszałam, tonem, który popychał mnie bardziej w stronę drzwi wyjściowych.
W momencie kiedy wchodziłam pomyślałam sobie, że zaraz będę świadkiem totalnej metamorfozy w kilka sekund. Niewytłumaczalnej, nagłej zmiany z naburmuszonej Kobiety w przesympatyczną Panią co robi pik w paluszek przesłodkim dzieciaczkom.
Przytrafiło mi się to nie raz, nie dwa, od kiedy noszę nazwisko swojego męża.
Fajne jest, nie powiem. Podoba mi się i nawet z moim imieniem dobrze brzmi. Ot, taka dobrana para.
Przed ślubem nigdy nie przypuszczałam, że może mieć taką moc. A jednak.
Dostałam nowe nazwisko i życie stało się łatwiejsze: ludzie milsi, życzliwsi, sprawy niemożliwe do załatwienia- załatwiane od ręki. Urzędy, szpitale i przychodnie mi nie straszne. Znalazło się miłe słowo w pochmurny dzień i uśmiech na twarzy, chociaż mało płacą.
Strasznie tego nie lubię. Lubię, jak się traktuje wszystkich równo. I 'szaraków' z ulicy, i sąsiadkę,  i dobrą znajomą, i Panią Doktor i zwykłą dziewczynę z jej nazwiskiem. Wszystkich.
Lubię, jak nie ma podziału na lepszych i gorszych. Ważniejszych i mniej ważnych. Kiedy nie tylko po znajomości ktoś się postara i wykona swoją pracę najlepiej jak się da. Uśmiechnie się i miłego dnia życzy. I nawet jak ma gorszy dzień ta pani z urzędu czy przychodni właśnie, to mimo, że uśmiechu nie będzie, to pomoc uzyskasz i nie musisz bać się do okienka podchodzić.
Nasze miasto małe jest. Wszyscy wszystkich znają. Wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. I jak właśnie taka Pani Doktor od 30 lat dzieci tutaj leczy, to wszyscy ją znają a jak nie znają to słyszeli. I jak to nazwisko podajesz w szpitalu, przychodni, sklepie..to od razu jakoś można. Można milej i szybciej. Albo w ogóle można, chociaż wcześniej mówili, że niby nie można.. Chcieć, to móc- jak to mówią. Tylko z tym chcieć, to zazwyczaj problem.

Wracając do Pani X.
No więc weszłam. Benio się rozebrał, ja rozbieram małą, siebie, podaję skierowanie i.. niestety scenariusz się powtórzył. Po raz kolejny. Niestety, bo wolę kiedy już ktoś źle zaczyna i kontynuuje bez obłudy, a nie zmienia się nie do poznania pod wpływem cudownej mocy nazwiska czy znajomości.
Pani zmieniła ton. Zmieniła wyraz twarzy. Głos miała spokojniejszy i cała była 'do usług'. Było miło i przyjemnie. Nie można było tak od razu?! Przecież ja jakobskiej i tak nie piję..

Po tym małym incydencie, zaczęłam zastanawiać się nad nastawieniem ludzi do pracy, życia, drugiego człowieka. Nad swoim nastawieniem- chociaż moja kariera to bycie mamą, a w ciągu dnia spotykam co najwyżej  kuriera lub listonosza.. ale wiecie jak mi czasami trudno otworzyć drzwi listonoszowi, z uśmiechem powiedzieć 'dzień dobry' i życzyć miłego dnia, kiedy właśnie moje dzieci doprowadziły mnie do 'granic'?..

Biblia mówi, że każdy z nas swoim życiem pisze list. List, który każdy może przeczytać, wystarczy, że na nas popatrzy. Na to, jak żyjemy. I nie ważne, czy widzimy się chwilę czy codziennie mamy okazję spędzać ze sobą długie godziny.


Niektóre z tych listów pisanych życiem to spamy. Nie warto ich czytać. Nic dobrego nie wnoszą. Otwieramy je na szybko, a po przeczytaniu równie szybko zamykamy.
Inne brzmią jak listy z  reklamacją. Ciągłe pretensje do Boga, świata, innych ludzi i niekończące się wymagania.
Jeszcze inne, są jak listy miłosne, przepełnione pozytywnymi emocjami i szczerym uczuciem. Pisane z zapałem i niegasnącym entuzjazmem. Są jak listy z podziękowaniami, jak zaproszenia do wspólnego celebrowania życia i cieszenia się każdą darowaną przez Boga chwilą.

Czasami mamy mnóstwo czasu, żeby pisać. Dzień w dzień do pracy chodzimy, z tymi samymi ludźmi się spotykamy i zdanie po zdaniu ten list klecimy. Nawet jeśli jakieś zdanie nie wyjdzie, zawsze można następnym nadrobić i ogólnie jest ok.
Niekiedy jednak mamy jedynie kilka minut. Chwilę jedynie. Tak właśnie jak Pani X, jak kasjerka w Biedronce i jak ja, co temu listonoszowi drzwi otwieram. I nie myśl sobie, że wtedy nic nie piszemy naszym życiem. Piszemy i to pisanie nawet trudniejsze jest niż to żmudne, codzienne. Bo łatwo sobie odpuścić, jak kogoś tylko na kilka chwil spotykamy. Łatwo zostać takim spamem właśnie.

Jak z Mili w nocy chodziłam i nad tym wpisem myślałam, to przypomniała mi się Pani Agatka.
Pani Agatka sprzątała w mojej podstawówce. Pamiętam jak wyglądała. Pamiętam jej uśmiech i siwe włosy spięte w kok. Pamiętam, że nigdy nie miała problemu żeby otworzyć szatnię w środku lekcji. Pamiętam, że była naszą szkolną babcią- taką kochaną i pomocną. Do dziś pamiętam list, który swoim życiem napisała. Nie robiła nic spektakularnego. Tylko sprzątała i kurtki dzieciom podawała, ale robiła to z sercem. Malutka była, ale te serce to miała ogromne.
W tej nocy przyszła mi też na myśl nasza Czarna. Szwagierka znaczy. Ona też takie ma serce do ludzi, że ze świeczką drugiej takiej szukać. Wierzy zawsze w najlepsze w każdym człowieku. Czasami naiwnie, ale w tym cały jej urok. Pisze list miłości gdziekolwiek jest- a w wielu miejscach już była. Wszędzie ją kochali, wszędzie zapamiętali i zawsze piękny wpływ na życie innych miała. Sprząta, podaje staruszkom jedzenie i herbatkę. I dobrze jej z tym na teraz. Jak już przyszło jej sprzątać, to najlepiej na świecie sprzątać postanowiła. Tak, że mucha nie siada. A przy tym dobrym słowem, uśmiechem i radością życia wszystkich na około obdziela. Radością życia z Jezusem, bo to właśnie o Nim jest ten jej list przede wszystkim. We wszystkim co robi, chce Jego pokazywać i Jemu się podobać, dlatego nawet w sprzątaniu jest najlepsza. Nie robi tego dla siebie. Nie robi tego dla szefa i starszej pani z pokoju nr 5. Robi to dla Boga i właśnie dlatego jej życie tak innych inspiruje, żeby Jego pokochać i tą samą radość co ona mieć.

Ktoś kiedyś powiedział:

  Nie ważne co robisz. 
  Ważne jak to robisz.  

Możesz być kelnerem, zamiatać ulicę, sprzedawać w lokalnym spożywczaku lub stać na zmywaku w każdy weekend i robić to w taki sposób, że inni zaczną się zastanawiać ile ci płacą, że tyle w tobie pasji. Możesz do ludzi się uśmiechać i traktować każdego jak króla. Możesz być kurą domową z jajami ;) A jak!
Możesz być prezesem banku, a ludzi traktować jak śmieci. Możesz mieć te wszystkie dziwne skróty przed nazwiskiem, a nie mieć ani odrobiny szacunku innych ludzi. Możesz mieć ogromny wpływ na obroty firmy, ale być jak spam i nie mieć żadnego wpływu na życie ludzi, z którymi pracujesz.

Nie wiem jaką masz pracę, ile zarabiasz i z jakimi ludźmi musisz się zmagać każdego dnia.
Nie wiem, czy obchodzi Cię czyjeś nazwisko, czy każdego równo traktujesz.
Wiem jednak, że możesz wprowadzać dobro gdziekolwiek Bóg Cię postawił. Pięknie żyć po prostu. Być listem miłości do ludzi od samego Boga. Jak Pani Agatka, jak Czarna i jak setki innych osób, którzy postanowili chcieć.
Ja mogę dla listonosza, dla rodziny, dla sąsiadki, co przyjdzie pogadać. Takie mam możliwości.
Pani X z przychodni ma możliwości ogromne. Mam nadzieję, że i chęci znajdzie więcej, nawet jak czyjeś nazwisko nie będzie jej znane.

A Ty? Jaki list swoim życiem dzisiaj piszesz?



Chleb dla każdego

24.11.15 Komentarze 0

Moim wspomnieniem z dzieciństwa nie jest zapach świeżo upieczonego domowego chleba.
Mam jednak nadzieję, że moje dzieci właśnie ten zapach będą pamiętać doskonale, dlatego próbuję i piekę domowy chleb dosyć często.
Dla mnie to frajda, a dla nich zdrowie. I smak, który trudno podrobić.

Dobry chleb na zakwasie to nie taka łatwa sprawa. Próbowałam nie raz i niestety nie zawsze efekt powalał. Ja będę próbować nadal, a póki co podzielę się z wami przepisem prostym, szybkim i zdrowym, mimo że 'tylko' na drożdżach.


Chleb na szybko
Składniki:
1 szklanka mleka
pół łyżeczki brązowego cukru
10 dkg świeżych drożdży
1 kg mąki *
3 szklanki otrębów (żytnich lub owsianych) lub płatków owsianych
3-3,5 szklanki letniej wody
3 łyżeczki soli
1 łyżeczka mielonego kminku (nie rezygnujcie z tego składnika! Ja za kminkiem nie przepadam, ale zmielony dodaje na prawdę genialny posmak)
3 łyżki łuskanego słonecznika
3 łyżki pestek dyni
2 łyżki zmielonego siemienia lnianego
1 łyżka sezamu

Przygotowanie:
- przygotować dwie formy keksówki- wysmarować oliwą i posypać np. otrębami lub wyłożyć papierem do pieczenia
- lekko podgrzać mleko, dodać do niego cukier, 3 łyżki mąki (z mąki przygotowanej na chleb) i pokruszyć drożdże. Wszystko dobrze wymieszać do rozpuszczenia drożdży i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (trwa to około 15 minut),
- do miski wsypać mąkę i resztę składników, dodać wyrośnięty zaczyn i dobrze wyrobić na jednolitą masę. Wody dodajemy najpierw 3 szklanki, potem stopniowo dolewamy więcej tylko jeżeli ciasto jest zbyt suche,
- ciasto przełożyć do wcześniej przygotowanych foremek, włożyć do zimnego piekarnika i ustawić temperaturę 100 stopni,
- po 15 minutach zwiększyć temperaturę do 180 stopni i piec 1 godzinę (aby chleb z góry nie przypiekł się za bardzo, można uciąć kawałek papieru do pieczenia i położyć na foremki),
- po godzinie wyłączyć piekarnik i zostawić chleb w środku na kolejne 10 minut,
- wyjąć z piekarnika i z foremek, wystudzić na kratce. Jeśli nie lubicie twardej skórki chleba, można chleb zaraz po wyjęciu posmarować z góry przegotowaną wodą lub roztopionym masłem po czym owinąć w czystą ściereczkę i tak pozostawić do wystygnięcia.
My w domu bijemy się o twarde 'piętki' chleba, więc ja studzę na kratce :)

* jeśli chodzi o mąkę, można dowolnie łączyć różne rodzaje mąk. Dla tych, którzy preferują 'bardziej normalny' chleb proponuję na sam początek zwykłą mąkę pszenną lub pół na pół z mąką pszenną pełnoziarnistą. Namawiam jednak do spróbowania mąki orkiszowej, żytniej, gryczanej czy jaglanej. Proporcje dowolne, ale unikałabym pieczenia chleba jedynie z mąki żytniej- nie wyrasta za dobrze.
Ostatnio upiekłam chleb żytnio-gryczany. Uwielbiam ten orzechowy posmak mąki gryczanej w chlebie- wyszedł pyszny! Polecam :)
Mąki pełnoziarniste, ku mojej wielkiej radości, można kupić już prawie w każdym sklepie. Lidl ma w swojej ofercie żytnią i pszenną, Biedronka orkiszową. W innych supermarketach znajdziecie gryczaną i pozostałe oczywiście też. Jaglaną robię sama z kaszy jaglanej.

Mam nadzieję, że się skusicie i w waszych domach już niedługo rozniesie się cudowny zapach domowego chleba.

Smacznego!

Kochana Córeczko...

21.11.15 Komentarze 0

Kochana Córeczko,

Jesteś.
Jesteś z nami już siedem miesięcy.
Siedem miesięcy, a wydaje się, że minęło kilka dni od kiedy pierwszy raz mogłam Cię zobaczyć. Od kiedy pierwszy raz mogłam Cię przytulić.
Mam ten obraz przed oczami. Ciągle żywy i bardzo realny.
Eksplozja uczuć. Radości, wdzięczności..ulgi.
Że cała i zdrowa. Że jesteś nareszcie z nami.


Muszę się przyznać, że przez pierwsze miesiące twojego życia często płakałam.
Miałam łzy w oczach, kiedy obserwowałam jak śpisz.
Kiedy spokojnie piłaś i delikatnie obejmowałaś mój palec swoimi drobnymi rączkami.
Kiedy patrzyłaś na mnie ciemnymi, wielkimi oczami, zapamiętując każdy szczegół mojej twarzy. Wtedy ja za każdym razem tak bardzo starałam się zapamiętać Ciebie w tamtych momentach.
Płakałam, kiedy pierwszy raz świadomie uśmiechnęłaś się do mnie.
Kiedy mogłam obserwować jak mocno kochają Cię twoi Bracia i jak bardzo Ty kochasz ich.
Wzruszałaś mnie do łez widząc twoją tęsknotę za mną, kiedy nie było mnie obok najwyżej godzinę.

Dziś nadal mi się to zdarza.
Nadal płaczę ze szczęścia.


Wiesz..życie biegnie jak szalone. Tyle jest do zrobienia. Wyprać, przewinąć, ugotować, posprzątać, zamówić, odebrać, podlać, przebrać, ułożyć, kupić, upiec, przygotować..
Z waszą trójką, trzeba mieć oczy dookoła głowy przez cały dzień.
Dni przechodzą w tygodnie, tygodnie w miesiące...i nim się obejrzę, skończysz roczek, pięć lat, dziesięć..
Czas mija szybko. Za szybko.

Właśnie dlatego, kiedy otwierasz rano oczka. Kiedy budzisz się obok nas w 'dorosłym' łóżku, my czasami już nie śpimy. Wolimy na Ciebie patrzeć. Obserwować jak śpisz. Zapamiętywać chwile, które niedługo będą już tylko pięknym wspomnieniem.
Właśnie dlatego, poranne ubieranie to rytuał. Rytuał wybierania tych malutkich ubranek, skarpetek, bucików..potem całowanie drobnych stópek i paluszków, zabawa w 'nie ma- jest!', śpiewy i piski radości na całe gardło.


Właśnie dlatego, my nie wychodzimy na spacer tak po prostu. Jest pośpiech przy ubieraniu, trochę wariactwa przy wychodzeniu z domu, ale..jak już idziemy po tych naszych polnych drogach to gadamy. Gadamy sobie po babsku, po naszemu. Naśladujemy zasłyszane dźwięki, podglądamy mijane zwierzątka. Słuchasz jak śpiewam. Poznajemy świat. Razem- ty po raz pierwszy, a ja po raz kolejny.
Właśnie dlatego, przed wieczorną kąpielą, mogłabym godzinami przytulać twoje małe pachnące ciałko, głaskać najdelikatniejszą w świecie skórę, wciąż chyba do końca nie wierząc, że jesteś nasza.
Właśnie dlatego, kiedy pijesz, nie włączam komputera i nie czytam książek. Patrzę jak bawisz się moimi palcami, jak przymykasz oczy, bo czujesz się dobrze i bezpiecznie.
Właśnie dlatego, chcę zapamiętywać momenty, których nie jest w stanie uwiecznić żadne zdjęcie czy kamera.
Właśnie z powodu szybko uciekającego czasu, nie mogę pozwolić, żebyś się spieszyła. Żebyś biegła przez życie ścigając się nie wiadomo z kim i nie wiadomo po co.


Proszę, nie spiesz się Kochana.
Ciesz się długimi godzinami snu,  noszeniem na rękach, spacerami, wspólnymi zabawami od samego świtu.
Płacz, kiedy będziesz chciała się przytulić. Kiedy będzie Ci mnie brakować w środku dnia czy o północy.

Nie czekam na to, aż 'w końcu' zaczniesz sama siedzieć, chodzić, jeść, ubierać się.
Nie spiesz się, bo ten czas i tak przyjdzie, a ja tak bardzo chcę się Tobą nacieszyć.

Ciesz się kąpielami z pianą, zabawami w piaskownicy, książeczkami bez słów przeglądanymi setki razy, bieganiem po trawie na bosaka i skakaniem w kałużach.
Przytulaj się do mnie, trzymaj za rękę, wkładaj rączki do moich rękawów, głaszcz przy jedzeniu i patrz głęboko w oczy jak długo chcesz.
Masz czas. Nie będziemy Cię poganiać.


Nie spiesz się do dorosłości.
Ciesz się swoją beztroską i bądź dzieckiem pełną gębą.
Nie musisz czytać i pisać mając trzy lata. Z nikim się nie ścigasz. Z nikim nie będziemy Cię porównywać. Dla nas jesteś i zawsze będziesz najmądrzejsza na świecie.
Ciesz się godzinami zabaw lalkami i ubieraniem ulubionych misiów. Brakiem obowiązków i wspólnym karmieniem kaczek w parku.

Ciesz się nieświadomością zła, w którym żyjemy.
Prędzej czy później twoje oczy zobaczą to, od czego tak bardzo chcemy cię chronić teraz.
Ciesz się swoimi małymi 'końcami świata'- pękniętym balonem, kłótnią z bratem, rozdartą sukienką..
Na większe zmartwienia przyjdzie jeszcze czas.

Wiemy, że świetnie sobie poradzisz bez nas, tylko nie próbuj nam tego udowodnić za szybko.
Chcemy być Ci potrzebni.
Nie spiesz się Kochanie.


A kiedy będziesz już miała swoje dzieci, daj im siebie w całości. Zwolnij i ciesz się nimi bez pośpiechu.
Niektóre dni będą ciągnęły się w nieskończoność, ale obiecuję Ci jedno: nie ważne jak bardzo godziny będą się dłużyć, lata będą mijać szybko. Za szybko.
Nikt mi tego nigdy nie powiedział i żałuję wielu straconych momentów. Nie chcę, żebyś i Ty musiała.

Dlatego nie bój się żyć powoli Córeczko. Żyj nie biorąc na siebie ciężarów większych niż będziesz potrafiła unieść, udowadniając innym że możesz..

Te wszystkie możliwości: dzieciństwo, młodość, macierzyństwo. Zasypianie na rękach, przedszkole, liceum, randki, studia, nocne karmienia... to wszystko będzie ci dane tylko raz i tylko na jakiś czas. Dlatego korzystaj z tego do ostatniej kropli i nigdzie się nie spiesz.

Twoja kochająca mama





Kalendarz Adwentowy

19.11.15 Komentarze 3

Wielkimi krokami zbliża się grudzień, a wraz z nim adwent.
Czas symbolicznego oczekiwania na narodziny Pana Jezusa Chrystusa.
Czas zadumy i rozmyślań nad cudem Zbawienia. Nad największym Darem, jaki został dany człowiekowi.
Czas, który można wykorzystać na przypomnienie sobie o tym Kto nadaje tym Świętom prawdziwe znaczenie.

Lubię otoczkę, która towarzyszy Bożemu Narodzeniu.
Lubię kolędy, prezenty, dekoracje, obficie zastawiony stół.
Ale to wszystko nie może zasłaniać nam Najwyższego.
To radosne oczekiwanie może stać się szczególnym czasem w każdej rodzinie. 
Wystarczy chcieć i trochę się postarać.

Muszę się przyznać, że do całkiem niedawna, Kalendarz Adwentowy kojarzył mi się jedynie z małymi czekoladkami wątpliwej jakości, zapakowanymi w kartonowe 'pudełko' z otwieranymi okienkami na każdy dzień adwentu,do kupienia w każdym supermarkecie. Chyba każdy wie, o czym mowa.
Moi bracia zjadali zawartość najczęściej w jeden dzień, a potem dobierali się do mojego..

źródło: Pinterest

Dzisiaj podsunę wam świetne pomysły na zrobienie niezapomnianego (nie tylko dla dzieci) Kalendarza Adwentowego. Takiego dla ducha, dla ciała i dla relacji.



Przekopałam cały internet w poszukiwaniu inspiracji i musiałam przeprowadzić nie małą selekcję. Pomysłów na wygląd Kalendarza Adwentowego jest na prawdę mnóstwo. Możliwości, co do niego włożyć, czym go wypełnić- niewiele mniej.
Sami zobaczcie :)

Zawartość Kalendarza Adwentowego

  • Dobre Słowo- można codziennie wkładać do kalendarza karteczkę z pochwałą, dobrym słowem. Krótką wiadomość dlaczego kogoś kochamy, co najbardziej w nim/niej lubimy, z czego jesteśmy dumni. Takie słowa można napisać każdemu, nie tylko dzieciom. Np. Kocham twój uśmiech, pięknie rysujesz, uwielbiam słuchać jak grasz na pianinie itd.itp.
    Taką tradycję na grudzień w swoim domu stworzyła Asia z Green Canoe kilka lat temu. Ja również uważam, że jest to fajny pomysł na treść kalendarza
  • Gesty Miłości- każdego dnia adwentu można zrobić coś dla innych, takie mniejsze i większe gesty, które sprawią komuś radość lub okażą naszą miłość i troskę. Wypełnianie tego typu 'zadań' z naszymi dziećmi na prawdę nauczy ich wiele dobrego. Będą mogły np. doświadczyć ile frajdy przynosi dawanie, dzielenie się z innymi i robienie czegoś nie tylko dla siebie.
    Przykładowa lista Gestów Miłości do pobrania TUTAJ
  • Rodzinne Aktywności- można na każdy dzień w przygotować inną 'rodzinną aktywność'. Coś, co zrobicie wspólnie jako rodzina, co pomoże wzmocnić wasze relacje i da szansę spędzenia tego przedświątecznego czasu w szczególny sposób i co najważniejsze- razem.
    Przykładowa lista Rodzinnych Aktywności do pobrania TUTAJ
  • Wersety Biblijne- jeden werset Biblijny do przeczytania i rozmyślania o nim przez cały dzień? Dlaczego nie! 
  • Wspólne Czytanie- kolejny pomysł to określenie krótkiego fragmentu Biblii do rozważenia wspólnie z rodziną przy posiłku lub po prostu wtedy, kiedy jesteście razem. Fragmenty mogą łączyć się tematycznie z nadchodzącymi Świętami
  • Słodycze- oczywiście w niektórych domach nie może zabraknąć słodyczy. Mały cukierek, czekoladka czy jakiś domowy, zdrowy rarytas, na pewno umilą ten czas- szczególnie najmłodszym
  • Ozdoby Choinkowe- podpatrzyłam na jednym z blogów kalendarz z małymi ozdobami choinkowymi, po jednej na każdy dzień, którymi dziecko miało powoli ozdabiać choinkę w swoim pokoju. Oczywiście mogą to być też małe drobiazgi, które po prostu sprawią radość

Można oczywiście mieszać różne pomysły- np. do Rodzinnych Aktywności dołożyć słodkości, albo jednego dnia zrobić coś dla innych, kolejnego dla waszej rodziny, a wszystko przeplatać wspólnym czytaniem fragmentów Biblii związanych ze Świętami Bożego Narodzenia.
Każda rodzina ma inne możliwości, inne zainteresowania i inne potrzeby. Zróbcie to, co jest najlepsze dla was i cieszcie się tym!

Wygląd Kalendarza Adwentowego

Jeśli chodzi o wygląd, ja postawiłam na prostotę z łatwo dostępnych materiałów. Chciałam, żeby było ładnie, tanio i szybko.
Dzieci na pewno będą mogły pomóc nam w stworzeniu takiego kalendarza. Jest to świetna okazja do ciekawego spędzenia czasu z naszymi pociechami. Radość i duma, które będą ich rozpierać po skończeniu waszego wspólnego dzieła, warta będzie poświęconego popołudnia.

Poniżej kilka propozycji:

źródło: Pinterest

źródło: Pinterest

Zobacz jak to zrobić: KLIK


źródło: www.ellaclaireinspired.com

TUTAJ znajdują się koperty do samodzielnego wydruku z podlinkowanej powyżej  strony . Jeśli chcesz wiedzieć jak od początku wyglądało powstawanie tego kalendarza i jak złożyć koperty kliknij TUTAJ


źródło: www.houseloves.com

Kalendarz bardzo prosty, ale urokliwy. Karolina przygotowała dla swoich czytelników darmowe karteczki z wersetami Biblijnymi do wydruku. Są dostępne TUTAJ.
Jeśli chcesz zobaczyć jak powstawał ten kalendarz, Karolina przygotowała świetny DIY TUTAJ.


źródło: Pinterest


źródło: Pinterest

źródło: Pinterest

źródło: Pinterest


 źródło: Pinterest
Zobacz jak to zrobić: KLIK


Ogólnie mówiąc sami widzicie, że potrzebny wam jest głównie sznurek, papier, klamerki... naprawdę nie jest trudno zrobić coś fajnego :)

Jeśli potrzebujecie numerków do kalendarza, są do pobrania TUTAJ (źródło: www.fdefifi.blogspot.com.es) albo zajrzyjcie na mojego Pinteresta na tablicy 'Święta' KLIK widnieje mnóstwo fajnych numerków.

My w tym roku w Kalendarzu mamy zamiar zamieścić słodkości, ale również karteczki z przypisanym do każdego dnia adwentu fragmentem Biblii oraz 'Rodzinnymi Aktywnościami' przeplatanymi 'Gestami Miłości'.
Specjalnie dla was stworzyłam takie karteczki zostawiając miejsce na wpisanie jakiegoś zadania lub Dobrego Słowa.
Wystarczy pobrać, wydrukować, wyciąć i uzupełnić.



Zapraszam TUTAJ i TUTAJ

Życzę Wam, żeby adwent w tym roku był przepełniony miłością do bliźniego, rodzinną bliskością, dobrym słowem i rozmyślaniem nad Cudem Zbawienia w Panu Jezusie, którego przyjście na świat będziemy świętować już niedługo..

Bawcie się dobrze!


Gotowość

16.11.15 Komentarze 0

Wyobraź sobie, że wstajesz w sobotę rano.
Prawie wyspana, prawie pełna energii do życia.
Prawie ci się chce, ale dajesz z siebie wszystko.
Uśmiech na twarz- bo w końcu sobota.
Weekend, mąż w domu!
Kurcze...dzieci też.

Nowy dzień, nowe możliwości!- myślisz i wyskakujesz z łóżka.
Nie ścielisz.
Odsłaniasz żaluzje, otwierasz okno, zachwycasz się pogodą.
Zapowiada się fajny dzień.

Myjesz twarz, zęby, nakładasz tusz i róż na uśmiechnięte policzki.
Ubierasz wygodne ciuchy i nastawiasz ekspres.
Kiedyś sobotnie śniadanie było twoim ulubionym- jedzone nieśpieszne, takie wypasione.
Były croissanty z domowym dżemem, sok świeżo wyciśnięty z pomarańczy.
Czasami jeszcze ciepłe bułki i jajecznica.
I to wszystko jedzone w łóżku co najmniej raz na dwa tygodnie.
Prehistoria.
Od kiedy jest was pięcioro, wyciągasz z lodówki co jest i kroisz wczorajszy chleb.
Kiedyś na pewno wrócicie do tych spokojnych sobotnich śniadań.

Kawa się zrobiła, więc pijesz.
Zaczynasz o 8 rano, kończysz przed obiadem. Zimną- jak większość matek.
Mała ryczy w krzesełku, bo chce swoją kaszkę. Chłopcy się kłócą, który ma chleb do tostera włożyć.
On uciekł na kompa.
Zaczynasz wrzeszczeć..i samej ci wstyd, bo miałaś się już pilnować.
Od jutra już na pewno bardziej się postarasz.
Jakoś się ogarniasz i tę kawę tak łyk po łyku..zaczynasz w myślach 'to-do' listę tworzyć i już wiesz, że czasu ci znowu zabraknie.
Cały tydzień zabiegany, z Nim to się w sumie tylko mijasz. Nadgodziny bierze już któryś tydzień. Na wiosnę kostkę przed domem chcecie kłaść i taras skończyć..nic za darmo. Wiec pracuje. I ty też. I trójka dzieci do tego..
Na bank ci czasu znowu zabraknie. Tyle zaplanowałaś na dziś. Jedyny dzień, kiedy możesz zająć się domem i zaległości nadrobić.

Południe, pierwsza (kończysz kawę), druga, obiad.
Chłopcy na dworze biegają, mała śpi, ty prasujesz.
I przy tym prasowaniu tak cię nachodzi myśl, że chyba się dzisiaj nawet pomodlić nie zdążyłaś.
Więc nad tą deską, z żelazkiem w dłoni klecisz kilka zdań. Przerywa ci płacz, bo znowu się biją. Kłótnia o rower czy coś..nie chce ci się nawet dociekać.

Z niemowlakiem u boku o niedzieli myślisz. W sumie w kościele dobrze by było poranek spędzić, ale że pogoda taka ładna, to na rodzinną wycieczkę się wybierzecie. O relacje trzeba zadbać.
Wy i dzieci, obiad w restauracji, pełen luz i dużo świeżego powietrza. Taki niedzielny reset przed kolejnym tygodniem.
A kazanie w radiu posłuchasz jak poleci..
Potem coś o świętach zaczynasz myśleć, prezenty, dekoracje..i że kartki w tym roku to na 100% wyślesz. Do tego ręcznie robione.
Myślami w Wigilii, wracasz do szorowania wanny.

Wieczorne plany spokojnego wieczoru tylko we dwoje, rujnuje On.
Z kumplami na piwo chce iść. Wymyślił..strzelasz focha, trzaskasz drzwiami z sypialni i nie odzywasz się wcale.
On wychodzi. Nawet nie wiesz kiedy.

Wreszcie dzieci wykąpane, najedzone, po czytaniu i Ojcze Nasz leżą w łóżkach.
'Mamo, ale przyjdziesz mnie jeszcze przytulić?' 'Jasne, tylko wezmę prysznic.'
Idziesz pod ten prysznic. Paznokci ci się już nie chce robić. W sumie tylko spać ci się chce.
Jak leżysz w łóżku, przypomina ci się, że miałaś jeszcze do dzieci zajrzeć. Przytulić i buzi na dobranoc dać. Powiedzieć, że kochasz.
Jutro. Jutro już na pewno.
Ledwo patrzysz na oczy, ale otwierasz i czytasz kolejny psalm.

Jeszcze o Nim ciepło przed snem myślisz. W sumie już Ci przeszło. Jutro pogadacie na spokojnie.
Jutro znajdziecie więcej czasu.

Jakoś długo nie wraca. Co On sobie wyobraża?! Nawet smsa nie napisać..
Czekasz.
Zaczynasz układać w głowie co Mu powiesz jak się tylko pojawi i dzwoni telefon.
Dowiadujesz się, że już nie wróci. Nigdy.
...


Kiedy czytam o tym, co stało się w piątek w Paryżu, ile ofiar, ile niewinnych ludzi straciło życie, przypominam sobie o ulotności życia.
O tym, jakie jest kruche.
Pomijam bezsens tych śmierci i bezwzględność terrorystów.
Chyba w takich czasach przyszło nam żyć.
W czasach końca, pełnych ludzkiej nienawiści i okrucieństwa.

Jutro, na Święta, w poniedziałek, za tydzień..nabierają innego znaczenia w obliczu takich tragedii.
A co w takich chwilach ma znaczenie?
Co ma znaczenie w porównaniu z wiecznością?
Na pewno nie więcej pieniędzy, nie foch i nieporozumienie z mężem.
Na pewno nie lista rzeczy do zrobienia i niepoprasowana sterta ubrań.
Na pewno nie niewyspanie i kłótnia dzieci o tosty.
Na pewno nie nowy taras i planowane remonty..
Ostatecznie liczy się tylko jedno.
Twoja gotowość.

Człowiek uświadamia sobie, że to 'jutro' nigdy nie jest pewne, tylko my je często za pewnik uważamy.
Nikt z nas nie wie co będzie za 10 minut, a nie raz martwimy się na zapas o to, co będzie za rok.
Planujemy małe i wielkie rzeczy w pełnym przekonaniu, że dożyjemy starości.

Ja mam nadzieję, że będzie mi dane wysłać dzieci na studia, poznać żony moich synów, doczekać się wnuków i widzieć jak dorastają.
Mam nadzieję, ale nie wiem czy dożyję starości.
Mam nadzieję, że będzie mi dane za tydzień znowu wybrać się spokojnie na nabożeństwo i wysłuchać kazania z Mili na rękach. I na obiad do babci pójść, i rodzinnie odpocząć popołudniu.
Mam nadzieję, ale nie wiem, czy dożyję kolejnej niedzieli.
Ale nawet jeśli nie będzie mi dana ani starość, ani nawet trzydziestka- mam być gotowa.
Gotowa, żeby spotkać się z Bogiem.
Bez wstydu i strachu, ale z radością.

Wiem, że to dziwnie brzmi w moim wieku i ktoś się może oburzy..ale mam być gotowa.
Bo śmierć potrafi zaskakiwać. Ona się nie zapowiada. Zazwyczaj nie puka. Wchodzi bez zapowiedzi.
Wiem, że to temat tabu, niezbyt popularny, smutny.
Dziwnie mi się to nawet pisze, ale..
Warto zadać sobie pytanie: jak to jest z moją gotowością?
Co z moją wiecznością?
Bo już dzisiaj decydujesz, gdzie ją spędzisz.

Nie tylko ludzie w sędziwym wieku.
Nie tylko ci na łożu śmierci.
Nie tylko wybrani, muszą być gotowi.
I młodzi, i zdrowi, i z marzeniami, i z energią do życia..wszyscy.

Gdybyśmy żyli w gotowości, to mniej byłoby 'niezałatwionych' spraw.
Mniej złości, a słońce nad gniewem by nie zachodziło.
Częściej przepraszam i dziękuję wychodziłoby z naszych ust.
Więcej przytulania i buziaków na dobranoc.
Więcej wdzięczności za każdy poranek.
I Bóg byłby tam, gdzie być powinien. Na pierwszym miejscu, a nie w modlitwie z żelazkiem w ręku i psalmem do poduszki na pół śpiąco.
Priorytety byłyby inne.

Wątpię, że którykolwiek z ofiar wchodząc do restauracji myślał, że zamówi ostatni posiłek w życiu.
A jednak.







Sok z kiszonych buraków

12.11.15 Komentarze 0

Kiszonki. Można pisać o nich wiele.
Kiszenie jest jedną z najstarszych i najzdrowszych metod konserwowania żywności.
Każdy, kto chce odżywiać się zdrowo, zachować siłę i witalność na długie lata, powinien sięgać po nie najlepiej codziennie.
O tej porze roku powinniśmy szczególnie doceniać ich cudowne właściwości. Kiszonki są dla naszego zdrowia naprawdę bezcenne!

Zalety kiszonek:
  • zawierają bakterie kwasu mlekowego, które korzystnie wpływają na pracę jelit. Jelita stanowią pierwszą linię obrony organizmu i od ich pracy zależy odporność naszego organizmu,
  • wspomagają trawienie i wchłanianie produktów przemiany materii,
  • obniżają poziom złego cholesterolu,
  • regulują metabolizm,
  • ułatwiają trawienie białek, tłuszczów i węglowodanów,
  • wygładzają skórę, wzmacniają włosy i paznokcie,
  • zwiększają przyswajalność żelaza,
  • zwiększają energię i dodają nam siły.
Czerwony burak to tanie i popularne warzywo, dostępne przez cały rok.
Warto z tego korzystać, ponieważ jest też niezwykle wartościowe.

Zakwas z buraków (inaczej zwany sokiem z kiszonych buraków) ma jeszcze więcej prozdrowotnych właściwości niż niezakwaszony sok z tych warzyw (tylko świeżo wyciśnięty!).

Dlaczego warto pić sok z kiszonych buraków?
Przede wszystkim dlatego, że został poddany procesowi kiszenia- lista zalet kiszonek została już wymieniona powyżej, a dodatkowo:
  • działa cuda w profilaktyce i leczeniu niedokrwistości (anemii),
  • polecany w czasie i po kuracji antybiotykowej,
  • w naturalny sposób wspomaga odporność,
  • ma działanie przeciwnowotworowe,
  • poprawia koncentrację i pamięć oraz wzmacnia układ nerwowy,
  • przeciwdziała miażdżycy,
  • łagodzi zgagę,
  • wspomaga oczyszczanie organizmu, wspierając pracę nerek i wątroby,
  • ma działanie odkwaszające,
  • jest naturalnym napojem energetycznym,
  • przeciwdziała rozwojowi bakterii i wirusów,
  • wzmacnia kondycję fizyczną i wydolność organizmu,
  • zawiera mnóstwo witamin oraz żelazo, potas, wapń, magnez czy kobalt- minerał niezbędny w procesie tworzenia czerwonych krwinek,
  • jest bogaty w kwas foliowy, który jest bezcenny dla kobiet planujących ciążę i będących już w błogosławionym stanie.

Po przydługawym wstępie, pora na przepis- łatwy i szybki- trudno go zepsuć.


Kiszonka z buraków
Potrzebujesz:
  • słoik / słój / garnek kamionkowy lub garnek szklany- nie mam zaufania do plastikowych pojemników
  • 1 kg buraków
  • czosnek- według uznania, ja daję 3-4 duże ząbki,
  • 1 litr letniej wody
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 liście laurowe
  • kilka ziaren ziela angielskiego i pieprzu


Przygotowanie:

  • buraki obrać, pokroić w kawałki i ułożyć ciasno w słoju / garnku,

  • między kawałki buraków powkładać obrane i przekrojone ząbki czosnku oraz przyprawy,
  • rozpuścić sól w letniej wodzie, buraki całkowicie zalać solanką,


  • jeśli chcemy, żeby buraki zakisiły się szybciej, można położyć na górę skórkę chleba razowego na zakwasie lub dodać odrobinę wody z kiszonych ogórków, kapusty kiszonej lub ok. dwie łyżki już ukiszonego soku z buraków,
  • bakteriom fermentacyjnym należy stworzyć środowisko beztlenowe, dlatego słój trzeba zakręcić, a kiszonkę w garnku obciążyć tak, żeby solanka całkowicie przykrywała wszystkie buraki (w przeciwnym razie pojawi się pleśń),
  • odstawiamy na 4-7 dni w ciepłe miejsce- dobrze jest codziennie trochę potrząsnąć słojem lub przemieszać buraki w garnku,

  • czas kiszenia zależy m.in. od temperatury otoczenia, dlatego po 4 dniach można codziennie sprawdzać jaki smak ma sok- im dłużej będzie stać, tym będzie bardziej kwaśny,
  • kiedy buraki są już ukiszone, sok zlewamy do butelki i przechowujemy w lodówce, ale zakwas nie powinien być bardzo szczelnie zamknięty, ponieważ ciągle pracuje i może eksplodować po dłuższym czasie. Sok można lekko podgrzać, ale nie zagotować, bo straci swoje właściwości,
  • buraczki dobrze jest wykorzystać do surówek, a nie wyrzucać.




Zapiekanka z cukinią

11.11.15 Komentarze 4

Nigdy nie lubiłam cukinii.
Nigdy jej nie jadłam, nie przyrządzałam, ani tym bardziej- nie częstowałam nią gości.
Była dla mnie mdła, nieciekawa w smaku, po prostu nijaka.
Kiedy odkryłam połączenie cukinii z bazylią- zakochałam się.
Bazylia musi być świeża, nie suszona, bo inaczej zachwytu nie będzie. Można również kupić bazylię mrożoną w takich małych kostkach- ta również się nadaje i wychodzi bardzo tanio.
Niektórzy prawdopodobnie i tak się do tego warzywa nie przekonają, ale warto spróbować ;)

Dzisiaj podzielę się z wami przepisem na zapiekankę, która w naszym domu gości dosyć często. Rok temu nawet zaryzykowałam i przyrządziłam ją dla gości. Ku mojemu zaskoczeniu, wszystkim zasmakowała i do teraz, od czasu do czasu, ktoś dopytuje o przepis.

Jest jeszcze jedna rzecz dotycząca cukinii, która osobiście bardzo mnie zaskoczyła: smak cukinii zależy od jej wielkości.
Małe cukinie (takiej wielkości, jakiej można kupić w marketach np. w Biedronce) są właśnie takie jak lubię. Kiedy przyrządziłam zapiekankę z ogromnej cukinii, która wyrosła mi w ogródku- to kompletnie nie był ten smak. Od tego momentu nie czekam, aż cukinie osiągną duże rozmiary, tylko zbieram je póki są dosyć małe. Kieruję się również wielkością podczas zakupów. Poza smakiem, dodatkowym atutem małych cukinii jest to, że nie ma potrzeby usuwania gąbczastego środka pełnego nasion, nienadającego się do jedzenia.

Zapiekanka z cukinią

Składniki:
2 małe cukinie
1 kg ziemniaków
3 cebule
0,5 - 0,75 kg piersi z kurczaka
przyprawy (sól, pieprz, do kebaba)

Sos:
500 ml przecieru pomidorowego (np. w Lidlu jest przecier bez dodatku kwasu cytrynowego)
2 ząbki czosnku
4 łyżki jogurtu greckiego
liście z jednej doniczki świeżej bazylii
sól, pieprz

Przygotowanie:
- obrane ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie ok. 15 min- mogą być lekko twarde w środku. Odcedzamy i kroimy w grube plastry, kładziemy na spód żaroodpornego naczynia, w którym będziemy zapiekać potrawę,
- pierś z kurczaka płuczemy, kroimy  w kostkę. 1 cebulę koimy w małą kostkę i chwilkę podsmażamy na oliwie, po chwili dodajemy pokrojonego kurczaka, doprawiamy według uznania. Ja używam trochę przyprawy kebab-gyros plus sól. Kurczaka smażymy do miękkości,
- cukinię myjemy i kroimy w plastry (większe możemy przekroić na pół), 2 cebule obieramy i kroimy  w piórka, wszystko dodajemy do usmażonego kurczaka, możemy lekko podlać wodą i chwilę dusimy. Ta 'chwila' zależy od tego, jak bardzo miękką cukinię i cebulę lubimy. My wolimy twardszą, więc wystarczy dosłownie 5 minut. Musimy pamiętać, że cukinia jeszcze lekko zmięknie podczas zapiekania w piekarniku,



- przecież wlewamy do miski, dodajemy rozgnieciony czosnek, jogurt grecki, posiekaną bazylię, przyprawy,


- na pokrojone wcześniej ziemniaki wykładamy mięso z cukinią i cebulą, wszystko polewamy sosem, jeśli ktoś lubi, można całość posypać żółtym serem,
- wcześniejsze przygotowanie warzyw i mięsa, znacznie skraca czas zapiekania całości w piekarniku. Wystarczy 30-40 min. i 180-200 stopni.



Smacznego!

O słowach ciąg dalszy..

10.11.15 Komentarze 3

Ostatnio pisałam o słowach w domowym zaciszu. (KLIKNIJ)
Po obnażeniu pewnych prawd dotyczących słów wypowiadanych za zamkniętymi drzwiami naszych domów, obiecałam Wam kilka sposobów na wprowadzenie zmian. Zmian niezbędnych do poprawienia jakości naszej mowy.

Przeglądnęłam chyba wszystkie zbierane miesiącami materiały dotyczące słów i języka jakiego używamy.
Przeczytałam mnóstwo rad  i sposobów poradzenia sobie z problemem, który w mniejszym lub większym stopniu dotyczy nas wszystkich.
Dla Was i dla siebie samej, te wszystkie informacje uporządkowałam i mam nadzieję, że wprowadzenie ich w życie uczyni wasze domy miejscem, do którego chce się wracać, jeszcze mocniej scali wasze rodziny i przyniesie wiele dobrych zmian w waszej codzienności.

Może nie zawsze będzie łatwo, ale będzie warto.
Obiecuję.



1. Pilnuj swojego serca
To nie pomyłka. Piszę o słowach, ale to właśnie serce jest źródłem wszystkiego, co wychodzi z naszych ust.
'Z ust wypływa to, co się kryje w ludzkim sercu.' Ewangelia Łukasza 6;45
Uważaj, na co patrzysz, czego słuchasz, co czytasz, co wypełnia twój czas.
Uważaj z kim się przyjaźnisz i od kogo czerpiesz wzorce.
Uważaj czym karmisz swoje wnętrze, co w sobie pielęgnujesz i o czym myślisz.
Myślenie o tym co 'prawdziwe, szlachetne, sprawiedliwe, czyste, miłe, godne polecenia, może uchodzić za wzór i zasługuje na uznanie' (List do Filipian 4;8) pomoże utworzyć barierę ochronną wokół twojego serca.
Życie aferami i plotkami.
Życie w gniewie i nieprzebaczeniu.
Życie z ciężarem dnia poprzedniego.
Życie z sercem przepełnionym strachem i troską o dzień jutrzejszy.
Życie w relacji z nieodpowiednimi, toksycznymi ludźmi, na pewno utrudnią ci to zadanie.
Wypełniaj swoje serce Bogiem i Jego Słowem. Karm się dobrymi rzeczami, otaczaj kochającymi ludźmi, swoje myśli kieruj w stronę wdzięczności, pielęgnuj w sobie dobre emocje, a twoja mowa diametralnie się odmieni.

2. Pomyśl za nim powiesz
Za nim coś powiesz, pomyśl co powiedzieć i w jaki sposób to zrobić.
Pomyśl, co twoje słowa wniosą do danej sytuacji? Jakie będą ich konsekwencje? Szczególnie, jeśli sytuacja jest napięta, a twoja cierpliwość właśnie się skończyła.
Może trzeba użyć innych słów? Zmienić ton? A może przemilczeć?
W takich chwilach często lubię przypominać sobie, że Bóg ciągle słucha. Że stoi obok. Że mimo, że go nie widzę, jest przecież bliżej niż mój oddech i obserwuje moje życie. To mi pomaga opanować emocje i wypowiedzieć słowa, które niosą życie, lub zacisnąć zęby i nie mówić nic.
Czasami dobrze jest chwilę odczekać. Wyjść i ochłonąć. Czasami milczeć, pozwalając Bogu uciszyć wzburzoną duszę.
Bądź rozważny jeśli chodzi o język, jakim się posługujesz.
Nie mów wszystkiego, co przyjdzie ci do głowy.
Nie daj ponosić się emocjom.
Pomyśl, za nim cokolwiek wyjdzie z twoich ust.

3. Zmień swoje wymagania
Jeśli myślisz, że twoje dziecko zawsze posłucha cię w tym samym momencie, w którym o coś go poprosisz lub czegoś zabronisz- jesteś w błędzie.
Jeśli myślisz, że twój mąż spełni twoją prośbę chwilę po tym, jak ją usłyszy- prawdopodobnie również jesteś w błędzie. Możliwe też, że czasami będzie chciał spędzić czas w męskim gronie i nie zrezygnuje z wszystkich swoich hobby tylko dlatego, że jest twoim mężem.
Można mnożyć podobne przykłady. Czasami po prostu stawiamy poprzeczkę za wysoko, za dużo wymagamy od naszych bliskich. Oczekujemy, że coś dla nas poświęcą. Że dostaniemy to, o co prosimy tu i teraz. Że poradzą sobie z czymś sami, a tymczasem potrzebują naszej pomocy. Po raz kolejny.
Stawianie zbyt wysokich wymagań wobec dzieci, męża czy innych członków rodziny, może stać się źródłem wielu nieporozumień.
Spróbuj zrozumieć. Jeśli możesz- wymagaj mniej. Oczekuj mniej. Unikniesz dzięki temu kłótni i prawdopodobnie wielu niepotrzebnie wypowiedzianych słów

4. Zorganizuj się
Bałagan w domu, zgubione klucze czy komórka tuż przed wyjściem, przepełniony kosz z praniem, pusta lodówka i głodna rodzina, rachunki niezapłacone w terminie, kolejna zarwana noc..każdemu z nas takie rzeczy się przydarzają. W takich sytuacjach zazwyczaj stajemy się bardziej nerwowi.
Prawda jest taka, że jeśli jesteśmy zmęczeni, zestresowani czy przepracowani, trudno jest nam panować nad emocjami.
W naszym życiu bardzo ważna jest organizacja, która pomoże nam zminimalizować ilość stresujących sytuacji w naszym codziennym życiu. Mniej takich momentów, oznacza mniej słów, których moglibyśmy się wstydzić.
Zapisz i zaplanuj z wyprzedzeniem. Odłóż na miejsce. Nie zostawiaj na ostatnią chwilę. Znajdź czas na odpoczynek i sen.
Jeśli już zdarzy ci się taka sytuacja. Jeśli powiesz o kilka słów za dużo, postaraj się wyciągnąć wnioski. Zastanów się, jak uniknąć podobnych momentów w przyszłości.
Zastanów się jak lepiej zorganizować swój czas i co musisz zrobić, żeby im zapobiec.

5. Módl się
Bez tego ani rusz.
Momenty trudne. Momenty w których tracimy kontrolę. Momenty, w których szybciej powiemy niż pomyślimy. Momenty, w których tak trudno jest nam utrzymać język za zębami, a wiemy, że powinniśmy. TE momenty mogą stać się dla nas 'pretekstem' do modlitwy.
Krótkiego westchnienia do naszego Taty o pomoc lub przebaczenie.
Nie bój się prosić.
Proś o Bożą mądrość w wypowiadanych słowach.
Proś, by były one błogosławieństwem i pocieszeniem.
Proś o Bożą siłę w przezwyciężaniu własnych słabości.
Proś o to, by twoja mowa budowała waszą rodzinę.
Proś, aby za każdym razem, kiedy otwierasz usta, twoje słowa pochodziły od Niego.
Proś, o Bożą ochronę i straż (Psalm 141;3)
Dziękuj, za każde kolejne zwycięstwo.


Bądź blisko Boga i obserwuj swoje postępy.
Decyzja po decyzji.
Słowo za słowem.
Małymi krokami do celu.

Niech nasze słowa prowadzą innych do pełnego poznania Boga.
Niech nasze słowa będą radością i chwałą dla Niego.
Niech nasze słowa będą jak plaster miodu dla tych, którzy nas słuchają.

Nawet za zamkniętymi drzwiami.
Przede wszystkim za zamkniętymi drzwiami.








List do beznadziejnego rodzica

9.11.15 Komentarze 0

Beznadziejny rodzicu,

Widzę cię.
Widzę cie na ławce w parku siedzącego z iPhonem. Twoje dziecko cię woła, ale dopiero za trzecim czy czwartym razem orientujesz się, że „Mamo!” dobiegające z placu zabaw jest do ciebie. Podnosisz na chwilę wzrok znad ekranu, machasz i zaraz wracasz do cyfrowej wyroczni w twojej dłoni.
Widzę cię w supermarkecie w kolejce razem z dziećmi. Starsza chce coś, co wygląda na plastikową butelkę wypełnioną cukrem w płynie. Kiedy mówisz nie, zaczyna płakać. Łapiesz ją za rękę, przyciągasz jej ucho blisko swoich ust i chociaż nie słyszę co tam szepcesz, wiem, że to coś złego. To widać po wyrazie jej twarzy, kiedy odkłada słodycz na półkę.
Widzę cię w restauracji. Twój najmłodszy syn je nuggetsy i makaron z serem, pewnie po raz n-ty w tym miesiącu. Jego zatłuszczone paluchy trzymają telefon, a on ogląda prawdopodobnie jakąś odmóżdżającą bajkę, której używasz jako niańki, bo jesteś zbyt leniwy, żeby samemu się nim zająć.
Widzę jak ponoszą cię nerwy w centrum handlowym. Twoje dziecko rozlewa napój na podłogę, a twój gniew jest nieadekwatny do sytuacji. Ludzie stają i gapią się na ciebie. Twoje słowa są głośne i krzywdzące, a ja zastanawiam się jaką to krzywdę wyrządzasz właśnie swojemu dziecku.
Ale nie widzę wszystkiego.

Nie widzę, że …
Ciągle bawisz się z córką. Wieczory po powrocie z pracy spędzacie na wspólnym czytaniu książek.. Co tydzień we wtorek chodzicie razem do księgarni, żeby mogła sobie wybrać dwa komiksy w nagrodę za swoją ciężką pracę. W weekendy bierzesz swoje dzieci do parku pełnego innych dzieci. Chcesz, żeby umiały się bawić z innymi i miło spędziły czas, kiedy ty nadrabiasz zaległości w swojej skrzynce mailowej na telefonie.
Nie widzę, że …
Odbierając dzieci z przedszkola musisz jeszcze wpaść na chwilę do sklepu po kurczaka i mleko, żeby móc ugotować im kolację. Dzień wcześniej twoja córka zjadła coś słodkiego zaraz po powrocie do domu i nie chciała potem jeść kolacji ugotowanej przez ciebie. Rozmawiałyście o tym i ona wie, że nie może dostać nic słodkiego przed kolacją, ale i tak o to prosi. Przyciągasz ją do siebie, żeby po cichu przypomnieć jej dlaczego, nie może dostać nic słodkiego i prosisz ją, żeby odłożyła butelkę na półkę. Ona pamięta i odkłada, chociaż jest trochę smutna.
Nie widzę, że…
Niezbyt często wychodzicie do restauracji. Musicie oszczędzać, a wyjście czterech osób na kolację jest drogie. Jednak jest to coś wyjątkowego, więc chcesz, żeby wszyscy dobrze się bawili. Dla ciebie przyjemnością jest średnio wysmażony stek i ziemniaki. Dla twoich dzieci, to nuggetsy i makaron z serem. To wyjątkowy wieczór… więc kiedy twoje dziecko po raz trzeci próbuje wejść do kuchni, stwierdzasz, że jesteś w stanie pogodzić się z krytycznymi spojrzeniami ludzi wokół, po to, żeby porozmawiać z mężem – po raz pierwszy w tym tygodniu.
A krzyki w centrum handlowym? Nie widzę, że cały tydzień nie mogłeś się wyspać. Nie widzę, że właśnie tego dnia pokłóciłaś się z mężem i ciągle o tym myślisz. Nie widzę, że masz stresującą pracę i że zazwyczaj takie mało istotne rzeczy nie wyprowadzają cię z równowagi. Nie widzę tych wszystkich sytuacji, kiedy nie nakrzyczałaś na swoje dziecko. Nie widzę, że później przepraszasz dziecko i tłumaczysz mu, że czasami nawet dorośli się złoszczą i krzyczą, co oczywiście nie usprawiedliwia twojego zachowania, ale ludzie popełniają błędy. Nie widzę, jak twoje dziecko ci wybacza.

I właśnie w tym problem. Nie widzę nic, poza tym małym urywkiem twojego życia – telefonem, nuggetsami, rozlanym napojem i złością na twarzy. To wszystko co widzę, ale z jakiegoś powodu wydaje mi się, że cię znam. Z jakiegoś powodu wydaje mi się, że wiem jakim rodzicem jesteś. Jesteś „beznadziejnym rodzicem”. Ale wiesz co? Jeśli odpowiednio wybierzesz urywki z mojego życia – ja też taka jestem. Czasami też jestem beznadziejnym rodzicem. A czasami jestem rodzicem wzorowym. Tak jak ty. Więc zawrzyjmy pakt.

Dajmy sobie nawzajem kredyt zaufania. Pamiętajmy, że wiele jest rzeczy, których o sobie nie wiemy. Zamiast potępiających spojrzeń i głośnego wzdychania, uśmiechnijmy się do siebie i wymieńmy spojrzenia, które mówią „Ja też to znam.” Kiedy jest nam naprawdę ciężko wysłuchajmy się wzajemnie i zatrzymajmy nasze rady dla siebie, dopóki druga strona o nie nie poprosi. I najważniejsze – uświadommy sobie, że my też czasem jesteśmy beznadziejnymi rodzicami. Wszyscy mamy na swoim koncie wzloty i upadki. A przez resztę czasu jesteśmy gdzieś pośrodku robiąc co w naszej mocy.

Świadomość, że jesteśmy w tym razem sprawia, że ta… siostrzana więź matek, braterska więź ojców, drużyna rodziców… jakkolwiek by jej nie nazwać, jest naprawdę wyjątkowa. Wiedząc, że nie jesteśmy z tym sami, łatwiej nam znosić upadki, cieszyć się wzlotami i czerpać radość ze wszystkiego pomiędzy. Więc proszę beznadziejni/wspaniali/i wszystko-pomiędzy rodzice – po prostu wyluzujmy, mniej osądzajmy i cieszmy się życiem.
Spotkajmy się gdzieś po drodze.


Przetłumaczone z angielskiego bloga przez Marthę Gomula

Słowa

6.11.15 Komentarze 3

Mają ogromną moc.

Moc ochronić przed niebezpieczeństwem. (Przypowieści Salomona 21;23)
Moc osłodzić duszę i leczyć ciało. (Przypowieści Salomona 16;24)
Moc zachować czyjeś życie i moc zgubić człowieka. (Przypowieści Salomona 13;3)
Moc błogosławieństwa i przekleństwa. (Jakuba 3;10)
Moc ożywiać nadzieję, radość, pokój, miłość.. i moc zabić to wszystko. (Przypowieści Salomona 18;21)
Moc ujawnić, co tak na prawdę kryje się w sercu. (Ewangelia Łukasza 6;45)
Moc przynieść uniewinnienie i potępienie. (Ewangelia Mateusza 12;37)
Moc wywołać złość i moc rozładować atmosferę wypełnioną gniewem. (Przypowieści Salomona 15;1)
Moc zranić tak mocno, że rana goi się długo, pozostawiając bliznę na zawsze.
Moc niszczyć i budować relacje, pewność siebie, poczucie własnej wartości.
Moc rozbudzić uczucie trwające całe życie.
Moc kształtować kolejne pokolenia.
Słowa mają ogromną moc.

O słowach i sposobie w jakim używamy naszego języka można napisać wiele. I taki mam zamiar.
Chcę dotknąć kilku wymiarów tego tematu.
To temat rzeka, a taki ważny..ważniejszy niż nam się wydaje.



Dzisiaj będzie o słowach w naszych domach, rodzinach, małżeństwach.
Języku, jakiego używamy w stosunku do najbliższych.. podobno.
Tych, których najbardziej kochamy, na których najbardziej nam zależy..podobno.

Obserwuję ostatnio- u siebie przede wszystkim!!!- jak łatwo nam przychodzi w naszych domach mówić.
Zdanie swoje jedynie słuszne wykrzykiwać.
'Nazywać rzeczy po imieniu'.
I poganiać, wyganiać, uciszać, do pionu ustawiać i karcić do woli. To przecież nasze dzieci. Możemy to robić i nawet powinniśmy.
Mówić prawdę i tylko prawdę w sposób... daleki od ideału. Co by zapamiętał i nigdy już tego 'błędu' nie powtórzył.
Krzyczeć i dosadnie tłumaczyć. Z odpowiednią oprawą mowy ciała oczywiście. Bo gdzież by tak bez tego wymachiwania rękami i bez palca w górze. No nie dotrze po prostu, więc trzeba.
Bez szacunku mówić do męża, żony, mamy, babci.. oni wiedzą, że już tak mam. Mi trzeba po prostu wybaczyć.

Jak łatwo nam przychodzi język niedopuszczalny dla obcych uszu używać. I jak człowiek już powie, to się ogląda za siebie, czy czasem ktoś przez przypadek nie słyszał.
W domu dajemy 'upust emocjom'. Po całym dniu tłumienia ich w sobie, napięcie trzeba rozładować. To takie przecież oczyszczające. Przynosi ukojenie i zdrowie psychiczne pomaga zachować, a przy innych nie bardzo wypadało..

Nie zawsze tak jest.
Nie codziennie.
Nie wszyscy tak mają.
Ale jak już się zdarza, to w domu najczęściej.
Bez świadków, obcych oczu i uszu.
Zupełnie bez.. sensu.

Potrafimy grzecznie odpowiadać wszystkim klientom. Taka praca, za to nam płacą.
W domu już brakuje cierpliwości.
Potrafimy cudze dzieci łagodnie upominać. Stanowczo, ale bez krzyku, to co złe pokazać, uczyć. Na 100 pytań odpowiadać i tłumaczyć.
W domu już brakuje na to siły.
Potrafimy godzinami o problemach i życiu innych słuchać z uwagą i pełnym skupieniem. Doradzamy najlepiej jak potrafimy, z serca.
W domu marzymy o ciszy. Jeszcze jedno 'mamo' i zwariuję chyba!
Potrafimy z uśmiechem na twarzy sąsiadce pomagać.
W domu niech już o nic nie proszą. Ciągle ktoś coś chce!
Potrafimy komplementy prawić na prawo i lewo- prześliczna ta torebka; co ja bym bez ciebie zrobiła; jesteś w tym na prawdę dobry; pyszne! sama zrobiłaś?...
W domu trudniej nam dostrzegać te dobre rzeczy. Często na wadach się skupiamy. Na tym co nas drażni i przeszkadza.

Potrafimy przy innych tak bardzo inaczej.
Bo nie wypada, bo będzie afera, bo chcemy, żeby dobrze o nas myśleli, mówili.
Takich sytuacji to mi w sekundzie przychodzi na myśl kilka..kiedy ze względu na 'publiczność' spięłam się w sobie i nerwy trzymałam na wodzy słowami nie raniąc nikogo.
Tak być nie może..

W domu wszystko wypada. Wszystko nam wybaczą. Wszystko zapomną i przyzwyczają się jak trzeba.
W domu często brakuje hamulców.
Tam jesteśmy najbardziej 'sobą'.
Za zamkniętymi drzwiami, ci najbardziej nam bliscy, poznają nas naprawdę.
Bez księdza, nauczyciela, szefa, klienta, pacjenta, rodzica, koleżanek obok. Bez świadków.

W domu nie chce nam się starać aż tak. Przebierać w słowach.
Nie chce nam się uważać na to co i jak mówimy.
Nie chce nam się myśleć o tonie, gestach, mimice. O konsekwencjach.
Nie chce nam się analizować czy warto mówić czy nie warto. Czy można inaczej, łagodniej i piękniej.
A może lepiej milczeć i nawet jednego słowa nie wypowiedzieć? Tak chyba jest najtrudniej czasami.

Wiem, że w tym samym domu setki razy wyznawano miłość.
Że komplementy były nie raz, cierpliwe tłumaczenie i tysiące ciepłych słów. Że na dzieciach ci zależy a męża kochasz nad życie. Wiem. Ale... w domu czasami nie chce nam się starać aż tak.
Bo czasami są momenty, że bardzo się musimy postarać. Bardzo ze sobą walczyć, żeby te słowa wypowiedziane budowały a nie niszczyły.
Żeby były błogosławieństwem dla tych, którzy słuchają. (Efezjan 4;29)
Żeby przyniosły dobry owoc w życiu naszych dzieci, żony i...
Żeby były uprzejme i z uśmiechem powiedziane. Chociaż padamy z nóg albo humor nie taki.
Żeby były świadectwem tego, że dziećmi samego Boga jesteśmy.

Bo jakoś łatwiej siły wykrzesać przy koleżance z pracy stojącej obok. Albo jak sąsiad za płotem liście grabi. Jak dalsza rodzina przyjedzie i słucha, co powiesz jak syn przez przypadek ZNOWU kakao czy zupę wylał na ledwo umytą podłogę. I jeszcze jak się córeczka pomału ubiera w przedszkolnej szatni pełnej rodziców, to jakoś łatwiej nie poganiać i z uśmiechem poczekać. Bo patrzą i słuchają. A my przecież dobrze w oczach innych chcemy wypaść.
Jakoś łatwiej jak ktoś patrzy i słucha. A przecież ciągle Ktoś patrzy i słucha.
Co widzi? Co słyszy?

Obraz w naszym salonie wisi jak byk:

CHRYSTUS jest głową tego domu
Milczącym słuchaczem każdej rozmowy
Niewidzialnym gościem przy każdym posiłku


Kiedy tak czasami słucha i przy kolacji z nami siedzi to... wolałabym, żeby czym innym akurat był zajęty. Trochę wstyd po prostu.
Bóg ciągle jest obok, a my zapominamy i odpuszczamy.
JA zapominam i odpuszczam.

Czasami nie wiemy, że tak mówić nie można. Zupełnie nieświadomi w pośpiechu wypowiadamy słowa, które zostają na całe życie. Mają wpływ na nasze dzieci i ich przyszłość. Zły wpływ.
Na ich poczucie wartości.
Na to, czy czują się kochane i w pełni akceptowane.
Czy wiedzą, że są dla nas ważne. Ważniejsze niż praca, porządek, telefon i fejs.

Jakiś czas temu zobaczyłam ten filmik.
Uważam, że warto, żeby każdy rodzic go zobaczył i być może coś sobie uświadomił.




A na sam koniec mądre słowa mądrego człowieka:

'Zawsze jak dorosły się krząta, to dziecko się plącze,
Dorosły żartuje, a dziecko błaznuje,
Dorosły płacze, a dziecko się maże i beczy,
Dorosły jest ruchliwy, a dziecko wiercipięta,
Dorosły smutny, a dziecko skrzywione,
Dorosły roztargniony, a dziecko gawron, fujara.
Dorosły się zamyślił, dziecko zagapiło.
Dorosły robi coś powoli, a dziecko się guzdrze.
Niby żartobliwy język, a przecież niedelikatny.'


                                                                                                     Janusz Korczak


Jeśli widzisz potrzebę zmian.
Jeśli masz chęci do dobrych zmian.
Jeśli nie wiesz od czego zacząć..
cdn.

Wspomnienia

3.11.15 Komentarze 2

Jestem Bogu wdzięczna za wspomnienia.

Nie. Nie wszystkie są piękne.
Niektóre przypominają mi o tych trudniejszych chwilach w życiu, ale za nie też jestem wdzięczna. Dzięki nim najczęściej nie powielam swoich błędów.
Uczę się na nich.

Inne najchętniej wymazałabym z pamięci. Nie chcę i nie lubię pewnych rzeczy wspominać. Bardzo często jest jednak tak, że to co nas boli, siedzi w naszej głowie najbardziej realnie jak się tylko da. Jesteś w stanie opisać każdy szczegół, słowo, gest które towarzyszyły tym chwilom. Pozostaje więc modlić się o dar zapomnienia i zadbać o jak najwięcej dobrych wspomnień.

Dobre wspomnienia to te piękne chwile. Zwykłe, towarzyszące codzienności i te, które są częścią specjalnych okazji.
Wywołujące łzy wzruszenia.
Takie, które sprawiają, że się uśmiechamy i możemy z pewnością stwierdzić, że dla takich chwil warto żyć.
Te wspomnienia można przywoływać, kiedy rodzinnie siedzimy przy kawie i dobrym torcie, bo minął kolejny rok dla kogoś z nas. Każde urodziny, rocznica, czy po prostu kolejna okazja do bycia razem wywołuje lawinę cudownych wspomnień- kocham to!
Dzieciństwo, młodość, wakacje, Święta..co z tego, że po raz setny śmiejemy się z tego samego? Że wszyscy z nas już kilkadziesiąt razy słyszeli tę samą historię?
Uwielbiamy wspominać to, co dobre.
Trzeba wspominać dobre rzeczy. Przekazywać kolejnym pokoleniom, śmiejąc się przy tym czasami do łez i na chwilę tęskniąc za momentami, które już bezpowrotnie minęły.


Niektórych wspomnień nie opowiesz nikomu, bo są tak twoje, że nie można.
Niektóre dzielisz tylko z mężem, żoną czy najlepszym przyjacielem.
Niektóre dają ci siłę do działania i motywują.
Niektóre pocieszają.
Niektóre wstrzymują przed zrobieniem czegoś.
Niektóre wzruszają do łez.

Zdecydowanie jestem Bogu wdzięczna za pamięć i wspomnienia. Jest to jedna z tych rzeczy, której nikt ci nie odbierze. I to jest piękne.

Trzeba pielęgnować dobre wspomnienia. Nasza pamięć jest tak zawodna, że warto je zapisywać. Warto nazywać po imieniu nasze Cuda Codzienności. Błogosławieństwa, które odbieramy od naszego Niebiańskiego Taty.

Postanowiłam zatrzymać te zwykłe-niezwykłe chwile w moim życiu i w życiu mojej rodziny.
Już nie mogę się doczekać, kiedy siądziemy wspólnie przy kominku czytając o tym, jak piękny był ten kolejny wspólny rok. Jak wielu Bożych błogosławieństw mogliśmy doświadczyć. Wierzę, że będzie obfitował w dobre chwile.

Słoik Wspomnień zobaczyłam po raz pierwszy u Karoliny TUTAJ.
Uważam, że jest to na prawdę fajny sposób na zapisywanie szczególnych momentów w życiu.
Trzeba nauczyć się je nie tylko dostrzegać, ale również doceniać i dziękować za nie.
Trzeba nauczyć się praktykować postawę wdzięczności za to, co wydaje się nam tak oczywiste dzisiaj, ale jutro wcale nie musi już takie być.

Żeby stworzyć swój Słoik Wspomnień potrzebny będzie słoik (lub pudełko jeśli wolisz), coś do ozdoby jeśli chcesz (wstążeczka, koronka, sznurek..) i wydrukowane karteczki (dostępne TUTAJ), na których jest miejsce na datę, miejsce i zapisanie twojego wspomnienia.





Postanowiłam każdego dnia COŚ napisać.
Coś, za co chcę Bogu szczególnie podziękować, co wywołało uśmiech na naszych twarzach, co może stać się pięknym wspomnieniem.

Wiem, że będą takie dni w których trudno będzie wyłowić moment warty zapisania.
Wiem też, że będą takie dni, w których nie będę wiedzieć, co podobało mi się najbardziej i zapiszę kilka rzeczy.
Wiem, bo mam już za sobą pierwsze dni. Podam wam przykłady moich małych radości.
W piątek, mój 80-letni dziadek przyszedł do mnie pogadać. Bez interesu, bez 'sprawy', bez szczególnego powodu. Chciał pogadać, spotkać się i spytać co u nas. Posiedział, nawet kawy nie chciał. Powspominał, przypomniał nam jak mamy się dobrze, bo dzieci zdrowe i szaleją..dał kilka bezcennych rad i poszedł. To było szczególne, więc to zapisałam.
Nie wiem, czy za rok o tej porze będę miała szansę spotkać się z dziadkiem i posłuchać, co ma mi do powiedzenia. Dlatego zapisałam to i będę miała wspomnienie szczególnego, piątkowego poranka z dziadkiem Tonikiem :)
Milenka przespała w nocy 5 godzin z rzędu!!
Dostałam ręcznie robioną różę z liści. Ktoś poświęcił swój cenny czas i zrobił piękną jesienną różę z liści specjalnie dla mnie.
Mój mąż spełnił moje marzenie- już w niedzielę będę śpiewać z TGD!
....

Myślę, że będzie fajnie :)
Spróbujcie!